
Aby ukryć poczucie winy Tim zaczął delikatnie pieścić skórę jej szyi. Nawet nie zauważył, jak zbliżała się jej siostra i zastała ich w tym momencie. Został odepchnięty i jak na razie potulnie leżał obok - poza tym miał lekkiego szoka - już dawno nikt nie zbliżył się do niego bez jego wiedzy.
Na propozycję durnej gry chciał załamać ręce, ale powstrzymał się przed najmniejszym ruchem. Dopiero gdy obie za sobą wybiegły padł na łóżku na plecy. Słyszał dokładnie i bardzo hucznie ich krzyki i miał ochotę krzyknąć aby przestały się drzeć, bo go łeb zaczyna od tego boleć. Wiedział jednak, że nie tyle by to nic nie wskórało, boć dało odwrotny efekt, ile po prostu nawet by go nie usłyszały zbyt zajęte sobą.
Coś jednak w nim ruszyło, że wiedział iż nie może zostawić Aarici. No a może po prostu nie chciał? Nie wiem, coś pomiędzy. Jednak nie śpieszyło mu się. Szedł do nich spokojnie, z przybita miną - nadal nie zapomniał poczucia winy, a nastroje dwóch silnych kobiet nie miały na niego pobudzającego wpływu.
Lecz kiedy stanął w drzwiach akurat kobiety rzuciły się na siebie (względnie Hay, ale tam on z tyłu, a to sekundy... x3), a Tim w mgnieniu oka znalazł się pomiędzy niema, używając swojej prawdziwej prędkości po raz pierwszy w obecności innego domownika, i odepchnął je gładko rozwierając ramiona, zanim doszło do kontaktu osobistego sióstr. Jego ciało napięło się, nie ukrywam, a Tim spoglądał to na jedną to na drugą, hucznym i donośnym głosem próbując przemówić im do rozsądku.
- Uspokójcie się! Jesteście siostrami! Wampirzymi elitami, z jednego rodu! Jak śmiecie mówić o powinnościach, kiedy same ich nie dopełniacie?! Obowiązkiem Elit jest dawanie przykładu podrzędnym wampirom - jaki przykład daje głowa jednego z rodów pozwalając aby emocje nad nią panowały! A to że brałaś ją za przykład nie jest jej winą Grace. Ani to że żyjesz w jej cieniu. Za to Ty nie zapominaj o tym kim Aaricia jest dla Ciebie - rodziną! Już była w Elitach taka, która zdradziła cały swój ród nasyłając na niego resztę Elit - chcecie do niej dołączyć?! Do zdrajczyni zabitej przez własną rodzinę? To jesteście na wspaniałej drodze! Ogarnijcie się obie! Ratowanie życia drugiemu z rodu nie jest po to, aby sobie potem to jako zasługi wyliczać! Jesteście aż takimi materialistkami?! Poza tym... - Zaczął, ale słowa jakoś dziwnie nie chciały mu iść tak łatwo przez gardło. Spojrzał na wybudzonego ich krzykami, leżącego na łóżku Jaspera, a potem na Aję wskazując na niego ręką. - Skoro Ci na nim nie zależy to czym się przejmujesz czy go kocha czy nie? Czemu martwisz się tak o niego, przestrzegając ją o jego kruchym życiu? Czy nie lepiej dla Ciebie byłoby, gdyby to właśnie ona zniszczyła go własnymi rękami? - Prychnął ironicznym śmiechem schodząc z donośnego głosu, nie dowierzając w własną głupotę. - Kiedy już postanowiłem Cię w sobie na poważnie i porządnie rozkochać, kiedy zacząłem się dręczyć że Cię okłamuję, okazuje się że nie mam nawet co próbować, bo jesteś zbyt pochłonięta jakimś gówniarzem... ironia losu co? - Spojrzał na nią mieszanym wzrokiem, po czym skierował się do wyjścia omijając Hayden.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (09-06-2015 o 23h26)