
Na moim czole wyskoczyła pulsująca żyłka...
Jednak pozwoliłem przetoczyć sobie krew - ze względu na sumienie Amy. Bez jej krwi wylizałbym się w niecałe trzy dni. Co jak co, ale moja rodzina ... została obdarzona niezwykle dobrym krzepnięciem krwi oraz silnymi, na większość chorób odpornymi ciałami. Przez połowę mojego życia mieszkałem w Rosji, gdzie normą była temperatura dwadzieścia na minusie. Normą były bijatyki dzieciaków i walki młodych nastolatków. Normą było to, że ktoś umierał na ulicy. I nie mówcie mi, że umarłbym od straty pół litra czy litra krwi. Zagryzłem jednak szczęki oraz język, i nic nie komentując pozwoliłem zrobić im to co chcieli. Kątem oka zauważyłem jak Amy zaczyna blednąć. Spojrzałem na to białe urządzenie, do którego już nie raz mnie podłączano. Wyłączyłem je i odpiąłem się od niego. Utkwiłem swój wzrok w dziewczynie.
- To nie ja potrzebuję pomocy, ale Ty - powiedziałem patrząc w jej zmęczone, już nawet trochę zamglone oczy. Widziałem, że była słaba. Przycisnąłem wacik na dziesięć sekund do ranki, a kiedy oderwałem go od niej - krew już nie płynęła. Spojrzałem na Amy. Była zbyt blada. To jej powinno się przetoczyć krew - nie mi.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (15-02-2014 o 17h54)
