Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5

#26 13-05-2014 o 21h23

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
- CIA, a tak konkretnie to wydział broni nuklearnej i przemytu materiałów wybuchowych... - westchnąłem. - I nie, nigdy nie byłem sprzedawcą hot-dogów. Za to Coen to moje prawdziwe nazwisko... - westchnąłem, siadając obok niej na podłodze. Ech...
Od czego ja mam niby zacząć tłumaczenie się... Przecież jej na litość Boską nie powiem, że jej ojciec jest przemytnikiem i współpracuje z muzułmańskimi terrorystami, bo nie uwierzy! Poza tym, gdybym to zrobił, Patrick najpierw zabiłby mnie, żeby następnie obedrzeć ze skóry i powiesić ją jako trofeum na ścianie pamiątkowej w hallu centrali.
- Nie bardzo wiem, jak zacząć, ale... - westchnąłem. - Siedzę w CIA już około czterech lat i zajmuję się zbieraniem informacji na różne tematy, które potem wykorzystuję w terenie. Widziałem twoją kartotekę, owszem, ale to nie oznacza, że ją czytałem. To po pierwsze. Po drugie : masz pojęcie ile ja kartotek widziałem w swoim życiu? Są marne szanse, że zapamiętałbym akurat twoją. To tak w roli uspokojenia. A w nocy wyszedłem z domu, bo kumpel wpakował się w małe bagno. Wyszedł sam, bez broni, na akcję i musiałem ratować mu tyłek, żeby przypadkiem go nie zastrzelili, ok? Wszystko jasne? - zapytałem, patrząc na nią niepewnie. Spodziewałem się, że za chwilę dostanę w twarz, albo coś w podobie. Wstałem z miejsca, po czym westchnąłem cicho.
- Przepraszam, jeśli cię czymś uraziłem. Kiedy jestem wykończony zachowuję się, jak dupek... - uśmiechnąłem się. - W razie czego, to CIA nie ma nic wspólnego z policją, jeśli się tego obawiasz. Czasami bierzemy od nich informacje, ale nie ścigamy ludzi za akty wandalizmu. Nie mamy po prostu na to czasu...  A ta blizna na plecach... To po takiej jednej akcji, mały pocisk, kaliber jedenaście... Myślałem, że już po mnie. Ale to było już dawno... - zagłębiłem się na chwilę w swoich wspomnieniach. Znów poczułem ten ból, aż musiałem się skulić. Simon coś wspominał o tym, że mam poharatane tkanki i kości, oraz o tym, że te kości uszkadzają tkanki, powodując krwotoki wewnętrzne, ale oczywiście nie chciałem go słuchać... Chyba będzie musiał to obejrzeć.
- W każdym razie, nie mam zamiaru utrudniać ci życia. Mieszkaj tu sobie ile chcesz, ja po prostu mogę znikać o dziwnych porach. W razie czego nic nie wiesz - jęknąłem. Bolało, jak cholera. - Idę pod prysznic, potem jadę do pracy... - starałem się jakoś przezwyciężyć ból pleców, ale bezskutecznie. W tym momencie rwało mnie już tak, że po prostu musiałem usiąść na ziemi. Dotknąłem pleców. Krew... Czyżby kość przebiła skórę...?
No pewnie, ale ze mnie idiota! Spałem na lewym ramieniu, kość musiała ponownie wypchnąć bark z obwodu... I ja im kazałem nie zakładać sobie śrub? Ja, ciężki idiota... Swoją drogą sądziłem, że po trzech miesiącach już się nie otworzy...
Cholera...
- Emili, zadzwoń po Simona... - rzuciłem w nią moim telefonem. - Masz go w spisie połączeń...

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (13-05-2014 o 21h36)

Offline

#27 13-05-2014 o 22h02

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Byłam tym zirytowana. Miałam wielką ochotę na niego nawrzeszczeć i szczerze wtłuc mu. Lecz to że dostałam telefon i mi rozkazał zmieniło moje chęci. A do tego to jak wyglądał. Z blizny leciała mu krew, i to dość sporo. Zacisnęłam usta i na chwilę zniknęłam w swoim pokoju.
Namoczyłam szybko ręcznik w łazience po czym zwinęłam nici, igłę i bandaże zaraz też klęczałam już za nim. Przetarłam ręcznikiem jego plecy i zaraz też przejechałam kilka razy delikatnie po czym brz ostrzerzenia złapałam go za ramię i za razem nacisnęłam w miejscy dość sporego wybrzuszenia.
Widać było że go to bolało. Ale w każdym razie nastawiłam mu te przeklętą kość. Zaraz też wzięłam igłę i nitkę. Widać było że nie jest zachwycony jednak zszyłam go jak mogłam, zarazem najdelikatniej jak się dało.
Po skończonej części brudnej roboty przetarłam mu plecy mokrym ręcznikiem po czym zadzwoniłam do owego Simona.
-Siema Gray, o co chodzi?-chłopak od razu zapytał czego chce. Najzabawniejsze było to że on nie wiedział że to nie on.
-Emili-poprawiłam szybko i nie dopuszczając do słowa dokończyłam-Gray'owi kośc przebiła sie przez tą jego nową blizne. Najwidoczniej ten KRETYN zrobił coś nie tak, oraz za pewne nie ma śrub ani nic. Dobra nie komentuj tylko rusz tyłek bo jak mi skona z bólu na dywanie będę musiała się wynieść-dodałam a ten tylko burknął coś i się rozłączył. Nie wiem ile na niego czekaliśmy, wiem że praktycznie cały czas wycierałam mu krew z pleców już czerwonym ręcznikiem.
Kolo po prostu mnie odepchał i zabrał się za Gray'a. Wręcz mnie olał i się nim zajął. Okey, kumam że musi się nim zająć, ale nie musi mnie olewać. Mimo wszystko coś zrobiłam, nie musiał mu nastawiać kości, musiał tylko lepiej to pozszywać bo szyję akurat jak amatorka, którą jestem.
Usiadłam na fotelu i obserwowałam ich obu. Jakoś nie chciałam nic mówić ani nic, za to mogłam ich obserwować i w duchu kląć na współlokatora.

Offline

#28 13-05-2014 o 22h21

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Emili mnie nastawiła, co owszem zabolało, ale nie takie rzeczy musiałem przejść przez te długie, cztery lata...- Dzięki... - powiedziałem, starając się panować nad swoim głosem, naznaczonym śladami bólu. Wycierała mi plecy, dopóki Simon nie raczył się zjawić. Oczywiście, jak to on, odsunął Emili na bok (kto, jak kto, ale on jest cholernie zarozumiały). - Stary, nie przesadzaj, co? Pomogła mi... - powiedziałem, po czym syknąłem z bólu, gdy przyjaciel szybkim ruchem wyciągnął nić z mojej rany.
- Wybacz, Gray, ale to nie wygląda dobrze... - powiedział i poczułem, jak palcami rozchyla ranę. Au... - Masz poszarpane wszystkie możliwe tkanki miękkie... Wiesz ile ja to będę zszywał? I co ty wczoraj wyprawiałeś, do jasnej cholery...? - zapytał, wycierając ręce z mojej krwi.
- Wiesz, poza ratowaniem twojego szanownego tyłka, to byłem jeszcze z szefem sprawdzić jednego gościa... - snów syknąłem, kiedy Simon po raz pierwszy wbił we mnie igłę.
- Jezu, Gray... Nie ruszaj się, bo jeszcze wbiję ci się w tętnicę... Swoją drogą cud, że kula tego nie zrobiła... - mruknął zamyślony.
- A tak poza tym, to spałem...
- Na lewym ramieniu, jak sądzę? A mówiłem ci, żebyś dał sobie założyć śruby, to nie chciałeś! I teraz masz! - roześmiałem się cicho.
- Niby robisz głupoty, ale w te swoje medyczne klocki jesteś niezły... - odparłem, schylając głowę. - Poza tym wiesz, że musiałem jak najszybciej stanąć na nogi... Scarlett... - znów jęk.
- Gray, dostałeś z bliska, jedenastką! Czy ciebie do reszty posrało?! Nie powinieneś się ruszać z łóżka, a tymczasem bierzesz kolejną akcję, która wcale nie jest dużo bezpieczniejsza od poprzedniej... Jeśli ktoś jeszcze raz cię trafi w to miejsce, to kostnica.... - mówił, przeprowadzając kolejny szew.
- Wiem Simon, ale ja nie mam wyboru... Tu chodzi o moją rodzinę... O Patricka i ciebie zresztą też... - szepnąłem. - Doskonale wiesz, że Goldson mi groził... Nie mam czasu na odpoczynek... - syknąłem po raz ostatni, kiedy przeprowadził ostatnią nić.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (14-05-2014 o 16h48)

Offline

#29 13-05-2014 o 22h49

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Burknęłam coś nie zrozumiałego i jak gdyby nigdy nic wzięłam obecnie czerwony ręcznik i poszłam go namoczyć by nie wysechł. Poczłapałam do wanny i wrzuciłam ręcznik do wanny, której wlałam wodę. Do tego dolałam też trochę mydła, sama nie wiem po co.
Po skończonym zalewaniu ręcznika wyszłam z swojej łazienki i poszłam do salonu. Oparłam się o framugę i wpatrywałam się jak Simon zszywa Gray'a. Ciekawy widok, choć nie przysłuchiwałam się rozmową. Wolałam zastanawiać czemu nie powiedział mi prawy. Czemu nie mógł mi chociaż powiedzieć że miał niebezpieczną robotę.
Musiałam jednak zostawić ich bo na moją nie chęć ktoś zadzwonił do drzwi. Zirytowana minęłam obu chłopaków i podeszłam do drzwi, otworzyłam je i spojrzałam zimno na osobę za nimi. Ojciec spoglądał na mnie jak na chorą psychicznie.
-Córuś, jesteś głodna czy dowalili ci godziny?-zapytał staruszek uśmiechając się niewinnie.
-Wybacz, ale nie zaproszę cie do środka bo mam bałagan, no i do tego współlokator nie umie trzymać noży i sobie poharatał rękę, wpadnij kiedy indziej, co?-mruknęłam opierając się o framugę. A ten się zaśmiał i poczochrał mnie po włosach. A już po chwili schodził po schodach kamienicy. Zamknęłam drzwi i od razu poszłam do nich. Położyłam się na kanapie i zaczęłam se coś śpiewać. Nie wiem do kładnie jaki tytuł bo nie pamiętam. A olać to, Gray'a ostrzegałam a tamtego drugiego nie znam.

Offline

#30 14-05-2014 o 16h40

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Ktoś przyszedł do Emili. Z tego, co powiedział wywnioskowałem, że musi by jej ojcem...
- Carter... - miałem zamiar zerwać się z miejsca, ale przyjaciel powstrzymał mnie, po czym obdarzył mnie spojrzeniem, które zwykle kieruje się do łagodnego wariata. - Ech, Clarisson... Okazało się, że... Zresztą, co ja ci będę tłumaczyć? Nie ma czasu! - odparłem, po czym zdjąłem z ramienia dłoń Simona i wstałem. Poczułem taki ból, jak nigdy w życiu. Wtedy Em wróciła do pokoju, rozłożyła się na kanapie i zaczęła śpiewać, co olałem, bo mówiła, że to może mieć miejsce.
- Gray, co ty do cholery wyprawiasz?! Przed chwilą, przypominam ci, miałeś składane kości i zszywaną skórę! Gdzie się do *&%#@ nędzy wybierasz?! - wstał, po czym próbował mnie zmusić, żebym ponownie usiadł.
- Simon, bez urazy, ale odwal się! Muszę jechać, poza tym Goldson mi nie odpuści, jak się nie zjawię! Chcesz, żeby zabili mi siostrę?! - wrzasnąłem, kiedy próbował na siłę posadzić mnie na podłodze. - Chcesz?! - wtedy mnie puścił. Chwyciłem pierwszą koszulkę, którą miałem pod ręką, na nią narzuciłem kurtkę. Przeładowałem broń.
- Jak do jutra nie wrócę, dzwoń do Paticka po wsparcie. I niech ktoś pojedzie pilnować mamy i Scarlett. Niech nikt nie próbuje do mnie dzwonić, bo jeszcze mnie namierzą. Telefon zostawiam u ciebie, nikomu nie dawaj... -
pospiesznie udzielałem mu instrukcji.
- Gray, oszalałeś...? - złapał mnie mocno za przedramię, jakby rozpaczliwie chciał mnie zatrzymać, - On doskonale wie gdzie dostałeś ostatnim razem, własnoręcznie cię postrzelił... Przecież on cię zabije! - Simon patrzył na mnie z przerażeniem i jednocześnie swoją mądrością życiową.
- I to mówi facet, który wybrał się samotnie bez broni, na akcję, gdzie trafił na piętnastu uzbrojonych facetów... - westchnąłem.  - Simon, idę. Dobrze wiesz, że nie zrezygnuję. Nie mam wyboru... - spojrzałem mu w oczy, po czym delikatniejszym ruchem pozbyłem się jego dłoni z przedramienia. Jeśli chciałem zdążyć, zanim Goldson i Carter wyparują z kraju, skazując mnie i moją rodzinę : musiałem się pospieszyć.
- Tylko błagam, uważaj... Wiesz, że nie pozwolą nam cię szukać...
- Wiem, a teraz już jadę. Na razie - powiedziałem do niego i Emili, a potem ruszyłem do drzwi.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (14-05-2014 o 16h46)

Offline

#31 14-05-2014 o 17h02

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Przysłuchiwałam się ich wymianie zdań z wielkim zaciekawień. Ogarnęłam że siostra i mama Gray'a są zagrożone przez kogoś tam. Une memento! Goldson?! Przecież to wspólnik mojego taty! Razem zarządzają firmą! Zerwałam się na równe nogi i rzuciłam się na drzwi. Przekręciłam klucze i obie pary schowałam sobie w biustonoszu.
Spojrzałam na niego jak na wielkiego kretyna po czym bez ostrzeżenia walnęłam w twarz. Widać było ża jest zaskoczone szczególnie że zaraz dostał w podbrzusze.
-Mam gdzieś o czym wy teraz mówicie! Ty..-mój palec wystrzelił w poszkodowanego Gray'a- Zostajesz w domu i w tyłku mam twoje zdanie. Z resztą twoi znajomi z CIA, chyba mogą załatwić im ochronę. A ty...-tu mój palec wystrzelił w Simona- Masz usiąść na tyłku i mi nie przeszkadzać, ewentualnie zszywać tego przeklętego kretyna. I OBAJ macie mi wytłumaczyć co ma z tym przeklętym #$%^ wspólnego, wspólnik mojego ojca-wycharczałam po czym bez większych ceregieli zaciągnęłam Gray'a na kanapę.
Usiadłam przed nim na stolę i wierciłam go wzrokiem. Nie wiem jak mu wytłumaczyć że wspólnik mojego taty nie wyjedzie do przyszłej niedzieli. I tak by pewnie nie zrozumiał. Jest za impulsywny, bardziej niż ja.
-Posłuchaj uważnie kałamarnico. Goldsen, nie wyjedzie do przyszłej niedzieli. W przyszłą sobote jest rocznica śmierci mojej mamy, więc mój ojciec na ponad 200% zostaje. Co za tym idzie i Goldsen zostaję bo mają razem sprawy do załatwienia! A teraz ty sie kurka tłumacz!-powiedziałam naburmuszona.

Offline

#32 14-05-2014 o 17h20

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
- Emili, do jasnej cholery!!! Ja nie mam czasu, ta niedziela to pic na wodę!  Twój ojciec i Goldson w sobotę będą już w Iranie! Muszę jechać, ochrona g**** da, muszę jechać!  - miałem zamiar zerwać się z miejsca, ale przyjaciel powstrzymał mnie ponownie tego dnia.
- Gray, uspokój się - powiedział do mnie cicho. Widziałem po nim, że jest lekko przerażony moim zachowaniem. Rzadko kiedy tak się rzucałem, ale teraz chodziło o moją rodzinę.
- Ech, twój ojciec transportuje broń dla Al-Kaidy! Goldson mu pomaga! Jak go w tej chwili nie złapię na mieście, to po pierwsze zabiją moją rodzinę, po drugie mnie, a na końcu dojdzie do cholernego zamachu terrorystycznego, nie dociera?! Nie mam czasu na pogawędki, otwieraj drzwi! Chcesz, żeby poginęli ludzie?! - tym razem wstałem, pomimo tego że przyjaciel zastosował na mnie tak zwany "chwyt za ramię". Polega to mniej więcej na złapaniu za główny nerw w taki sposób, aby nie uszkodzić ręki, ale zadać maksymalny możliwy ból.
- Jezu, Gray... Ona ma rację, ty nie możesz nigdzie jechać w takim stanie! Naprawdę chcesz mnie zmusić, żebym cię unieruchomił, albo zadzwonił do Patricka...?
- Simon, zamknij się do jasnej cholery, bo *&%#@ nie wytrzymam! - wstałem, po czym pobiegłem do drzwi. Zamek ani drgnął. Mówi się trudno, od czego mam klucz na framudze? Szybko go użyłem, po czym nie czekając na opozycję Simona, wybiegłem z budynku. Goldsona zauważyłem kilka przecznic dalej, siedział w kawiarni.
- Przejdziemy się... - oświadczył, kiedy tylko mnie zobaczył. Dotknąłem paska na broń przy moich biodrach. Pistolet tam był
- Chyba nie muszę ci wyjaśniać dlaczego ci nie ufam... - znów poczułem ból, ale zignorowałem go.
- Nie gorączkuj się, Coen... Wiesz, że w tych sprawach zawsze dotrzymuję słowa... Przynajmniej na ogół - uśmiechnął się jadowicie, po czym z całej siły przywalił mi pięścią w bolący bark tak, że kość znów znalazła się na nieodpowiednim miejscu, choć teraz zagłębiła się w tkanki, nie przebijając skóry.
Poczułem nagły przypływ adrenaliny. Wykonałem kilka ciosów nogą, po których mężczyzna upadł na ziemię (rękami nie byłem w stanie poruszać), ale dobra passa nie potrwała długo. W jego dłoni zabłyszczał pistolet...
Serce przyspieszyło, krew zaczęła krążyć pod ciśnieniem. Wytrąciłem mu broń z dłoni, ale niestety tuż potem, jak wystrzelił i trafił prosto w mój brzuch... Przez ostatnie dziesięć sekund świadomości zdążyłem go skopać. Potem wyczołgałem się jakoś z tej uliczki, żeby w razie czego ktoś mnie zauważył. Splunąłem krwią. Więcej nie pamiętam...

Offline

#33 14-05-2014 o 17h51

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

M-mój tato jest przestępcą? Przecież to nie możliwe. Powiedziałby mi. Tato by mi powiedział. Byłam załamana i nie przejęłam się tym że na siebie wrzeszczeli. Zamiast tego miałam pełno obrazów przed oczami ojca, który był najwspanialszą tatą na świecie. Gdyby nie to że wybiegł z mieszkania, pewnie dalej bym siedziała załamana. Jednak rzuciłam się za nim, złapałam bluzę (zapewne jego) i ruszyłam za nim biegiem. Usłyszałam huk po strzale i Goldsena odjeżdżającego samochodem. Mój wzrok ślizgał się po okolicach, dopiero po jakimś czasie zauważyłam sylwetkę Gray'a w jakiejś uliczce.
Uklęłam przy nim i automatycznie ściągnęłam bluze, którą zaraz przycisnęłam do jego krwawiącego brzucha. Sama nie wiem czemu ale się poryczałam, jak mała dziewczynka. Drżącą dłonią wyciągnęłam mu z kieszeni telefon i wyszukałam owego Patricka, najwidoczniej to jego szef.
Dopiero po kilku sygnałach mężczyzna odebrał. Nie dałam mu nawet dojść do słowa.
-Goldson postrzelił Gray'a w brzuch. Leży nieprzytomny w zaułku przy kawiarence "Butterfly"-wyrzuciłam z siebie drżącym głosem. Usłyszałam że mężczyzna był zaniepokojony, rzucił że za kilka minut będzie tam karetka jak i on. Zaraz też się rozłączył a ja starałam się powstrzymać krwotok jak tylko mogłam.
-Gray, wszystko będzie dobrze.  Zobaczysz.-wyszlochałam do nieprzytomnego chłopaka. Już po chwili usłyszałam syrenę pogotowia i policji. Wszystkie pojazdy zatrzymały się obok nas, wszyscy wręcz rzucili się na nas, a raczej na Gray'a by mu pomóc a mnie z tamtego miejsca zabrać. Czarno-włosego zabrali do karetki, podejrzewam że teraz dużo przed nim tłumaczeń, przede mną pewnie też.
Ale nie teraz. Jego szef podszedł do mnie i zaprowadził do swojego samochodu. Ja usiadłam po stronie pasażera a on za kierownicą i już po chwili ruszyliśmy za karetką. Nie mogłam uwierzyć że wspólnik mojego taty postrzelił Gray'a. Że mój tato jest przestępcą. Widać było że siwy mężczyzna jest przejęty, ale nic nie mówi. W końcu dojechaliśmy, w tempie emerytowanego ślimaka winniczka poszliśmy przed salę operacyjną, z której po kilku godzinach wywieźli Gray'a na nasze szczęście w dobrym stanie.
Jednak to najbliższe dni zadecydują co z nim. Zgodziliśmy się i już po kilku chwilach siedzieliśmy przy jego łóżku czekając aż sie obudzi. Ja nie przestawałam płakać a Patrick mnie jako tako pocieszać. Wyczekiwałam tylko aż Gray się obudzi, żeby dać mu w twarz i wykrzyczeć że jest największym kretynem jakiego zna zaraz po Majkim.

Offline

#34 14-05-2014 o 18h13

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Kiedy się obudziłem, przez dobrą chwilę nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje, ani gdzie właściwie jestem. Na wpół przytomny wpatrywałem się w Patricka, siedzącego obok mnie z twarzą schowaną w dłoniach. Obok zauważyłem też płaczącą Emili, a w progu stał Simon blady do tego stopnia, że trudno mi było cokolwiek wywnioskować.
- P-patrick...? - wykrztusiłem z trudem, czując, jak przy każdym oddechu niemiłosiernie boli mnie brzuch. Ledwo trzymałem otwarte powieki.
- Boże, Gray... Dziecko... - Patrick odsłonił twarz z zaczerwienionymi oczyma, a mnie zatkało. Bo płaczący szef, to ostatnia rzecz, którą w tej chwili spodziewałem się zobaczyć. Co ja gadam! Nie w tej chwili, ale w ogóle! Najtwardszy facet, jakiego znam, Patrick...
Nie dał mi rozwinąć tej myśli, bo szybko (acz delikatnie, jakby nie chciał mi zrobić krzywdy) mnie objął. Simon nagle zmaterializował się obok i usiadł na stołku.
- Co się stało, dlaczego wy wszyscy się mażecie...? - zapytałem niepewnie, patrząc na nich, po czym syknąłem, bo brzuch dawał mi w kość. Dobrą chwilę zajęło mi przypomnienie sobie dlaczego znajduję się w białym pokoju, oraz gdzie ten biały pokój się znajduje. - Chryste, Scarlett...! - przypomniałem sobie, że Goldson groził mojej siostrze.
- Wszystko w porządku, wysłałem Nelsona, żeby odebrał ją ze szkoły... - powiedział Simon cichym głosem. W pokoju panowała niezręczna cisza...
- Emili, przepraszam... Nie miałem zamiaru cię w to wciągać... Miałaś się nie dowiedzieć... - każde słowo wywoływało u mnie ból podobny temu, kiedy ktoś wbija w ciebie rozżarzone gwoździe. - Po prostu przepraszam... Nic innego nie mogę... - zacisnąłem powieki, bo kolejny oddech sprawił, że nie tylko poczułem rażący mnie ból, ale także krew w ustach.
- Gray, cicho... Musisz się teraz przespać, nie ma mowy, żebyś tyle gadał, bo masz uszkodzoną przeponę. Jak zaczniesz mówić, to będzie bolało... - poinformował mnie cicho Simon. Z tym, że ja nie umiałem milczeć. Chciałem mówić, przepraszać tyle razy, ile będzie trzeba... bo doskonale wiedziałem, ze zachowałem się, jak dupek, jak idiota, którym zresztą byłem.  Naraziłem tyle osób...
- Ale Simon... To moja wina... Nie powinniście tu nawet siedzieć... - chciałem mówić dalej, ale ból mnie zablokował.
- Gray, błagam... Odpocznij, później nam powiesz... - Patrick położył mi dłoń na ramieniu. Pokręciłem głową.
- Przez swoją cholerną... Cholerną głupotę... - mówiłem ledwo, bo ból wciąż się nasilał. - Wy wszyscy teraz, a szczególnie ona... Ty nawet nie powinnaś... Wiedzieć, a co dopiero... Ratować mi tyłka... Dziękuję, chociaż... Chociaż pewnie teraz nie będziesz chciała mnie znać... I ja... Ja to rozumiem... - krew spłynęła mi cienką stróżką od ust aż do szyi i torsu.
- Gray, proszę cię... -  powiedział Simon drżącym głosem, potem przycisnął mnie do łóżka, na koniec zmywając ze mnie krew.
Zamknąłem oczy, czułem, jak odpływam, jak to wszystko mnie pokonuje. W jednej chwili ból się nasilił i nagle zgasł. Czułem, jak stopniowo uchodzą ze mnie siły, jak gaśnie we mnie życie.
[/i]

Offline

#35 14-05-2014 o 18h44

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Obudził się! Gray się obudził! Byłam niezmiernie szczęśliwa! Ale on musiał ciaglę gadać i przepraszać. Miałam wielką ochotę walnąć mu w twarz, na szczęście ogarnęłam się widząc jak powoli zaczyna odpływać. Simon wystrzelił z pomieszczenia jak z procy. Kilku lekarzy wbiegło do pokoju i zaczęli go reanimować.
Patrick miał zamiar mnie wyprowadzić, ale nie udało mu się to. Szarpałam się i miałam zamiary mu wtłuc, lecz sie poddał i pozwolił mi zostać. Siedziałam na krześle dopóki nie odeszli i nie stwierdzili że jego stan jest stabilny.
Podeszłam w tedy do jego łóżku i mając gdzieś to że Simon z Patrickiem są obok uderzyłam go w twarz, a ten jak na zawołanie uchylił nieprzytomnie powieki.
-Jesteś największym kretynem jakiego znam zaraz po Majkim! A ta ciota zostawia ślady swojego kościstego tyłka na szybach komend! Do jasnej cholery! Chcesz chronić rodzinę jak stwierdziłeś a nie patrzysz na to jak by zareagowały gdybyś do jasnej anielki skonał w tym przeklętym zaułku!-wycharczałam. Nawet nie próbowałam udawać że nie ryczę nie miało to sensu.
-Jak ja bym zareagowała-wyszeptałam cicho.
Pochyliłam głowę a ręce zacisnęłam w pięści. Cała drżałam i szczerze mówiąc miałam wielką ochotę go przytulić, a nawet więcej.

Offline

#36 14-05-2014 o 19h09

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Poczułem coś, choć nie miałem pojęcia co, a potem moje oczy same się otworzyły, choć nie miałem nad tym najmniejszej kontroli. Po chwili zaczęły do mnie docierać dźwięki, a tak konkretniej, to głos Emili.
Płakała... Tylko dlaczego...? Przez chwilę miałem wrażenie, że jestem porządnie nawalony. Po pierwsze : moja głowa sprawiała wrażenie wyciągniętej z pralki. Po drugie brzuch bolał mnie już tak, że ledwo oddychałem i po trzecie nie miałem pojęcia co się dzieje, a uświadomienie sobie tego zabrało mi co najmniej chwilę.
- E-emily...? - wykrztusiłem z trudem, nie mając siły na nic więcej. Podniosłem się z pozycji leżącej do siedzącej i wyciągnąłem rękę do dziewczyny, po czym przyciągnąłem ją do siebie, posadziłem na łóżku i objąłem. Nie mogłem nic powiedzieć, przy samym oddychaniu czułem, jakby ktoś rozrywał mnie na kawałki.
Zdębieli Patrick i Simon gapili się na nas w niemym szoku, niepewni co właściwie powinni zrobić, ani co się stało.
- Chodźmy, Simon. Musimy jeszcze pogadać z lekarzem... - Patrick pociągnął mojego przyjaciela w stronę wyjścia z sali, dając mu wyraźne znaki, żeby się zamknął i słuchał co się do niego mówi.
Ja tymczasem trzymałem Emili najmocniej, jak tylko byłem w stanie, co ograniczał znacznie ból, powodowany oddechem.
- Przepraszam... - udało mi się powiedzieć to słowo, choć bardziej je wyszeptać. Gdybym mówił głośniej, zapewne nie mógłbym już oddychać... Bolało, bardzo bolało... Ale jeszcze gorzej czułem się ze świadomością, że koś przeze mnie cierpi. Że przyprawiłem kogoś o przerażenie, o ból wewnętrzny, gorszy znacznie od tego, który przeżywa się jedynie w sensie fizycznym. Bo ten drugi nie zostawia co prawda blizn na ciele, ale stukrotnie gorsze rany na duszy, których nic nie jest w stanie wyleczyć.
Cała ta bezsilność, świadomość beznadziei sytuacji, tego, że równie dobrze mogę umrzeć dziś w nocy, samotnie, kiedy nikt nie będzie mógł już mi pomóc, a rano wszyscy będą mną załamani. Chyba ja sam powinienem być załamany swoją bezdenną głupotą. Czego bym nie zrobił, nie miało to teraz sensu. Jeśli nie przeżyję następnej doby w jakim celu miałbym się teraz zrywać z łóżka i biec za Goldsonem...?
Choć najbardziej chciałem tylko wstać i biec, najdalej jak tylko się da, wziąć głęboki oddech, zachłysnąć się powietrzem...
Takie są marzenia człowieka, którego ból powala na kolana za każdym razem, kiedy bierze oddech.
Zamknąłem oczy i oparłem czoło na głowie Emili. Nie byłem w stanie wykrzesać z siebie choć słowa, choć tak bardzo tego chciałem.

Offline

#37 14-05-2014 o 20h23

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Nie sądziłam że coś takiego może sie stać. Że Gray mnie przytuli, po prostu mnie przytuli. Simon z Patrickiem wyszli, bez większych protestów i po prostu zniknęli. Mruknęłam coś niewyraźnie i objęłam go delikatnie.
-Jesteś kretynem-burknęłam i mimo wszystko podniosłam na niego wzrok. Zielone oczy, czarne krótkie włosy, jasna cera. Niby nic nadzwyczajnego a jednak, ma coś co nie pozwala od niego wzroku odwrócić.
Wytarłam oczy i spojrzałam na rękę, chcąc nie chcąc zaśmiałam się. Ręką była czarna od tuszu, eyelinera i cienia do powiek.
-Wyglądam jak kartka papieru wymalowana na czarno-powiedziałam śmiejąc się cicho. Zaraz jednak spoważniałam. Dźgnęłam go w klatkę piersiową i wydymałam policzki.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Rozumiesz? Bo inaczej cie wskrzeszę i osobiście zabije-wyburczałam delikatnie dźgając go po torsie. Zaraz jednak delikatnie się uśmiechnęłam i zarzuciłam mu ręce za szyję.
-Jesteś chory-burknęłam-ale za to cie lubie-dodałam cicho. Nie wiem do końca czemu, ale go pocałowałam. Może mnie wciąć za chorą, ale miałam na to wielką ochotę. Westchnęłam cicho i chcąc nie chcąc pogłębiłam pocałunek. Mam tylko nadzieję że mnie nie wywali na bruk. Ani że nie przyłapią nas jego kumple. Zatopiłam dłonie w jego gęstych włosach. Miałam wrażenie że się roztapiam. Nigdy tak nie miałam. Niesamowite.

Offline

#38 14-05-2014 o 21h04

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Jestem chory, tak? No, to by się w sumie zgadzało... Uśmiechnąłem się do niej na wzmiankę o rozmazanym makijażu. Miałem zamiar jej powiedzieć, że i bez niego wygląda pięknie, ale z przyczyn technicznych, nie mogłem tego zrobić. Mniej więcej dlatego, że Em znalazła się nagle tak dziwnie blisko, a potem mnie pocałowała. Byłem w lekkim szoku. Spodziewałbym się wszystkiego - kopniaka w brzuch, zdzielenia po twarzy, czy choćby tego, że zaraz stąd wyjdzie. A ona tymczasem wolała mnie całować...
Najpierw tylko delikatnie, potem pogłębiła pocałunek. Objąłem ją mocniej, zamknąłem oczy i zacząłem oddawać pocałunki. Czułem co prawda ból, ale o wiele mniejszy, niż ten, który musiałem znosić jeszcze przed chwilą. Oderwałem się od niej na chwilę, żeby złapać oddech. To wszystko było tak bardzo dziwne... Znaliśmy się można powiedzieć chwilę, a już... Już coś do niej czułem. Z jednej strony nie miałem pojęcia co to jest, a z drugiej miałem w nosie czym jest i tego chciałem. Pogłaskałem dziewczynę po policzku i uśmiechnąłem się delikatnie, po czym ponowiłem pocałunek. Kiedy skończyłem musnąłem jeszcze delikatnie ustami jej szyję, po czym przygarnąłem dziewczynę do siebie.
- Nigdy więcej w nic się nie wpakuję, przysięgam... - szepnąłem cicho, gładząc dziewczynę po plecach. I w takiej mniej więcej pozycji, około pięciu minut później zastali nas Patrick i Simon. Nie odezwali się z początku słowem, tylko stali na środku sali, nie mając najwidoczniej bladego pojęcia co robić. W końcu jednak Patricka otrzeźwiło i raczył wykrztusić kilka słów.
- Gray, ja i Simon musimy już jechać, mamy kilka rzeczy do załatwienia w centrali... I muszę pojechać do twojej matki, powiem, że wyjechałeś - uspokoił mnie, kiedy chciałem go odwieść od tego pomysłu. - Trzymaj się, synu - powiedział, po czym uścisnął mnie i obaj z Simonem (który tylko wykonał "machnięcie" ręką) wyszli.
- To co teraz...? - zapytałem, chwytając dłoń Emili.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (14-05-2014 o 21h05)

Offline

#39 14-05-2014 o 21h47

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Spodziewałabym się po nim wszystkiego, że mnie ode pcha, zwyzywa czy coś, ale nie że mnie obejmie i odda pocałunek. Ani że sam mnie pocałuje. Byłam zachwycona, głaskał mnie po policzku, lekko cmoknął mnie w szyję, niezwykły.
Ahh, no i oczywiście ci Simon i jego szefuncio. Nie zareagowałam na to że przyszli, staram się to zignorować by nacieszyć się tą chwilą. Cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam szeroko, na pewno wyglądałam jak potwór, ale mówi się trudno.
-Ty musisz się położyć i odpocząć. Mimo wszystko porządnie oberwałeś, a ja się po prostu obok ciebie głupku położę. I jeśli masz choć trochę sił mógłbyś mi wytłumaczyć o co chodzi z moim ojcem? Nie rozumiem tego.-powiedziałam wreszcie i z użyciem siły położyłam go na metalowym łóżku dość blisko barierki. Sama też położyłam się obok niego pod raczej cienką kołdrą. Oparłam głową na jego torsie, a rękę tuż pod nią, tak by nie dotykać zranionego brzucha.
I znowu nie wytrzymałam, rozryczałam się. Nie rozumiałam tego że wspaniały ojciec, którego pamiętałam jest przestępcą. Okłamywał mnie, teraz stracę i ojca, zostanę sama, po prostu sama. Wtuliłam się w zielonookiego o starałam się jakoś ogarnąć. Teraz nie jestem tą Emi, która potrafiła uderzyć glinę bo miała zły humorek. Teraz byłam po prostu małą dziewczynką, która nie wie co ma ze sobą zrobić.

Offline

#40 16-05-2014 o 20h21

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Rozpłakała się, więc pocałowałem ją w głowę i przytuliłem mocniej do siebie.
- Twój ojciec trafił do naszych akt, kiedy Patrick i Nelson pojechali badać sprawę przemytu na granicy. Wtedy właśnie stwierdzili, że coś jest nie tak, bo co miesiąc, ewentualnie co kilka miesięcy, pojawiały się tam ciężarówki, wyładowane, sami nie wiedzieli jeszcze czym. W każdym razie Nelson potem to sprawdzał, jechał za nimi i widział wyładowywanie broni. I wszystko pewnie miałby gdzieś, gdyby nie fakt, że zauważył w tym transporcie broń nuklearną. To wzbudziło lekkie podejrzenia co do nich. Kilka tygodni później zaalarmował górę. Kazali nam się tym zająć. Udało się nam sfotografować twojego ojca i Goldsona z jakimiś ludźmi, którzy zajmowali się przyjmowaniem pieniędzy za transport. I tak zaczęliśmy sprawdzanie. Okazało się, że oni obaj biorą czynny udział w przemycaniu amerykańskiej broni dla Al-Kaidy. Szef doszedł do wniosku, że kroi się jakaś grubsza afera, skoro przerzucają akurat dla nich aż takie ilości broni nuklearnej. Boimy się zamachu. W dodatku udało nam się dowiedzieć, że firma twojego ojca ma poważne problemy finansowe. Prawdopodobnie terroryści płacą mu za to bardzo duże pieniądze, myślimy nawet o kilkunastu milionach rocznie...    - zrobiłem chwilową przerwę na oddech.
- Firma twojego ojca zajmuje się mechaniką. A od mechaniki tylko jeden krok do skonstruowania broni. Dla fachowca to żaden problem, a twój ojciec ma wystarczające pieniądze na zatrudnienie kogoś takiego i zapewnienie sobie pełnej dyskrecji. Części miał, potrzebował tylko ludzi. I takim sposobem się to wszystko zaczęło. Góra podejrzewa, że to trwa już około trzech lat... - mówiłem, chociaż porządnie zaschło mi w gardle i przepona bolała mnie, jak cholera. Musiałem jej o ty opowiedzieć, choćby nie wiem jak było to bolesne. Chodziło w końcu o jej ojca. Musiała wiedzieć.
W każdym razie teraz na pewno jej nie zostawię. Nie będzie musiała się bać, że zostanie sama.

Offline

#41 16-05-2014 o 22h23

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Słuchałam go uważnie, a z każdym zdaniem czułam się gorzej niż przed chwilą. To nie do pojęcia że mój ojciec jest taki. Że wykorzystał swoją "władze" żeby robić broń nuklearną! To nie podobne do niego.
-To jest chore i nie podobne do niego-wymamrotałam-Chce ci się pic?-zapytałam ni z gruchy ni z pietruchy. Podniosłam się i wyciągnęłam z mojej torebki małą butelkę wody, zaraz też mu ją podając, już odkręconą.
Przeczesałam grzywkę palcami i westchnęłam.
-Ja go raczej pamiętam jako starszego kolesia co chwilę śmiejącego się z wszystkiego i próbującego za wszelką cenę zastąpić mi też mamę. Ale to w końcu stało się nudne. Wszystko na wyciągnięcie ręki itepe. No i wyrosło ze mnie co wyrosło. Co nie zmienia że to pewnie wszystko przeze mnie.-powiedziałam cicho. Cóż, taka była prawda. Gdybym się nie urodziła to mama by żyła i tato byłby z nią szczęśliwy.
Przytuliłam się do chłopaka i zaczęłam kreślić wymyślone przeze mnie wzory na jego torsie.
-Wiesz Gray, chciałabym coś o tobie wiedzieć. Bo właściwie cie nie znam. Ale nie opowiadaj mi nic o sobie teraz, bo ci się stan pogorszy. Co najwyżej możesz zadawać pytania-mruknęłam w jego stronę i podniosłam się na łokciach. Spojrzałem na niego i szeroko się uśmiechnęłam, zaraz też pocałowałam go. Zadowolona odkleiłam się od niego i cmoknęłam w policzek.
-Jesteś drugi w kolejce największych kretynów jakich znam. Ale za to cie lubie, kretynie-mruknęłam i się do niego przytuliłam.

Offline

#42 20-05-2014 o 14h11

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Rozpłakała się, więc pocałowałem ją w głowę i przytuliłem mocniej do siebie.
- Wiesz, nie wszystko jest takie, jakim się wydaje... Sam najlepiej się o tym przekonałem... Twój ojciec na pewno cię kocha, ta sytuacja nie ma na to wpływu. Może i popełnia błędy, ale to nie znaczy, że przestał być sobą. Każdemu zdarza się robić głupoty. W każdym wieku i w każdej sprawie. Większa, czy mniejsza, ale tak było zawsze - zrobiłem chwilową przerwę na łyk wody, którą mi podała.
- Wiedzieć coś o mnie? Hm... Chyba najlepiej będzie, jeśli zacznę od początku. Jak widać, mamy sporo czasu - powiedziałem, uśmiechając się do niej lekko i obejmując ją ramieniem. - Do piątego roku życia byłem szczęśliwym dzieciakiem. Miałem wszystko pod nos - jedzenie, słodycze, picie i zabawki. Wszystko na jedno skinienie głowy. Całe dnie spędzałem w naszym ogrodzie, bawiłem się z naszymi psami. Potem spałem sobie z nimi na trawie pod drzewem, a kiedy się budziłem na stoliku zawsze czekała na mnie chłodna lemoniada z ciastkami, które przynosiła mi mama. Ale w końcu coś między rodzicami zaczęło się sypać. Sam do końca nie wiedziałem co się dzieje, ale miałem pewność, że jest to coś złego. Może to zabrzmi idiotycznie, ale zdałem sobie z tego sprawę, kiedy rzeczy, które tak dobrze znałem, stopniowo zaczęły znikać. Mama już nie przynosiła lemoniady do ogrodu, większość czasu spędzała z ojcem na górze, skąd było słychać ich podniesione głosy. A ja całymi dniami byłem sam, na jedzenie chodziłem do babci, dwa domy dalej. Aż w końcu, któregoś dnia ojciec zniknął. Zniknął i więcej się nie pojawił. Pamiętam, że mama płakała rano w kuchni, kiedy wychodziłem się bawić do ogrodu. W końcu zniknęły oba nasze psy, droższe ubrania mamy i część moich zabawek, meble, a nawet ramki na zdjęcia. Potem umarła babcia, na pogrzebie było tylko dziesięć osób.... Ojciec się nie pojawił. Po kilku tygodniach sprzedaliśmy dom i przenieśliśmy się do starej kamienicy na Maine. Mama łapała każdą możliwą pracę, wtedy nie miała czasu na depresję, czy użalanie się nad sobą. Po prostu pracowała od świtu do nocy, a ja jakoś sobie radziłem. W wieku sześciu lat jeździłem już sam metrem! Kupowałem jedzenie od ulicznych sprzedawców i włóczyłem się po ulicach z kluczami na szyi. Dlatego znam Manhattan lepiej, niż ktokolwiek inny. Potrafiłem tak łazić do jedenastej w nocy, a mama wracała dopiero nad ranem. Lekcje odrabiałem na schodach, albo na jakimś murze, w zależności od tego, gdzie wylądowałem. Mama po kilku latach w końcu dostała wolne. Pamiętam, że kupowała strasznie dużo tych kolorowych magazynów z gwiazdami na okładkach. I stało się - zadurzyła się bez pamięci w jakimś gwiazdorku z pierwszej strony. Wydała całe nasze pieniądze na jakąś wystawną kieckę, poszła na imprezę, poznała go. Okazało się, że za dużo wypili i... Z tego powodu pojawiła się Scarlett. Mama próbowała mu udowadniać, że to jego dziecko, ale on nie chciał słuchać. Wygrał nawet w sądzie, który orzekł, że "pozwany nie działał świadomie".... Koń by się uśmiał. Nie wiem nawet, czy mała wie, kto jest jej ojcem...Wtedy mama się załamała. Musiałem się wszystkim zajmować, a kiedy skończyłem 15 lat rzuciłem szkołę i poszedłem do pracy, bo z pensji mamy nie wystarczało na wykarmienie trzech osób... - mówiłem, aż poczułem lekki ból w gardle. Bolesne wspomnienia...

Offline

#43 20-05-2014 o 16h17

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Wysłuchałam go uważnie, nie sądziłam że wszystko się posypało gdy był taki mały. Nie chciałam w to w ogóle wnikać za bardzo, ale w końcu skoro chce coś o nim wiedzieć to od podstaw. Delikatnie się uśmiechnęłam i wtuliłam w niego, tak by nie patrzeć mu w oczy.
-Nie lubie o tym mówić-wymamrotałam po czym wzięłąm głęboki oddech- Moja mama umarła przy moim porodzie, wykrwawiła się na śmierć bo była bardzo drobna a ja jak na noworodka byłam dość spora, za dużą dla niej. Wychowywał mnie ojciec, nie szukał nowej żony ani miłości, wolał mnie rozpieszczać. Niby wszystko fajnie, wszyściutko na wyciągnięcie ręki. Raz powiedziałam że chce małego kucyka, następnego dnia stał w salonie jak gdyby nigdy nic, ojciec niczego mi nie żałował. Ale tak na serio to nigdy go nie było obok, zawsze był zapracowany a pieniądze dawał swojemu szoferowi Joemu, lub mojej pokojówce Grecie. Wiem że to głupio brzmi, bo wiele osób chciało  by tak żyć, dali by za to wszystko, ale mi się to nie podobało. Całymi dniami siedziałam w domu albo na podwórku, ale nie mogłam wychodzić za bramę. Jakoś w wieku 12 lat miałam wrażenie że jestem jak zwierze w klatce. Zaczęłam się buntować a ojciec wpadać czasami w szał. Wypisał mnie z gimnazjum w naszych okolicach, zaczęłam uczyć się w domu. Tak właściwie było zawsze, ja siedziałam w domu, dostawałam co chciałam a on siedział u siebie i pracował. Ale nie gniewałam się na niego, w końcu na mnie zarabiał i mnie wychowywał. Jednak nigdy nic mi nie mówił o mamie, ani jednego słówka. Od Gretty wiem tylko że nazywała się Mary Clarisson, to jedyna wiedza na jej temat jaki posiadam. I tak właśnie było to mojej pełnoletności.No mniej więcej, bo noce wyprawy z znajomymi kończyły się zawsze tak samo. Z resztą pewnie wiesz, malowanie komend sprayem, głupie zdjęcia na fotoradarze, policzkowanie glin, malowanie sprayami samochodów, wmawianie dzieciom z przedszkola że pies gigant je zje jak zjedzą coś słodkiego czy chociażby upijanie się i biegani pół nagim po jakiś sklepach. Najlepiej według mnie było jak się upiłam i wpuścili mnie do dziecięcego. No i oczywiście noce w celi, kary pieniężne, prace społeczne itepe.  Ale wracając do tematu. Zarobiłam trochę, reszte dał mi ojciec i wynajęłam u ciebie pokój. Wole żyć na własną rękę  niżeli dalej u niego i mieć wrażenie że żyje w klatce. -powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
-To moja wina że ojciec taki jest, jakbym się nie urodziła to mama by żyła i razem byli by szczęśliwi-dodałam szeptem.

Offline

#44 24-05-2014 o 12h01

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
- Nie gadaj głupot - przycisnąłem ją mocniej do siebie i pocałowałem w czoło.
- Przecież wiesz, że to nieprawda... A ja już na pewno wiem, że to nieprawda, bo... - zająknąłem się. Nie miałem pojęcia, czy jej o tym powiedzieć. Bałem się, że jeśli się dowie, to do reszty znienawidzi swojego ojca i nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego. Miałem tylko zapobiec atakowi terrorystycznemu, a nie rozbijać przy okazji rodziny.... I nie zakochiwać się przy okazji w córce gościa, który szmugluje broń dla Al-Kaidy.... Cholera, w co ja się znowu wpakowałem...? W końcu jednak zdecydowałem się mówić.
- Wiesz, nie powiedziałem ci na początku całej prawdy... W rzeczywistości czytałem twoje akta, zanim się pojawiłaś... I wiem chyba nawet więcej, niż ty sama... Chodzi o to, że twoja mama nigdy nie umarła. Mary Clarisson mieszka dokładnie na północy Denver, w domu jednorodzinnym z dwójką swoich dzieci... Twój ojciec jej zapłacił, żeby zniknęła z waszego życia. A ona rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy na operację twojej babci... Myślałem, że ty o wszystkim wiesz... - chwyciłem mocno jej dłoń.
Zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, mówiąc jej o tym. Nie miałem pojęcia, jak jej wytłumaczyć, że jej matka była poważnie chora i ojciec bał się, że sama Em mogła odziedziczyć po niej te geny. Kiedy okazało się, że Emilii jest zdrowa postanowił rozwieść się z Joan, żeby nie urodziła mu więcej zagrożonych chorobą dzieci... Nie wiedziałem, czy powiedzieć jej o tym. Ani czy nie zrujnowałem czegoś mówiąc choć o tej pierwszej części tajemnicy. Pozostało mieć nadzieję, że jednak nie i że Em jakoś sobie z tym poradzi. Z moją pomocą oczywiście.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (22-06-2014 o 15h21)

Offline

#45 24-05-2014 o 14h28

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka


-Żyje? A-ale jak to żyje?-wyszeptałam blada jak ściana patrząc zarazem na Gray'a jak zaklęta. Jak grom dotarło do mnie że moja mama żyje, że mam rodzeństwo jak i że ojciec mnie okłamał. Nie tylko okłamał, wszystko przede mną zataił. Niechcący wbiłam paznokcie w ramię chłopaka. Wiem że nie powinna, ale inaczej się nie da. Jak można być takim potworem? Jak można okłamywać własną córkę?
Przytuliłam się najmocniej jak tylko mogłam do chłopaka i starałam się przestać ryczeć. Spojrzałam na jego twarz i aż miałam ochotę znowu go całować, jednak stwierdziłam że nie teraz.
-Ale ty nie będziesz mnie okłamywał, prawda?-zapytałam się go z taką wielką nadzieją że sama siebie nie poznawałam. No cóż moje dotychczas niemal idealne życie obróciło się o 180 stopni. Zacisnęłam mocno oczy i schowałam twarz w jego ramieniu. Nawet jak dla takiej osoby jak ja to za dużo jak na jeden raz.
-Nienawidzę go, nienawidze go...-mamrotałam cicho w kółko niczym mantrę. Cóż była to prawda, nienawidziłam go. Jak mógł mnie okłamać? Jak mógł powiedzieć że mama nie żyje, mimo że żyła i miała dwójkę dzieci. No właśnie! Mama miała swoje dzieci, mam przyszywane rodzeństwo. A cały czas myślałam że jestem jedynaczką. Ciekawe co jeszcze przede mną ukrywają!
Leniwie podniosłam się, oparłam ręce po oby stronach jego twarzy po czym pochyliłam się nad nim i mocno pocałowałam. Wiem że wszystko się sypie, ale jemu mogę zaufać. On by mnie nie okłamał. Gray, by tego nie zrobił.

Offline

#46 07-06-2014 o 15h27

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
- Nigdy cię nie zostawię. Wiesz to - powiedziałem szeptem, głaszcząc ją delikatnie po plecach. Czego, jak czego, ale tej kwestii byłem pewien całkowicie. - Nie zdradzę cię, nie okłamię, nigdy cię nie zawiodę - mówiłem nadal cichym głosem, z ustami przy jej uchu.
- Przysięgam. Kiedy mnie pocałowała, poczułem się tak dobrze, jak jeszcze nigdy w życiu. Zacząłem oddawać pocałunki z takim zapałem, jak nigdy wcześniej. Wciągnęło mnie, zakręciło mi w głowie, jakbym się czegoś nawalił. Bawiłem się kolczykiem w jej wardze i pieściłem dłońmi jej plecy. Kiedy kończyliśmy westchnąłem cicho.
- Kocham cię - powiedziałem, łapiąc jednocześnie oddech. Potem położyłem ją obok siebie, złożyłem głowę w okolicy jej szyi i tak zasypiałem, wsłuchując się w ciche bicie jej serca. O tym, jak bardzo to ciche serce jest silne miałem się dopiero przekonać.
Zasnąłem niedługo potem. Kiedy się obudziłem nie pamiętałem już zupełnie co mi się śniło. Wiedziałem tylko tyle, że obudziłem się w miejscu, które odbiegło stanowczo od szpitala. Leżałem na jakimś betonie, w niewielkiej piwnicy, której oświetlenie stanowiła goła żarówka, zwisająca z sufitu na ledwo trzymającym się go kablu. Czułem przejmujący chłód w każdej części mojego ciała. Na podłodze po drugiej stronie leżał jakiś mężczyzna, stuprocentowo martwy, bo z kałużą krwi obok swojej głowy. Spróbowałem się podnieść, ale ból brzucha, jak również łańcuch, przytwierdzony do przegubu uświadomiły mi, jak durny jest ten pomysł.
Co się do jasnej cholery stało? Gdzie Emili, dlaczego nic nie pamiętam i w jakim celu ktoś zabił tego faceta? I dlaczego ten facet jest tak łudząco podobny do Morrisona...? Chryste, Morrison!
- Jam...? - wyszeptałem. - Jam...! - wiedziałem, że zbytnie podnoszenie głosu nie miało sensu, bo jeszcze ten ktoś, kto mnie tu zamknął, mógłby się dowiedzieć, że odzyskałem przytomność, a tego z pewnością nie chciałem. Odpowiedziało mi ciche rzężenie. Dzięki Bogu...

Offline

#47 07-06-2014 o 16h27

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka

Cieszyłam się niezmiernie z tego że mam go obok siebie. Byłam zachwycona jego dotykiem i pocałunkami! Kiedy sie we mnie wtulił objęłam go i uśmiechnęłam się pod nosem. Ktoś wlazł do pokoju myślałam że to  pielęgniarka więc tylko machnęłam ręką. Lecz zaraz ktoś stanął za mną i przystawił mi jakąś szmatkę do twarzy, to samo stało się z Gray'em. Nie mogłam się szarpać bo bałam się że zrobię krzywdę chłopakowi! Więc tylko się szamotałam i w miarę pomagałam sobie rękami. Jednak zaraz poczułam że robi mi się słabo. Jedyne co mogłam zrobić to zamknąć oczy.

*****

Kiedy się ocknęłam leżałam na betonowej podłodze w piwnicy, ahh nie w byle jakim piwnicy. W mojej własnej piwnicy! Podniosłam się, o dziwo nie byłam związana ani nic. Mój ojciec stał nade mną i patrzył zabójczym wzrokiem. Ukląkł przede mną i złapał mnie za podbródek.
-A mogło być tak dobrze kochanie. Mogłaś żyć w tym pięknym domu i o niczym nie wiedzieć, ale musiałaś znaleźć sobie nie odpowiedniego faceta i dowiedzieć się o wszystkim! Nie martw sie! Jak będziesz grzeczna nikt ci nic nie zrobił!-wrzeszczał. Po chwili mnie od siebie ode pchał, wstał i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Kiedy już nie słyszałam jego kroków ani niczyich innych podniosłam się szybko. W głowie miałam jedno ważne pytanie "Czy Gray żyje?" Ściagnęłam bluzkę i obwiązałam nią dłoń. Uderzyłam w małe szklane okienko w drzwiach i dokładnie pozbyłam się szkła. Zaraz też naciągnęłam poniszczony materiał na siebie i wyszłam ledwie się mieszcząc. Myślałam że rozdarłam sobie szkłem udo, nie myliłam się. Jednak olałam to i zaczęłam szukać Gray'a. Dopiero po pewnym czasie mi sie udało. Wyciągnęłam drut z mojego biustonosza i zaczęłam grzebać w zamku, który ustąpił dopiero po chwili. Wleciałam tam jak szalona i przytuliłam się do niego mocno ignorując trupa obok. Zaraz też się od niego odkleiłam i lekko drżącymi rękami złapałam drut i znowu zaczęłam grzebać w zamku, by uwolnić jego kończyny. Zamek nie chciał ustąpić, dopiero po wielu przekleństwach ustąpił. Sprawdziłam jeszcze czy chłopak jest cały i uśmiechnęłam się do niego. Miałam zamiar pomóc mu wstać i wyprowadzić go z mojej piwnicy tajnym wyjściem, ale dwóch wyrostków stanęło w drzwiach. Nie chciałam z nikim się bić przy Gray'u bo pewnie miał mnie za trochę bardziej dziewczęcą. Zamknęłam oczy i posadziłam chłopaka wygodnie pod ścianą. Ledwie sie odwróciłam i już musiałam zrobić unik by nie dostać w twarz. Nie było mi łatwo ale zadałam im dość sporo celnych trafień, tak jak oni mnie. Miałam rozerwaną wargę i kilka siniaków. Zaraz też dostrzegłam pasek z bronią na biodrach jednego z nich. Bez żadnego myślenia wyrwałam broń i oddałam kilka strzałów w jednego a potem drugiego. Dopiero po chwili odważyłam się otworzyć oczy. Widok leżących na ziemi facetów, zapewne martwych lub półmartwych nie był za wesoło. Od razu upuściłam z obrzydzeniem broń i szybko znalazłam się obok Gray'a. Wtuliłam się w niego mając wrażenie że zaraz zwymiotuje.
-Chce do domu, do naszego domu-wyszlochałam mu w ramię. Chyba tylko cudem się podniosłam i jako tako się nie załamując pomogłam mu wstać. Od razu ruszyłam do ściany na końcu korytarza. Zaczęłam macać ręką ścianę i w końcu znalazłam wejście na palec, tak czytnik. Przyłożyłam kciuk i zaraz drzwi się otworzyły. Wkroczyłam tam z nim i zaraz wepchałam go do samochodu. Sama zasiadłam za kółkiem i bez ceregieli wyjechałam na ręcznym. Musiałam trochę pomanewrować żeby wyjechać cało z własnego podwórka. Nie strzelali za nami ani nic. Nie pojechałam do naszego mieszkania a n policję, w której pracował jego szef. Kojarzyłam go po tym że kilka razy mnie tam obsługiwał. Zaparkowałam na miejscu dla niepełnosprawnych. Kij z tym!
-Chodź-wyszeptałąm do Gray'a i wyciągnęłam go z samochodu. Zaczęłam z nim jako tako iść w stronę komendy, gdy tylko się tam wtaszczyliśmy i przekroczyliśmy prób budynku wszyscy spojrzeli na nas jak na wariatów. A po chwili wszyscy rzucili się na nas  by pomóc chłopakowi. Nie wiem gdzie go zabrali, wiem że ja zostałam posadzona na krześle, dostałam kubek wody i pochwalił mnie ktoś za pomoc policjantowi. Ja nic nie mówiłam! Nie byłam w stanie, bo jakieś 30minut temu zabiłam prawdopodobnie dwóch mężczyzn. Czekałam w napięciu aż zostawią Gray'a i bym mogła znowu go przytulić by poczuć się bezpieczna.

Offline

#48 09-06-2014 o 11h44

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Zaczynałem czuć się strasznie, patrząc na trupa kolegi z CIA, choć aż nazbyt dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że większość moich niepowodzeń działa się z jego czynnym udziałem, o czym przypominała mi na przykład blizna po kulce na plecach. Ale, mimo wszystko, czułem się podle, wiedząc, że Jam zginął prawdopodobnie około godziny wcześniej, a ja nic nie mogłem zrobić, żeby mu pomóc i po prostu się wykrwawił, powoli tracąc nadzieję, że ja sam się kiedykolwiek obudzę. Leżał pod ścianą, z głową opartą na kawałku jakiejś starej deski i miałem ochotę jak najszybciej go podnieść. Miałem oczywiście świadomość faktu, że nie mogę już nic dla niego zrobić, choćbym nie wiem jak bardzo tego chciał. Poczułem znów to ukłucie bólu w gardle.
- Jam? - wyszeptałem jeszcze raz ze złudną nadzieją że chłopak otworzy oczy. Sam nie wiem dlaczego, ale poczułem się winny, jakby to była moja wina, że Jam Morrisson nie żyje. Oparłem zmęczoną głowę o ścianę i zamknąłem ciężkie ze zmęczenia powieki. Nie byłem w stanie nawet się poruszyć. I wtedy nagle usłyszałem jakiś hałas za ścianą. Chwilę potem oślepiło mnie światło, tak że zupełnie niczego nie widziałem od tego przebywania w ciągłej ciemności. Po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że to Emilli spowodowała całe zamieszanie. Chciałem coś powiedzieć, kiedy mnie objęła, uspokoić ją jakoś, ale chwilowo nie mogłem się pozbierać po tym, jak przez kilka godzin byłem zmuszony oglądać Jama z kulką w głowie.
Em pogrzebała chwilę w zamkach, muszę przyznać, że robiła to jak na zawodowca przystało, po czym obejrzała mnie i uśmiechnęła się. Poczułem się lepiej, ale to wszystko nadal tak strasznie bolało...
Nagle zauważyłem w drzwiach dwóch facetów z bronią. Przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałem, że w takim stanie nas nie ochronię. - Emili, uważaj! - wrzasnąłem najgłośniej, jak tylko byłem  w stanie. I doznałem szoku, kiedy moja dziewczyna z niezłą wprawą zastrzeliła tych dwóch goryli, a potem podniosła mnie z ziemi. Mówiła coś do mnie w międzyczasie, ale czułem się, jakbym lunatykował - niewiele z tego zrozumiałem. Kiedy opuszczaliśmy budynek, myślałem tylko i wyłącznie o Jam'ie.  Chciałem po niego wracać, obudzić go...
Przez całą drogę samochodem w głowie miałem tylko tyle, że Jam nie żyje, nic więcej. I starałem się jakoś to sobie uświadomić. Do tej pory mało kto ginął na akcjach. Jam był można powiedzieć taką pierwszą, młodą krwią. Bardzo młodą krwią... Dopiero zaczynał, był najmłodszy z nas wszystkich, całe życie przed sobą... Ale nie, zachciało im się strzelać do dzieciaków! Zabijać niewinnych, tętniących życiem młodych ludzi! Dzieci, przecież to jeszcze dzieci...!
Zorientowałem się, że jedziemy na komendę dopiero dwie przecznice przed dojazdem do budynku. Em wtargała mnie tam, od razu znalazła się wokół chmara zdziwionych ludzi. Na szczęście zauważyłem Nelsona...
Zabrali mnie do szpitala polowego na tyłach komisariatu, na szczęście był tam akurat lekarz dyżurny. Akurat się zbierał do domu, więc miałem po prostu farta. Stwierdził tylko, że się odwodniłem i wyziębiłem, więc podał mi elektrolity, podłączył mnie do kroplówki i kazał mnie przykryć kilkoma kocami. Nel siedział obok mnie na krześle, a ja gapiłem się tępo w sufit.
- Miałeś dużo szczęścia, stary. Ta twoja współlokatorka to skarb - mówił wciąż do mnie, ale ja nadal miałem w głowie tylko jedno - Jama już nie ma. Nie miałem siły tłumaczyć przyjacielowi, że jestem z Emili, ani tego, co się działo w ciągu ostatniej doby.
- Nel, oni zabili Jama... - powiedziałem szeptem, sam nie wiedząc, dlaczego łamie mi się głos. - Dostał kulkę w głowę, nic nie mogłem już zrobić... Jezu... - przetarłem mocno twarz dłońmi, jakbym chciał z niej zetrzeć skórę.
- Jam? Jam Morisson? - usłyszałem w głosie Nelsona niepochamowane pokłady zdziwienia. - On miał cię szukać, powiedział, że chce ci wynagrodzić południe... - mówił coraz słabszym głosem. Myślałem, że coś mnie trafi.
- Wysłaliście dzieciaka, samego na akcję?! Czy was do jasnej cholery powaliło do końca?! - wrzasnąłem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Ja mu tłumaczyłem, że nie może, ale nie słuchał... Uparł się, jak osioł, nawet Patrick nic nie zdziałał... Nie było was dwa dni... - Nelson był najwidoczniej w szoku, widząc mnie w takim stanie. Ale jak się mogłem zachowywać wiedząc, że przez czyjąś nieodpowiedzialność zginął człowiek? W dodatku człowiek bardzo młody z ambicjami i planami na przyszłość?
- To już się nie potrafisz postawić dzieciakowi?! Nie wiesz jak się tłumaczy, że coś jest cholernie niebezpieczne?! Trudno było kogoś z nim wysłać, naprawdę tak strasznie trudno zebrać dupę i coś zrobić?! Potraktowaliście go, jak świeże mięso armatnie i teraz nie żyje! - darłem się na pół komisariatu, wszystko kompletnie olewając.

Ostatnio zmieniony przez Rachel8 (09-06-2014 o 11h53)

Offline

#49 09-06-2014 o 15h48

Miss'wtajemniczona
Oliwkaa
Czuje moc~
Miejsce: Pomocnik Moderatora
Wiadomości: 1 797

Link do zewnętrznego obrazka


Siedziałam na tym krześle jak na szpilkach, w rękach ściskałam do połowy pusty kubek. Z każdą chwilą czułam się gorzej, sama wiadomość że Gray został porwany przez mojego ojca była straszna, a to że zabiłam jakiś dwóch facetów było jeszcze gorsze. W końcu nie wytrzymałam odstawiłam kubek z cichym brzdękiem i polazłam do WC. Od razu będąc tam nachyliłam się nad muszlą klozetową by zwrócić zawartość swojego żołądka. Dopiero gdy poczułam że jestem pusta podniosłam się i poszłam do umywalki opłukać twarz i usta. Wyszłam z pomieszczenia i zaraz zostałam powiadomiona że Gray jest w stanie dobrym i że w tej chwili jest w klinice na tyłach. Przytaknęłam tylko i tam ruszyłam. Sekretarka szła za mną i cały czas mi mówiła " Panienka tam nie może wchodzić! Taki są zasady!" i tak w kółko. Nawet moje jasne i wyraźne przekleństwo by dała sobie siana. Dobrze słyszałam wrzaski chłopaka, zdawałam sobie sprawę że głównie pewnie chodziło o to żebym się niczego nie dowiedziała. Za późno. Wlazłam do tego pomieszczenie przelatując wzrokiem po pokoju zatrzymując się na Gray'u. Moje wargi zadrżały w delikatnym uśmiechu.
Zaraz bez ceregieli podeszłam do jego łóżka, po czym ignorując nieznajomego wbiłam mu się pod koce. Przytuliłam się do jego pleców mocno, starając się nie popaść w paranoje.
-Uspokój się Gray. Sam nie jesteś lepszy, więc zamiast patrzeć na innych popatrz się na siebie-sapnęłam zaciskając mocno dłonie na jego ramionach-Sam nie mogłeś mnie powstrzymać przed tym co zrobiłam w piwnicy więc nic więcej nie mów. On musiał wiedzieć w co sie pakuje skoro poszedł-dodałam jeszcze cicho. Zaraz też chyba tylko siłą pociągnęłam go na plecy, by przytulić się do jego torsu. Podniosłam się na łokciach i ignorując to że w drzwiach pojawiło się kilka osób po prostu go pocałowałam. Potrzebowaliśmy tego oboje. Na chwilę oderwać się od tego wszystkiego. W głowie ciągle miałam huk broni gdy naciskałam na spust jak i dławiący głos jednego z osiłków. Zaraz też odkleiłam się od niego, tylko po to by popatrzeć w jego zielone oczy. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Też cie kocham Gray-szepnęłam tak by tylko on mnie słyszał. Zaraz też mocniej zacisnęłam ręce na jego ciele.
-Wiesz ja nie chciałam zrobić tego tamtym dwóm, a-ale jak pomyślałam że mogą ci coś zrobić t-to samo jakoś tak-dodałam równie cicho. Drżałam w tej chwili cała nie mogąc nic zrobić. Ja po prostu ich zabiłam! Nie jestem mordercą! Łamie prawo ale nie zabijam! Nie lubie tego!

Offline

#50 09-06-2014 o 18h41

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka
Przysięgam, że gdyby nie Em, nie zważając na ból ramienia przywaliłbym Nelsonowi. Mówię całkowicie poważnie - rzuciłbym się na niego z pięściami, gotowy go rozszarpać. Ale do jasnej cholery - przez jego głupotę i nierozgarnięcie zginął człowiek i to w dodatku zupełnie niewinny!
Wtuliłem się w dziewczynę, starając się powstrzymać łzy wściekłości i frustracji. Czułem się po prostu strasznie.
- Wiem, ale... On był taki cholernie młody... Taki dobry dzieciak... - powiedziałem, ledwo opanowując swój głos przed łamaniem. - Nic mi nie jest, jakoś dojdę do siebie-chwila słabości - powiedziałem, nie zwracając uwagi na Nelsona, który właśnie gapił się tępo na mnie, którego widział w takim stanie po raz pierwszy i dziewczynę, która jakiś czas temu zdzieliła go po twarzy, teraz przytulającą mnie mocno od tyłu. Nic nie mówił, chyba był w szoku...
Emili położyła mnie na plecach i przytuliła się do mnie. Objąłem ją mocno, czując, jak przestaję się już trząść. Potem mnie pocałowała. W sumie, to można powiedzieć, że w tej chwili chciałem tylko schlać się na umór, a Emili działała na mnie lepiej, niż niejedna flaszka. Wpiłem się w jej usta z całą intensywnością, na jaką mnie było stać, ignorując zdębiałego Nela, stojącego niedaleko mojego łóżka. Później znów się do mnie przytuliła i powiedziała, że mnie kocha.
- Wiem, kochanie - powiedziałem szeptem, głaszcząc ją delikatnie po plecach i pocałowałem w głowę. Kiedy mówiła mi o tym, co się działo zabolało mnie serce. - Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale zrobiłaś dobrze... Gdyby nie ty, zapewne oboje skończylibyśmy w tej piwnicy obok Jama. To nie była twoja wina, broniłaś nas. Nie możesz się obwiniać, zginęli na własne życzenie. Przepraszam, że nie mogłem nas ochronić. Gdybym był silniejszy, to... - zacisnąłem dłonie w pięści.
- Oni już dawno leżeliby w piachu, a ty nie musiałabyś przez to wszystko przechodzić... - szepnąłem, czując się tak, jakby coś rozrywało mnie od środka na kawałki. - Przepraszam - powtórzyłem, zamykając oczy i opierając głowę na jej czole.
- Gray, dzwoni twoja mama. Co mam jej powiedzieć? - odezwał się cicho Nelson.
- Że pojechałem na kilkudniową sesję akademicką z moimi wykładowcami - odparłem, nie myśląc zupełnie o niczym. Działałem jak automat. Aż za dobrze wiedziałem, że pozbieranie się po śmierci Jama zajmie mi o wiele więcej czasu, niż bym tego oczekiwał. - I niech ktoś zadzwoni do Patricka - powiedziałem, nadal nie otwierając oczu, bo rozbolała mnie głowa. Pierwszy raz w życiu się załamałem. To poczucie beznadziejności... Byłem pewien, że to wszystko moja wina. Gdybym nie wpędził Jama w wyrzuty sumienia, nie pojechałby mnie ratować i nie zginąłby. Gdybym jak ostatni idiota nie wybiegł z mieszkania, to nie byłbym teraz jak kaleka i mógłbym nas oboje obronić, a Em nie musiałaby przechodzić przez zabicie dwóch debili. Gdybym się zachowywał, jak facet, to sam bym się z tego wytaraskał, nie musząc nikogo w to wciągać...
W tym momencie głowa rozbolała mnie już tak, że ledwo trzymałem ją uniesioną do góry. Jakby coś wwiercało mi się w mózg...
.

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5