Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5

#51 29-08-2015 o 21h35

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Kto jest za by nasza paczka znalazła opuszczony, zrujnowany i zapomniany mieszkanie... Które odnowili wspólnie i zawsze tam udają się przed pełnią i po, aby ich rodzice nie nakryli ich na wymykaniu się się z domów. Po prostu mówią ,,Idę nocować'', lub ,,Idę na biwak znajomymi''.

Tutaj macie dwa przykłady ( 1, 2, 3 i 4)

Link do zewnętrznego obrazka

Nie chciałam mówić o Willu przy tych wszystkich ludzi. Też dla tego, że nie wiedziałam. Co bym miałabym powiedzieć... Tak na prawdę Willa znałam, bo często przebywałam z Marion. A oni to byli zawsze razem jak te papużki nierozłączki. Gdy ksiądz odnajmując, że pójdziemy złożyć Willa w grobie. Miałam ochotę się uszczypnąć, aby obudzić się z tego koszmaru. Aby to wszystko okazało się złym snem. Nie mogłam pojąć dlaczego jeden z nas nie żyję. Czemu to musiał być? Przecież on nie należał do nie odpowiedzialnych dzieciaków. Które pijani zasiadają, za kierownicą. Szłam za ludźmi zatopiona swoich myślach. Nie miałam dość odwagi spojrzeć na rodziców Willa. Gdyż stracili drugie dziecko. Gdy zmarła ich córeczka to się rozwiedli. Nie wiem do końca jak doszło do pierwszej tragedii w tej rodzinie. Nie chciałam też wnikać. Po prostu wiedziałam, tyle ile sam mi powiedział. Will został pochowany obok swojej siostry. Wszystkie groby w tej alej były takie same. Poczekałam, aż ksiądz skończy oprawiać nad grobem ceremonie. Później oddaliśmy się aby Marion dać trochę chwili aby mogła pożegnać się z Willem. Gdy dziewczyna stała nad grobem. Podeszła do niej ta sama, która wcześniej do mnie zagadała. Wysłuchałam do końca Jay, a gdy chłopak poszedł do pracy, a David poszedł porozmawiać z rodzicami Willa. Podeszłam do Marion i tej kobiety. Nie chciałaby powiedziała jej to samo co mi. Wiem, jak dziewczyna przeżywa śmierć Willa, a takie wścibskie babsko. Może jej nagadać tych samych głupot co mi. ,,Że Will niby popełnił samobójstwo".
- Przepraszam, że przeszkadzam. Jednak porywam Marion... Choć twój brat zaraz oszaleję martwiąc się o ciebie - powiedziałam do nich, a ostatnie zdanie skierowałam do przyjaciółki. Chociaż przeprosiłam wcale nie było mi przykro, że przerywam im te rozmowę. Pewnie to było nawet widać. Nigdy nie umiem ukrywać tego co myślę i czuję. Gdy oddalałyśmy się z Mary. Obrzuciłam kobietę spojrzeniem, które zawsze wykorzystuje w szkole. Jak chce odstraszyć innych uczniów, bo oczywiście ludzie z watahy nie robi na nich ono wrażenia.
- Jasne. Przecież i tak muszę przejechać przez ten most by wróć do domu - mnie nie przeszkadzało, że chce pójść na ten most. Codziennie przez niego przejeżdżam aby dostać się do centrum miasteczka, szkoły i tym podobnym. Nawet mieszkam na brzegu nie daleko mostu. Tylko, że Will rozbił się na drugim brzegu. Ciągle nie mogę uwierzyć, że nic nie słyszałam. Zwłaszcza, że nie mam mocnego snu oraz zastanawiam się gdzie on jechał. W końcu mieszkał po tej samej stronie jeziora co ja. Wątpię by o tej godzinie jechał do ojca. W tym samym czasie dołączył do nas jej brat.
- Właśnie zgodziła pojechać do mnie - wiem, że skłamałam jednak im więcej nie wie tym mniej się martwi. - Choć do samochodu... Nie martw się później ją odstawię do domu - powiedziałam do rodzeństwa. Pierwsza części była do Marion, a druga do jej brata. Następnie spojrzałam na pozostałych. - Do zobaczenia później - pociągnęłam Marion za nim jej brat zacznie zadawać pytania. Bo choć kłamanie przychodzi łatwo. To jak druga osoba zadaję za dużo pytań zaczynam się gubić. Zatrzymałam się dopiero przy samochodzie.
Pojechaliśmy z Marion na ten most. Który jeszcze nie był naprawiony. Wyraźnie było widać. W którym miejscu Will wypad. Gdyż barierki był złamane w tym miejscu. Prócz tego było pełno zniczy i maskotek. Ludzie to na prawdę mają tupet. Oczywiście miłe jest, że zwracają uwagę na śmierć. Ale na miłość boską... Kto z nich zamienił choć jedno zdanie z nim. Większość po prostu chcieli pokazać innym, że stać na ich taki gest, a część tych rzeczy to przynieśli wycieczki szkolne. Bo szkoła zabierała uczniów by mogli zostawić coś w tym miejscu. Zazwyczaj wymigałam się od tego. Zaparkowałam samochód przed mostem. Nie chciałam aby ktoś go miał...
-  To jak gotowa? - powiedziałam do niej.

PS XD nie było tańca na grobie /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png

Willa dodam później może jutro jak zdążę /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Ostatnio zmieniony przez natasza793 (29-08-2015 o 21h36)


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#52 30-08-2015 o 01h12

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Nicole Isabel Lucy Ross

Zdecydowanie bieg był tym, czego teraz potrzebowałam. Sprawił, że skupiłam się jedynie na sowim celu, na drodze, niczym więcej. I tym sposobem choć na chwilę przestałam myśleć o tym, co się ostatnio wydarzyło i tym, co nas znów dziś czeka. Były tylko równomierne ruchy, wiatr, droga i ja. Przynajmniej póki coś tak niemile nie wyrwało mnie z tego wszystkiego, a oczywiście miałam na myśli dźwięk sms'a - "Droga lodziarko z dworca pekaes, to nie czas na lody...", przez które zatrzymałam się i wyjęłam z kieszeni telefon.
Z początku widząc już od kogo owa wiadomość była miałam ochotę ją po prostu zignorować. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni, ale po ogólnym rozrachunku tego, jak często mu odpisuję (a telefon znacznie w owej kwestii pomógł i pogrążył), postanowiłam coś wyskrobać. Co z tego, że skromnie, zawsze było to coś, niech się cieszy.
"Zaraz będę w domu."
Z pewną niepewnością względem owej informacji co prawda, bo toć nigdy nie wiadomo, co też takiego może się nam przydarzyć. Schowałam szybko telefon do kieszeni, zasuwając w niej suwak, po czym ruszyłam, odrobinę szybciej w dalszą trasę.
Herrick w Ballard, potem w Howard, tam znów skręcając dopiero w Maple St, gdzie na moment przystanęłam przy pizzerii, zauważając znajome mi czupryny. Przynajmniej byłam pewna, że nie tylko ja się nie pojawiłam z tym, że... Z pewnością z różnych powodów. Zmrużyłam lekko oczy, jednak nie ociągając się dłużej, znów zaczęłam biec, tym razem poprzez Main St aż do ulicy, na której mieszkałam. Przebieżka zajęła mi może około 20 minut. Mimo wszystko tempo nie było za szybkie, a niewiele dłużej zająłby spacer na tej trasie.
"Jak się trzymasz?" - krótkie, ale przepełnione moją troską, które wysłałam zaraz do Jess. W końcu była dla mnie jak siostrzyczka, martwiłam się o nią, a była zdecydowanie bardziej wrażliwa niż ja, więc było to jak najbardziej uzasadnione. Może powinnam do niej wpaść? Choć może lepiej nie sama i nie bez wkupnego.

*Nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie. ;-;
No i wybaczcie też za ten ochłap. .-.

Offline

#53 30-08-2015 o 14h44

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Dyrektorka

No nic... Nie dowiedziałam się za wiele od tych dzieciaków i dorosłych. Wszyscy podkreślali, że był tajemniczy i lojalny wobec bliskich. Pff... Jak bym tego już nie zauważyła. No nic mam nadzieję, że chociaż tymi zdjęciami jakoś skłonie go do gadania. Jeśli nie to mam jeszcze plan B. Który miałam już zaplanowany gdy przystępowałam do tych badań. Mam dane wszystkich dzieciaków, które przemieniła. Więc pójdę do szkoły w poniedziałek i zaproponuję dyrektorce aby przydały się rozmowy z psychologiem. Jak dobrze, raz słuchać rodziców i wybrać kilka kierunków studiów. Jak to mówił mój ojciec, który sam miał kilka: ,,Im więcej tym lepiej. Gdyż jest pewność, że się utrzymasz''. Lepiej trzymać człowieka, który zna się na większej ilość niż na jednej. Ponieważ on zastąpi kilku ludzi. Święć panie Boże na jego duszą. Wróciłam ze swoimi asystentami do Instytutu. Gdzie przejrzałam wszystko. Zrobiłam jeszcze obróbki zdjęć i poszłam do Willama. Gdy byłam przy okienku do jego celi. Spojrzałam, że chłopak siedzi daleko więc. Śmiało wsunęłam dłoń i rzuciłam zdjęcia na podłogę. Może cierpienie jego bliskich jakoś na niego wpłynie. Podeszłam do mikrofonu.
- Można to jeszcze odkręć. Wystarczy, że powiesz mi kto jeszcze się przemienia- powiedziałam do niego oczywiście nie zamierzałam niczego nie odkręcać. Skoro mam stworzyć idealnych żołnierzy. To najlepiej było by gdyby nie mieli tożsamość i zapomnieli obecnym życiu. Tak jak w tym serialu Nikita.


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#54 30-08-2015 o 18h55

Miss'towarzyska
majkel325
...
Wiadomości: 2 365

Marion Diana Raynolds

Wszystko widziałam i odczuwałam jak spod tafli wody. Dźwięki dochodziły zniekształcone tak jak i obraz. To się nazywa skupienie na jednej rzeczy. Na tym, że Will nie powinien nie żyć. Gnojek mi obiecał, że nie będę musiała przezywać jego śmierci. W sumie powiedział to dopiero gdy byliśmy już parą. Wcześniej mówił, że nie odczuje straty i bla bla. Mieliśmy odstawić coś kalibru Romea&Juli. Przynajmniej ja tak obstawiałam bo na pewno nie chciałam wtedy myśleć co by było gdyby... Tak samo myślałam, że i on by to trudno znosił. Wystarczy spojrzeć jak się zamknął po śmierci siostry.
Oknęłam się dopiero przy moście gdy Fran zapytała się czy jestem gotowa. Gotowa na co? Na spojrzenie prawdzie w oczy, że go nie ma? Że tu właśnie ostatni raz zabiło mu serce? Że już nigdy go nie zobaczę.
- Jakoś dam radę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej trochę smutno.
Wysiadłam z samochodu i bardzo powoli podeszłam w miejsce gdzie stało kilka zniczy, kwiatów i zdjęć. Wszystko nadal było rozwalone. Barierki złamane i ślady hamowania na drodze. Wyobraziłam sobie mimowolnie całą scenę jak to mogło wyglądać. Przerażający widok.
Przykucnęłam przy owych maskotkach i kwiatkach. Na większości było napisane kto o nim będzie teoretycznie zawsze myślał. Mają tupet. Są to rzeczy od osób, które się z nim biły, kłóciły, bądź nigdy się nie odezwały.
Wstałam i spojrzałam na to z góry. Mały ołtarzyk stworzony przez ludzi bez uczuć. Nagle coś się we mnie przełączyło i nawet nie wiem czemu zrobiłam to co zrobiłam po chwili.
- Nie. To nie jest prawda. - szepnęłam i zdeptałam jedneo kwiatka. Pózniej powtarzałam w kółko owe słowa, a wręcz je krzyczałam i deptałam kwiaty, a inne rzeczy spychałam energicznie jak w amoku do wody. Miałam właśnie zdeptać ramkę z jego zdjęciem. Kucnęłam po nie, a zaraz po chwili łzy naleciały mi do oczu. Chwyciłam mocno owe zdjęcie, aż kostki mi zbierały i usiadłam, a raczej padłam na asfalt.
- Jego już nie ma. Ob nie żyje. - zaczęłam jęczeć i płakać. Rzuciłam owe zdjęcie przed siebie. Kuliłam się na ziemi i płakałam. Wyjęłam z kieszeni płaszcza zdjęcie, które zrobił David. Jestem na nim z Willem. Nosi mnie na baranach i oboje jesteśmy uśmiechnięci. Łzy zaczęły mocniej lecieć.
- On już... Jego... Will- tylko tyle udało mi się wyjęczeć podczas płaczu. 



David później.


https://66.media.tumblr.com/af5c6afd4ae6fb4a1bb547722b6e0273/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo4_400.gif https://66.media.tumblr.com/7a836bc64d679800a4138557c8885830/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo6_400.gif

Offline

#55 01-09-2015 o 13h53

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Okej mam nadzieję, że nikt mnie nie zabiję. Gdyż zamierzam trochę pożyć i podenerwować moją przyjaciółkę... /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png Okej tak na początek kilka spraw organizacyjnych. I jeśli ktoś nie przeczyta tego posta... Nie będę niczym rzucać tylko on nie będzie w temacie. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Baza, schronienie. Miejsce przesiadywania i planowanie przeprowadzki do niego. Czytaj domek w głęboko w lesie. Gdzie nikt nie zapuszcza się gdyż... zarośla są tak gęste, że trudno przez nie przejść prócz tego jest otoczony rezerwatem gdzie roi się od dzikich zwierząt. Kiedyś to była chata pustelnika. Która została zbudowana z łodzi na drzewie. Dzisiaj to miejsce robi za schronie dla watahy. Również służy jako doskonałe miejsce. Gdzie mogą iść w  noc przemianą aby nie wmykać się w nocy z własnego domu. Czyli do czasu, aż księżyc nie będzie w zenicie. Gdy przemiana jest przymusowa.

A teraz kilka zdjęci tego miejsca i planu



Inne Informacje




Link do zewnętrznego obrazka

Siedziałem jak na szpilkach aż w końcu przyjdzie z tego pogrzebu. Nie mogłem znieść myśli, że wszyscy wierzą iż ja nie żyję. Również, tego, że Marion musi to przeżywać. Choć pamiętam nasze początki. Kiedy wyznałem jej, że nie chce żyć pełnią życia. W tedy się bałem, że jeśli za bardzo zbliżę się do ludzi to właśnie się tak skończy. Przyjdzie taki dzień co śmierć upomni się o mnie a oni będą cierpieć. Choć całe życie oswajamy się, że przyjdzie dzień jak umrze nasza bliska osoba. To jak nadchodzi ono jesteśmy nie gotowi. Tak zawsze będzie... Nigdy nie przygotuję się na śmierć. W taki sposób by nie cierpieć.
Usiadłem na ziemi, bo nie miałem niczego ani do siedzenia ani do spania. Była to pusta biała cela z małym okienkiem i półeczką oraz lustrem. By pokazywało mi jak żałośnie wyglądam. Nawet już nie próbuję walić w lustro ani nie szukać drzwi. Gdy ostatni raz tego próbowałem porazili mnie prądem. O tych wszystkich myśli bolała mnie głowa. Nie mogłem wytrzymać zamknięciu. Nie dzisiaj... Nie w pełnie... Gdy moje ciało domaga się wysiłku fizycznego. Jest tak jakby wypił za dużo energetyków lub czegoś innego pobudzającego. Czujesz się w tedy, że jeśli ustaniesz w miejscu zaraz eksplodujesz. Wiedziałem, że jeśli dzisiaj się przemienię dostarczę jej nie zbytych dowodów. Również zdawałem sobie sprawę, że mam jedno wyjście. Raz w czasie pełni byłem nie przytomny i w tedy się nie przemieniłem. Mam zamiar to wykorzystać. Gdyż może ludzie z nią pracujący nie wierzą, że umiem się przemieniać.
Po czasie, który był dla mnie wiecznością przyszła ona rzucają do celi zdjęcia. Podszedłem do nich od niechcenia i zacząłem je przeglądać. Starałem się nie wpatrywać żadne zbyt długo niż to koniecznie.
- Lecz się  - powiedziałem do niej. Najbardziej zabolał widok mojej matki. Wyglądała jeszcze gorzej niż po śmierć Kat. Wydawało się, że jest obecna tylko ciałem, a reszta przebywa gdzieś indziej.  - Co z ciebie za człowiek? Mówisz, że ja mogę to odkręć ale gdyby nie ty. To nic trzeba nie było okręcać. Jesteś chora... Skoro bawi ci  cierpienie innych! Byłaś na pogrzebie! Fajnie było patrzeć na rodziców, którzy chowają drugie dziecko! Podobało ci się! Jesteś potworem bez uczuć, bo nawet one jakieś mają - byłem wściekły. Mówi  mi, że mogę odkręć. Jak nie trzeba było nic odkręcać. Gdyby nie ten babsztyl.
- Rozmawiałam twoją dziewczyną Marion i koleżanką o rudych włosach. One też się przemieniają - powiedziała do mnie swoim normalnym głosem. Pozbawionych uczuć. Spojrzałem lustro. Nie wyglądałem jakbym był dotknięty jej pytaniem. Wyglądałem jak człowiek, który chce kogoś zabić.
- Nie trzymaj się od nich z daleka... Tak na prawdę nie widziałem nikogo podobnego do siebie. Nawet nie wiedziałem, że mogą być inni. Choć to wątpię... By byli inni, bo gdyby to bym na pewno kogoś spotkał. Nie czuł się tak samotny. Zdajesz sobie sprawę jak to jest nie mówić bliskim, że możesz się przemienić wilka, że jesteś wilkołakiem. W dzień w dzień... człowiek kłamię nie mówiąc całej prawdy o sobie. Gdy inni zdradzają ci największe sekrety. Ty nie możesz im się tym samym odwdzięczy. Nawet nie możesz z rodzicami na ten temat pogadać. Czułaś się kiedyś, że nigdzie nie pasujesz...., że się różnisz od innych. Nie? Bo ja tak każdego dnia i to dzięki tobie - powiedziałem do niej. Liczyłem, że może kłamstwo za działa. Nauczyłem się wiarygodnie kłamać. Jednak jak później się okazało, że mi nie uwierzyła. No nic na nic się dała moja gra aktorska. Albo ona jest tak zaślepiona, że nic do niej nie dociera. Męczyła mnie jeszcze kilka godzin. Później podano obiad. Po którym miałem spokój aż do wieczora.
- Po rozmawiasz, ze mną. Możesz mi zaufać ja nie chce twojej ani nikogo krzywdy. Nawet gdybyś ze mną współpracował mógłbyś chodzi wolno po budynku. Spotykać się z przyjaciółmi. Jednak wiem, że nie chcesz ze mną współpracować. Kogo tak chronisz? Tą dziewczynę z różowymi włosami... Czy też swoich innych przyjaciół. Na przykład tych chłopaków co się wypowiadali... Nie bój się jakby się okazało, że oni również umieją się przemieniać. Zrobiłabym kilka testów. Sprawdzając na jakim poziomie jesteście podobni do prawdziwych wilkołaków. Wiesz, że mam zgodę rządu. Oni o was wiedzą. Wiedzą, że zmieniłam kilka nastolatków w wilkołaki. Sami mi to zlecili. Chcą z was zrobić żołnierzy. Czy nie o tym marzą chłopcy. O walce za ojczyznę? - powiedziała do mnie wieczorem. Może jej gadanie zrobił by na mnie wrażenie. Gdyby nie to, że nic nie zmienia. Niczego się od de mnie nie dowie.
- Bujaj się - odpowiedziałem na jej wyznanie. Przez długi czas nic nie mówiła. Nawet nie dawała oznak, że mnie obserwuję. Byłem ciekawy... Jaki będzie następny jej krok. Stałem oparty o ścianę. Gdy ta zaczęła się podnosić. Nie myśląc odskoczyłem od niej i stałem kilka kroków przodem do tej ściany. Widziałem, że za nią znajduję się jakaś kratka. Gdy ściana się podniosła całkowicie. Zobaczyłem w niej coś... To był jak wilkołak z tych wszystkich horrorów. Nie był ani wilkiem ani człowiekiem. Czymś pomiędzy... Gdy to coś zobaczyło mnie doskoczyło kart.
- To jest mój pierwszy eksperyment. Poznaj mojego brata Toma. Nikogo nie słucha prócz mnie. Niestety... Jest bardzo rządny krwi, a je tylko mięso ludzkie. Jeśli mi nie powiesz. Kto się jeszcze przemieni wypuszczę go na wolność. By twoi przyjaciele sami wyszli z ukrycia - powiedziała do mnie patrzyłem na niby jej brata. Nic do mnie nie docierało. Przecież on zabiję ludzi... Może zabić ludzi, których znam. -Wiesz co jest zabawne, że w życiu nie skrzywdzi was. Czyli wilkołaków... Zobacz - powiedziała po czym to coś wyskoczyło prosto na mnie jednak tylko przycisnęło mnie do ściany. Próbowałem go odepchnąć. Gdy siłowałem się tym wilkopodobnym słyszałem śmiech kobiety. Ona na prawdę ma nie równo pod sufitem.
- Pomyślałam, że w czasie pełni przyda ci się towarzystwo. No chłopcy zakumulujcie się. Ja was zostawiam - powiedziała do mnie.
- Masz zamiar zostawić mnie ze swoim braciszkiem. Weź zabierz te kupę mięsa od mnie - powiedziałem do niej. Nim jeszcze nie skończyłem mówić przeleciałem przez pokój uderzając plecami o ścianę.
- Uważaj co mówisz Tom jest bardzo wrażliwy. Tak mam zamiar cię nim zostawić. Bo wiem, że on cię nie zabiję, ani ty jego. Chyba, że byś posiadał swoją watahę. Tomi uważaj na niego. Jest dla mnie ceny... Nie połam go za bardzo - powiedziała do tej kupy mięsa. No to pięknie. Nie dość, że jestem uwięziony w czasie pełni to jeszcze za towarzystwo mam owłosioną kupę mięsa. Gorzej nie mogło być. Już chyba bym wolał zginąć w tym samochodzie.


Link do zewnętrznego obrazka

Pogrzeb jak pogrzeb. Po rozmawiałem chwilę z innymi. Po czym poszedłem do domu. Po obiedzie musiałem wstawić się dzisiaj pracy. Ponieważ aby pomóc matce pracowałem jako kelner w hotelowej restauracji. W nasza miejscowość jest nastawiona na turystykę. Dla tego nie ma co narzekać na nudę. Jest wiele atrakcji. Głownie z myślą o turystach ale miejscowi też z nich korzystają. Oczywiście nie kupują sobie pamiątek. Bo po co jak te widoki mają za oknem. Po tym, jak Fran, Mary, Jay i Link się zmyli zostałem tak na prawdę z dwójką znajomych Davidem i Suzuką.
- Ja również muszę spadać. Przydało by coś zjeść przed pracą. Do zobaczenia wieczorem. Na razie - wyjąkałem w ich stronę. Ludzie z naszej paczki są już przyzwyczajani do mojego jąkania. Pomachałem im na pożegnanie. Poszedłem szybko do domu i szybko przygotowałem obiad dla siebie i mamy. Jej porcję schowałem by później sobie podgrzało. Przydało by się zrobić zakupy. Zajrzałem do swojego portfela. Było w nim nie wiele tak samo w kopercie co mama zawsze zostawia pieniądz. Starczy na podstawowe produkty. Wiem, że bym mógł od kogoś pożyczyć i oddać. Jednak nie mogłem tego zrobić. Po prostu nie lubię nikogo prosić o pomoc. Również nie chce by ludzie z watahy wiedzieli. Jak u mnie jest biednie. Przed pracą zrobiłem szybkie zakupy. Tracąc swoje ostatnie pieniądze. Dobrze, ze za tydzień wypłata mamy, a później moja. Przynajmniej będzie na rachunki i jedzenie. Gdy dotarłem do pracy. Szybko się przebrałem a zakupy schowałem do swojej pracowniczej szafki.
- Wii taj Kim - przywitałem się z dziewczyną, która ze mną pracuję. Jako, że jest rok szkolny nie było za wiele gość. Tylko kilku biznesmenów na obiedzie. W których więcej gadają niż jedzą.
Po pracy zawiozłem zakupy do domu i zostawiłem mamię notatkę.

,,Zrobiłem zakupy więc starczy jeszcze na kilka dni...
Obiad masz tam gdzie zawsze
Ja idę nocować u kolegi ze szkoły.
Widzimy się jutro. Pa kocham cię"


Po tej krótkiej i treściwej notce spakowałem się i poszedłem do lasu. Gdyż nie da się dojechać do domku żadnym pojazdem. Biegłem przez las do czasu aż było to możliwe, a gdy już trzeba było zwolniłem. Ostrożnie przedzierałem się przez florę lasu. Na szczęście jak dotąd nie spotkał fauny, która chciała by mnie zjeść na kolację. Do naszego domu dotarłem około dziewiętnastej nim jeszcze wsiadłem postanowiłem złapać oddech i odpocząć za nim zacznę spinać się po schodach.


Link do zewnętrznego obrazka

Gdy Marion wyszła zaczęła rozwalać ołtarzyk. Nic nie mówiła, bo sama bym uczyniła podobnie. Nie lubię obłudy, a tym wydaję mi się udawanie żałoby i smutku jak się nawet zmarłego nie znali. Obserwowałam dziewczynę. Również obserwując otoczenie. Chciałam aby nic się nie wydarzyło. Na przykład ktoś nie wiedząc co ich łączyło zwrócił jej uwagę. Czy aby Marion nic głupiego nie przyszło do głowy. Gdy dziewczyna w miarę się uspokoiła. Podeszłam do niej i przytuliłam. Zawsze się ona mną opiekowała i wyciągała z kłopotów. W które sama się wpakowałam. Nie moja winna, że zawsze najpierw robią lub mówię, a później myślę.
- Chodzi pojedziemy do mnie. Zjesz ze mną obiad, a babcia będzie szczęśliwa, że jest gość - powiedziałam do niej. Nie czekając aż mi odmówi lub będzie się wkręcać. O dziwo jak na nią w ogóle nie marudziła. Wróciliśmy do mojego samochodu po czym pojechałam prosto do domu. Jakieś pięć minut później już parkowałam garażu. Jak mówiłam wcześniej nie mieszkam daleko od tego most. Można powiedzieć, że nawet bardzo blisko. Gdy wraz z Marion weszłyśmy do domu. Od razu przybiegła przywitać nas moja niunia. Zaraz za nią pojawiła się jedna z kobiet pracujących w rezydencji.
- Dzień dobry panienko. Zaraz podamy obiad w jadalni. Czy pani gość również będzie jadł - powiedziała do mnie dziewczyna. Nie wiele starsza od de mnie. Pewnie nie dawno co skończyła szkołę, a gdy przepracuję tutaj jakiś okres pójdzie dalej na lepsze stanowiska.
- Tak będzie. Czy babcia zje z nami? - odpowiedziałam jej i również zadałam pytanie. Bo nie widziałam babci na tarasie ani w ogrodzie. Chyba, że jest  tyłu domu...
- Niestety pani domu wyszła na pola - czyli poszła doglądać swoje dzieci. Jak to ona mówi. Moja babcia i dziadek prowadzili plantacje winogrona i lawendy. Gdy dziadek umarł babcia przejęła doglądanie ich. Mogła by spędzać tam całe dnie. Ja rzadko tam chodzę oczywiście lubię zapach lawendy i przysmaki z niej. Jednak nie lubię chodzi na plantację. Spojrzałam na przyjaciółkę.
- Czyli zjemy same - powiedziałam do niej. Poczekałyśmy jak obiad zostanie podany. Marion już była przyzwyczajona do mojego domu. Znała go tak dobrze jak ja. Bo często do mnie przychodziła sama lub z Willem. Pamiętam jej pierwsze pytanie gdy mnie odwiedziła ,,To twój dom''. Później ponawiała je o pokój, szafę i tym podobnym.

*dalej ty dopisz co robiły do wieczora i pokieruj je do domku /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png



Rezydencjia Fran

Ostatnio zmieniony przez natasza793 (02-09-2015 o 12h33)


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#56 02-09-2015 o 21h12

Miss'towarzyska
majkel325
...
Wiadomości: 2 365

David Lincoln Reynolds

Wsiadłem do samochodu i czekałem na wiadomość zwotną od dziewczyny. Nicole jest jedną z tych osób, z którymi mało rzeczy cię łączy jednak  mimo rożnych zainteresowań i stylów bycia, lubię z nią spędzać czas. Może dlatego, że ona jest zwykle zbyt powściągliwa, a ja zbyt wybuchowy i potrafi kazać mi się zamknąć. Bo ona jest po prostu momentami taka urocza i aż szkoda jej robić na złość.
W końcu doczekałem się odpowiedzi. Wymuszonej, ale odpowiedzi. Odpaliłem silnik samochodu i ruszyłem powoli w stronę domu Nicole. Jeszcze brakuje bym i ja miał wypadek.
Mimo wolnej jazdy nie za długo zajęła mi podróż pod dom dziewczyny. Zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego. Ruszyłem pod drzwi wejściowe i zapukałem energicznie z nadzieją, że dziewczyna bedzie w środku.

Pozostawie bez komentarza.


Marion Diana Raynolds

Byłam w okropnym stanie. Zapłakana i skulona na ziemi. Jednak mimo to dziewczyna i tak podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Tego też chyba potrzebowałam. Potwierdzenia, że ktoś jeszcze gdzieś tu jest. A Fran jest doskonałym potwierdzeniem. W końcu to moja mała Fran. Dobra ledwo dwa lata różnicy, ale naprawde traktuje ją jak swoją młodszą siostrę. Zawsze wyciągałam ją z rożnych kłopotów i pocieszałam gdy rodzice nie mogli być na jej urodzinach. Nie jestem stuprocentowo zadowolona, że musi na mnie patrzeć, gdy jestem w rozsypce.
Nikt nie powinien na mnie patrzeć w takim stanie. No, ale nawet jak bym się zamknęła w pokoju to David by wlazł oknem i wyprzytulał jak szmacianą lalkę po czym wpadła by zapewne Fran i zaczęła pocieszać. Co jak co, ale przyjaciół to ja mam wspaniałych. Wszystkich. Fran, Nicole, Jaya i całą resztę. Jasne z niektórymi nie raz było pod górkę, ale trzymamy się razem.
"Razem" - co to niby znaczy? Nigdy nie będzie się z kimś tak do końca. Osoba bedzie uciekała myślami gdzieś indziej i to już nie będzie "razem".
Tak bardzo się skupiłam na tych głupich lub nie teoriach, że nie zauważyłam kiedy znalazłam się przed willą Fran.
Weszłam posłusznie do środka. Nadal jeszcze nie kontaktowałam do końca. Coś mnie rozpraszało. Nie były to łzy, już nie. Ani namolny brat. To coś innego. Świadomość, że przychodziłam tu z nim. Z Willem. Nie raz go zmuszałam aby tu przyszedł ze mną bo musiałam coś obgadać z Fran. Z czasem sam już chętnie mnie odprowadzał i zaprowadził w różne miejsca.
Obiad nie różnił się za bardzo od innych obiadów w jej posiadłości. Bardzo cicho.  Tu jest zawsze cicho jak by nikt tu nie mieszkał.
Po jedzeniu udałyśmy się do jej pokoju. Udało mi się szybko napisać wiadomość do Jaydena:
Byłam już na moście. Zachowałam się jak psycholka. Wtedy poczułam jak to mnie przerasta.
Fran wyjęła nasze stare zdjęcia i zaczęłyśmy je oglądać. Ta tylko, że ja zasnęłam przy drugim zdjęciu. Tak to jest gdy noce są trudne i co chwilę się budzisz. Zwłaszcza pod natłokiem emocji.
Obudziłam się lężąc na jej łożku przykryta kocem. Ach Fran jest wspaniała.
- Dziękuje. - powiedziałam do dziewczyny i przytuliłam ją. - Jest dosyć późno. Może lepiej zbierajmy się do naszej nawiedzonej chatki. - powiedziałam i po chwili byłam już gotowa do drogi.


https://66.media.tumblr.com/af5c6afd4ae6fb4a1bb547722b6e0273/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo4_400.gif https://66.media.tumblr.com/7a836bc64d679800a4138557c8885830/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo6_400.gif

Offline

#57 02-09-2015 o 23h04

Miss'Fuzja
Steno
Odliczanie do samodestrukcji: 10...9...8...
Miejsce: HotHarem- if u know.
Wiadomości: 5 284


https://41.media.tumblr.com/6e5107dde24e155252e717150c30f23f/tumblr_ntllybt1cm1und1xgo1_500.png

    - W zasadzie ja też będę się zbierał.- mruknąłem ponuro, kiedy Dick odjechał, zostawiając za sobą tabuny kurzu. Zabrałem ze stolika telefon, kładąc koło talerza napiwek dla Meg. Wiedziałem, że z nią to już skończone i, że to okropne żarcie jakie mi przyniosła nie zasługuje na jakiekolwiek nagrodzenie, ale odejście stąd bez zostawienia napiwku byłoby chamstwem. Nie to, że chciałem w ten sposób jakoś udobruchać Meg. Wykupienie ułaskawienia za kilka marnych drobniaków. Nawet ja nie upadłem tak nisko. Chociaż...po przemyśleniu sprawy dołożyłem do napiwku ostatnie pieniądze jakie mi zostały i uciekłem z pizzeri, zanim Meg pojawiła się w moim zasięgu wzroku.
    Szybko wróciłem do domu i zaległem na kanapie w salonie, chcąc przespać chociaż godzinkę, zanim zawlokę się do kryjówki. Babcia zawzięcie pracowała w kuchni, wyczarowując kolejne ze swoich kulinarnych dzieł. Co prawda nie chciała powiedzieć mi co szykuje, ale miałem za dobry węch by nie wyczuć, że chodzi tu o moje ulubione żarełko. I czułem się potwornie wiedząc, że będę musiał wyrolować babcię i "olać" jej wysiłki tylko, dlatego że muszę spotkać się z watahą.
    Czasami po prostu nienawidziłem tego kim jestem. Dałbym wszystko byle stać się "normalnym" człowiekiem i nie mieć nad sobą żadnego cholernego alfy. Jasne, nie przepadałem za niektórymi ludźmi z watahy, chciałem być zwykłym nastolatkiem, ale koniec końców byłem kim byłem, a to zobowiązywało. Do bycia lojalnym pozostałym i posłusznego wypełniania woli alfy. Szlag by ich wszystkich.

// Dobra. W następnym poście wbijam do kryjówki xd //



https://68.media.tumblr.com/cac66d438ae0420a5c451b84d53428d1/tumblr_oj4p3vhdFM1rkcev7o1_500.gif

Offline

#58 05-09-2015 o 17h12

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Link do zewnętrznego obrazka

Gdy byłem już po drugiej stronie jeziora przeszedłem cały domek i obok niego bo tam też były miejsca do siedzenia. Jednak nikogo nie zastałem. Czyli byłem pierwszy wróciłem na najwyższego piętra naszej kryjówki. Postanowiłem poczekać w salonie. Gdzie na pewno tutaj się zgromadzą. Wątpiłem by poszli do swoich komnat. Choć tylko alfa ma oddzielną. Tak to każdy ma z kimś. Nie było tutaj tyle miejsca by zrobić każdemu oddzielny pokój. Salon był połączony z kuchnią. Wszystko było zrobione w drewnie no prócz niektórych mebli. Na część salonową. Składały się dwie sofy, stolik, jakaś szafka oraz lampa. Choć zewnątrz był brązowy to salon i kuchnia była w kolorze białym. Usiadłem na jednej sofie i zacząłem się bawić telefonem.

Link do zewnętrznego obrazka

Po obiedzie poszliśmy do mojego pokoju ponieważ on wydawał się najwłaściwszym miejscem. Wątpiłam by Marion chciała pójść na basen a tym bardziej do sal rozrywki. Jak ja nazywam siłownie, sale bilardową i kinową.  Weszłam jeszcze na sekundę do drugiego pokoju. Gdzie była tylko sofa i lampa, a na ścianach pełno po przylepianych zdjęć. Nie które też wisiały pod sufitem na sznurkach. Spod sofy wyjęłam jedne z albumów. Zawsze lubiłyśmy oglądać zdjęcia i przypominając się w tedy wydarzyło. Przed lub zrobieniem tego zdjęcia. Wróciłam do pokoju. Pokazując przyjaciółce album. Którym był zdjęcia aktualniejsze. Nie umiem powiedzieć jakiś okres czasu one obejmują trudno powiedzieć bo nie pamiętam kiedy utworzyłam ten album. Położyłyśmy się na moim łóżku i zaczęliśmy przeglądać zdjęcia. Jednak Marion szybko zasnęła ostrożnie nie budzić jej poszłam do garderoby aby wyciągnąć koc. Wyciągnęłam jedyny jaki mam. Zrobiła go dla mnie jedna z przyjaciółek mojej babci. Na każdą okazję dostaję do niej zrobione coś z włóczki. Przykryłam tym kocem Marion. Był on bardzo kolorowy oraz miękki i ciepły. Jednak muszę przyznać, że bardzo pasował do różowych włosów dziewczyny. Ten czas kiedy Marion postanowiłam wykorzystać aby uszykować sobie stroję. Jak zawsze na pełnie wybierałam ubrania, które mi się znudziły. Które w normalnych okolicznościach bym wyrzuciła, a nie niszczyła w czasie przemiany. Choć to jest też dobry pomysł. O ile wiesz, że w danym dniu się przemienisz. Gorzej jest gdy przemieniasz, się nie planując tego wcześniej. Tym razem mój zestaw składał się z zwyczajnej niebieskiej bluzki na krótki rękaw z różyczkami. Po co ja ją w ogóle kupowałam logiczne było, że szybko mi się znudzi. Do tego zdecydowałam się na czarne spodnie dresowe. Już z lekko znoszone. Postanowiłam nie pokazywać się tym wydaniu. Przebiorę się już w domku. A teraz wybrałam całkiem inny zestaw. Gdy byłam już gotowa. Spojrzałam na śpiącą przyjaciółkę. Akurat gdy się ta wzbudziła.
- Nie ma za co. Masz rację ale po drodze wstąpimy do ciebie byś wzięła coś na przebranie. W końcu nie będziesz stroju Adamowym wracać do domu- powiedziałam do niej. Zeszłyśmy na dół. Okazało się, że babcia już wróciła zastałam ją w salonie czytając jakąś książkę. Podeszłam do kobiety i ucałowałam ją policzek.
- Jadę z Marion na biwak. Samochód zostawię przy centrum. Zobaczymy się jutro - powiedziałam do niej. Gdy było ciepło mówiłam, że idę na biwak, a jesienią i zimą. Gdy kobieta w życiu nie pozwoliła mi jechać na biwaki. W tedy mówiłam, że idę kogoś na noc.
- Dobrze spodziewałam się, że dzisiaj wyjdziesz. Zawsze robicie te swoje wypady w czasie pełni - powiedziała kobieta do mnie. Ja tylko się uśmiechnęłam, bo już kiedyś te rozmowę odbyłyśmy.
- Babciu ale wiesz, że w tedy w nocy jest na jaśniej - odpowiedziałam to co w tedy podpowiedziała jedna z dziewczyna ze służby. Kobieta tylko się uśmiechnęłam. Ucałowałam ją jeszcze na pożegnanie. Po czym wróciłam do przyjaciółki.
- Wyjdź przed dom podjadę samochodem - powiedziałam do niej. Nie było sensu aby szła ze mną do garażu. Pobiegłam szybko by nie marnować za dużo czasu. Chciałam mieć go aby jeszcze zdążyć się przebrać w domku.
Nie było trudne wyjechanie z garażu. Marion już czekała za mną u podnóża drzwi. Podjechałam do niej i otworzyłam drzwi od strony pasażera.
- Wsiadaj - powiedziałam do niej.
Następnie tak jak mówiłam wcześniej podjechałam pod dom Marion. Poczekałam w samochodzie nie chciałam wchodzić do jej domu. Bo jeszcze byśmy szybko nie wyszły z niego. A mi jak najbardziej zależało na czasie. Po jakże nie miłosiernie długich minutach. Marion wyszła z domu. Tak jak mówiłam wcześniej babci. Zaparkowałam koło centrum handlowego. Jedynego większego sklepu w tym miasteczku. Tutaj jest pewna o swoje autko. Gdyż każdy centymetr nagrywa kamera. Więc jeśli ktoś okażę się na tyle głupi i ukraść go. To święć panie Boże nad jego duszą, bo marny los go czeka. Gdy wyszliśmy z samochodu czekał nasz spacer przez las, a później prawdziwą puszczę amazońską. Dla tego nie warto ubierać szpilek gdy idzie się jak to nazwała Marion do ,,nawiedzonej chatki".
Doszliśmy na tyle szybo iż w domku była jedna osoba, a ja miałam czas na przebranie się jaki na poprawienie wyglądu. I tak bym miała ale byłabym zmuszona opuszczenie wywodu alfy i wiele innych czynność, które wykonujemy gdy jesteśmy wszyscy. Na przykład każdy z nas na ziemi szuka schowka na ubranie. Bo nie chcemy wchodzi pod postacią wilka do domku. Jeszcze by się instynkt obudził.

Ostatnio zmieniony przez natasza793 (05-09-2015 o 17h45)


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#59 06-09-2015 o 19h08

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA
Link do zewnętrznego obrazka
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA

Imiona | Danny Blaise
Nazwisko | Evel
Pseudonim | Dan Dorado

Wiek | 17 lat
Płeć | Mężczyzna
Orientacja | Bi o skłonnościach interesowania się w danej chwili tylko jedną, różnie wybraną osobą.

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/72/f4/0e/72f40e87699befeb928cb4508ccb6270.jpg
/ Jak był młodszy /
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA

Aparycja | Dan jest posiadaczem blond rozczapierzonej na wszystkie strony, bujnej czuprynki i intensywnych lazurowych oczu. Jest szczuplutkim dzieciakiem. Po części dlatego że jego głównym daniem są sucharko/maci, z odtłuszczonym serkiem wiejskim z biedronki, szyczypiorkiem i pokrojonymi pomidorkami papryczkowymi, po cześći dlatego, że potrafi takie trzy/cztery kromeczki jeść dokładnie co 3 godziny, i po cześci dlatego, że uwielbia grać w piłkę nożną. Ma jednak dobre 193 centymetry wzrostu (to pewnie przez to białko w tych serkach. Zamiast wyciągnąć go w bary wyszło w górę...), z czego nie jest najszczęśliwszy. Nie lubi być wielkoludem. Może też i od tego białka, albo może wapnia, choć chłopak się raczej nie roztkliwia nad zawartością tego serka, ma strasznie bladą skórę, pomimo swego zamiłowania do nożnej - z niej za to ma strasznie umięśnione nogi.
Dan Dorado uwielbia muzykę. Prawie zawsze ma zawieszone duże słuchawki przeciwdeszczowe na szyi, a co by bez problemu w każdej chwili móc sobie posłuchać czegoś, jeśli nagle zachce mu się biegać. Jazz, pop, rock, heavy metal - zależy kto mu się akurat podoba. To samo ma z ubraniami - ogólnie ma świetny gust w łączeniu ubioru na sobie, ale jego szafa to istna paleta kolorów - ma z czego wybierać na każdy styl.
Dorado ma małe, czerwone znamię na karku, z prawej strony, w kształcie serca.

Przynależność | Wataha wilczków
Pochodzenie | 3 luty, Wodnik, Naksztra - Shravana, Słuch.

Charakterystyka | Potrzebujesz słuchacza? Dan jest niesamowity w tym fachu. Gorzej jednak kiedy jest to jakaś tajemnica, bo jak każdy "uczuciowy" facet, jest skłonny do plotkarstwa, a słuch ma dobry... Ma również podzielną uwagę, więc kiedy wygląda na mega zajętego i Ci nie odpowiada, to wcale nie oznacza, że Cię nie słucha. I tak o to mniej więcej, zamiast szóstek, piątek, dostaje burę po zachowaniu i ocenę niżej. A jego ukochanej matematyki, w której jest jednym z najlepszych, to aż nawet 2. Ale to już tutaj wchodzi jeszcze jedna kwestia - jego upór. Nienawidzi rozkazów, i wgl się tez nikogo nie słucha. Matematykę rozwiązuje na własny sposób, no a pani kocha definicję, a nie wyniku, i tu nam się współpraca kończy. Ona uważa, że jako nauczyciel ma jak największe prawo wymagać, a on że jako człowiek zasługuje na szacunek i wysłuchanie od niej, więc zachowa równouprawnienie "jak Kuba bogu, tak bóg Kubie".
Dorado pomimo jednak swego uporu nie lubi stać w miejscu. Ciągle dąży do kolejnej wiedzy i nowości. Mimo wszystko bardzo ważna jest dla niego przeszłość i własne pochodzenie. Nie uważa, że żeby iść naprzód trzeba wyzbyć się patrzenia wstecz - nie i koniec. No jakoś jemu to nie przeszkadza więc czemu niby tak ma być?
Omijając jednak te jego upory i nerwowości, jest błyskotliwym i szanującym rozmówcą, dlatego ludzie... bynajmniej niektórzy (pani z matmy) go lubią. Dajmy na to że kto sobie nie zasłużył, ten przykrości od niego nie dozna. Jest tolerancyjny, więc nawet jeśli go coś negatywnie zaskoczy, to jeśli właściciel był wobec niego spoko, to i on będzie. Pomimo jednak swego szacunku do drugiej osoby i przyjacielskości, zachowuje także swego rodzaju dystans. Po prostu chłopak ceni swoją wolność i nie może odczuć, że coś go ogranicza, że jest od kogoś zależny. To by było dla niego nie do zniesienia więc z góry ukraca taką możliwość, co czasem okazuje się kompletnie niepotrzebne i jest odbierano jako chłód emocjonalny i trudność z przystosowaniem się do otoczenia.

Ciekawostki | Kocha deszcz i kolor karminowy. Dlatego zawsze, bezwzględnie na pogodę, nosi przy sobie karminowy parasol w nadziei, że obecność parasola przyciągnie deszcz. Choćby na chwilę.
Czasem jego działania są niezrozumiałe dla innych - zwłaszcza jeśli chwyta się czegoś nowego. Lubi kombinować i wynajdować, więc czasem trzeba się długo namyślić, z czego jest poskładane to, co akurat trzyma w dłoni, albo po co wgl to robi.
Nienawidzi. Swojego. Imienia.
I jak ktoś mówi do niego po nim.

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/a7/7e/40/a77e402e9ee2046ecf97ce1bbe3b996d.jpg
https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTQX3T4rw67QUY8W7cjBJk0fMUn-6D0CCF5wdJCuieTKLMnjWCBIA

Ostatnio zmieniony przez Minwet (06-09-2015 o 19h09)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#60 09-09-2015 o 18h35

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Nicole Isabel Lucy Ross

Będąc pod swoim domem dostrzegłam samochód Davida, a i zaraz jego samego stojącego przy wejściu. Cóż, nawet jeśli mógł mieć kawałek do przejechanie, jak najbardziej było to zrozumiałe, że był przede mną. Ale nie wyglądało na to, by miał tu czekać na mnie jakoś szczególnie długo.
- Hej. - rzuciłam spokojnie, podchodząc do niego i starając się choć lekko uśmiechnąć. Choć zdawałam sobie świetnie sprawę, że pewno wyszedł mi tylko grymas nie do odczytania. Mimo wszystko wcale wesołego humoru nie miałam, choć w pewnym stopniu było mi lepiej, że nie jestem teraz z tym całkiem sama. Nie, żebym miała jakikolwiek zamiar mu się do tego przyznać, czy komukolwiek innemu. Choć pewno i tak niektórzy mogliby się tego domyśleć, ale i tak to tylko ta garstka, która znała mnie ciut lepiej.
Otworzyłam drzwi do domu, wpuszczając chłopaka pierwszego. Miło, nie? Aż sama się sobie dziwię.
- Napijesz się czegoś...? - rzuciłam spokojnie, choć świetnie zdawałam sobie sprawę, że i tak pewno niedługo będziemy musieli się zbierać do bazy.

Tragedia, wiem 'c

Offline

#61 09-09-2015 o 22h47

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216



Dan Dorado

Ubrany w szary T-shirt z dużym, jasnozielonym napisem "Kick 'U BETA" i zgrabnymi, ale nie rurkowymi, ciemnymi jeansami, wchodziłem po schodach do naszej... niezbyt skromnej kryjówki. Na pogrzebie nie byłem obecny. Tego dnia akurat wypadały moje zawody... ale może to i lepiej? W każdym razie w grze dałem z siebie wszystko, ale chyba wszyscy widzieli, że to raczej z poczucia obowiązku. Z powodu śmierci Willa nie czerpałem z tego żadnych przyjemności. No cóż, zdarza się - będą kolejne zawody.
Doszedłszy do końca schodów wkroczyłem na nasz "statek" i skierowałem się pod pokład. Niby to całe bawienie się w chowanie ciuchów na ziemi przed przyjściem do kryjówki, no ale no kurde no - już wolę ryzykować schowaniem ich np. pod łóżkiem w kajucie, z możliwością rozszarpania ich przez jakiegoś koleszkę, niż łazić po lesie na golasa. Jeszcze by mnie kto zobaczył i co?
No. Wiem, że chodzi w kryjówce o to, by nikt jej nie odkrył i tak dalej... ale kryjówka jeśli ktoś zabłądzi, to wcale~ nie rzuca się w oczy. Akurat będzie jakiś świeży turysta i fotka na WIOCHĘ gotowa! DZIĘ-KU-JĘ.
- Och, hej dziewczyny. - Powiedziałem do Fran i Marion, machając im na przywitanie, ale zaraz posłałem im gest, że jeszcze na chwilę znikam.
Poszedłem do jednej z kajut, gdzie mogłem odłożyć swoje ciuchy i gdzie leżały moje jakieś stare łachy, na tymczasówkę. Wziąłem je i skierowałem się pod prysznic. Ledwie otworzyłem drzwi a buchnął we mnie opar gorącej wody. Nie słyszałem szumu wody przez słuchawki na uszach, więc sparaliżowany szokiem jak kamień przyglądałem się nagiemu obiektowi moich westchnień - Dickowi. O cholera...
Wypaliłem z prysznica, z kajuty, zanim zdążył się odwrócić. No, bynajmniej mam taką nadzieję... Ściągnąłem słuchawki i trzęsąc głową próbowałem otrząsnąć w pamięci to co właśnie zobaczyłem. Nie wiedząc co zrobić z moimi ubraniami do zamiany w rękach, wziąłem je i ruszyłem z powrotem do dziewczyn - trzeba się po tym uspokoić...



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#62 12-09-2015 o 11h57

Miss'towarzyska
majkel325
...
Wiadomości: 2 365

David Lincoln Reynolds

Czekałem i czekałem. W sumie nie zdziwiłbym się gdyby Nicole mnie wystawiła. Nagle zmieniła plany czy coś. Jednak mogłaby napisać jeśli nie chce się spotkać. Jednak może po prostu poszła na spacer gdzieś daleko i wraca dosyć długo. To też jest jakaś możliwość.
I już po chwili przyszła trochę przybita Nicole. Nie jestem pewien czy to z powodu pogrzebu czy po prostu jakoś humor jej nie dopisuje.
- Hej.- odparłem i uśmiechnąłem się promiennie.
Wbrew wszelkim zasadom dobrego wychowania wszedłem pierwszy do mieszkania. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i odwróciłem się w jej stronę.
- Nie dziękuje i tak zaraz musimy iść do bazy. - powiedziałem z delikatniejszym uśmiechem. - Okej nigdy nie tryskasz wielkim entuzjazmem, gdy mnie widzisz, ale coś jest nie tak. Jesteś jakaś przybita i to chyba nie z powodu Willa. Coś się stało?

Starałam się, naprawdę. Jednak wyszła porażka.

Marion Diana Raynolds

Ruszyłam powoli za Fran. Nadal byłam w stanie lekkiego otępienia po owej krótkiej drzemce. Jednak sen był tego warty. Mimo iż sny nie były aż tak przyjemne. W końcu komu normalnemu śni się, że martwy eks nawieda cię i mówi, że to wszystko twoja wina?
Kiedy dojechałyśmy pod mój dom szybko wyskoczyłam z samochodu. Wpadłam do domu i wbiegłam do swojego pokoju. Wrzuciłam kilka ubrań do torby. Gdy schodziłam na dól zatrzymali mnie rodzice.
- Marion, gdzie idziesz? Myśleliśmy, że chciałabyś  z nami zostać? Obejrzelibyśmy jakiś film razem. Może nawet David by do nas dołączył?- powiedziała moja mama z uśmiechem. Naprawdę doceniam to, że aż tak się starają jakoś przywrócić mnie do żywych. Jednak to a wcześnie.
- Wychodzę ze znajomymi. Robimy sobie mały biwak. I mamo, kocham cię, ale żaden film mi nie pomoże. Odpuścicie trochę, okej?- ucałowałam ją w policzek.
Już wychodziłam kiedy dopadła mnie Fiona. Mała perełka pełna energii.
- Zabierz mnie ze sobą. - powiedziała stając przede mną.
- Fiona to biwak dla większych dzieci. Zabiorę cię następnym razem.- odparłam z delikatnym uśmiechem.
- Will obiecał mi to samo wcześniej.- powiedziała i jak gdyby nigdy nic pobiegła do swojego pokoju nucąc pod nosem jakąś piosenkę.
To mnie mała zaskoczyła. Wiem, że go lubiła, ale nie myślałam, że... O jeju! Czyżby ona nie wiedziała? Nawet nie zauważyłam czy była na pogrzebie.
Wyszłam szybko z domu i wsiadłam do samochodu. Ta sama procedura co zawsze. Zostawienie samochodu i pójście do lasu aby dotrzeć to owej "bazy".
W środku były chyba z dwie osoby. I na samym wejściu przywitał się z nami Dan. Pomachałam do niego i poszłam do jakiegoś pustego pokoju. Nie jakiegoś. Tam zawsze zostawiałam ubrania z Willem. Ygh, czemu tak dużo rzeczy mi o nim przypomina. Nienawidzę w tym momencie tego czym jestem. Nie dosyć, że okłamują własną siostrę to jeszcze te przemiany. Może to by nawet tak nie bolało, w sensie utrata gdybym nie była wilkołakiem.
Zdjęłam pogrzebowe wdzianko i przebrałam się w ubrania, które spokojnie mogę podrzeć. Czarny trykot i na to czarne szorty. Wyszłam z kajuty.
- Dann wszystko okey? Wyglądasz jak byś zobaczył ducha i się z tego ciesył.- powiedziałam

Ostatnio zmieniony przez majkel325 (12-09-2015 o 11h57)


https://66.media.tumblr.com/af5c6afd4ae6fb4a1bb547722b6e0273/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo4_400.gif https://66.media.tumblr.com/7a836bc64d679800a4138557c8885830/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo6_400.gif

Offline

#63 15-09-2015 o 17h19

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka


Praca minęła mu szybko, pozwalała nie myśleć o niczym innym. Rób to, czy tamto. Automatycznie, zupełnie jak robot. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami dlatego też Jay wyszedł z pracy wcześniej niż zwykle i od razu pojechał na parking, chwycił torbę z rzeczami na przebranie i prawie biegiem pognał do bazy.  Kiedy stał przed nią musiał wyciągnąć kilka gałązek i liści z włosów. Twarz w kilku miejscach miał lekko poranioną od gałązek które uderzały w nią podczas biegu. Nie przejmował się tym czuł, że zaczyna coraz bardziej panować nad nim wilcza natura. Zmysły stawały się coraz ostrzejsze, emocje coraz silniejsze. Zadowolony wszedł do bazy, nie przywitał się jednak ze wszystkimi, zaszył się w kącie i przebrał szybko w stare czarne dresy i koszulkę tego samego koloru.  Resztę rzeczy spakował do małej torby razem z opakowaniem słodyczy. Zawsze po przemianie miał ogromny apetyt, zupełnie jak by cały ten wysiłek odbijał się deficytem cukru i innych substancji w jego organizmie.  Wyszedł szybko z ich schronu i zakopał torbę gdzieś w pobliżu po czym wrócił i rozsiadł się w starym ulubionym fotelu wpatrywał się w okno i milczał czekając, aż wszyscy się w końcu zbiorą.


Spoiler (kliknij, aby zobaczyć)

Offline

#64 15-09-2015 o 21h38

Miss'towarzyska
Lilia444
Koooteeek!
Miejsce: Pomocnik moderatora :3
Wiadomości: 2 621

Vanessa Elisabeth Alice
Spojrzałam niechętnie na frytki, ale zjadłam tam dwie czy trzy. Po pewnym czasie chłopacy poszli, a ja ruszyłam w ich ślady. Po drodze kupiłam wodę, ponieważ strasznie chciało mi się pić. W sklepie była niezła draka, bo sprzedawca chciał mi wcisnąć jakiegoś starego arbuza za trochę groszy. Spoko, ale nie będę jadła przestarzałego owoca, nie mam pojęcia jak wygląda w środku. A cuchniało z niego jak ze starej skarpetki. Wychodząc ze sklepu zauważyłam, że dostałam wodę gazowaną, choć poprosiłam inną. Przewróciłam oczami i wbiegłam do sklepu z głośnym hukiem i krzykiem, tak że aż klieńci podskoczyli. Na początku myślałam, iż ukatrupię człowieka, to przecież istne szaleństwo! Po wodzie gazowanej strasznie mi się chce zwracać jedzenie o czym każdy chyba wie! Co jest bardzo dziwne, ponieważ np. jak wypiję colę to takiego uczucia nie odczuwam. Ja nie mogę, ile się nagadałam z tym facetem! Wciskał mi, że sama chciałam taką wodę i tyle, że wymienić się nie da, jednak po 10 straconych minutach dał mi tą wodę, ale kazał coś tam dopłacić. Machnęłam na to ręką i już na prawdę wściekła wyszłam. Przed wyjściem słyszałam jak klijeńci szeptali między sobą o moim zachowaniu. Już miałam im pogrozić, gdy ktoś wspomniał, że sprzedawca też temu winny. I zaatakowali go oskarżeniami, iż musieli tak długo czekać. Uśmiechnęłam się przebiegle i popijając wodę ruszyłam do domu. Ach, dziś znowu pełnia...
Wieczorem ruszyłam do bazy. Oczywiście moje ciuchy, które miałam potem ubrać ( potem czyli jak z powrotem zamienię się w człowieka ) były już przygotowane. Weszłam do bazy. Było już tam kilka osób.
- Cześć - mruknęłam i oparłam się o ścianę
Mam nadzieję, że nie zaczną tematu tego głupiego pogrzebu...

Przepraszam za błędy, pisałam to pośpiesznie.

Ostatnio zmieniony przez Lilia444 (15-09-2015 o 21h41)

Offline

#65 16-09-2015 o 20h02

Miss'na całego
Niamh
...
Wiadomości: 315

Ja w zastępstwie /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png

Link do zewnętrznego obrazka

Udało się wytrzymać całą ceremonie bez większych kłopotów. Czytaj tutaj bez przemiany na oczach wszystkich. Wiele z nich by zeszło za zawał. Jakby zobaczyli nastolatka zmieniającego się w wilka. Jednak na szczęście nikt nie zmienił się wilka ani nikt nie zszedł na zawał. Ceremonia przebiegła bez żadnych atrakcji czyli typowo: msza, wypowiedzi pogrążonych w smutku oraz pochowanie. Poszedłem za nim... Gdy wszystko było zakończone Jay przypomniał o pełni. Jakby było co przypominać czułem ją każdą komórką mojego ciała. Cały się gotowałem w środku.
Później poszedłem do niej gdy każdy poszedł każdy w swoim kierunku. Nie było nic innego do roboty również. Włożyłem ręce do kieszeń i poszedłem się przejść. Poukładać myśli oraz uspokoić się. Krótko mówiąc chciałem być sam. Z dala od wszystkiego i wszystkich.
Jednak im dłużej chodziłem tym bliżej było do pełni. Spojrzałem na zegarek... Trzeba było ogarnąć się i udać się do bazy.
Tak więc poszedłem do domu chwyciłem  byle co do przebrania. Po czym udałem się biegiem do bazy.


Przepraszam za jakoś ale w ogóle nie miałem pomysłu na tego posta. Następne postaram się by były lepsze

Offline

#66 18-09-2015 o 11h04

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Telefon już dawno rzuciłam gdzieś w kat pokoju, bo rodzice się do niej dobijali by wyszła z domu i wyszła z domu. Ale wyszła z domu, a to że wyglądała jak trup to co innego. Miała czerwone od płaczu oczy jak i cienie pod nimi. Narzuciła na nogi pierwsze lepsze spodnie, i grubszą bluzę. Zarzuciła na głowę kaptur, wychodząc z domu oknem i poszła na miasto się przejść. Nie miała na nic ochoty, nie miała na nic czasu. Chciała tylko pochodzić i w miarę się wyluzować. Chociaż jakby nie patrzeć siedzenie ze znajomymi byłoby lepsze niżeli samotne łażenie i użalanie się nad sobą, ale kto wtłucze komuś takiemu coś do głowy? No właśnie w tym problem, obecnie do niej nic nie dociera. Najlepsze by było uderzenie jej w głowę deską a potem szarpanie żeby w końcu ogarnęła ten swój tyłek. Ewentualnie jakby ktoś potulił i dał pucharek z lodami, to i to by podziałało. Ale wiadomo, jak kto woli.

Offline

#67 19-09-2015 o 19h03

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

OGŁOSZENIE

Okej więc tak Lynn postać z watahy jest na wyjeździe więc nie będzie jej w bazie (poinformowała o swojej nieobecność więc nie mam pretensji do niej /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png ); prócz niej na bazie nie ma tylko postać Juli. Jednak ona nie napisała ani jednego posta i jeśli nie da mi znać lub nie napiszę do 15 października jej postać zostanie usunięta. Steno możesz wbijać na bazę. Powiedzmy jest na godzinę przed przemianą. Aby mogła się odbyć kłótnia Steno i Ikuna. Dziewczyny ustalcie między sobą co i jak lub jak wolicie to improwizujcie mnie to obojętnie. Więc róbcie jak wam wygodnie /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png . Ikuna mam prośbę twój może im raz jeszcze przekazać, że idą dalej niż zazwyczaj po przemianie aby nikogo nie zaatakować oraz że postać Lynn nie będzie z powodów rodzinnych. Jednak on sam zadba o bezpieczeństwo ( PS jak chcesz możesz wygłosić kazanie na temat pogrzebu i braku co nie których osobników). Wszyscy co już są w bazie zebrali się na górze salonie, kuchni i czekają na ogłoszenia alfy. W tym momencie wchodzi Steno. Dalej proszę się do tego ukierunkować... Dziękuję to na tyle ogłoszeń watahy... Zapraszamy ponownie...

Link do zewnętrznego obrazka

Uderzyłem plecami o ścianę. W ogóle nie słuchałem tej kobiety. Próbowałem się podnieś gdy to coś zwane Tomem. Znowu mnie uderzyło.
- Za co?! Przecież nic nie mówię! - powiedziałem do niego. Nie musi mną targać o ściany jak szmacianą lakę. Nie mam zamiaru już go obrażać. Przynajmniej głośno... Nie chce naraź na uderzenie w czasie pełni rany o wiele wolnej się goją. Sam przekonałem się doskonale. Gdy chciałem przed spotkaniem innymi pobiegać po lesie. Rozładować swoją energię. Zawsze tak robiłem, że tydzień przed pełnią zawsze rano biegałem aż do wykończenia organizmu do takiego momentu aż wymiotowałem zmęczenia. Może to obrzydliwe lub dziwne jednak wtedy czułem, że żyję oraz czułem, że dam radę przetrwać cały dzień szkoły. Marion zwykle w tedy mi nie towarzyszyła uważała, że skoro chce biegać by wymiotować mogę robić to sam. Właśnie w tedy ta kobieta mnie przyłapała. Gdybym w tedy wybrał inny rejon. Na przykład okolice bazy. W życiu bym się nie znalazł w tej klace z tym przerośniętym wilkiem. Który nie umiał się zdecydować czy chce być wilkiem czy człowiekiem. Wolałem się już nie podnosić siedziałem pod lustrem i obserwowałem go. Chodzi od jednej ściany do drugiej w te i z powrotem. Również mnie obserwował. Zauważyłem, że jakby stanął na dwóch łapach, czy nogach miałby by ponad dwa metry jak nie trzy. Po prostu był wielki. Prawie jak mój dom. Próbowałem zaobserwować wszystkie jego mocne strony jak i te słabe. Skoro mam spędzić z nim pełnie, a po przemianie będę trzy razy mniejszy niż on wolałbym wiedzieć na czym stoję.
- Tom? Prawda? - tak tylko chciałem sprawdzić czy to coś na prawdę rozumie ludzką mowę. Skoro ona kazała mu na mnie uważać wolałbym aby do niego to dotarło. Bo coś wątpię skoro kolejny raz uderzył mną o ścianę. Rozumiem czemu mnie tak traktuje, ale co mu zrobiła ta ściana. Tom skinął głową. Czyli mnie rozumie. To dobrze... Chyba? - Nie no super masz siostrę po zazdrość. Sam chciałeś stać się tym czym jesteś czy ciebie też nie pytała o zdanie - powiedziałem do niego uważanie dobierając słowa by nie zaliczyć kolejnej ściany. Już te odcisnęły swoje piętno na mych plecach. Jak nic będę miał kilka ładnych siniaków.  Tom podszedł do mnie i niebezpiecznie zbliżył swój pysk do mojej twarzy. Gdybym mógł odsunął bym się. Jednak ściana blokuję mi pole do popisu. - Słuchaj jeśli cię uraziłem nie chciałem tego. Jednak postaw się mojej sytuacji. Twoja siostra uwięziła mnie tutaj oraz upozorowała moją śmierć, że wszyscy których kocham myślą iż nie żyję. Do tego zapowiedziała, że wypuści ciebie do miasteczka. A znając twoją dietę obawiam się, że skrzywdzisz bliskich mi ludzi. Wiesz nie chce źle o tobie myśleć. W głębi duszy wierzę, że jesteś dobry i że są w tobie jeszcze ludzkie emocję. Jak współczucie czy też litość - powiedziałem do niego ostrożnie się podniosłem i podszedłem do zdjęć cały czas go obserwując. Podniosłem je, a później zacząłem mu pokazywać. - To jest moja rodzina. Nie wszystkim jestem spokrewnionych ale większości przyjaciół traktuje jak braci i siostry. Za prawie wszystkich na tych zdjęciach oddałbym życie. Ty też pewnie być bronił swojej siostry - powiedziałem do niego. Może nie zaraz tam za wszystkich. Zastanowił bym się co do kilku osób. Jednak później bym i tak stanął ich obronie. Nawet jeśli ich nie zbyt lubię. Należą do naszej paczki. Paczka powinna trzymać się razem. Jak to zawsze powtarza nasz szanowny alfa ,,W grupie jest siła'. Cóż teraz chyba się z nim zgadzam. Tom podszedł znowu do mnie i zaczął przeglądać zdjęcie. Musze przyznać, że dziwnie to wyglądało jak istota tak jak on ogląda sobie zdjęcia. Czułem, że pełnia coraz bliżej. Będę ją powstrzymywał najdłużej jak potrafię. Spojrzałem w lustro. Ciekawiło mnie to czy ona dalej tam jest i obserwuje czy też nie. Między innymi teraz uważnie uważałem jak co mówiłem. Nie chciałem nikogo zdradzić kto prócz mnie się przemienia.

Link do zewnętrznego obrazka

Szybko znudziło grzebanie w telefonie. Zresztą w takim jak ten model nie ma za wiele rzeczy do robienia. Wyjąłem z torby swojej szkicownik i zacząłem szkicować ludzi naszej watahy. Gdy zaczęli pojawiać się ludziska z watahy. Pierwsze może przyszły Marion i Francesca. Ona to jak papużki które są nie rozłączne. Jednie czasem nie chodziły razem gdy Marion była z Willem. Bo wiadomo nikt nie chce być piątym koła u wozu. W końcu trzy osoby to nie kiedy tłum. Skinąłem i głową na przywitanie następnie jeszcze bardziej skuliłem się na sofie ze swoim szkicownikiem. Nie chciałem by ktokolwiek oglądał moje place. Również przez pokój przeleciał Don, który na wyraźnie mnie nie zobaczył bo przywitał się z dziewczynami. No cóż nie ubolewam na tym gdyż. Często wole jak inni mnie nie dostrzegają czuję się w tedy pewniej. Iż nikt nie mówi niczego na mój temat ani tym bardziej nie będę musiał się odezwać. Nie umiałem jedno znacznie stwierdzi czy dziewczyny przyszły pierwsze czy Don czy może nie on. Ponieważ byłem tak zajęty szkicowaniem, że świat rzeczywisty z trudem do mnie docierał. Później cała trójka gdzieś się zapodziała jednak Fran wróciła, a później Marion i Don. Który wyglądał jakby zobaczył ducha. Chwila czy oni istnieją na prawdę. Skoro istnieją wilkołaki to czy jest możliwe iż Don by zobaczył prawdziwego ducha. Nie chciałem w to wierzyć. Ponieważ bałem się iż się wystraszę własnych myśli i będę się odwracał licząc by nie zobaczyć duchów. W końcu w The Sims duchy pojawiają się w czasie pełni więc nic nigdy nie wiadomo czy też one istnieją. Hej skoro czasie pełni to jeszcze jest sporo czasu do ich pojawienia i Don nie mógłby zobaczyć ducha. Chyba że... Nie! Bez żadnego gdybania. Zauważyłem... Tak udało mi się coś zobaczyć po za własny szkic i myśli. Więc zauważyłem, że w domku pojawia się coraz więcej osób Vanessa, David, Jessica, drugi David brat Marion wraz z Nicole nawet był nasz alfa. Który musiał być już dużo wcześniej. Jednak pewnie tego nie zauważyłem. Brakowało tylko dwóch osób (bo na razie Jule nie będzie brana pod uwagę). Jednak z tego co wiem to tylko pana  Dragonov, bo drugi pan był na wyjeźdźcie. Słyszałem jak raz mówił o tym Jayowi. Tłumacząc dlaczego go nie będzie ani na pogrzebie Willa ani nie przyjdzie na pełnie. Ciekawe czy Jay zacznię swoją przemowę bez Drake czy też poczeka na niego.

Link do zewnętrznego obrazka

Gdy byliśmy w domku przywitałam się z osobami już będącymi po czym wykorzystałam chwile by pójść zakopać swoje ubranie swoim ulubionym miejscu i gdy był już bezpieczne. Wróciłam do bazy chwilę po mnie do salonu i kuchni, bo to było jedno pomieszczenie wrócili Marion i Don. Jasne wiedziałam, że Don wychodził jednak Marion. Musiała wyjść po mnie albo tego zwyczajnie nie zauważyłam. No nic mówi się trudno i płynie się dalej. W domku zaczęło napływać ludzi. Siedzieliśmy taki w czekając aż wszyscy się zbiorą oraz każdy zajęty własnymi myślami. Aż w końcu spojrzałam, że do całkowitej pełni została jakaś godzina, a ciągle brakowało osób. Musieliśmy wyjść z domku dziesięć minut przed jeśli nie chcieliśmy by przemieniać się domku. I nie rozwalając wszystkiego co wpadnie nam pyski.


Ta dam moje wypociny gotowe /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#68 21-09-2015 o 21h34

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216



Dan Dorado

Chłopak delikatnie wzdrygnął się na słowa dziewczyny, i choć uśmiech nie zszedł z jego ust, to twarz oblał solidny rumieniec.
- Naprawdę? Um, cóż... - Odparł zmieszany nie wiedząc co może wykorzystać na swoją obronę. Na szczęście uratowało go przyjście kolejnej osóbki, przez co Dan miał wystarczająco mało skupionej na sobie uwagi, aby zwiać. Tym razem jednak poszedł do innego prysznica...
Kiedy zaś z niego wyszedł i przebrany skierował się do salonu, wszyscy już tam się zebrali, łącznie z Jayem i Pszczółką. A na widok tego drugiego od razu przypomniał mu się dzisiejszy... wypadek a policzki znów zaczęły go szczypać, więc zaraz się schował gdzieś z tyłu, pod ścianą, za dziewczynami, z którymi uprzednio się przywitał z delikatnym uśmiechem.

Dick Clyde Henline

Idąc tak i idąc w końcu trafił pod bazę. Sam nie wiedział co go tu przywiało. Pomyślał też o zostawionym w chaszczach motocrossie, ale jakoś nie chciało mu się po niego wracać. Poza tym tam, bliżej miasteczka, był od nich i tak bezpieczniejszy. Zrezygnowany zaczął wchodzić do góry po schodach.
W bazie był chyba pierwszy, choć też się nie rozglądał. Poszedł prosto pod prysznic, wykonując jak najmniej hałasów. Umył się nawet szybko. Znacznie dłużej po prostu stał pod strugami wody.
Z tego transu wyrwało go wrażenie, że ktoś wszedł do tego malutkiego pomieszczenia. Kiedy się jednak odwrócił nie zastał nikogo. Zakręcił wodę, ledwie starł krople wody z ciała, po czym ubrał się w jakiś luźny, czarny dress.
Kiedy przed wyjściem z kajuty spojrzał jeszcze na chwilkę w lustro, po czerwonych oczach nie było już żadnego śladu. Nieświadomy niczego ujrzał jedynie zaczerwienioną od gorąca twarz, która w innym wypadku byłaby pewnie teraz blada.
Westchnął, i ruszył ku skupiska w salonie, robiąc sobie cokolwiek do jedzenia, i herbatę do picia w oddzielonej pół ściankami kuchni. No oczywiście ze wszystkimi się kulturalnie przywitał, ale nic ponad to się nie wypowiadał - pomijając fakt, że to raczej do niego normalne, bo o ile do Ciebie nie przyszedł, to samemu trzeba było rozpocząć z nim rozmowę.



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#69 23-09-2015 o 15h10

Miss'Fuzja
Steno
Odliczanie do samodestrukcji: 10...9...8...
Miejsce: HotHarem- if u know.
Wiadomości: 5 284


https://41.media.tumblr.com/6e5107dde24e155252e717150c30f23f/tumblr_ntllybt1cm1und1xgo1_500.png


    Kiedy się obudziłem, był już wieczór.
    I to późny wieczór. Światło w kuchni było zgaszone, a na stoliku w salonie stał talerz z ciastem i wystygłą kawą co znaczyło, że babcia już śpi. Westchnąłem.
    Usiadłem na kanapie i zmierzwiłem włosy, zastanawiając się jak długo czasu spałem. Czułem się jakby minął tydzień od kiedy ostatni raz byłem na nogach. Ciągle kręciło mi się w głowie, a plecy bolały od niewygodnej i podniszczonej przez czas kanapy.
    Muszę pamiętać żeby przy najbliższej wypłacie sprawić babci do salonu nową sofę. Będzie tak wypasiona, że babom z kółka plotkarskiego protezy powypadają z wrażenia.
    - Która godzina...- przetrzepałem kieszenie spodni w poszukiwaniu komórki, ale przeklęta zniknęła. Między poduszkami kanapy również nie było po niej śladu. Zakląłem pod nosem. Nie było sensu jej szukać. Pewnie i tak byłem spóźniony na spotkanie watahy.
    Jeszcze zanim wyszedłem, wygrzebałem z szuflady komody notes i długopis. Zostawiłem babci wiadomość, że jadę do Meg i nie będzie mnie do jutrzejszego wieczora. Miałem nadzieję, że uwierzy w to drobne kłamstewko i nie będzie zadawać pytań jak wrócę.
    Zostawiłem kartkę w widocznym miejscu, ubrałem kurtkę i opuściłem mieszkanie. Droga do bazy nie zajęła mi wiele czasu. Przez pełnię nogi same rwały się do dzikiego biegu. Z jednej strony było to niesamowite uczucie, mogłem dziesięć jak nie więcej razy okrążyć miasteczko i nie poczuć ani odrobiny zmęczenia, ale z drugiej strony byłem wściekły, że przy każdej pełni zachowywałem się jak nadpobudliwy kretyn.
    - Niech to.- syknąłem, zatrzymując się przy bazie. W powietrzu czuć było zapach pozostałych członków watahy, a to znaczyło, że znowu jestem ostatni. Nie to żeby kiedykolwiek zależało mi na punktualności, ale szlag mnie trafia za każdym razem gdy słyszę reprymendy alfy.
    Wziąłem głęboki oddech i wkroczyłem do środka. Niemal od razu w oczy rzucił mi się Peter marzący coś w swoich szkicowniku. Dalej Marion, Lisica, Jessica i reszta.     Uśmiechnąłem się do nich słabo i zająłem swoje ulubione miejsce w fotelu pod oknem. Wbiłem wzrok w las za oknem, zaciskając dłonie w pięści, chcąc przynajmniej trochę powstrzymać energię przepływającą przez moje ciało, która kazała mi zachowywać się jak dzika bestia. Wszyscy ze stada jakoś radzili sobie z przemianą, tylko mnie zdarzało się tracić kontrolę, a niekiedy i świadomość. Musiałem znaleźć na to jakiś sposób zanim ktoś przeze mnie zginie.

Ostatnio zmieniony przez Steno (23-09-2015 o 15h10)



https://68.media.tumblr.com/cac66d438ae0420a5c451b84d53428d1/tumblr_oj4p3vhdFM1rkcev7o1_500.gif

Offline

#70 26-09-2015 o 19h28

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Po informować osoby, które są zapisane, że zaszły zmiany w postać. Ponieważ część osób się wykruszyło. Nie chcę was kierować do pierwszej strony więc tutaj napiszę kto został z nami /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Chłopcy:

- Ikuna (alfa) - Jayden Anthony Morris
- Minwet - Dick Clyde Henline
- Minwet - Danny Blaise Evel
- majkel325 - David Lincoln Reynolds
- natasza793 - William James Promise
- natasza793 - Peter Smith
- Steno - Drake Dragonov
- Lynn -


Dziewczyny:

- natasza793 - Francesca Morgana Donovan
- majkel325 - Marion Diana Reynolds
- Nieve - Nicole Isabel Lucy Ross
- Oliwkaa - Jessica Vanessa McCensi
- Lilia444 - Vanessa Elisabeth Alice Black
- Lynn
- Paululusia - Shizu Katsura

Jednak postacie Lynn tymczasowo są nie dostępne... (nieobecność usprawiedliwiona)

Informuję by osoby z watahy, które jeszcze nie pojawiły się bazie niech to zrobią, bo czas zacząć z przemianą. Ile można pisać jeden dzień /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Dziękuję i mam nadzieję, że nikt już się nie ucieknie i zostali najwytrwalsi. Liczę, że razem doprowadzimy to opowiadanie do końca /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#71 28-09-2015 o 17h53

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka


Siedział na fotelu i coraz bardziej się denerwował. Na wszelki wypadek wysłał do wszystkich sms'y z informacją gdzie spędzają noc i że mają kierować się w głąb lasu. Wszyscy powoli się zbierali. Chciał ogłosić kilka rzeczy, ale ciągle nie było Dragonova. Jaydena coraz bardziej nosiło, miał dość. Cokolwiek nie zrobił, ktoś zawsze musiał wywinąć mu jakiś numer. Chciał och chronić i utrzymać razem, a oni jak banda dzieci ciągle mieli jakieś ale do siebie, do niego. Żałował, że w ogóle zapragnął się nimi opiekować. Emocje coraz bardziej go rozsadzały, pełnia działała na niego tak bardzo iż myślał, że zaraz wybuchnie i zacznie ciskać wszystkim co ma pod ręką. Palce kurczowo wbijały się w oparcie, a on miał już najczarniejsze myśli co do watahy. Gdy do pomieszczenia wszedł spóźniony Drake, on powoli wstał z fotela i podszedł do chłopaka. Jego oczy wyrażały wściekłość, powoli stawały się dzikie i nieobliczalne. 
~ Czemu się spóźniłeś? Zdajesz sobie sprawę co mogło się stać? Nigdy nie możesz zdążyć na czas? Co z wami wszystkimi się dzieje?!? Zmarł Will, mało kto przychodzi na pogrzeb, spóźniacie się choć proszę żebyście byli na czas! Aż tak ciężko wam spełnić prośby!?!
No i się zaczęło niekontrolowany wybuch emocji. Niestety nie zawsze daje się nad tym panować, a teraz dodatkowo emocje po pogrzebie i strach przed tym, że Drake się spóźni spowodowały przebicie od lat ćwiczonej bariery. Ledwo co panował nad sobą by nikomu nie przyłożyć, ale słów nie dało rady się już powstrzymać. Rozwścieczony pies został spuszczony ze smyczy i do Jaydena dotarło jak bardzo zmęczony jest usilnym trzymaniem razem ich wszystkich. Zdał sobie sprawę że trzyma ich przy sobie na siłę, czemu? Bo nie chce ich stracić i co z tego skoro i tak większość olała by jego pogrzeb tak samo jak Willa.
~ Zdajesz sobie sprawę, że mogłeś narazić nas wszystkich? -warknął patrzac wściekle na chłopaka.

Offline

#72 01-10-2015 o 19h03

Miss'Fuzja
Steno
Odliczanie do samodestrukcji: 10...9...8...
Miejsce: HotHarem- if u know.
Wiadomości: 5 284

Trochę lipnie mi to wyszło ;A; a miało tak cudownie powiać grozą xDDDD lećmy już w ten las!

https://41.media.tumblr.com/6e5107dde24e155252e717150c30f23f/tumblr_ntllybt1cm1und1xgo1_500.png

    Nie od razu wyczułem obecność alfy w pokoju. Właściwie dopóki nie spiorunował mnie spojrzeniem nie wiedziałem, że tu jest. Starałem się zignorować jego osobę, udając, że wypatrywanie księżyca spomiędzy gałęzi drzew zajmuje całą moją uwagę, ale kiedy Jay stanął przede mną, cały przeklęty plan ignorowania go szlag trafił.
    Wkurzony. Zresztą jak zawsze. Wiecznie niezadowolony. Nasz %$#$% "pan" stada.
    -  Odpuść, Jay.- westchnąłem, odrywając wzrok od okna i przenosząc go na alfę. Wyglądał jakby miał zaraz eksplodować. Zresztą nie on jeden.
    Ciekawe czy ktoś odliczał czas do samodestrukcji: Jaya albo mojej. Ja odliczałem. Czekałem aż alfę ku%$# trafi. Nie żeby było to moim głównym czy jakimkolwiek ważniejszym bądź nie, celem. Chciałem żeby chociaż raz ktoś inny wyszedł na tego "gorszego" ode mnie.
    -  Gdyby ktoś miał nas nakryć na zamienianiu się w sierściuchy już dawno by to zrobił.- oparłem brodę na dłoni, przybrałem luźniejszą pozę i starałem się udawać znudzonego, ale wściekłość rozsadzała mnie od środka. Chciałem żeby ta noc szybko się skończyła, a ja sam mógł wrócić do domu, glebnąć na wyro i udawać, że jestem chociaż trochę "normalny".
    -   Stary, nikogo to nie obchodzi, że w pełnię masz o jedną parę nóg więcej. Całe życie chcesz się ukrywać?!
    Kontynuowałem coraz bardziej wściekły. Zacisnąłem dłonie w pięści, przebijając się przez skórę pazurami.

Ostatnio zmieniony przez Steno (01-10-2015 o 19h06)



https://68.media.tumblr.com/cac66d438ae0420a5c451b84d53428d1/tumblr_oj4p3vhdFM1rkcev7o1_500.gif

Offline

#73 01-10-2015 o 20h04

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

No to teraz się zacznie drama :3
Link do zewnętrznego obrazka


Pięści chłopaka coraz mocniej zaciskały się. Paznokcie, choć krótko ścięte zaczęły wbijać się w skórę zostawiając czerwone ślady. Słuchał tego co mówi Drake mówi, on chyba nie zdawał sobie sprawy z tego co może się stać. Nerwy powoli trawiły go całego, a wilcza natura coraz mocniej dawała o sobie znać. W pewnej chwili zdawało się, że małe warknięcie wydobyło się z jego ust.
~  Gdyby ktoś chciał! Nie chce, bo nie wie! Myślisz, co by z nami zrobili gdyby się dowiedzieli? Badania?Ośrodki wojskowe?Tresura? Może nawet by nas pozabijali. Ludzie boją się tego co inne, reagują na to agresją. Użyj czasem głowy! Czy tylko ja tu staram się trzymać wszystko razem? Myślisz, że łatwo jest chcieć trzymać was razem? Myślisz, że nie wiem że mnie nienawidzicie? Doskonale wiem że najchętniej pozbylibyście się mnie, bo jestem alfą. Nie moja wina, że jestem wystarczająco silny i opanowany. Kiedyś było znacznie łatwiej, dogadywaliśmy się, współpracowaliśmy, ale od jakiegoś czasu zdaje się, że bardziej zależy wam żeby się pozagryzać. Zawiedliście mnie dziś jak cho&@^a, a ty mi pokazałeś, że nie ma sensu starać się dla ludzi którzy cię nienawidzą. W sumie gdybyśmy byli normalni pewnie byśmy ze sobą nawet nie gadali. Dzięki Drake, otworzyłeś mi oczy. Radźcie sobie sami, ja wypisuje się z tego teatrzyku. Skoro tak bardzo chcecie, nie jestem już członkiem tej watahy, wygraliście. Zadowoleni? Zobaczymy może teraz będziecie się dobrze dogadywać.
Jay nie myślał dłużej, wyszedł szybkim krokiem z domku. Musiał. Gdyby tego nie zrobił pewnie skończyło by się na przywaleniu wszystkim męskim osobnikom w otoczeniu. Czuł, że jest tego bliski.  Agresja zaczęła wypływać z niego, więc znacznie przyśpieszył kroku, tak do czasu, aż nie zaczął biegnąć. Gałązki uderzały jego twarz, ale nie przestawał do czasu, aż nie trafił nad leśną sadzawkę. Często spędzał tu czas jako wilk. Miejsce to było położone dużo głębiej w lesie niż pozostałe ich schronienia. Usiadł nad jej brzegiem, oparty o jedno z drzew i zaczął myśleć nad tym wszystkim. Zaczął się obarczać winą za to co stało się z watahą, może to faktycznie była jego wina. Sam też miał już wszystkiego dość. Myśleli, że nie widzi jak na niego reagują. Nie jest idiotą, tak więc droga wolna. Niech robią co chcą, może powinien się wynieść z tego miasteczka. W sumie to nie jest głupi pomysł. Oparł się o drzewo i westchnął ciężko. Tyle wyszło mu z chęci dbania o nich. Nigdy więcej. - zaczął sobie obiecywać i czekać na przemianę.

Offline

#74 01-10-2015 o 20h21

Miss'towarzyska
majkel325
...
Wiadomości: 2 365

Marion Diana Reynolds

Podczas gdy wszyscy się schodzili ja przyniosłam sobie krzesło i na nim usiadłam. Powoli, powoli pokój się zapełniał. Najdłużej czekaliśmy na Drake'a. I gdy tylko wszedł Jayden na niego naskoczył.
Gdy wspomniał coś o pogrzebie zacisnęłam mocno powieki. Już nie chcę do tego wracać. Czas powrócić do rzeczywistości. Nie ma co rozmyślać nad tym. Tylko jest gorzej.
Cała ich kłótnia wyglądała jak potyczka dzieci. Ta pełnia za mocno na nas działa. Oczywiście mogą to też być ich mocno skrywane bądź nie przemyślenia. I słuchając tego wszytskiego jeszcze bardziej się denerwowałam.
Czułam, że zaraz ktoś palnie coś głupiego. Ogółem była jakaś taka napięta atmosfera, a wszystkiego na wydarzenia z poranka nie możemy zrzucić.
Jayden nie wytrzymał i wyszedł. Super!, wszyscy się pokłóćmy i pozabijajmy w momencie kiedy to najbardziej się potrzebujemy. Teraz to i ja nie wytrzymałam.
- Czemu nagle dzisiaj musicie to wszystko robić?! Drake nie wystarczy ci, że on i tak ostatnio chodzi jak na szpilkach? Stara się nami opiekować i o nas dbać a wy sobie skaczecie do gardeł! I tak! Ja też się chce ukrywać! Jayden ma rację. Co niby lubie z nami zrobią? Pogłaszczą?! Nie!, zaczną na nas eksperymentować i nie wiadomo co jeszcze. Jasne ty też masz racje, że za bardzo się on trochę wszystkim przejmuje, ale co ma zrobić kiedy jeden z nas nagle ma wypadek! - powiedziałam, a już prawie wykrzyczałam.
Za dużo tego. Wszystkiego jest za dużo. Emocji, wspomnień i całej reszty. Po pełni mam nadzieję, że wszystko minie.
- Mamy byś jednością, grupą, a nie się nawzajem pozabijać- mruknęłam i usiadłam na krześle z powrotem.

Ostatnio zmieniony przez majkel325 (01-10-2015 o 20h23)


https://66.media.tumblr.com/af5c6afd4ae6fb4a1bb547722b6e0273/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo4_400.gif https://66.media.tumblr.com/7a836bc64d679800a4138557c8885830/tumblr_pv0hjapxfY1s7xfipo6_400.gif

Offline

#75 01-10-2015 o 20h52

Miss'Fuzja
Steno
Odliczanie do samodestrukcji: 10...9...8...
Miejsce: HotHarem- if u know.
Wiadomości: 5 284

Tak mnie załatwiłyście, że nie wiem co odpisać! XD

https://41.media.tumblr.com/6e5107dde24e155252e717150c30f23f/tumblr_ntllybt1cm1und1xgo1_500.png

    - Mam go głaskać aż się uspokoi?!- warknąłem na Marion, ręką wskazując  miejsce gdzie wcześniej stał Jayden zanim rozhisteryzowany wyprół z bazy. Tyle w temacie naszego odpowiedzialnego przywódcy.
    - Ja za to chcę być NORMALNY! Nie prosiłem się o to.- syknąłem bardziej do siebie niż do dziewczyny. Zająłem swoje miejsce w fotelu i ukryłem twarz w dłoniach. Zamknąłem oczy, wziąłem kilka głębszych oddechów. SZLAG BY TO.
    - Wybacz.- odezwałem się do Marion po dłuższym milczeniu , w czasie którego uszła ze mnie przynajmniej część złości i chęci do rozpierduchy.     Przeczesałem dłonią włosy i odwróciłem wzrok do okna poirytowany i zawstydzony tym jak łatwo traciłem nad sobą kontrolę i wpadałem w gniew. Po chwili zastanowienia, dźwignąłem się na nogi i wyszedłem na zewnątrz, unikając wzroku Marion.
    Gówno mnie interesowało gdzie pobiegł Jay. Wcześniej czy później i tak wróci. A kiedy juz wróci...
    Oczami wyobraźni widziałem jak rozkwaszam go o najbliższą ścianę.

    No dobra. Nie.
    Przywaliłbym mu, ale na więcej bym się nie pokusił. Jeszcze mam jakieś poczucie przyzwoitości.
    No i wstyd by był przed babcią. W końcu wychowała mnie na w miarę porządnego człowieka.

    - Niech cię szlag, Jay.- syknąłem. Wyciągnąłem ze spodni "zestaw palacza" i pogrążyłem się w jednym z najlepszych metod relaksu: paleniu jednej fai za drugą. Po głowie cały czas chodziły mi słowa Marion: "mamy być grupą". Jaką k%$# grupą skoro na co dzień nie potrafimy na siebie spojrzeć? To stado potrzebowało cudu żeby coś z tego było.

Ostatnio zmieniony przez Steno (01-10-2015 o 20h54)



https://68.media.tumblr.com/cac66d438ae0420a5c451b84d53428d1/tumblr_oj4p3vhdFM1rkcev7o1_500.gif

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5