Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczę postanowiło się przedstawić w końcu. Ach, w sumie po jaką cholerę on ma przed nią ukrywać swą tożsamość, skoro ona swoją już mu wyjawiła?
- Zodiac - powiedział, a nawet skłonił się lekko. Chyba nie myślała sobie, że będzie się zachowywał zupełnie tak, jak ona? Wręcz przeciwnie. Swoją inność chciał pokazać w każdym calu, nawet uraczył ją lekkim, acz bez przesady, uśmiechem, choć i to było uwarunkowane jego psychopatią. No, bo przecież, to Mei. Czyli jednak, Japonka. Albo Chinka, ale choć zasadnicza różnica (poza pochodzeniem) była mu nieznana, bardziej mu brzmiała i wyglądała na Japonkę. No cóż, panna Usami z tego co pamiętał, też nią była. A jeżeli one wszystkie są takie same, nie mógł się doczekać tego szkarłatnego (a może i czarnego?) cudu, jaki skrywała jej blada skóra. Choć teraz mógłby chwilę poczekać, okoliczności były niezwykle sprzyjające.
Dlaczego? Ponieważ nagle zagrzmiało. Spojrzał przez okno, burza rozszalała na dobre. I to chyba przez nią źródło światła zostało odcięte. Przez co po chwili tkwili już w mroku. Usiadł u siebie na łóżku, wsuwając dłoń pod poduszkę, by po chwili wyczuć chłód stali swojego noża. Nie spuszczał wzroku z jej rysującej się w mroku sylwetki. A może na niej użyć żyletki? W końcu nowa, coś jej się należy...
- Wiesz co? - szepnął, swoim przerażającym jak zwykle głosem. - To bardzo niedobrze, że tutaj trafiłaś.
Uśmiechnął się szeroko, nieistotne, że tego nie widziała. Po prostu do głowy mu przyszło, iż teraz ona musi myśleć, że to on jest Marionetką... Tak, są na to duże szanse.
Link do zewnętrznego obrazka
Och, moja współlokatorka była zdecydowanie urocza. Objąłem ją delikatnie, acz pewnie i słuchając tego, co ma do powiedzenia, pogłaskałem ją po włosach. Były wręcz interesujące. Długie i zadbane, a niebieskie, choć nie wyglądało na to, żeby używała jakiejś farby. Przysięgam, nawet odrostów nie miała! ...Jednak czy to nie sprawiało, że była po protu jeszcze bardziej ciekawą dla mnie osobą.
- Spokojnie, nie ma powodu do obaw - szepnąłem. - Teraz już nie jesteś sama w pokoju, a ja nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić... A deszcz? Zaraz ustanie, choć myślę, że zdążysz zasnąć, nim tak się stanie - stwierdziłem, starając się ją uspokoić... Nagle zobaczyłem, jak niewielki pasek światła, wdzierający się do pokoju z korytarza, nagle znika. Ale... Nie tak, jakby ktoś gasił światło, z resztą o tej porze kręci się tam jeszcze kilka osób... Po chwili zagrzmiało. Co się dzieje?
