| Solji Takamachi |
Ciągle się uśmiechała nie zwracając w sumie uwagi, że została nazwana służącą oraz na fakt, że atmosfera stawała się dość gęsta. Gdy tylko załapała, że ma kupić paluszki dla Amane postanowiła nie zwlekać z biegiem. Już zaczynało ją nosić więc bez słowa wybiegła z domu zakładając po drodze adidasy. W końcu nie raz udowodniła, że i nawet w biegu można założyć buty i to dla niej nie jest wyzwaniem. Z uśmiechem biegła ulicą i o mało nie wpadła na jakiegoś chłopaka, który z wrażenia wypuścił papierosa z ust. Krzyknęła przeprosiny gdy skręcała w boczną uliczkę, nawet nie myśląc by się zatrzymać. Jej poranny bieg polegał na obchodzie całego osiedla do samego parku w centrum miasta, gdzie sprawdzała swoją szybkość ścigając się z wyprowadzanymi psami. Każdy ją już znał, ponieważ nie da się zapomnieć tak nadpobudliwej istotki. Ciągle z uśmiechem biegła alejką, a gdy tylko kątem oka dostrzegła sklep wyznaczyła sobie kolejne zadanie. Miała zamiar tak szybko pobiegnąć by zdążyć jeszcze na zielone światło na przejściu dla pieszych. Prawdziwym sprintem zerwała się i oczywiście udało jej się wykonać swoje zadanie. Zatrzymała się dopiero przed sklepem, gdzie drzwi wejściowe były zbyt wolne jak na nią. Ponownie jej się poszczęściło i nie zaryła nosem o szybę. Gdy weszła do dyskontu z radością powitała pracowników i porywając wózek woziła się po sklepie. Oparta o rączkę i trzymając nogi na stelażu wózka co jakiś czas się odpychała przemierzając alejki. Co jakiś czas coś wrzuciła do koszyka, między innymi paluszki dla Amane, wodę do picia dla siebie oraz kilka innych słodkości dla gości. Przy kasie zdecydowała się kupić jeszcze maść na obrzęki dla Kazumi, która dziwnie utykała. Tak zaopatrzona w reklamówki wybiegła ze sklepu, by już lekkim truchtem wrócić do domu. W wejściu ponownie wpadła na wcześniej spotkanego blondyna, który tylko spojrzał na nią spod byka. Uśmiechnęła się szeroko i chciała się przywitać, kiedy sobie przypomniała o zakupach. No ale nie wypada zostawić gościa, bo to chyba był kolejny współlokator, więc nie pytając o pozwolenie zaciągnęła go do salonu.
- Już jestem i mam zakupy! A Kazumi kupiłam ci maść na kostkę - wyciągnęła szybko z reklamówki wspomniany medykament i podała dziewczynie. - Bym zapomniała! - odwróciła się w stronę chłopaka - Jestem Solji!
| Haru Ikadea |
Niezbyt chętnie zwlókł się tego dnia z łóżka świadom, że ma się dzisiaj przeprowadzić. Do tego nie oznaczało to faktu, że będzie sam a wręcz przeciwnie co go niezbyt cieszyło. Wolał mieszkać i żyć sam niż z jakąś bandą idiotów, którzy będą go wkurzać na każdym kroku. A tym bardziej wolał nie myśleć o dziewczynach, które są znane z gadatliwości. Uwielbia cisze ponieważ wtedy może odpocząć, spokojnie wypić kawę oraz zająć się laptopem. Ale pewnie te idiotki będą mu trajkotały nad uchem, więc będzie musiał się powstrzymać by przypadkiem nie pokazać im kto nosi spodnie. Oczywiście mimo impulsywności nie uderzy kobiety, ale słowa czasami bardziej ranią niż ciosy. Więc pełen ponurych myśli wziął prysznic i ubrał się w ciemne jeansowe spodnie oraz biały podkoszulek. Torba podróżna była już spakowana poprzedniego wieczora, gdy jego znajomi postanowili mu pomóc. Skończyło się na nocnej libacji, jednak sumiennie wywiązali się z obowiązku i Haru nie musiał już z rana bawić się w pakowanie. Zaparzył sobie kawę i przy okazji zapalił papierosa zerkając po raz ostatni na swoją kawalerkę. Gdy sentyment do spokoju minął założył skórzaną kurtkę oraz buty po czym przerzucił torbę przez ramię. Opuścił mieszkanie oddając bez słowa klucz właścicielowi i ruszył w nieznane. No dobra wiedział gdzie idzie, ale ociągał się tyle ile mógł. Gdy tylko znalazł się na ulicy gdzie miał być ten cały dom, omal nie wpadła na niego jakaś dziewczyna, która pędziła niczym struś pędziwiatr. Z tego wszystkiego wypuścił papierosa i klnąc pod nosem, sięgnął po kolejnego do paczki. Przystanął w miejscu delektując się smakiem nikotyny i zdjął kurtkę, eksponując przy tym swoje liczne tatuaże. Po jakimś czasie postanowił jednak udać się na miejsce katorgi i gdy tylko stanął przy drzwiach ponownie ktoś na niego wpadł. Widząc tą samą dziewczynę poslał jej mordercze spojrzenie, które ona zignorowała ciągle się szczerząc jak głupi do sera. Już chciał coś jej powiedzieć gdy ta bezczelnie go zaciągnęła do salonu, gdzie były inne dziewczyny. W duchu się modlił by chociaż one były normalne. Wyrwał swoją rękę z uścisku szatynki, która coś paplała, ale jej nie słuchał. Miał zamiar w ogóle się stąd wynieść, ale ta cholera znowu coś do niego mówiła. Chyba się przedstawiła chociaż imię miała dziwne.
- Haru. - krótko się przedstawił patrząc gdzieś w bok.
Czuł, że to dopiero początek tego piekła a już ma ochotę wszystkich powybijać.
Ostatnio zmieniony przez Asuu (01-08-2015 o 11h21)
Zapraszam na mojego bloga *Klik*