Marion Diana Raynolds
Nie udało mi się powstrzymać delikatnego uśmiechu wywołanego jego słowami. Och biedny Jay, gdyby wiedział jak bardzo chłopak go nie lubi. Chociaż pewnie już to wie. I gdyby tak na to patrzeć to Drake zachowuje się jak Will. On też ciągle kłócił się o sprawy sfory z Jaydenem. Już nie wiem czy się śmiać czy płakać. I tak źle i tak niedobrze.
I doprawdy był to komiczny widok, gdy Drake szukał papierosów. I gdy otworzył paczkę ta okazała się pusta. Jestem pewna iż marzy teraz aby pobiec i nakupować zapasów do kona życia. Myślałam, że jego nałóg aż tak silny nie jest, chociaż może to ja tak na niego działam. W końcu szuka papierosów, kiedy jestem w pobliżu. I skoro o bliskości mowa. Nie powiem, zdziwiły mnie i słowa chłopaka i to co zrobił chwilę później. Nasze twarze dzieliło mniej niż pół metra.
- I kto tu się stęsknił...- prychnęłam rozbawiona.
Odsunęłam się dopiero wtedy, gdy ten dziwny uśmiech zagościł na jego twarzy. Lepiej się nie przekonywać co on oznacza. Przynajmniej nie teraz. Jednak drobna część mnie wcale nie chciała puszczać jego ręki i odsuwać się. Było mi dobrze. Nawet on mi nie przeszkadzał. God, Marion! Tobie się teraz chyba przyda solidny trening i wysiłek. Bo inaczej zaczniesz go postrzegać jako kogoś innego niż kolegę. Przynajmniej tymczasowo. A przecież jesteś w żałobie. No i niecałe 24h temu chcieliście się pozabijać nawzajem. Głupie wilcze zachcianki.
- Jeśli chcesz porobić coś przyjemnego to wpierw idź się umyć. Cuchniesz. Gdy już doprowadzisz się do odpowiedniego stanu przejdziemy się lub gdzieś pójdziemy. Dowiemy się czegoś o sobie nawzajem. W końcu coś muszę o tobie wiedzieć zanim oderwę ci głowę w przypływie emocji. No i po drodze w nie wiadome jeszcze miejsce kupisz sobie papierosy i uprzejmie odpowiesz mi na nurtujące mnie pytania. Co ty na to? - uśmiechnęłam się do niego delikatnie i spojrzałam wyzywająco prosto w oczy, jakbym chciała przeczytać go od środka. Ach gdybym coś takiego potrafiła to życie byłoby prostsze.


