Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4

#76 19-10-2014 o 19h09

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Ok, od razu chciałam przeprosić za nieobecność, miałam sporo spraw do załatwienia i wpadam tu dosłownie na chwilkę, by odpisać.
Po drugie, jeśli chodzi o zasadę z wyrzucaniem z opowiadania, miałam zamiar ją zmienić już dużo wcześniej, ale po prostu nie miałam czasu, aby o tym napisać. O co chodzi? Jeśli ktoś będzie chciał odejść - odejdzie. Jeśli nie, w takim razie nie pisze, kiedy jego obecność będzie tego wymagała. Chodzi o staranie się nie "stopowania" akcji opowiadania.
(Tak, tak, moja wina, sama też to robiłam. Naprawdę za to przepraszam, szczerze mam co raz mniej czasu na wszystko)
To byłoby chyba na tyle.
Skargi, zażalenia i pytania - jeśli ktoś takowe posiada - zapraszam na pw.


Link do zewnętrznego obrazka

       
        Może i kroki, jakie stawiała, były nieporadne. Może i przeklinała na siebie w myślach, jak można być tak beznadziejnym człowiekiem i po tylu doświadczeniach, tak łatwo zrobić sobie krzywdę. Ale te myśli były jedynie chwilowym odpędzeniem tego, co działo się wokół niej.
        Date postanowił wziąć ją na ręce. Nie czuła się z tym wybitnie, nie dość, że sama była dla siebie uciążliwa, to jeszcze stanowiła teraz ciężar dla innych. Mimo wszystko, podziękowała za tę drobną - wielką pomoc. Dotyk innego człowieka był w pewien sposób kojący. Chwyciła się tego, tego ciepła, materiału ubrań, bicia serca. Skupiła również uwagę na dziwnym, tępym bólu kostki, na drobnych zadrapaniach, których w normalnych okolicznościach nawet by nie zauważyła. To wszystko wydawało się realne, namacalne. To była czysta prawda. Ona żyła, jej kolega po fachu żył. Serce biło, mięśnie pracowały, kończyny się zginały. Oddychali.
        Jedyną różnicę stanowił zapach powietrza.
        Tak ściśle teraz powiązany z surrealistycznym obrazkiem. Zniszczenia były wielkie, w pewnym momencie malały, zmniejszały się, redukowały. Co było więc w tym wszystkim najgorsze?
        Bezsensowne śmierci wielu ludzi, którzy zginęli poprzez znajdowanie się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Zbyt mało ludzi znajdowało się również w obozie. A wszystkie oddziały wróciły już dawno tutaj, regenerując siły.
        Morri mało widziała. Z początku chciała zaprotestować, kiedy poczuła, że Date obraca ją lekko, zasłania obraz przed nią. Po chwili jednak zrezygnowała z próby rozejrzenia się. Widziała bardzo dużo i zapewne jeszcze wiele zobaczy za kilka chwil. Pozwoliła temu momentowi trwać.
        Kiedy mężczyzna zwrócił się imieniem do kogoś - kogo nie widziała - odwróciła się aby zobaczyć okolice. Widok do przyjemnych nie należał. I mimo, że widziała wiele martwych ludzi, to był coś całkiem innego.
        Wynikiem mordu na bezbronnych ludziach było mnóstwo ciał. A nie wszyscy obecni na Terre posiadali zabrudzone dłonie. Byli również tu niewinni, niegotowi na śmierć. Smutek mieszał się z wściekłością.
        Chwyciła się Date'a i zeskoczyła na ziemię, pilnując, aby nie upaść na ranną nogę. Nie miała ochoty na falę bólu, jaką już sobie wcześniej zafundowała.
    - Dziękuję, Date. Nie wiem jak ci się odwdzięczę - powiedziała, posyłając mu blady uśmiech, niesięgający oczu.
        Popatrzyła teraz z bliska na dwie pozostałe postacie. Jedną z nich znała, był to Clair Sombre, widywała go dość często. Drugą osobą okazała się być dziewczyna. Popatrzyła na nią zdumiona kilka dłuższych sekund. Pierwsze co jej przyszło na myśl, to czarnowłosa kobieta o szmaragdowych oczach, z którą walczyła nie jeden, nie da razy.
        Którą ostatni raz widziała martwą.
    - Kim jesteś? - zapytała, mrugając kilkakrotnie.


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4