
Powolnym krokiem, starając się uspokoić Lukę, która ciągnęła się jak szalona ruszyłem w stronę parku. Przekraczając bramę usłyszałem cichą muzykę. Im bardziej zbliżałem się do centrum parku tym stawała się głośniejsza. Trochę po lewej zobaczyłem tańczącą Elizabeth. Zawsze wydawało mi się, że była jakby to ująć... na marginesie grupy? Tak to chyba można nazwać. Zatrzymałem się i kucnąłem obok psa.
- Tylko grzecznie, bez zaczepiania przechodniów - powiedziałem spuszczając Lukę, ale to jak gadać do ściany. Na szczęście poleciała w stronę jeziorka. Ruszyłem za nią i położyłem się na trawie nie daleko brzegu wpatrując się w niebo. Dopóki pies nie wpadnie na jakiś głupi pomysł mogę odpocząć.
Natychmiast jednak myślami wróciłem do tych nowych... Pewnie są mocno zakłopotani tym, trochę szorstkim powitaniem... Obróciłem się na drugi bok starając się nie zawracać tym głowy. Zawsze, ale to zawsze w takich momentach wydaje mi się, że coś zrobiłem nie tak. Byłem zbyt szorstki? Nie... powitałem jak przystało, to Sammy się rzuciła. Usiadłem warcząc jakieś przekleństwa pod nosem.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (27-01-2014 o 20h11)





