Link do zewnętrznego obrazka
Mrok nigdy nie powodował u mnie zmęczenia, wręcz przeciwnie. Zawsze dawał mi siłę, czego ani ja, ani nikt inny zrozumieć nie potrafił. Dlatego też teraz, po kolejnej nieprzespanej nocy, pełen życia przechadzałem się wzdłuż cichych ulic miasteczka. Że też w tym zwykle tętniącym życiem miejscu nocą bywało tak spokojnie... Choć tak było o wiele lepiej. Cisza, spokój... Brak głosów tych wszystkich idiotów, jakimi bywali ludzie. Ale i bez nich bywało nudno, w końcu nikomu innemu, jak takiemu naiwnemu idiocie, nie mogłem pokazać swej prawdziwej natury, byli więc oni taką miłą odskocznią...
Nagle pojawił się przede mną jakiś facet w płaszczu. Powitał mnie i wypowiedział moje imię. Uniosłem brwi do góry. Co jest grane, do cholery?! Widziałem go pierwszy raz, o co chodzi?!
- Czy... My się znamy? - spytałem cicho i spokojnie. Facet nie wyglądał na policjanta, a zboczeńcy, choć w takich płaszczach chadzają, gustują raczej w kobietach.
Facet natychmiast zaczął znów mówić.
- Nie mamy czasu. Muszę Cię stąd zabrać, zanim zacznie Cię szukać policja.
Parsknąłem śmiechem. Ci ludzie, którzy przez ostatnie szesnaście lat podawali się za moich rodziców chyba nie przejmowali się mną aż tak?! ...Serio? To takie... Żałosne. Chyba wyraźnie im powiedziałem, że nie chcę mieć z nimi już nic wspólnego, a oni stwierdzili, że wystarczy nasłać na mnie psy, żebym wrócił do ich mieszkania z podkulonym ogonkiem. Jeszcze czego. To wyraźnie udowadniało, że nie znali mnie ani trochę.
Oczywiście, nie ufałem temu gościowi. Ale znał moje imię i wiedział, że mnie śledzą... Chwilę, a jeśli to tajniak, albo coś? Tych idiotów chyba stać na wszystko...
- Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jednym z nich? - spytałem, na co on zdjął płaszcz. Czyżby jednak zbok? Nie... Nie?! Co.. Satyr?! Na szczęście zachowałem spokój na twarzy. - Dobra, chodźmy stąd, teraz to boję się bardziej, że zobaczą Ciebie, zamiast mnie - stwierdziłem. Więc nie tylko ludzie są idiotami...
***
Na miejscu okazało się, że jestem już spóźniony. Na co? Jak się okazało, chodziło o jakieś ognisko, najpewniej coś w stylu imprezy powitalnej. Znalazłem się zaraz w szeregu. Nad moją głową pojawił się Ankh, taki, jaki miałem na szyi. Odruchowo dotknąłem tego mojego, a zaraz potem podszedł do mnie jakiś facet.
- Bądź pozdrowiony, Scorpiusie Noctura, synu Seta - powiedział, co trochę mnie zaskoczyło, nie dałem tego jednak po sobie poznać. O co tu chodzi... Synem Seta?! Nie znam moich rodziców, a jedyny Set, jakiego kojarzę, to...
Spojrzałem na tajemnicze postacie za nim. Jedna z nich miała głowę nieznanego mi zwierzęcia, wiedziałem jednak, kto to. Niemożliwe...



Okej spojrzałam na listę i brakuję tylko dwóch pozdrowienia... Ci co już dodali... Mogą już zacząć pisać, że rodzice do nich podeszli i już po wszystkim, żeby nie czekać. Później najwyżej tamte osoby napiszą.... Pamiętajcie do 22 i nie zabijcie od razu swoich rodziców boskich. Jakby to było możliwe... Mam taką prośbę jakbyście mogli dodać zdjęcie swojego boskiego rodzica i śmiertelnika oraz opiekuna satyra. Mogą być nawet tutaj anime to nie gra roli. Przypominam, że napisie o dostaniu map od opiekuna po ognisku.





