Link do zewnętrznego obrazka
Zamarłem, gdy usłyszałem jej głos, po czym poczułem, jak mnie obejmuje.
... Dlaczego?
To nie było to samo. Nie to samo, co trzynaście lat temu. Wtedy kazano mi wyjść razem z ojcem, tyle że już więcej jej nie zobaczyłem... Wtedy zostałem sam. Trafiłem do sierocińca, a zaraz potem do domu ciotki krótko po tym, jak sąsiedzi zorientowali się, że pięciolatek nie jest pod niczyją opieką. Nie próbowano się nawet skontaktować z moją matką, i tak mój los najpewniej nigdy jej nie obchodził.
To samo miała wtedy Jane. Wtedy, w przedszkolu, dowiedziałem się od kolegi, czemu do nikogo się nie odzywa i dlaczego jej tak dokuczają. Co prawda, ona miała mamę, ale podobnie, jak moja, nie zajmowała się swoim dzieckiem. Pomyślałem, że jesteśmy do siebie podobni, a kiedy ktoś znów postanowił ją zaczepić, obroniłem ją. Do dziś pamiętam, jak strasznie cieszyłem się z tego, że chciała się ze mną zaprzyjaźnić... Potem broniłem jej jeszcze wiele razy, aż w końcu całkiem dali sobie z tym spokój. Nabawiłem się tym kilku... No, kilkudziesięciu siniaków, heh...
Było warto. Moja ukochana poszła za mną, wiedziałem, że najpewniej widzi we mnie tylko przyjaciela, ale nie chciałem, by stało się z nią tak, jak z matką. W sumie... To dlaczego miałoby tak być? Bo Azjata? Jestem głupi. Choć, co prawda, kiedyś już z jednym miałem nieciekawe doświadczenia.
... Ale ja już nie byłem dzieckiem, a to, co zrobiłem przed chwilą, dopiero teraz wydawało mi się strasznie niedojrzałe. Zwłaszcza, że co miałem jej teraz powiedzieć? "Już się nie gniewam"? Przecież nawet nie byłem na nią zły... A jedynie wyrwałem ją z obowiązków.
Westchnąłem ciężko, usiłując uzbierać myśli tak, by wypowiedzieć coś sensownego, a odpowiadającego temu, co powiedzieć chciałem. Złapałem obie jej dłonie i delikatnie wyswobodziłem się z jej uścisku, odwracając w jej stronę.
- To ja przepraszam. Jestem idiotą, wiem... Ale teraz wracaj - powiedziałem. - Masz przecież pracę. Jak chcesz, przyjdę po Ciebie. Tylko proszę... Nie płacz już więcej. I nie pozwalaj mu na zbyt wiele - dodałem, choć wcale nie chciałem wypowiedzieć tego na głos. Ale jako, że było już za późno, by ugryźć się w język, po prostu puściłem ją i odszedłem. Nie mogłem jej dłużej przeszkadzać, nawet jeśli nie chciałem zostawiać jej samej.
