Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5 ... 8

#51 19-07-2014 o 20h15

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0



Lynncia, mam nadzieję, że się nie obrazisz jak "troszkę" pokieruję Twoją postacią i zaprowadzę ją pod salę ;_;

Link do zewnętrznego obrazka

Oparł się łokciami o ławkę wysłuchując słów kolorowowłosej dziewuszki, zatykając jednocześnie zawczasu uszy co by mu ich nie uszkodziła tym skrobaniem po tablicy. Gdy tylko zakończyła pisać listę, rozległy się ohy i achy, oraz rzecz jasna wszechobecne jojczenie na czym to świat stoi. On jedynie sprawdził, któż to trafił do jego pary. Czytając imię : Giselle, odetchnął z ulgą. Chociaż jedna w miarę normalna osoba.
Westchnął, kręcąc głową na wygłupy chłopaków. Od Ryan'a i jego szampańskiego humorku, po Alexa, naszego klasowego geja podziwiacza-cudzych-pośladków oraz innych, którzy najwyraźniej zachwyceni nie byli. Lekcja się zakończyła, a on wstał i podszedł do swej małżonki. Zanim wstała z ławki, wziął jej torbę i podał jej dłoń.
- Chodźmy Giselle, nie chcemy się spóźnić, prawda?
Ujął jej rękę i otwierając przed tym uosobieniem gracji i wdzięku drzwi, wyszedł z nią z klasy. Poprawił sobie jej torbę na ramieniu, a wchodząc schodami już z daleka zauważył że coś się dzieje. Oho~ Biedni chłopcy, bo z tego co zauważył Florence ich napastowała grupowo. A niby to Ryan jest od tej roboty. Wypuszczając swoją partnerkę, podszedł do nich i cicho westchnął.
- Napięcie przedmiesiączkowe, rozumiem?
Spojrzał z ukosa na Flo. Z leksza przesadzała z tym "jeba*iem" ludzi po plecach.
Odprowadził parkę składającą się z James'a oraz Gilberta z uniesioną brwią. Rozumiem, że idą do składziku załatwić "swoje sprawy" ?

Offline

#52 19-07-2014 o 20h37

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Charlotte Claire Frossard

Spojrzała na niego wzrokiem polującego bazyliszka. Co jak on, przecież. Trzeba z tego wybrnąć. Przecież nie może psuć swojej opinii i chwalić tego napaleńca publicznie...o nie!
~  To nie było do ciebie, tylko o moim nowym kontrakcie...chyba nie myślisz, że mogła bym cię słuchać...pffff. I nie nazywaj mnie tak! Pokazała mu telefon, choć i tak już wypruł gdzieś w stronę Lucasa, miała to w poważaniu... ważne że reszta słyszała.
~ Mniejsza z tym.. - mruknęła do siebie.Biedna Flo teraz ją będzie molestował. Westchnęła, odeszła od ściany i poprawiła swoją czarną sukienkę i torbę. Ruszyła w stronę Fran której bezczelnie zawiesiła się na szyi wpatrując się jak jadowita żmija na swojego " mężulka".
~  Ne słonko powiedz mi to nie jest jakiś głupi żart prawda? Przecież ja z tym napastliwym, napalonym na wszystko zbokiem się wykończę.
Zaczęła bawić się jednym z kolorowych kosmyków panny Frances, licząc na szybką odpowiedź. Ten jej pseudo-ślubny wyglądał jednak na takiego co by był zadowolony z takiego przydziału. Ona jednak czuła, że będzie musiała zainwestować w jakiś paralizator, nawet tak dla własnego spokoju. Odsunęła się od Fran czekając na odpowiedź, może chociaż osobny pokój się jej uda załatwić. W sumie zaprezentowanie małżeństwa w separacji to nie taki zły pomysł, nie musiała by być dla niego miła, zresztą teraz też nie musi. Złośliwy uśmieszek wpłynął na jej twarz, piękne marzenia, ale znając dyrekcję...W tej chwili pomyślała co zrobi facetowi który przydzielił jej tego niereformowalnego brązowowłosego gościa.

Offline

#53 19-07-2014 o 22h10

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608


James Campbell

W drugiej mojej ręce zaraz po odejściu od grupki znów pojawił się telefon, a wszelkie rozmowy stały się brzęczeniem os, które powinny zginąć w najbliższym czasie. Jedną dłonią też dało się pisać, jednak było to już mniej wygodne i zabierało odrobinę więcej czasu. Jednak zdążyłem wymienić kilka sms'ów z siostrą nim ten bęcwał śmiał mnie nazwać swą ukochaną. Zatrzymałem się niemal od razu, a zaraz też zacieśniłem uścisk na jego dłoni. Niewiele ruchu było potrzebne na szczęście by wykręcić komuś rękę, co też ja uczyniłem. Do niego chyba nie dotarło, że ma nawet nie próbować nazywać mnie w ten sposób.
- Nie będę się powtarzać, więc zapamiętaj. Nie jestem twoją żoną. - wysyczałem, po czym puściłem go i oddaliłem się, znów przestając zwracać uwagę na świat. I chyba było to jednoznaczne względem odpowiedzi na jego drugie pytanie. Jeśli było to możliwe miałem zamiar ograniczyć nasze kontakty. Ciekawe czy ktoś jeszcze by chciał by te małżeństwa były, jeno w separacji. Byłoby lepiej, zdecydowanie. Może prędzej by coś z tego wyszło, a na razie miałem w poważaniu ten okropny projekt. Wątpiłem szczerze, że uda nam się ze sobą dogadać. Przynajmniej w taki normalny sposób.
Będąc już pod salą, oparłem się o ścianę, chowając telefon na powrót i po prostu obserwując tych, co z takim życiem poruszali się po korytarzu. Nie wiem skąd oni brali te chęci, mi to było w pewnym sensie już bez różnicy. Nie było mowy, że z Gilbertem zaliczę ten projekt.

Frances de Cardonnel

Nie mogłabym powiedzieć, że sposób w jaki Charlotte mnie zaskoczyła był szczególnie nieprzyjemny, ależ skąd! Podobało mi się to wręcz niezwykle Puściłam Alexa i objęłam dziewczynę w pasie, zaczynając lekko ją jedną dłonią głaskać po pleckach. Jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem, nic niezwykłego. Bo i dla mnie takie było. To, że inni nie mieli w zwyczaju zauważać zachowań moich, Char i Flo to już inna sprawa. Podobało mi się to, jakie kontakty miałam z resztą dziewczyn w klasie, taka bliska przyjaźń, ze tak to ujmę. Taka w końcu była prawda, dziewczyny w tej klasie były cudowne, chłopaki... To już inna bajka. Jakbym miała wybierać sama najchętniej to właśnie z którąś z dziewczyn byłabym w parze. Czyż by to nie było małżeństwo idealne? Najbardziej zgrana para by z tego wynikła, jak mniemam. Zetknęłam niechętnie na Alexa po słowach Charlotte, które z tym akcentem nawet w tej sytuacji zdawały się ociekać seksem. I nie wątpię, że Ryna też zdążył to zauważyć. Biedna.
- Niestety, najdroższa, to nie jest żart, lecz i mi niezbyt to pasuje. - odparłam, chowając w mym głosie niewielką urazę. Co prawda... Dręczenie psychiczne Alexa było nawet przyjemne, ale nie wiedziałam, jak to wszystko będzie wyglądać potem. Z dziewczynami o wiele łatwiej było się dogadać. W każdej kwestii. Panie, kto rozdzielał nas w pary... A tak, nasze kochane grono pedagogiczne, jeszcze bardziej zwariowane niż uczniowie tej cudnej placówki. Bo nie można mieć równo pod sufitem i się tu zapisać.

Offline

#54 19-07-2014 o 22h48

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

//photo.missfashion.pl/pl/1/32/moy/25156.jpg


Oj... Chyba mój James troszeczkę został wyprowadzony z równowagi, jak zawsze przez moją skromną osobą. Po jego twarzy niezbyt było widać, że jest w jakikolwiek sposób zdenerwowany - ciągnąc mnie w nieznanym kierunku zażarcie pisał sms'y, świetnie omijając zdezorientowanych naszym widokiem uczniów. Uśmiechałem się do każdego nerwowo, lekko zażenowany, że ten dosyć... smukłej postury facet bez problemu ciągnie mnie za koszulkę, jakbym był panienką ważącą 40 kilo. To dosyć upokarzające, szczególnie, że jestem uważany za silnego faceta, które pod byle jakim ciężarem się nie załamie. Czyżby moja reputacja była zagrożona?
Niestety, ale James nie dręczył komuś dupy, kiedy był zły. On używał przemocy fizycznej, co mnie lekko zmroziło, szczególnie, że jeszcze paliły mnie plecy po dosyć potężnym ciosie od Florence. Syknąłem, kiedy gość wykręcił mi rękę jak małej dziewczynce. Co za tyran! Jeśli tak ma wyglądać nasze małżeństwo, to nie, ja się na to nie godzę - mam w nosie jego niezaprzeczalnie cudowny tyłek, biorę rozwód! Nie będzie mnie tyrał po całym domu, kurna mać! Przemoc w rodzinie, brutal, bezczelny arogant...
Po chwili moja ręka została uwolniona z zabójczego ucisku, co przyjąłem z niezmierną ulgą. Rozmasowując sobie nadgarstek, odprowadzałem postać James'a swoim najbardziej lodowatym spojrzeniem. Nie dość, że narobił mi wstydu przy innych (już tam jakieś dziewczynki się ze mnie podśmiewały, jestem pewien!) to na dodatek będę miał kolejnego siniaka. Dwa brutale! On i Florence! Najlepiej to niech stworzą trójkącik z Ryan'em, wszyscy będą szczęśliwi. Nazwą się ,,Dręczycielami Gilbusia S." i będą rozprzestrzeniać swoje zło wśród niewinnych obywateli.
Z piekącymi policzkami, które na pewno w tym momencie przypominały barwą najbardziej dojrzałe pomidory świata, ruszyłem za swoim partnerem, nie wiedząc, co jeszcze zrobię. Przeprosić? Niech sobie tylko pomarzy! To on powinien mnie błagać o przebaczenie, w końcu użył na mnie przemocy fizycznej! Podokuczać mu? Nie... Jeszcze by mnie zabił albo coś. A tego nie chcemy, oj nie chcemy. W końcu go dostrzegłem. Stał pod ścianą, znowu sms'ując. Zazgrzytałem mocno zębami, wpatrując się w niego wściekle. Wyrzucę ten telefon przez okno, jak Boga kocham! Tylko dorwę tą idiotyczną maszynę i rozwalę na najbliższym kamieniu! Wzdychając, oparłem się niedaleko niego o ścianę, na tyle blisko, aby mnie słyszał, oraz na tyle daleko, aby go nie dotykać chociażby kawałkiem ramienia. Nie wiedzieć czemu, ale moje ,,urocze" rumieńce postanowiły ukazać się w właśnie w tym momencie, robiąc ze mnie cnotliwą panienkę! To wygląda, jakbym próbował go przeprosić. A tak nie jest!
Jesteś brutalem - burknąłem na tyle głośno, aby mnie usłyszał. -  Nic ci nie robię, a ty mi wykręcasz rękę i jesteś dla mnie kompletnie niemiły. A najgorsze jest to, że ja chcę zaliczyć ten rok, co wiążę się z ciągłym użeraniem się z twoją osobą. I dobrze wiesz, że aby to zdać, trzeba razem mieszkać i chociaż się dogadywać. A scenka, którą tam odstawiliśmy na oczach monitorujących nasz projekt nauczycieli, na pewno nam tego przejścia do następnej klasy nie ułatwiła! Może tobie nie zależy na przepustce, ale mi tak, więc pozwól mi chociaż na marnej dwójce przejść dalej. Nie będę cię nazywał swoją ,,żoną", chociaż ja też nie mam zamiaru się zdominować przez ciebie. Więc ogarnijmy się i chociaż spróbujmy to zaliczyć, dobrze?
Szczerość to podstawa. Schowanie dumy do kieszeni bardzo ułatwia każdą sytuację. Oczywiście, że nie będę odgrywał roli jego ,,żoneczki", a o obiadkach może sobie tylko pomarzyć, ale dogadać się z nim jakoś trzeba. A taka poważna rozmowa chyba ułatwi sprawę, tak? Prawda...?

Ostatnio zmieniony przez Tamis (19-07-2014 o 22h50)

Offline

#55 19-07-2014 o 23h41

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Link do zewnętrznego obrazka

        I nawet rozmyślania o pokoju w kolorach od beżu, przez jasnoniebieski, dochodząc do piaskowych desek podłogowych, z przejrzystym oknem, wychodzącym na szkołę, przerwała mu gadanina Fran. Już czuł, że to nie będzie ani przyjemne, ani łatwe. Miał tylko szczerą nadzieję, że książki nie będą dostaną skrzydeł, a kubki z napojami nie wylądują na ścianach. Byłoby to przykre dla osób postronnych... i mebli... a najbardziej chyba nie tyle, co dla dwójki małżonków, ile dla Alexa. W końcu nie należy do tych, którzy to są w stanie uderzyć dziewczynę, więc nie odda w razie ewentualnej potyczki.. w której już skończą się słowne argumenty.
        Nie dość, że miał wszystko w głębokim poważaniu, to jeszcze Fran zdawała się nie dawać za wygraną.
    - Masz rację, nie jestem twoją matką, a „żoną”. Poza tym, ja zawsze się tak staram wypełniać swoje obowiązki, to naprawdę przykre, gdy ktokolwiek to olewa.
        A teraz zachowuje się jak urocza dziewczynka, która została zraniona. No, nie można powiedzieć, że Alex nie poczuł się zakłopotany. Nie lubił momentów, w których dziewczyny robiły się smutne. To nie było cool...
        Ale w zachowaniu Fran było coś nie tak.
        Nie mógł jej wyczuć. Dobra dziewczynka, ale z uśmiechem mówiła słowa, które były bliskoznaczne z "ogolę Ci brwi nocą i nic z tym nie możesz zrobić". Westchnął i spojrzał na nią, czując dość mocno zaciśnięte malutkie dłonie na swoim ramieniu. Nie sprawiło mu to jednak dużego problemu.
    - Fran, tylu innych ludzi cię słucha, a uczepiłaś się akurat mnie - zauważył, mrużąc powieki.
        Nie powiedział tego ze zmęczeniem w głosie, raczej z pewną nutą, która wskazywała na jego podejrzliwość. Chciała im obu to utrudnić na siłę, czy co? Nie mogli po prostu udawać na lekcjach, a w akademiku rozchodzić się w swoje krańce pokoju? Byleby przetrwać?
        Na korytarzu gromadziły się grupki. Rozejrzał się po nim. Przez moment miał wrażenie, że.. nie.. to niemożliwe. Czy Char i Ryan przestali się kłócić? Wut? I co to za zgrupowanie... które właśnie się rozchodziło. Kiedy Fran go gdzieś ciągnęła, nie przyglądał się zbytnio temu wszystkiemu. Ciekawe, komu już nerwy wyjechały na długi urlop.
        Chciał zapytać się Pani-Kolorowe-Włosy, gdzie ona go właściwie targa, kiedy na jej ramieniu uwiesił się klasowy rudzielec.
    - Ne słonko powiedz mi to nie jest jakiś głupi żart prawda? Przecież ja z tym napastliwym, napalonym na wszystko zbokiem się wykończę.
        Alexander współczuł Char, fakt. Jakby on miał być z psychopatą, to by już pisał swoje podanie do nowej szkoły. Ryan wymęczyłby go psychicznie i fizycznie... obawiał się jednak bardziej tego drugiego molestowania. W dosłowny tego słowa znaczeniu. Kiedy Frances go puściła, oparł się o ścianę, przyglądając się sytuacji i westchnął cicho. Baby...
        Sama Charlotte wyglądała na... żądną krwi. O ile to nie było zbyt mało powiedziane. Wydawało się, że jeśli nie odreaguje jakoś w tej właśnie chwili, to zabije pierwszą napotkaną osobę.
        Dziewczyny przytuliły się do siebie. Widział takie sceny chyba milion razy. Te dwie i jeszcze Flo do tego. Przyjaciółki w zgodzie i niepogodzie, hah. Czekał tylko na jakieś gorętsze scenki z nimi w roli głównej...
        I jakoś jak przeszła mu przez umysł myśl o tym, co mogłyby robić te trzy dziewoje... przypomniał mu się jeden z aspektów małżeństwa. Mimowolnie, kąciki ust drgnęły, próbując uformować się w uśmiech. To absurd. Czy dyrekcja chce otworzyć przedszkole? I skierował swój wzrok do Fran, czule obejmującej Char. No, brzydka to ona nie była... z charakteru bardzo miła - chociaż to należy jeszcze przemyśleć po scenach sprzed chwili - i najgorszego ciała w sumie też nie posiada. Całkiem.. całkiem niezła jest nawet.
    - Niestety, najdroższa, to nie jest żart, lecz i mi niezbyt to pasuje.
        I wtedy marzenia Alexa zostały rozbite na drobniutkie kawałeczki, pokruszone do rozmiarów ziarenek piasku i wciągnięte odkurzaczem przez Panią-Kolorowe-Włosy.
        Wypuścił powietrze z ust, zamykając oczy i pochylając się lekko.
    - Laska, a komu ta sytuacja pasuje twoim zdaniem? Przez następny rok jesteśmy w dupie i wyjścia ni widu i słychu. - powiedział, zirytowany tą całą sytuacją.

Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (19-07-2014 o 23h47)


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#56 20-07-2014 o 00h42

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608


Frances de Cardonnel

Zerknęłam na Alexa wręcz niechętnie, po czym schowałam twarzyczkę we włosach Charlotte. I jak ja miałam z nim wytrzymać? On był po prostu względem mnie chamski i robiło mi się z tego powodu przykro... No dobra, nie, ale mnie denerwował i już. Jak można było być takim arogantem, agh! Moje łapki zsunęły się niżej, a na odstresowanie zaczęłam smyrać szyję Char. Tak przyjemnie pachniała... A zapach to jednak coś, na co uwagę zwracałam najczęściej, tylko przy Alexie wolałam nie sprawdzać, jak on śmierdzi. I niestety trzeba było przyznać, że nawet Ryan miał przyzwoity zapach. Gdyby nie to, że jest zboczeńcem.
- On jest dla mnie nie miły i tak cały czas, cham jeden. - burknęłam cicho do Charlotte. I najchętniej bym się od niej nie odklejała, bo tak było miło. I w ogóle, taka pocieszna była jej obecności, jak to chyba bywało u przyjaciół. Miałam ochotę cały wieczór po prostu spędzić z nią i Florence, taki... Babski wieczór, podczas którego mogłybyśmy się odprężyć i odpocząć od tych pomiotów szatana, z którymi jesteśmy w parach. Tak, tak by było najlepiej, a oni mogą spadać, bo są niepotrzebni. W ogóle, kto wymyślił mężczyzn? Musiał mieć nieźle poprzekręcane we łbie, bo inaczej tego nie da się wytłumaczyć.
Uniosłam lekko główkę, zerkając na niego, jakby naprawdę zrobił mi krzywdę samą swoją obecnością. Niestety, w tym momencie nie widziałam w przyszłości tego, że w tym roku zdamy. Nie zapowiadało się zbyt ciekawie.
- Ciebie nie kocham, nie odzywaj się. - burknęłam do niego, zaraz znów chowając główkę we włosach Charlotte.

Ostatnio zmieniony przez Nieve (20-07-2014 o 00h54)

Offline

#57 20-07-2014 o 01h04

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Link do zewnętrznego obrazka

        Haha.... zignorowała go całkowicie. Aż mu żyłka zapulsowała, kiedy tak po prostu go sobie olała. Nie ma co, po co zwracać uwagę na swojego faceta, jakby nie patrzeć, kiedy ma się przy sobie przyjaciółkę. Tak wygląda prawdziwe życie? Prawdziwa relacja między mężem a żoną?
        I.. o czym on w ogóle myśli? No chyba nie bierze tego na poważnie. Zerknął na dwie splecione w uścisku dziewczyny. Pfff, no jasne, że nie. Sory, nie ma takiej opcji. Skoro ona będzie sobie tak pogrywała, on z pewnością nie dołoży starań, aby zachowywać się jak porządny chłopak.
        Mimo wszystko.. wyglądała na.. zranioną. Cholera. Przecież on nic nie zrobił! Chociaż.. po oczach nie było widać tego smutku. A może za mało ją znał? Może gdzieś w głębi czaiły się owe uczucia, o których mówiła i jaka wydawała się jej twarz i gesty? Co jest nie tak z tą kobietą?
    - Ciebie nie kocham, nie odzywaj się.
        Ohohohohohoho.
        Więc to jednak tak chce grać nasza przewodnicząca? Uśmiechnął się szeroko, ukazując bialutkie ząbki. Dwa równiutkie rządki.
        Zaraz potem zerwał się z miejsca, chwycił Fran w objęcia, przekładając sobie jedną rękę przez jej bok, a drugą chwytając za dłoń i splatając ich palce razem. Odciągnął ją od Char i zaczął prowadzić korytarzem, trzymając mocno, jednak nie na tyle, by miała później siniaki. Wyrwać się jednak nie miała jak i on już o to zadbał. Cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy.
    - Jak możesz tak mówić, kochanie? - zaczął grać w grę, jaką przedstawili przed nimi nauczyciele. Szczerze mówiąc, nie wiedział co go do tego zmotywowało, ale działo się.  - Sorka, Char - krzyknął do dziewczyny za nimi, odwracając głowę. - Zabieram ci moją kochaną żonę, pogadacie kiedy indziej!


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#58 20-07-2014 o 01h39

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608


Frances de Cardonnel

Byłoby najlepiej, jakbym mogła tak zostać już zawsze, ale wszystko co piękne nie może trwać wiecznie, nad czym mogłam tylko ubolewać. A nie było nic przyjemniejszego od tulenia przyjaciółki, po co jacykolwiek inni ludzie nam byli. Ale nie, bo to by było zbyt idealne na ten zepsuty świat, tak? I to też musiało zostać przerwane.
Ten bęcwał, parafian jeden... Jak on śmiał mi zakłócić tulenie Charlotte! I jeszcze mnie dotknął, a to dla niego powinno być zakazane. Zazdrosny dupek. Jednak niechętnie przyznać musiałam, że pokazał odrobinkę klasy, co nie zmienia faktu,że zachował się chamsko i już. Nie moja wina, że teraz miałam ochotę mu łeb ukręcić. Wywoływał u mnie najgorsze instynkty, co mi się w ogóle nie podobało. Z początku się skrzywilam, lecz juz po chwili na mej twarzyczce pokazał się niezmierny smutek, który wręcz mógłby skończyć się płaczem, a byłam gotowa i to symulować, jeśli by zaszła taka potrzeba. Noe, żeby miało być to jakoś szczególnie łatwe...
- J-jak mogłeś! Zostaw mnie, ja chcę do mojej Charlotte! Ty mnie nie rozumiesz! - mówiłam płaczliwie, będąc pewną, że wieksza część osób na korytarzu już zwróciła swoją uwagę na nas. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że w tym momencie robię widowisko, które zaraz echem rozejdzie się po szkole. Biedny Alex, tak dręczyć przewodniczącą, ale przecież tak być nie powinno. Bo ja jestem aniołem tej szkoły, a on teraz... Ugh, miał jednak przyjemny zapach, ale nadal był bęcwałem.

Offline

#59 20-07-2014 o 07h33

Miss'na całego
Odella
"I'm not done yet! Stay standing!"
Miejsce: Łonderlandy schowane w dziurze w podłodze
Wiadomości: 255

S h i n o h a r a   K o u j a k u
Obserwując uważnie swoją klasę z miejsca tuż koło Lucasa, gdzie wrócił po zamianie kilku słów z Florence, Koujaku wyglądał na bardzo wyraźnie rozbawionego i chyba nie można być w tym wypadku zdziwionym. Sceny odchodzące pomiędzy poszczególnymi parami oraz nie tylko były doprawdy komiczne i nie jeden widz o słabszych nerwach już dawno wybuchłby śmiechem, kiedy poczciwy Kou uśmiechał się tylko wesoło, nie spuszczając czujnego spojrzenia krwistoczerwonych oczu z towarzyszy niedoli. Z zaciekawieniem przyglądał się małej sprzeczce pomiędzy kolejną z cudownie dobranych par - Alexem oraz anielicą Frances, zastanawiając się przy tym jaki może być jej finał. Prawdopodobnie gdyby na miejscu  dziewczyny była rudowłosa Flo, chłopak prędko dostałby po mordce jak należy - tak pomyślał sobie Japończyk, odprowadzając wzrokiem albinosa ciągnącego za sobą przewodniczącą. Ta dwójka zdecydowanie do siebie pasuje niczym dwie skarpety i będą się dogadywali lepiej, niż ktokolwiek inny w całej tej szkole. Gdyby miał ocenić kto z małżeństw miał najmniejsze szanse na dogadanie się ze swoim partnerem bądź partnerką... Hm. Zwykle powiedziałby, że nieszczęśliwcy Ryan i Charlotte, ale skoro zdawało się, że chwilowo zakopali topory wojenne, to Koujaku nie był już taki przekonany o do swojej racji. Zamiast tego mógłby w sumie wytypować uroczą parkę Gilberta i Jamesa, która nie zdawała się wkrótce pogodzić z takim, a nie innym doborem.
Shinohara westchnął niesłyszalnie, przenosząc spojrzenie w stronę swego męża, żony czy po prostu Lucasa, jak nazywał go do teraz. Białowłosy chłopak również zdawał się zafascynowany dramatycznymi scenami odgrywającymi się przed ich oczami, gdyż bez słowa przyglądał się ich wspólnymi kolegom jakby trochę modląc się, że oni w swym małżeństwie z takimi kłopotami nie będą musieli się mierzyć.
- Odnoszę wrażenie, że wywalili nas z towarzystwa - przyznał towarzyszowi biorąc od uwagę to, że właściwie siedzieli z boku. Chociaż jego słowa były przejawem marudzenia typu wylewam na ciebie swój żal i kij mnie obchodzi czy ci się to podoba, czy nie, w jego głosie nie było choćby cienia negatywnych emocji, zaś na twarzy jak to zwykle przyklejony był spokojny uśmiech.
- Jak sądzisz, ile tak wytrzymają? - zmienił od razu temat zaciekawiony opinią Lucasa. Zastanawiało go, czy on ocenia ich wyżej, niżej, a może się zdarzy, że ich odpowiedzi się pokryją? Osobiście nie dawał im zbyt wiele, o co poniektórzy ze swoimi parkami nie wytrzymywali już dzisiaj, a co dopiero resztę roku, ale przecież nie każdy musiał widzieć to w ten sam sposób, co on. W końcu Kou ocenił powierzchowne, a nie... Dogłębnie przeanalizował całą sytuację od gry do dołu. Bo bosz, komu by się chciało!?

Ostatnio zmieniony przez Odella (20-07-2014 o 07h35)

Offline

#60 20-07-2014 o 11h17

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0




Tak, Ryan i jego wkulf.

Link do zewnętrznego obrazka

Machnął ręką, słysząc rozpaczliwe próby usprawiedliwienia się Charlotte. I tak wiedział swoje, ale czuł się niesamowicie szczęśliwy, że jego zdolności wokalne w końcu zostały docenione. Szkoda, że tam późno! Czy to nie było oczywiste, że jest uzdolnionym wszechstronnie mężczyzną? Ehhh...
Wtedy jego ukochana mężona przebiegła obok niego z niesamowitą prędkością- a ona to co kuźwa, superman? - rzucając się na szyję Fran. Oż w mordę. Nie mówcie, że kółko kobiecej solidarności nam tu się zakłada, bo nie miał ochoty się z nimi wykłócać o to, czyją żoną jest Char. Jednakże gdy tylko kolorowowłosa zaczęła miziać JEGO kobitę, żyłka mu pękła. Pojawił się tuż obok, odsunął ją a w tym samym czasie Alex zabrał swoją. I chwała mu!
- Łapy precz od mej żony. Toć to mój skarb jest, nie pozwolę Ci go zbezcześcić!
Jeszcze urządziłyby sobie damską orgię w kiblu, i co wtedy? Trzech facetów zostanie samych na lodzie. A raczej z nim do gejparty ich nie ciągnęło. Uśmiechnął się promiennie do Alexa, który już daleko się oddalił z tą swoją dziką kobitą, co miało znaczyć "Wielkie dzięki, jestem Twym dłużnikiem". Powinien ujarzmić to... coś. Molestuje wszystkie dziewczęta i w żadnym wypadku jej reputacja nie doznaje uszczerbku, a on nazywany jest zboczeńcem.
FAQ LOGIC! <i tu mózg ryana został na moment rozj**any w drobny mak, ale zaraz wrócił do swojej formy. Nie trocin! >
Ach, przypomniał sobie, że wciąż trzyma nazbyt blisko siebie Charlotte. Natychmiast zabrał ręce z jej ramion, co by to go gazetą bić nie chciała... Chociaż? Może byłoby nawet przyjemnie. Dajesz skarbie! Ekhem, zanim jego myśli pogalopowały w przestworza, odsunął się co by to klejnotów rodowych nie stracił. Nie wiadomo, może pod koszulką trzymała patelnię?
- Skoro jesteśmy małżeństwem, wyjaśnijmy sobie coś... - tu wciągnął ostro powietrze i westchnął ciężko, wiedząc że ładuje się w bagno. Ale chce zaliczyć ten rok i mieć to z głowy. - Mam zamiar być Ci wierny - nie śmiej się, mówię poważnie - więc oczekuję od Ciebie tego samego.
Popatrzył na nią, a dotychczasowe wesołe i lubieżne ogniki, zniknęły z jego oczu, które raczej zasłoniły ciemne chmury, a twarz przybrała naprawdę poważny wyraz. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oczekując na reakcję dziewczyny sięgającej mu zaledwie do ramion. Ale najpierw... Wziął ją na tak zwaną "pannę młodą", bo inaczej z własnej woli z NIM by nie poszła pod salę. Upewnił się, co by ten dziki, ale uroczy, kociak z seksownym francuskim akcentem oraz burzą płomiennych włosów mu się nie wyrwał - i postawił ją dopiero pod drzwiami sali. Wtem kątem oka zauważył jak inni uczniowie powoli wchodzą do swoich klas. Odsunął się od dziewczyny, patrząc na nią chłodno. Nie będzie mi tu mnie zdradzać, niech będzie tego świadoma.


Link do zewnętrznego obrazka

A Lucas sobie siedział, siedział.... I siedział. No i patrzył na przezabawne scenki, jakie się wyprawiały na środku holu. Kou został perfidnie zignorowany i odstawiony na bok, natomiast Fran wypowiedziała swoimi czynami otwartą wojnę Ryan'owi, który wraz z Alexem moment później wkroczyli do akcji. Milutko. Nie wiedział, czy ma się śmiać czy płakać, gdy nieszczęsna Char została porwana przez swojego partnera pod salę... i doznał w szoku, gdy zobaczył twarz Ryan'a. On. Jest. Poważny? Czy nadchodzi koniec świata? Czy to co leci na niebie to nie meteoryt?!?! A, nie, to tylko samolot... Ale to było wręcz tak absurdalne jak myśl, że psy przestaną obszczywać co popadnie. Albo, że Charlotte się zakocha w tym klasowym zboczeńcu. Ale widział to na własne oczy, więc uznał że te dwa poprzednie też są możliwe. Ohoho... Czyżby był zazdrosny? Nawet jego dotknęło to zuo?
Póki co, głowa białowłosego latała w tę i we w tę, obserwując jakże interesujące szopki. Jakże się cieszył, że on się ze swym mężem - żoną? - dogaduje.
O wilku mowa... W tym samym momencie z swych myśli został wyrwany przez Kou, który przylazł do niego. No proszę, nie jest sam.
- I dobrze. Nie mam zamiaru być mięsem armatnim na froncie Ryan-Char, czy Fran-Alex. Chcę jeszcze trochę pożyć.
Oparł się plecami o ścianę za nim, dłonie splatając tuż za karkiem. Na moment odwrócił głowę w stronę towarzysza, a potem zaczął się zastanawiać.
- Do teraz myślałem, że pierwsi się pozabijają Ryan i Char, ale teraz się zastanawiam... - skinieniem głowy, pokazał Kou poważną minę Ryan'a. - Myślę, że góra dwa miesiące, chyba że cudem pojawi się tu Amor i będzie taki wspaniałomyślny, że ich wszystkich zestrzeli.
Ale na to nie liczmy. W sumie... nie chciał być świadkiem "okazywania miłości" Ryana wobec płomiennowłosej istoty, czy homo-sapiens'a wobec James'a, bo to mogłoby być wyjęte rodem z pornoli gabarytu hard.

Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (20-07-2014 o 11h33)

Offline

#61 20-07-2014 o 15h38

Miss'na całego
Odella
"I'm not done yet! Stay standing!"
Miejsce: Łonderlandy schowane w dziurze w podłodze
Wiadomości: 255

S h i n o h a r a   K o u j a k u
Jak na prawdziwego faceta przystało, Ryan szybko zaczął bronić swojej kobiety, gdy tylko ta przylgnęła do przyjaciółki i musiał przyznać, że chwała mu za to. Najwyraźniej jednak taka przedziwna powaga w jego wykonaniu była dla wszystkich zaskakująca, gdyż każdy obserwator miał teraz gały jak pięciozłotówki i usta szeroko rozwarte w jajowate "O", co miało dodatkowo podkreślić niedowierzanie w takie oto niesamowite cuda. Kou naturalnie także był zaskoczony, jednak na swój elegancki sposób nie okazywał tego tak otwarcie i tylko w duszy zastanawiał się skąd nagle w tych ludziach takie przemiany serc. Może nie wierzył, iż na dłuższą metę utrzyma się takowy stan, ale chwilowo mógł cieszyć oko tym, co jest. W końcu nie codziennie oglądało się sceny, gdzie Ryan wykazywałby się zazdrością, bo tak Koujaku nazwałby tą emocję nim targającą, w szczególności gdy mówimy o Charlotte, a przecież nigdy nie zdawał się dogadywać najlepiej z ową pięknością. Cóż... Ta dwójka ludzi była dla umysłu Japończyka istną zagadką, którą nie sposób jest rozgryźć.
Wreszcie doczekał się odpowiedzi ze strony białowłosego towarzysza, zaś przyjął ją z uśmiechem doprawdy tajemniczym, ciężkim do odczytania dla kogoś, kto nie zna go wystarczająco dobrze.
- Zgadzam się, ale jednocześnie nie do końca. Nie sądzisz, że zabawnie byłoby nieco namieszać? - zaśmiał się lekko, chociaż ów śmiech zdawał się skrywać w sobie chłód, który w żaden sposób nie pasował do wizji Shinohary jako człowieka sympatycznego, ciepłego oraz wiecznie uśmiechniętego. Zresztą co ja się będę nad tym rozczulać. Koujaku to po prostu Koujaku i tyle w tym temacie można powiedzieć tak, aby każdy zrozumiał o co chodzi. Nie pasował do niego image rozrabiaki czy też zboczeńca, a przede wszystkim nie to zimno, które przeszywało na wskroś jego głos gdy sugerował, że wspaniałą rozrywką byłoby pobawić się nieco nowymi relacjami ich klasowych kolegów oraz koleżanek. Zaraz jednak powrócił do swego normalnego, znanego wszystkim stanu, wyraźnie zadowolony z kolejnej odpowiedzi Lucasa.
- Faktycznie, ta dwójka jest doprawdy zaskakująca, a widziałem już wiele, możesz mi wierzyć. Pomimo tego moja opinia pokrywa się z twoją. Sądzę, że jeśli nic ich nie pchnie, to o dłuższym, bardziej namiętnym low story nie mamy co mówić. I może tak jest lepiej - dodał na koniec, rzucając kolejne spojrzenie w stronę znajomych zajmujących się swoimi parkami. Dokładnie w tym samym momencie na szkolnym korytarzu rozbrzmiał dzwonek zobowiązujący wszystkich, którzy jeszcze nie usadowili się w miejscu do wejścia do gabinetu. Koujaku jednak miał coś jeszcze innego w planach. Zanim jego towarzysz zdążył podnieść się z miejsca, chłopak postanowił pomimo wcześniejszych obaw zapewnić go, że ten rok będzie dla ich dwójki bardzo ciekawy. Japończyk nachylił się nad niższym, bo siedzącym na ławce, Lucasem, a następnie przycisnął własne wargi do kącika jego ust jakby chcąc w pełni go pocałować, zaś jednocześnie nie mogąc. Oczywiście wykorzystał także daną mu okazję, aby swoje palce o nieco twardych opuszkach umieścić na policzku jasnowłosego chłopaka, przemieszczając je po nim bardzo subtelnie i po drodze zahaczając również o kilka jego kosmyków.
Obawiając się ewentualnego ataku z liścia, Kou odsunął się zaledwie chwilkę  albo dwie później, a następnie z iście szelmowskim uśmiechem zebrał własną torbę i wszedł do środka wyraźnie zadowolony z siebie.

Offline

#62 20-07-2014 o 16h14

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Charlotte Claire Frossard

Kiedy przytulały się z Fran było miło przyjemnie i nikt nie powinien im zakłócać rytuału wzajemnej adoracji i wsparcia. Gdy przyjaciółka wtulała twarz w jej włosy, sama zaczęła bawić się jednym z różowych kosmyków. Zawsze wybierała tylko te z włosów przyjaciółki, jakoś szczególnie pasowały Frani. Mizianie po pleckach było tym co rude tygryski lubią najbardziej, dlatego też nie protestowała gdy przewodnicząca zaczęła ją po nich głaskać. Później Alex dosłownie wyrwał Frances z jej objęć, to było niemiłe, niesprawiedliwe i chłopak znalazł się na liście Char zaraz po nauczycielu dokonującym przydziału i zboczonym kosmitą który ma być jej mężem przez najbliższy rok. Stała z założonymi na rękach piersiami i robiła nadętą minkę, a wzrok bazyliszka choć na chwilę zarezerwowany był dla kogoś innego niż Ryan. Nawet wymyśliła już kilka sposobów w jakich odważny ( czyt. głupi) chłopak zginie. Wtedy poczuła szarpnięcie, a właściwie przyciągnięcie i zorientowała się, że ktoś ją przytula. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Ryana. Jej policzki zrobiły się czerwone z zawstydzenia, jednak po chwili znów stały się blade, a jej wzrok ukazywał, że jest w wyższym stanie zdenerwowania. Gdy usłyszała co mówi zacisnęła wargi.
~ Puść mnie! Słyszysz puść mnie natychmiast! - nie żeby przytulanie było nieprzyjemne, czy coś, ale jednak to był Ryan. Zbok numer jeden klasy, jeśli nie szkoły. Zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie wbijały się w skórę zostawiając czerwone ślady. Patrzyła na chłopaka jak nastroszona kotka gotowa do skoku. Gdy zaczął nawijać o małżeństwie i wierności wybuchła chamskim śmiechem. Chyba sobie żartuje, myśli że ona tak łatwo zaakceptuje ( o ile w ogóle pogodzi się z myślą) że musi udawać żonę tego...niedoczekanie jego.
~ Chyba sobie...- nie zdążyła skończyć gdyż chłopak wziął ją na ręce i zaniósł pod klasę. Zaczęła się nerwowo rozglądać, co on u licha sobie wyobrażał. Mimo to czując jego uścisk siedziała grzecznie, w końcu nie chciała wylądować na podłodze pod napalonym Ryanem. Były by z tego takie plotki, westchnęła. Gdy postawił ją pod klasą zaczęło się piekło. Patrzyła na niego z wściekłością, gotowa w każdej chwili skoczyć do jego twarzy i podrapać ją swoim ostrymi paznokciami. Zielone oczy wyrażały wściekłość, irytację i kilka innych uczuć które mieszały się właśnie w drobnym ciałku rudowłosej. Paznokcie znów wbijały się w jej bladą skórę tworząc jeszcze czerwieńsze ślady.
~ Ty...ty! CO ty sobie wyobrażasz? Myślisz że skoro zostaliśmy wylosowani do jakiegoś durnowatego projektu to możesz sobie odgrywać jakieś szopki zazdrości! Wolała bym zostać przydzielona snowi Godzilii i potwora z Loch-ness niż być w parze z takim hipokrytą. Po za tym za kogo mnie masz? Myślisz, że zadaje się z każdym kto mnie podrywa żebym nie potrafiła dotrzymać wierności, no po prostu świetnie! Gdzieś mam twoją wierność, bo pewnie to i tak tylko słówka, ale skoro chcesz to proszę bardzo oświadczam, że przez rok nie będę miała nikogo zadowolony? - nawet nie zorientowała się kiedy zaczęła dźgać chłopaka w pierś palcem. Jej mina i oczy wskazywały, że ten dzień choć dopiero się zaczął wykańcza już Char.
To tylko zły sen, obudzę się i wszystko okaże się koszmarem- od kilku sekund powtarzała to sobie jak mantrę unikając wzroku Ryana. Wtedy zobaczyła jak Kojaku całuje Lucasa. Opadła jej szczęka, nie żeby miała coś przeciw takim związkom, ale tak szybko? No chyba, że kręcili coś wcześniej. Zasłoniła usta dłonią i przez chwilę się im przyglądała, po chwili jednak wróciła wzrokiem na brązowowłosego. Poprawiła torbę i ruszyła w stronę klasy.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (20-07-2014 o 16h16)

Offline

#63 20-07-2014 o 16h27

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0



<Rei czuje się taka zaatakowana z dwóch stron xD>
< I ten zong Ragny zmieszany z *u*, gdy czytała posta Odi xD >

Link do zewnętrznego obrazka

Wygodniej usadowił się na ławce - na ile pozwalał ten szkolny mebel wykonany z drewna, a nie z poduszek wypchanych pierzem - wyciągając przed siebie długie nogi.
Przekrzywił lekko głowę, patrząc na Kou. Był nieco zaskoczony brzmieniem jego głosu oraz tym ... specyficznym uśmiechem jaki wypłynął na jego ustach. Być może do tej pory nie przebywał z Koujaku dwadzieścia cztery godziny na dobę, jednak wiedział, że nie jest to u niego czymś normalnym. Jednakże dał sobie z myślami krążącymi wokół tego tematu spokój. To jego myśli, on nie miał prawa w nich grzebać, a nawet gdyby pożerała go jego własna ciekawość nie powinien się o to pytać.
Na komentarz ciemnowłosego, kąciki ust Lucasa mimowolnie lekko uniosły się do góry, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów.
- Czemu by nie? Nie możemy pozwolić, aby to zadanie coś za łatwo wykonali...
Poza tym, niezwykle zabawną rozrywką było obserwować, jak targają nimi emocje. Chyba najciekawsza rzecz do tej pory, gdyż ze swoim partnerem raczej takich problemów nie ma - i raczej mieć nie będzie. Parsknął śmiechem na drugi komentarz.
- Hmm, z chęcią zobaczyłbym to w ich wykonaniu. To chyba może być najciekawsze z całego projektu. Może trzeba im "dyskretnie pomóc"...
To ostatnie raczej powiedział do siebie, burcząc pod nosem. Ten rok zapowiada się... interesująco. Kątem oka zorientować się zdążył, że część klas weszła do wnętrz swoich sal, więc sam również chciał się poderwać. Wtedy to zauważył, że Kou się nad nim pochyla. Uniósł brwi, obserwując go. Pomyślał, że chce mu po prostu zdjąć paproch, lecz wtedy jego usta musnęły kącika jego warg. Szeroko rozwarł oczy, jakby nie mógł uwierzyć temu co się dzieje, a jego źrenice gwałtownie zaczęły się zwężać. Dodatkowego szoku przysporzył mu delikatny dotyk jego dłoni na skórze policzka. Chwilę później odsunął się, z uśmiechem zostawiając go na ławce zszokowanego.
Że. Co. Proszę?
Przez kilka sekund trwał w bez ruchu, aż jego twarz pokryła się purpurą. Jednakże nie głównie z powodu zawstydzenia, ale w znacznej części z wściekłości. W locie chwycił swoją torbę, którą gwizdnął od tyłu Kou w ten jego zakuty łeb. Podszedł do niego, patrząc mu w oczy - mając je na tym samym poziomie, bowiem wzrostowo się za bardzo nie różnili - byli na równi.
- Co Ci do jasnej cholery odbiło? Chcesz rozrywki? Ja Ci dam rozrywkę.
Warknął pod nosem, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne iskierki. Jednakże wziąwszy głęboki wdech i wydech ruszył silnym i zdecydowanym krokiem na swoje miejsce... tuż obok Kou. Rzucił torbę koło ławki, zaczynając się rozpakowywać - choć głównym jego zajęciem w tym momencie było ochłonięcie. Taaak, już on mu zapewni rozrywkę na odpowiednim poziomie...

Link do zewnętrznego obrazka

Nie okazując większego wzruszenia obserwował, jak dziewczyna wyżywa się emocjonalnie poprzez słowa. Słuchał każdego jej, obserwując jak ogniki wściekłości odbijają się w szmaragdowych oczach - o wręcz identycznej barwie jak jego.
Zmrużył oczy, kiedy zaczęła wymieniać z kim by to nie chciała być w pokoju.
Przydzielono ich do siebie i oboje musieli się z tym pogodzić. Choć on wolał, aby to dzikie stworzenie o płomiennych włosach nie rzucało się jak piskorz w jego obecności tylko dlatego, bo tu jest. Z cierpliwością, która sama go zaskakiwała - oraz innych też, sądząc po spojrzeniach jakie zdążył wyłapać kątem oka - wysłuchał do końca dziewczyny.
-W zupełności.
Na cały jej wybuch złości, który chyba pozwolił jej się po części wyszumieć i wygarnąć co to nie sądzi o ich parze, odpowiedział dwoma słowy. Wiedział, że zanim wybuchnie raz jeszcze z tego powodu, należy się zmyć. Jednak przed tym... Poprawiając torbę odwrócił się w drugą stronę... i poczuł się, jakby kto go kilofem w łeb sieknął. Kou. Całował. Lucasa.
WUUUT?!
Między nimi raczej mięty wcześniej nie było, ale szybko się zorientował w sytuacji, po szelmowskim uśmieszku Kou. Parsknął śmiechem. A więc to tak... Kiedy przechodził obok niego, zrobił unik, gdyż torba białowłosego śmignęła tuż przed nim w stronę głowy ciemnowłosego. Auch! Wiedział, że Lucas jest silnym facetem, więc to musiało zaboleć, a jakże. Jednakże nie chciał się wplątywać w ich małżeńskie sprzeczki, więc jedynie poszedł do tej ławki obok Charlotte.

Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (20-07-2014 o 16h44)

Offline

#64 20-07-2014 o 17h35

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Charlotte Claire Frossard

Chłopak zaskoczył ją swoją reakcją, żadnych uszczypliwości czy coś. Może jednak warto pogodzić się z tym, że musi udawać żonę tego człowieka. Jednak to było denerwujące ten jego ton i odpowiedź. Mógłby się chociaż trochę wysilić. Szybkim krokiem poszła do klasy i zajęła miejsce.  Jednak nie mogła się powstrzymać i wyjrzała na korytarz w chwili gdy Lucas walnął torbą głowę Kou. Skrzywiła się i wróciła na swoje miejsce gdy zobaczyła, że Ryan tu idzie. Gdy podszedł do ławki obok niej udawała, że szuka czegoś w torbie, później nagle zainteresował ją stan końcówek jej włosów. Czuła się coraz bardziej niezręcznie. W sumie to ona znów zareagowała zbyt ostro, przemyślała całą sytuację  i uśmiechnęła się do zeszytu leżącego przed nią. Ten jego pokaz zazdrości był dziwny, ale na swój sposób zachwycił jej kobiecą naturę. Przejechała lewą dłonią po prawym ramieniu i mogła by przysięgnąć, że w tej chwili lekko się zarumieniła, opamiętaj się, to zboczeniec molestujący wszystko.. Popatrzyła na chłopaka i odwróciła wzrok w drugą stronę. Zaplotła ręce na piersi.
~ Ne,  nie żebym nie była na ciebie zła, ale powiedz czemu chcesz być wierny? Przecież to tylko gra pozorów. Mamy udawać, nikt nie powiedział, że musimy się zobowiązać do takich rzeczy.
Jeśli teraz odpowie jej dwoma zdaniami, to przysięga, udusi go tu i teraz.  Wyprostowała  nogi i przeciągnęła się na krześle. Spojrzała na chłopaka oczekując odpowiedzi.Ciekawiło ją co wymyśli.

Offline

#65 20-07-2014 o 18h02

Miss'na całego
Odella
"I'm not done yet! Stay standing!"
Miejsce: Łonderlandy schowane w dziurze w podłodze
Wiadomości: 255

S h i n o h a r a   K o u j a k u
I w ten sposób prostymi słowami Koujaku poczuł się nawet bardziej zmotywowany do tego, aby wymyślić sobie jakiś plan zakręcenia nieco całą tą zabawą na wypadek, gdyby sytuacja pomiędzy młodymi parami miała zamiar się uspokoić, ustatkować. To nie tak, że życzył im złego czy cokolwiek w tym guście. Po prostu sądził, iż zeswatanie ich ze sobą jest zbyt kuszącym pomysłem, aby odpuścić sobie ten pomysł ot tak. Zresztą coś powoli rodziło się w głowie i wiedział już dla przykładu, że będzie potrzebował łopaty, swojej siostry oraz jakiejś czarnej kominiarki, tak na sam początek cudownie tęczowej pracy amorka. Nie pytajcie, zbyt zawiły koncept, aby tłumaczyć go tu i teraz. Dodatkowo nie był on jeszcze dopracowany, a patrząc na to okiem perfekcjonisty, Koujaku zdecydowanie nie chciał robić czegoś, co nie było idealne w każdym, nawet najmniejszym szczególe. W każdym bądź razie miał jeszcze czas na poprawki, które i tak zamierzał skonsultować swoim partnerem zbrodni, Lucasem. Chociaż miał spore wątpliwości czy ów mężczyzna jeszcze kocha swojego mensza, spoglądając na jego twarz, która niespodziewanie nabrała niezdrowego koloru po małym podarunku od Koujaku. Czarnowłosy ubrany w charakterystyczne czerwone kimono nie był do końca pewien czy powinien się martwić, czy też zacząć biec, bynajmniej nie spodziewał się, że dostanie pochwałę. I być może gdyby zrobił to drugie, co poważnie rozważał zaledwie kilka sekund wcześniej, być może nie zostałby ofiarą przemocy domowej. Kiedy tylko zobaczył torbę swojego partnera, przed którą instynktownie ukrył się Ryan nadal patrzący na niego z iskrą niedowierzania w swym spojrzeniu, Kou wiedział, że czeka go bolesna kara za najzwyczajniejsze w życiu cmoknięcie swojego żono-mensza. Nie uchylił się jednak, choć mógł, w wyniku czego oberwał dość mocno w tył głowy. Tak mocno, że w jego krwistych oczach pojawiły się łzy, a kilka dziewcząt rzuciło Lucasowi wrogie spojrzenia.
- Ara ara... - mruknął niezadowolony, masując wolną dłonią miejsce, które w tym zamachu na życie Shinobiego ucierpiało najbardziej - Co jest dziwnego w okazywaniu uczucia swojemu partnerowi? - zapytał, jego mina przypominała zbitego pieska. Biednego pieska, który oberwał od swojego zuego, tak bardzo zuego pana. Oczywiście osoba będąca świadkiem zdarzenia od początku wiedziała aż za dobrze, że należało mu się za to. Z drugiej strony zaskakującym było jego zachowanie, gdy spojrzeć na to, iż Kou był przecież Japończykiem. A Japonia to je kraj nieśmiałości, gdzie zwykłe trzymanie się za łapki jest bezczeszczeniem świętej przestrzeni prywatnej, zaś pocałunek... Oj, kochany. Za to, to od razu na szubienicę!
- Dasz mi rozrywki~? - odezwał się po dłuższej chwili ciszy, zadowolony słysząc takie wyjątkowo dwuznaczne słowa. No i, jak na licealistę przystało, Koujaku zrozumiał w ten sposób, który zapewne wam także wpadł jako pierwszy, zboczuchy!
Już chciał dodać, że będzie czekał z niecierpliwością, jednak postanowił ugryźć się w język i darować sobie komentarz, który mógł kosztować go... Sporo.

Offline

#66 20-07-2014 o 19h00

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Brak weny, wybaczcie mi.

James Campbell

Ach, i znowu ta upierdliwa osa! Spojrzałem na niego z ukosa, niezbyt wcale tym zainteresowany, jednak może miał trochę racji, co nie zmieniało faktu, że zamiar miałem być milszy. Mogłem się założyć, że w duchu wciąż nazywa mnie swoją żoną, co mnie niezwykle denerwowało. I w takcie całego jego wykładu, który jednak słuchałem, nadal pisałem sms'y z moją młodszą siostrzyczką. Jedyna osoba, która mnie rozumie i rozbawia, ale lepiej by się wymknęła spod czujnych skrzydeł rodziców, bo naprawdę skończy jak ja. W tej dzikiej szkole.
Odgarnąłem włosy, które opadły mi na twarz, po czym już odwróciłem się do niego. Długi ten wykład, ciekawe ile wymyślenie tego mu zajęło. Uśmiechnąłem się lekko, czochrając jego włosy, jakby chcąc przez to powiedzieć „Grzeczne dziecko”. I to chyba wystarczało, nie chciało mi się tu składać nie wiadomo jakich deklaracji. Zgodziłem się, w ciszy, ale jednak... I niech się z tego cieszy, nie miałem zamiaru strzępić na niego języka, jakbym nie miał nic ciekawszego do roboty.
- Chodź, dzieciaku. - mruknąłem cicho, po czym odwróciłem się od niego i wszedłem do sali, za przykładem innych. Zająłem jedną z ostatnich ławek, nie chcą być pod ostrzałem spojrzeń nauczyciela. Lepiej nie ryzykować, jak coś zauważą, że jest nie tak. A w naszym związku... Można to będzie zaliczyć po patologię? Nie zdziwiłbym się!

Ostatnio zmieniony przez Nieve (20-07-2014 o 19h01)

Offline

#67 20-07-2014 o 19h36

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0



Link do zewnętrznego obrazka

Odsunął krzesło i wygodnie rozsiadł się obok swojej najdroższej małżonki. Po krótkim rozpakowaniu oraz obserwowaniu kątem oka, jak to Lucas sieknął nieszczęsnego Kou - dostałby ciarek na widok morderczego spojrzenia białowłosego, gdyby nie fakt, że nazbyt długo przebywał w towarzystwie rudowłosej. A było to od pełnej lekcji nazbyt wiele, aby przestał reagować na wszelkie groźby słowne oraz w mimice ciała. Taaa, szybko się uodparnia, bydlak jeden. Z zadowoleniem stwierdził patrząc ukradkiem na płomienną istotę, iż czuje się ... nieswojo w jego towarzystwie. Opierając podbródek o dłoń obserwował jej nerwowe zabawy kosmykiem włosów, czy szperanie o byle co w telefonie. Nawet nie wiesz, jak łatwo Cię rozgryźć ptaszyno. W jego stwierdzeniu upewnił go delikatny rumieniec, jaki wypłynął na policzki Charlotte. Westchnął cicho na jej słowa.
- Małżonkowie powinni być sobie wierni, nie ważne co się będzie działo. I kim by nie byli. Poza tym... - tu pochylił się w stronę dziewczyny. - Jakoś irytuje mnie fakt, że ktoś Cię maca, wiesz?
Irytujące. Miał ochotę połamać ręce Fran, nie ważne że była kobietą. Spojrzał raz jeszcze na dziewczynę siedzącą obok niego. Wiedział również, że nie jest zakochany w płomiennowłosej, więc w grę uczucia nie wchodziły. Chęć rywalizacji? Prędzej.
Wyprostował się i przekrzywił głowę parę razy, aż kości w karku zaczęły głośno trzaskać. Dopiero gdy poczuł ulgę w szyi mógł wygodnie usadowić się na miejscu.




Link do zewnętrznego obrazka

Przerzucił oczyma, widząc minkę Kou. Myśli że weźmie go na zranionego, biednego szczeniaczka? Nie z nim te numery. Położył nogi na blacie ławki, patrząc na niego ostrym i zimnym wzrokiem.
- Nie udawaj tu pokrzywdzonego boś sam sobie winien.
Jego słowa wypowiadane w wściekłym warkocie cięły powietrze niczym bat, a na dnie szmaragdowo-zielonych oczu czaiły się niebezpieczne ogniki kiedy to patrzył na Kou. Nie ukrywał tego faktu, iż go wku%$ł tym pocałunkiem.
Jak on śmie... Jak...
Jak on śmie nie dokańczać pocałunku jak należy!! Jak już go całuje, to ma mu to dać przyjemność, być namiętny, długi, rozpalający człowieka, a nie jakby całował żabę co ma się zmienić w księcia, albo co najmniej zniewieściałego uke, co to nawet przelecieć panny nie umie. Kou niepotrzebnie obudził w nim tą gorszą stronę jego natury, instynkt mężczyzny. I poniesie prędzej czy później żniwa swojego czynu. Już to czuł w trzewiach. Dowie się, co to poirytować Lucasa Arthur'a Mitchella, wnuka Charles'a Mitchella, znanego w ich rodzinnym mieście jako Nocnego Casanovę. Pozna prawdziwy ból i miejsce w tym związku jako żony!
Parsknął na jego słowa, pokazując rząd białych zębów.
- Dam Ci taką rozrywkę, że nie zapomnisz jej na długo, skarbie.
Syknął przeciągle i wściekle, ręką chwytając go za kimono i zmuszając, aby usiadł na krześle obok niego. Oczy Lucasa, zazwyczaj łagodne, teraz płonęły ogniem i nie zapowiadało się, aby zgasły.

Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (20-07-2014 o 20h14)

Offline

#68 20-07-2014 o 20h31

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Charlotte Claire Frossard

Popatrzyła na niego z mieszanką zaskoczenia i wielkiego WTF dodając are you fucking kidding me? Który wpłynął na jej twarzyczkę i mówił " Ty serio to powiedziałeś? Odnosiło się to zarówno do pierwszej jak i drugiej części zdania. Jak taki macant i zbok może wiedzieć cokolwiek na temat wierności. Chyba, że chodzi mu o taką kiedy to ofiara molestowania jest tylko na użytek własny prześladowcy i nikt inny nie może jej dotknąć. Zupełnie jak w tym wypadku. Po jego słowach zorientowała się w jak bardzo czarnej i głębokiej...duuu...dużej rozpaczy się znajduje. Czy to czasem nie oznacza żadnych zakupów z koleżankami, zero przytulania Fran i Flo w tym roku, może jeszcze zacznie ją śledzić czy czasem na sesjach zdjęciowych nie szczerzy się za bardzo do aparatu, lub stylista gej za bardzo nie maca jej talii. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Położyła mu palec wskazujący na czole i odsunęła nieco głowę w tył.
~ Wybacz, ale chyba się za bardzo wczułeś. To moje ciało i może to ja powinnam decydować o tym kto mnie dotyka a kto nie? Wiec wybacz, ale nawet fakt, że odgrywasz mojego męża nie daje ci prawa do tego by za mnie decydować...skarbie Ostatnie słowo wypowiedziała z przekąsem, jak by chciała podroczyć się z chłopakiem. Zabrała rękę z jego czoła i z podejrzliwym uśmieszkiem na ustach zabrała się za poprawianie sobie paznokci.
Chcesz pokazów zazdrości, będziesz je miał mój drogi- pomyślała i posłała tajemnicy uśmiech w stronę swojego mężusia. Pałała wręcz niewyobrażalną żądzą zemsty, ciekawe jak mu się spodoba kobieca zazdrość.

Offline

#69 20-07-2014 o 20h37

Miss'wtajemniczona
Ewangelin
We li­ve, as we dream – alo­ne.
Miejsce: Keizaal
Wiadomości: 2 136

Link do zewnętrznego obrazka

Po tym jak walnęła tekstem o polskiej biedronie ,na moje usta wpełzł powalający uśmiech. A skąd jej przyszło do tej małej, rudej, wiewiórkowatej łepetyny że się wybiorę aż na to zadupie aby kupić jej kaganiec? Wygodnisia jedna do jasnej anielci.
Po tej swej wypowiedzi niezbyt miło mnie zaskoczyła. Buz, buzi... Że wut?! Moja twarz wyrażała przerażenie, zaskoczenie i nie wiem co jeszcze. Oczy pewnie miałem jak dwa talerze. I już była przy moim policzku i pierdyk...
Ta mała wiewióra mnie ugryzła! Co za wredne stworzonko! Zacząłem masować mój biedny obolały policzek. Gdy ponownie na nią spojrzałem wyglądała tak jakby zobaczyła ducha albo chodzącego kościotrupa. No dobra mniejsza że byłem wkurzony, moja opiekuńcza strona wzięła górę. Niech będzie przeklęta!
- Um... Flo coś się stało? Może powinnaś usiąść albo coś...
Jej mordercze spojrzenie sprawiło że znowu na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. No tak, ta panna zawsze będzie wszystkich mordować wzrokiem.  No i się dziw człowieku że sobie chłopaka nie potrafi znaleźć. Odprowadziłem damę wzrokiem i mimowolnie westchnąłem. Jest całkowicie niereformowalna.
Rozejrzałem się dokoła jakby szukając ratunku. Nie zauważyłem nic ciekawego więc ruszyłem za panną "nie podchodź bez kija". Usiadłem w ławce obok niej i wyjąłem z torby ukochane słuchawki. Kliknąłem na playlistę w komórce i odtwarzanie losowe. Jednak nie wkładałem ich do uszu gdyż jeszcze mogą być brutalnie wyrwane przez mojego psa obronnego.  Co ja się z nią będę miał...


//photo.missfashion.pl/pl/1/80/moy/63788.jpg   

Offline

#70 20-07-2014 o 23h06

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Link do zewnętrznego obrazka
       
        Zrobiła minę, jakby chciała go zabić. I on to widział. Bardzo wyraźnie. Szczerze mówiąc, aż mu ciary przeszły, ale starał nie dać tego po sobie poznać. Zresztą, już chwilę później przez sekundkę miał wrażenie, jakby tamte emocje mu się tylko wydawały. Zrobiła smutną minę, jakich mało się naoglądał na świecie. Nie miał młodszej siostry, ani nawet kuzynek. Okazje, by naoglądać się smutnych dziewczyn, malały wraz z wiekiem.
        Ale przed chwilą chciała go co najmniej poćwiartować.
        Nim odwrócił głowę, zobaczył, jak Ryan porywa Char.
    - Łapy precz od mej żony. Toć to mój skarb jest, nie pozwolę Ci go zbezcześcić!
        Po tych słowach, Alexowi wydawało się nawet, że Ryan mógł myśleć podobnie jak on. Jeszcze dziewczyny założą jakieś wspólne kółeczko adoracji i zostawią facetów na lodzie. Ha, nie miał zamiaru oblać roku przez Fran. Ryan uśmiechnął się jeszcze do albinosa. Wow.. to był... zwykły uśmiech? Taki dziękujący? Wut? Świat się kończy, Ryan nie uśmiechnął się jak stary zbok...
        Wrócił już jednak do swojej ukochanej żony, którą prowadził spokojnie korytarzem. Mógłby przysiąść, że miała łzy w oczach.
     - J-jak mogłeś! Zostaw mnie, ja chcę do mojej Charlotte! Ty mnie nie rozumiesz!
        No jasne. I nawet nie miał ochoty próbować zrozumieć panią przewodniczącą.
    - Kochanie, patrz co robisz. Zaraz zbiorą się tłumy, aby popatrzeć, co się dzieje - stwierdził przymilającym się głosem, po czym rozejrzał się dookoła.
        Ludzie zaczynali już się rozchodzić do klas, więc i on zawrócił ich chód, ciągnąć za sobą Frances.
    - Musimy żyć ze sobą cały rok i postarajmy się tego nie utrudniać, co ty na to? - zapytał, chociaż nie miał zbyt wielkiej nadziei na właściwą odpowiedź.
        Sam nie chciał się w to bawić, ale cóż zrobić? Miał ochotę przejść do następnej klasy.
        Ruszył więc za pozostałymi ludźmi i widząc dwa wolne miejsca, zaprowadził w to miejsce Fran, uprzejmie odsuwając jej krzesło i czekając, aż usiądzie.


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#71 21-07-2014 o 00h01

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Frances de Cardonnel

I jeszcze w dodatku Ryan też musiał urządzić scenkę. Od dziś dopiero byliśmy małżeństwem, a oni juz musieli wariować, jakbyśmy miały zamiar ich zdradzać na ich oczach. Nie moja wina, że ich towarzystwo takie nudne było. I w ogóle nie byli zabawni i nie znali się na zabawie tak bardzo. A w dodatku ten wykład Alexa byśmy sobie tego nie utrudniali. A ja wcale niczego nie utrudniałam!
On mnie zwyczajnie nie znał, o! I nie chciał poznać, wiec to jego problem, a nie mój. Ja znałam ich wszystkich... Z ich akt, ale to szczegół, znałam ich i już. Więcej mi do szczęścia nie było potrzeba. Niemalże się skuliłam, i to nie tylko mentalnie, chcąc teraz zacząć histeryzować mu na środku korytarza, jednak nim się na to namyśliłam wciągnął mnie do sali i zaprowadził do wolnej ławki niczym potulne zwierzątko. No jemu chyba naprawdę poprzewracało się w tej głowie. Niedoczekanie, że ja koło niego usiądę! Jeszcze aż taki niedobrze nie było.
- Nie dotykaj mnie, zboczeńcu! I nie odzywaj się, zachowujesz się jak cham. Nie chcę z tobą obcować. - oznajmiłam na forum klasy, a w moich oczkach teraz naprawdę pojawiły się łzy. Ja biedna... W duchu sama nie byłam pewna czy chcę się śmiać czy płakać. Przynajmniej u mnie tak wyglądała histeria.
Odsunęłam się od niego, zasiadając z gracją za biurkiem nauczyciela. Tak było wygodniej i mniej niebezpiecznie, a szanse, że jakiś pedagog na naszej lekcji się pojawi zawsze były nikłe. Z nudów zaczęłam przeglądać papierzyska leżące na biurku.

Offline

#72 21-07-2014 o 00h42

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

I♦IFlorence ReierI♦I

Po jakiejś chwili, Florence powróciła do stanu przed odmóżdżeniem, czyli do stanu, w którym najchętniej dałaby komuś w pysk. Ale, po co się męczyć i robić to bezpodstawnie?, pomyślała, a potem spojrzała na swojego męża, który zaczął coś tam gadać.
Chyba jakiś powód się znajdzie, dodała w myślach posyłając Blaise'owi mordercze spojrzenie. Odwróciła się i poszła do klasy. Gdy już znalazła się na miejscu, obrzuciła wzrokiem całe pomieszczenie. Jej wzrok utkwił na płomiennowłosej Char. Współczuła swojej przyjaciółce. Najchętniej to schowałaby ją u siebie razem z Fran i zamknęła drzwi, co by ta obleśna zwierzyna nie przylazła. A gdyby już to zrobili, to wszystkim trzem dałaby po mordzie i by im się odechciało.
Zrezygnowana westchnęła i usiadła do ławki.  Na kilka sekund odpłynęła, ale powróciła na ziemię, po tym gdy usłyszała szuranie krzesłem po podłodze. Odwróciła się, a tam kto? Blaise. Zasiadł sobie wygodnie i myśli, że ja tak przez całą lekcję będę z nim siedzieć? Niedoczekanie, pomyślała Flo odsuwając nogą krzesło chłopaka.
- Dziewięć planet, dwieście dziewięćdziesiąt cztery kraje, ponad siedem miliardów ludzi, a ja muszę patrzeć akurat na twój ryj - stwierdziła zniesmaczona, a następnie wstała.
Podbiegła do Fran i zarzuciła się jej na szyję. Ścisnęła ją mocniej i zaczęła szeptać do ucha.
- Co ty na to, żebyśmy razem z Char oblały ten rok?

Ostatnio zmieniony przez Maruki (21-07-2014 o 00h43)

Offline

#73 21-07-2014 o 01h11

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Hyhyhyhy, już nie myślę...

Frances de Cardonnel

W najlepsze sobie wertowałam dokumenty nauczycieli, do których z założenia dostępu nie miałam, ale kto by się teorią przejmował teraz. Praktyka była o wiele ciekawsza, fotele nauczycieli wygodniejsze od zwykłych krzeseł. I w tym oto pełnym spokoju momencie, ktoś swe drobne rączki zarzucił mi na szyję. I było to niezwykle przyjemne. Odrzuciłam z powrotem papierzyska na biurko, obejmując zamiast tego talię dziewczyny. Ciepły oddech Florence wywołał u mnie lekki dreszcz, który przeszedł moje ciało. Jak ona mnie znała! Ile bym oddała mogąc olać ten rok, kij z tym co pomyśli rodzina! Zwale wszystko na Alexa... W sumie, czemu nie!
- Z wami? Zawsze. Mam ochotę teraz stad zwiać i zaszyć się gdzieś z dala od tych wścibskich oczu. - odparłam jej na ucho, wiedząc, że ona doskonale mnie zrozumie. Jak ja uwielbiałam tą linie porozumienia między nami. I Charlotte. Nie wiedziałam tylko czemu chłopakom tak się spieszyło do wejścia pod nasze pantofle. Bo chyba właśnie do tego zmierzali z tą całą zazdrością. Tak mogło się to właśnie skończyć.
Przygryzłam lekko płatek ucha Florence, nie zastanawiając się na co tym razem mogło wpaść chłopcy. Denerwujące stworzenia, które stworzone zostały nie wiadomo po co. A słodka Florence i Charlotte byłyby o niebo lepszym towarzystwem. Zawsze. I znów napawałam się zapachem panny Reier.
- Ślicznie pachniesz, aniołku. - wymruczałam zadowolona. Jej nawet niech nie próbują mi zabierać, bo uduszę i rozszarpię na miejscu.

Offline

#74 21-07-2014 o 01h46

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Asiu, przez ciebie muszę ograniczyć wyobraźnie w pewnych sprawach... xD

I♦IFlorence ReierI♦I

Ciepło bijące od Frances było tym co Flo kochała. Miły dreszcz przeszedł po jej ciele, czując jak dziewczyna zarzuca swoje ręce na jej tali. Ona i Char w zupełności jej wystarczały. Nie potrzebowała żadnego faceta w swoim życiu. Kij z nimi. No chyba, że trafiłby się jakiś normalny, chociaż Flossie od pewnego czasu nie wiedziała jak zachowuje się taki normalny facet, ponieważ chłopcy z jej klasy zniszczyli jej pogląd na temat mężczyzn.
Gdy usłyszała odpowiedź swojej przyjaciółki, przypomniała sobie,m że łączy je tak silna więź, że zawsze się zgadzają i potrafią porozumieć bez słów.
Kolejny dreszcz, tym razem jeszcze przyjemniejszy, przeszedł przez ciało rudowłosej dziewczyny. Flo lekko się zarumieniła, spuszczając przy tym wzrok. Jej rumieńców nie powinien widzieć żaden facet, ale nie mogła ich powstrzymać. Od zawsze uwielbiała Fran i uważała ją za piękną istotę, a wiadomo jaką Florence ma orientację. Jednak szybko odgoniła od siebie te myśli, wmawiając sobie, że są wraz z Charlotte najlepszymi przyjaciółkami. Rumieńce zeszły z twarzy dziewczyny i wtedy przypomniała sobie o projekcie. Zaśmiała się cicho, wyobrażając sobie interwencję ich mężusiów. Ale to jej nie obchodziło. To jest tylko pokaz, dla starych, zboczonych pryków uczących w tej szkole. Nie wiedziała czego się po nich spodziewać. Możliwym by było, że następnego roku powstałby projekt "rodzina" i wlepiliby im jakieś dzieciuchy. Florence wzdrygnęła się na samą myśl. Od tych strasznych myśli, odciągnęła ją Frances i jej uroczy głos.
- Uwielbiam gdy mówisz mi aniołku, kochanie - uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny, chociaż z drugiej strony dziwiła się jakim cudem nie nastała tu wojna, która na celu miałaby rozdzielenie jej ze swoją przyjaciółką.

Offline

#75 21-07-2014 o 02h46

Miss'OK
Nieve
"Uczę w liceum... Głupota to mój chleb powszedni."
Miejsce: Varsovia
Wiadomości: 1 608

Nie ma za co :*

Frances de Cardonnel

Uśmiechnęłam się zadowolona, widząc te urocze reakcje Florence. Miałam w tym momencie ochotę już zawsze ją tak trzymać w objęciach i nie puszczać. Jednak kwestia czasu było to jak ci zazdrośnicy zechcą nas rozdzielić. A wtedy naprawdę bym ba ich miejscu uważała. Nie zawsze będą mogli mi zabrać moje przyjaciółki, a wtedy niech ubolewają. Watpiłam bym umiała zbyt szybko bez "pomocy" kogoś od nich się odkleić.
Jedną z dłoni wplotłam po chwili w delikatne włoski panienki Reier. A żeby utrudnić facetom zadanie oplotła dziewczynę dodatkowo nogami. Kij z tym jaką właśnie przed klasą scenkę odgrywały, niech zajmą się swoimi nosami. Nie miałam najmniejszej ochoty się teraz ruszać. Było nazbyt przyjemnie... Już tylko, żeby i Charlotte do nas dołączyła i by było idealnie.
Odgarnęłam jej włoski, przyglądając się tym uroczym rumieńcom, które tak często u niej wywoływałam. O ile to możliwe to wyglądała w tym momencie jeszcze bardziej słodko. I to jak błyszczały jej oczy... Ideał po prostu, przynajmniej dla mnie. I Charlotte, ten rudzielec z seksownym akcentem. Nie chcę nikogo więcej, chyba że znalazłby się jeszcze jakiś ideał.
- Lubię twoje rumieńce, aniele. - odparłam na to, rozbawiona. Również delikatnie się rumieniąc przez to, jak nazwaa mnie, po raz któryś, "kochanie".

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4 5 ... 8