Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#1 19-11-2017 o 21h42

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216

Pierwowzory

Postęp wydaje się być... czymś nieuniknionym. Z definicji nawet wynika, że to JEST coś nieuniknionego. Czemu więc wciąż walczymy między sobą choć widzimy że nie daje to żadnych pozytywnych efektów? Może więc czas wyciągnąć łaskawie rękę, po ten oczywisty postęp...
Jednak brak postępu może przecież również wynikać z tego, że ktoś go nie chce. Ktoś pilnuje, żeby go nie było... W końcu życie nie jest jednoznaczne. Tak samo jak na tej planecie - tutaj rządzą dwa światy....

Jeden
https://fontmeme.com/permalink/171119/a1799e8ff4625f19a6a8a49428950fdb.pnghttps://img00.deviantart.net/61ba/i/2015/261/8/d/cids_by_davidadhinaryalojaya-d9a01wb.jpg
Gdzie tresowani, modyfikowani za młodu ludzie walczą przeciwko "stworom".
Oczywiście agencja i wszystko co z tym związane, oficjalnie nie istnieje. Nawet sama idea agencji.
Agenci szkolą się i wychowują pod nadzorem laborantów, w swoim zamkniętym otoczeniu. Jeśli któryś eksperyment zaczyna wymykać się spod kontroli, lub mieszanka genów okaże się nieefektywna, a nawet dodatkowo chorowita (co nie jest wcale takie rzadkie...) osobniki są wysyłani do innego, "lepiej przystosowanego" laboratorium. Taki specjalny ośrodek nawet nie istnieje - "wysłani" są po prostu potajemnie likwidowani.
Z początku zakładano że agenci będą wyprani z uczuć. Próbowano to osiągnąć przez różnego rodzaju tortury, rygorystyczne zasady, zabijanie się nawzajem. Zwykłe, żywe bronie do zabijania. Przez stulecia jednak zauważono że jest to nie tylko niemożliwe, ale i często tragiczne w skutkach jeśli nie dla zwykłych ludzi przeciwko którym takie eksperymenty się zwracały, to dla samej organizacji. Dwa czy nawet trzy razy ośrodki agencji zostały zmiecione z powierzchni ziemi, zanim zrozumieli że problem nie leży w konkretnych agentach a w sposobie ich kształcenia. Zdecydowano się więc na próby uzależnienia agentów od organizacji jako ich "domu" i "rodziny". "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"!  Od tego czasu zdrady dokumentowano znacznie rzadziej, w pojedynczych przypadkach a nie grupowo jak poprzednio, i często likwidowane u podstaw przez resztę agentów z najbliższego otoczenia zdrajcy, zanim ten cokolwiek zdążył zrobić...
i tak oto jesteśmy w czasach teraźniejszych.
Według wierzeń laborantów wszystko na świecie kręci się i jest oparte na żywiołach przyrody. Dlatego też, agenci są łączeni w czteroosobowe grupy gdzie każdy ma inną rolę w drużynie.
Wiatr - osobnik zwinny, i szybki. Pogodny duchem – przodownik w zabawach i unikaniu. Odpowiada za plany dostawania i wydostawania się z budynków przez całą grupę, lub wykradania potajemnie informacji. Jednocześnie, jako najbardziej towarzyska osoba z całej grupy - łączy ich członków w całość jak ogniwo, czyli odpowiada za relacje między nimi.
Woda - największy powiernik sekretów i informacji. Potrafi się przystosować do środowiska/zaistniałej sytuacji. To znaczy że może być zarówno wykorzystany do wykradania informacji z wiatrem, jak i do dywersji. Nie znaczy to jednak że może zastąpić resztę - jego wszechstronność równa się z tym że nigdy nie będzie specjalistą danej dziedziny. Jest wsparciem.
Ziemia - członek grupy który twardo stąpa po ziemi. Najczęściej najspokojniejsza osoba w zespole, posiadająca wzmocnione atrybuty fizyczne, takie jak siła i odporność. Ma za zadanie pilnować bezpieczeństwa reszty członków, ochraniać ich, i być dla nich podporą, również w sferze psychicznej każdego z osobna. Odpowiada też za raporty o nieścisłościach dla agencji.
Ogień - Żywa, narwana, impulsywna osoba, tylko szkoleniu nie działająca destrukcyjne, a nawet i zgodnie z planem. Najlepiej wychodzi jej i tak dywersja. Swoim zapałem zaraża resztę grupy, będąc jakby ich determinacją - jeśli nawet wszyscy się poddadzą, ogień ich "podniesie". Jeśli ogień zostanie złamany, polegną wszyscy. Naturalnie on nigdy się nie poddaje.


I drugi
https://fontmeme.com/permalink/171119/647c85daeb51107f3fb1c4ec748247f0.png

https://moonlitgarden.files.wordpress.com/2008/06/gaian_vampires_halloween_wp_by_jenzee.png

Czyli wampirów i wilkołaków.
Dwie rasy wciąż walczące między sobą a i nie rzadko wciągające między swoje konflikty zwykłych, słabych ludzi. A przynajmniej do czasu powstania agencji. Od tego czasu obie rasy zaczęły ukrywać swoją tożsamość jednak ich nienawiść do siebie wcale się nie zmniejszyła. Jedynie rozproszyła się ich uwaga na drugiego wroga - agentów.
Jednak nie wszystkich będziemy tu rozprawiać, a skupimy się na jednej rodzince... skupimy się na Familii.
Swego czasu był wampir, który uciekł od swojego pełnego nienawiści rodu czysto-krwistych. Poszedł w świat w pogoni za marzeniem. Marzeniem wiedzy.
Po drodze spotkał paru indywidua, również podróżników, lub samotników, i od tego się wszystko zaczęło - pomimo dalszego zwiedzania świata nigdy nie stracił z nimi kontaktu. Teraz wrócił do rodziny, a raczej wymordowanego, pustego miejsca w Wenecji. Najpierw wybito tu jego rodzinę, potem zwycięskich wilkołaków - było czuć po zapachu, a teraz posiadłość z puszczoną samopas winnicą stała wolna. Wystarczyło tylko posprzątać, odnowić parę rzeczy, i przejąć terytorium. Wampir zaprosił więc swoich przyjaciół z podróży przedstawiając swój plan - plan postępu.
I tak oto rozegrał się początek nowego etapu historii...

https://fontmeme.com/permalink/171119/ec063f038cfb439ec6cad944b18a4ab9.png

Agenci
1.1 Woda - gen: wampir - przedrzeźnia się z Ogniem Mikai Ismalin Arvidsson @Mua
1.2 Ogień - gen: wilkołak - best friend z Wiatrem @Ewcia
1.3 Wiatr - gen: wilkołak - Bijoy Pavan Amithab @Mua
1.4 Ziemia - gen: wampir -  Artemisia Amina de Nera @Erin

Familia
2.1 Pik - klasyfikacja*: woda - Manuele Davide Nicol Celio Lucceshi @Mua
2.2 Kier - klasyfikacja: ogień - Jean Louis Vincent de la Katzen von Winter @Erin
2.3 Karo - klasyfikacja: wiatr - Aurore Eloise Girard @Iku
2.4 Trefl - klasyfikacja: ziemia - Giorgio Arnaldo Solís @Iku
* Laboranci naprawdę wierzą w zasadę czterech żywiołów, a przez to i agenci, więc klasyfikacje są przypisywane przez agencję na bazie zebranych informacji.

Inne
3 Bliźniaki - ludzki chłopak i wampirzyca, służący w posiadłości Pikowi - ogrodnik i pokojówka @Lynn
3 Co kto ma ochotę - nieludzcy służący, ludzcy mieszkańcy okolic, kuzynostwo familii, i inne indywidua

https://orig00.deviantart.net/82ee/f/2016/113/0/2/02bb7d4e7639529dcc782af7b29e00bd-d9zy7qt.jpg

https://fontmeme.com/permalink/171119/d0a0f4037a48e2ff3a350951561c6164.png

1. Um.. ten, działu i ogólny forum, tak to szło? xD
2. Agenci z genami wampirów nie mają łaknienia na krew. To byłoby niewygodne dla agencji. Bardziej wręcz musimy zaspokajać nasze ludzkie potrzeby bo jednak te DNA jest u nas dominujące - ale krew może nam smakować :3
3. Agenci są i nie są odcięci od świata. Mogą korzystać z portali społecznych dopóki zachowują tajność - nie pokazują swoich twarzy, agencji, misji ani niczego takiego. Oficjalnie nie istnieją, ale fikcyjne konto i znajomości w sieci mogą mieć.
4. Agenci znają tylko klasyfikację wrogów, ale powodów takowej mogą się tylko domyślać.
5. Dylematy w rp co do walk bohaterów? Dla mnie pikuś - zgłaszacie się do mnie i od tego momentu wasza walka będzie zależna od losu - punktów rzucanej przeze mnie kostki ^*^
6. Wzorami waszych kart postaci niech będą moje... Może być więcej rzeczy ale musi być co najmniej to co u mnie.
7. Odpisy naturalnie z rozbudowanymi zdaniami.
8. Wszystko niezwiązane z opem, kłótnie, lub pokręcone ustalenia na pół metra - na priv!
9. Nie gryzę... no dobra, ostatnio mam z tym problem - ale nie zjadam! Problemy? Nie znasz się na BBCodzie? Czegoś nie zrozumiałeś? Na mf można pisać bez zaproszenia do znajomych, więc wal!
10. Naturalnie BBCode wymagany x3
11. Przekleństwa, jeśli już muszą być, opiewamy w piękne <cenzura>
12. Wszelkie sceny, rzeczy 18+ na prywatne wiadomości (pisze z nami moderator, nie zapomnijcie xD)
13. Miejsce akcji to Friuli-Wenecja Julijska - część wloch granicząca z Słowenią i Austrią, w budynku wzorowanym na hotelu w Lombardi. Albo raczej hotel był wzorowany na tym, bo to było opuszczone a piękne. *klik*
14. Max 3 obrazki na kartę.

Przyjemnej rozgrywki!
Link do zewnętrznego obrazka

Ostatnio zmieniony przez Minwet (18-01-2018 o 18h17)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#2 19-11-2017 o 21h44

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

"Trying to be so provocative
I said, oh yeah, that was me
All of the things I did, just to be seen"


//photo.missfashion.pl/pl/1/98/gd/78361.jpg

Godność
Jean Louis Vincent de la Katzen von Winter,
jednak woli by zwracano się do niego po prostu Katzen lub Kat.

Pseudonim
Kat lub Kier

Wiek
Wiedza o jego wieku jest zbędna. Czemu? To wampir, one się nie starzeją...

Wzrost
179cm

Rola
2.2 - Kier/Ogień

Przynależność
Familia

Pochodzenie
Kotor, Czarnogóra

https://i.pinimg.com/736x/64/f4/e1/64f4e127a79e8501df18b190d5a85abb--manga-games-anime-boys.jpg

Specjalne umiejętności
~ Tworzenie iluzji, jest też na nie odporny ~
~ Niekoronowany Król Salsy i Tanga~
~ Mistrz zaśnięcia w każdym miejscu ~
~ “Bonusy” charakterystyczne dla jego rasy~
~ Filozof amator - jego przemyślenia dotyczą głównie tego, czemu u licha kocha Pika ~

Skrótowy opis
Na pierwszy rzut oka Katzen wydaje się być osobą pewną siebie, prowokacyjną, głośną, wyszczekaną i w ogóle nie myślącą nad tym, co mówi. Prawda jednak jest trochę inna. Kier wykształcił u siebie mechanizm obronny opierający się na tworzeniu masek, za którymi chowie swoje prawdziwe oblicze. Prawda jest taka, że nie chcąc zostać zranionym uznał, że najlepiej jest nikogo do siebie nie dopuszczać i choć teraz, w Familii, czuje się bezpiecznie nadal jest mu ciężko zaprzestać odgrywania wyuczonej roli. Za każdym razem, kiedy poczuje się choćby w najmniejszym stopniu niepewnie, od razu wraca do swojej głośniejszej i bezczelniejszej wersji. Zdarza mu się to nawet przy Piku, a w całej Familii nie ma osoby, której by bardziej ufał.
Kat ma ogromną słabość do wszystkiego co drobne i puchate, nie można go wypuścić z willi bez nadzoru, gdyż w takim wypadku na pewno wróci z jakimś zwierzakiem, którego znalazł błąkającego się gdzieś w okolicy. Jeśli nie widać lub nie słychać go przez dłuższy okres, to najprawdopodobniej znowu zasnął w jakimś dziwnym miejscu. Jeśli słychać niespodziewany huk, to zapewne z tegoż miejsca spadł. Nie wiedzieć czemu, duże wysokości go usypiają.

//photo.missfashion.pl/pl/1/98/gd/78362.jpg


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#3 19-11-2017 o 21h51

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216



https://i.pinimg.com/originals/b5/7f/b2/b57fb23f37694a6c8311be5616fd0d2b.png
https://i.pinimg.com/564x/e6/50/4c/e6504c64d442f81e323adf5db9656927.jpg
https://i.pinimg.com/originals/b5/7f/b2/b57fb23f37694a6c8311be5616fd0d2b.png

Godność | Mikai Ismalin Arvidsson
Pseudo | Magik
Wiek | 19 lat
Pochodzenie | To <cenzura> arab! Nie widać po imionach? XD

Przynależność | Agencja
Rola | Woda
Specjalne umiejętności |
| Iluzja | Ladie's and gentelmen, welcome to my Wonderland....
| Celność | Dostając oczywiście odgórną zgodę, zdecydował się poświęcić większość swojego czasu zamiast na rozwijaniu tradycyjnych rzeczy pozostałych żywiołów, to na ćwiczenia na strzelnicy ze wszelkim rodzajem broni, głównie cichym, jednostrzałowym i odległym. Oczywiście nadal jest w stanie wypełniać obowiązek wody - wsparcie, ponieważ uczył się przecież tego już wcześniej, przed zmianą, i wciąż nie odpuszczają mu paru podstawowych "egzaminów".


Skrótowy opis | Mikai jest spokojną, cichą osobą... Na pewno go z kimś nie pomyliłam? Na pewno - jest głośny tylko w obecności jego Ognia, a tak to zamknięty w sobie, zadufany dupek który na wszystkich patrzy z góry. Cóż, w końcu ma 181 centymetrów wzrostu, to dużo jak na agentów - nie licząc ziemi. Wracając do jego hałaśliwości przy takim jednym, specjalnym ogniu -  Mikai co chwila ją krytykuje, drażni, przedrzeźnia, dogryza jej i obraża o niekompetencję. A jak wiadomo - ognie są temperamentne, więc... kłótnie są na okrągło.
Chłopak jest też bardzo konkretny, i walący prosto z mostu. Bez delikatności - wyznaje zasadę wojskowych decyzji - choć z wyczuciem - kiedy jest naprawdę źle to się powstrzymuje. Tak jak u każdego agenta - a przynajmniej powinno być u każdego - zadania stoją u niego na pierwszym miejscu. Jest to jednak tym bardziej widoczne bo chłopak... wykazuje niezwykłą zawziętość jeśli o to chodzi. I chyba tylko dlatego dostał pozwolenie na ćwiczenie na strzelnicy wśród ludzi - agencja nie ma do tego przystosowanych placówek. Czyli chce wykonywać swoje misje... nie że jak najszybciej, ale jak najlepiej, najdokładniej, najefektywniej. Mało tego - stara się chwytać każdej możliwej misji - nie czekać aż jakaś zostanie przydzielona. Znaczy, teraz to już mu przydzielają co chwila bo tak się wyrywał. A może po prostu mają dość jego kłótni z ogniem i go wysyłają by odpocząć? Maybe~....


https://i.pinimg.com/originals/b5/7f/b2/b57fb23f37694a6c8311be5616fd0d2b.png
https://i.pinimg.com/564x/07/8c/dc/078cdc09a4cff91065a3e36662781c19.jpg
https://i.pinimg.com/originals/b5/7f/b2/b57fb23f37694a6c8311be5616fd0d2b.png
Almismar! This is the real his song!

Ostatnio zmieniony przez Minwet (18-01-2018 o 18h07)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#4 19-11-2017 o 22h17

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502


https://fontmeme.com/permalink/171119/96264dd6104dc3f1b480d3fd84a26e4c.png
https://pp.userapi.com/c638817/v638817337/411a7/yYnL55MTVu8.jpg
Soundtrack


Godność |   Aurore Eloise Girard
Pseudonim |  Aura
Wiek |  20  lata


Przynależność | Wilkołak / Familia
Rola | 2.3 Karo
Specjalne umiejętności |
*Szybkość*
*Zwinność*
* Wszystkie zdolności wilkołaków*

Aparycja

| Czarne włosy | Brzoskwiniowa cera | Szare oczy |
| 154 cm wzrostu | Drobna | Smukła |

Co nieco o niej...
Aurore od dziecka kochała śpiewać, wiedziała jednak, że przez wzgląd na swoje pochodzenie musi być bardzo uważna i zapewne nigdy nie zrobi kariery o jakiej marzyła. Jednak pewnego dnia, gdy dorabiała sobie w jednej z mniejszych knajpek dostrzegł ją on. Wydawałoby się, że uroczy chłopak w garniturze jest spełnieniem marzeń osiemnastoletniej dziewczyny. Jednak było zupełnie inaczej. Członek mafii chorobliwie kontrolował swoją kobietę. To sprowadziło na niego zgubę, gdyż nie należy drażnić wilczyc. Od tego czasu Aurore podróżuje po świecie uciekając przed zemstą mafii z której pochodził chłopak. Udało się jej uciec tylko i wyłącznie dzięki jej umiejętności. Potrafi bardzo szybko znaleźć wyjście, do tego jest zwinna i szybka. Kiedy więc cudem wymknęła się śmierci, zaczęła uczyć się jak można wykorzystać swoją zdolność. Nie zawsze całkiem legalnie, ale przecież nikt nie powiąże włamania do banku z jedną, małą, drobną kobietką.

https://fontmeme.com/permalink/171119/4b9c4548bbfada40d3a9ace2dd279b76.png
https://pm1.narvii.com/6650/091eca4f493f681bea3cfe858efe56d958985df2_00.jpg

Soundtrack

Godność |   Giorgio Arnaldo Solís
Pseudonim | 
Wiek | 32  lata

Przynależność |  Wilkołak / Familia
Rola | 2.4 Trefl
Specjalne umiejętności | 
*Siła*
*Wytrzymałość*
* Wszystkie zdolności wilkołaków*

Aparycja
| Brązowe włosy  | Śniada cera  | Brązowe oczy |
| 198 cm wzrostu | Barczysty | Muskularny

Co nieco o nim...
Giorgio Arnaldo Solís, rodowity Hiszpan z dziada pradziada. Ciemna cera, oczy, włosy. Postawny i opanowany. Jego rodzina skrywa jednak pewną tajemnicę, którą on jako młody zbuntowany chłopak kompletnie porzucił. Pochodzi z klanu wilkołaków, które od lat mieszkały w małym portowym miasteczku. Porzucił swoją historię dla kobiety. Vides - jak jego rodzina określała obcych zawróciła w głowie młodemu mężczyźnie. Związek ten nie potrwał jednak długo, gdy tylko zaszła w ciążę postanowił wyznać jej prawdę o swoim pochodzeniu. Kobieta kilka dni po urodzeniu Floria zniknęła. Słuch po niej zaginął. Od tego czasu chłodny i opanowany Trefl stara się jak najlepiej wychować swojego syna, choć w przypadku jego zimnej postawy nie jest to łatwe i często ma wyrzuty sumienia, że nie jest takim ojcem jakim być powinien. To właśnie zmotywowało go do przybycia do willi i dołączenia do Familii. Chciał dać swojemu dziecku choć odrobinę poczucia stabilizacji, gdyż od jego urodzenia wędrują po świecie szukając swojego miejsca.

Spoiler (kliknij, aby zobaczyć)


Ostatnio zmieniony przez Ikuna (26-11-2017 o 20h49)

Offline

#5 19-11-2017 o 23h24

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


Dolne puszczacie, górne czytacie <3



https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f482d55b41b3a3c33734/1505948822891/border-clipart-scroll-2.png?format=500w
https://i.pinimg.com/564x/82/7e/3f/827e3faffeca7d5fed61436e0c24d648.jpg
https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f50fb07869760d1eb857/1505948950660/border-clipart-scroll-2.png?format=500w

Godność | Manuele Davide Nicol Celio Lucceshi
Pseudo | Pik; Alchemik
Wiek rzeczywisty | Nieznany
Kraj pochodzenia | Włochy

Przynależność | Nowa Familia.
Rola | Pseudo ojciec (reszta familli traktuje go na równi tylko lekko większy szacunek).
Specjalne umiejętności |
| Boski kucharz | Co tu dodać? Gotuje tak doskonale że niektórzy zachodzą w głowę jak mu się to udaje, czego dodaje, że aż nadają mu tytuł Alchemika Potraw!
| Kareta | Próbuje podążać za resztą członków Familii w ich indywidualnych dziedzinach.

https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f482d55b41b3a3c33734/1505948822891/border-clipart-scroll-2.png?format=500w
https://i.pinimg.com/564x/74/71/b9/7471b93a6905adbe57af6761f13e2678.jpg
https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f50fb07869760d1eb857/1505948950660/border-clipart-scroll-2.png?format=500w

Skrótowy opis | Celio chwyta życie! Po prostu. Żyje każdą chwilą życiem jego taniec miłość.
Rankiem leci na wyścig z Karo, lub dołącza do jednej z jej gier, o zmierzchu prosi Trefla o sparing. W ciągu dnia zapomina o swoim ukochanym Katzenie, jednak ten nie musi wiele się starać by doprowadzać go do szaleństwa na swym punkcie.
Pomimo wywodzenia się z arystokratycznej rodziny wampirów, Lucceshi nie boi się ubrudzić ziemią, spływać potem po całodniowej robocie na plantacji winogron, ani nie przeżywa pobrudzenia przypadkiem ubrania przy wyciskaniu tych owoców na wino.
Facet ma w ogóle wizję, jednego świata, gdzie wszyscy będą się nawzajem szanować.

Na pytanie dlaczego Katz kocha w ogóle kogoś tak nienormalnego? Bo karmi go nieziemskimi cudami sztuki kulinarnej, sexownie gra w bilarda, cudownie napina mięśnie przy przeciąganiu się, powala nawet w dresie i ubabrany ziemią, oraz pięknie wygląda z rana, jeśli jeszcze zastanie się go w łóżku...

https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f482d55b41b3a3c33734/1505948822891/border-clipart-scroll-2.png?format=500w
https://i.pinimg.com/564x/5a/af/c0/5aafc08d8552f250ca6364dc82e39342.jpg
https://static1.squarespace.com/static/58fd7e37893fc0d76057421d/t/59c2f50fb07869760d1eb857/1505948950660/border-clipart-scroll-2.png?format=500w

Ostatnio zmieniony przez Minwet (25-11-2017 o 21h57)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#6 21-11-2017 o 22h24

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992




https://i.pinimg.com/736x/d1/11/5d/d1115d09a01cc7cfff3e75b933fd1fe8--female-rogue-assassin-fantasy-female-assassin.jpg
Playlista

Godność
Artemisia Amina de Nera
Zazwyczaj przedstawia się tylko drugim imieniem lub jakąś jego wariancją.

Pseudonim
Mina lub Artemis

Wiek
25 wiosen

Wzrost
175 cm
(zazwyczaj nosi jeszcze buty z obcasem 10 cm, więc jednak więcej niż to 175 cm)

Rola
1.4 - Ziemia

Pochodzenie
Sewilla, Hiszpania

https://img1.picload.org/image/rpgpgowi/tender2.jpg

Przynależność
Agencja

Specjalne umiejętności
֍ nadludzka siła, kondycja i zręczność ֍
֍ wyostrzone zmysły ֍
֍ ekspert walki wręcz ֍
֍ przyspieszona regeneracja ֍
֍ ekspert od broni białej i na dodatek wielka fanka tegoż rodzaju broni ֍
֍ bronią palną też potrafi się posługiwać, lecz za nią nie przepada ֍

Skrótowy opis
"Dobro Agencji jest najważniejsze!"
Gdy była jeszcze szkolona zaprzyjaźniła się z jednym z aktywnych agentów, niestety podczas jednej z misji, agent ten "poświęcił się" dla dobra Agencji. Jak członkowie grupy poinformowali Minę, "z winy grupy tych przeklętych bestii". Wydarzenie to sprawiło, że de Nera szczerze nienawidzi nadnaturalnych istot i z radością poświęca się pracy dla organizacji. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, bez zastanowienia oddałaby życie dla sprawy.
"Działaj w ukryciu i wtapiaj się w tłum."
Agencja nie lubi zwracać na siebie uwagi, przecież nie istnieje! Mina także działa zgodnie z tą regułą. Opanowała sztukę wtapiania się w otoczenie do perfekcji, dla zwykłych ludzi bywa niewidzialna. Jej sposób działania cechuje spokój i opanowanie, jeśli trzeba będzie cierpliwie czekać na odpowiedni moment by uderzyć, choć pod presją, gdy nie ma czasu na planowanie, także świetnie sobie radzi. W końcu od najmłodszych lat była szkolona do roli ochroniarza grupy, do której by ją przydzielono.
"Ziemia powinna bronić pozostałych członków grupy, być dla nich wsparciem."
Wychowywana w Agencji Amina, przez tę właśnie regułę stała się nadopiekuńcza, szczególnie do młodszych od niej agentów. Tę cechę jej charakteru, w szczególności widać w jej relacji z Anujem. Prawdopodobnie dlatego, że uważa go za magnes na problemy, jej zdaniem nikt nie ma aż takich zdolności do pakowania się w kłopoty. Pomimo nieskrywanej sympatii do "brata", często zdarza się, że zdzieli go po głowie. Mało tego, "dręczy" go treningami, głównie dlatego, że wierzy, iż w ten sposób sprawi, że ten będzie w stanie obronić się w każdej sytuacji. Członków swojej grupy traktuje zdecydowanie cieplej niż pozostałych, dlatego gdy musi pracować z innymi agentami trochę zajmuje jej otwarcie się przed nimi, oczywiście będzie ich chronić, nawet za cenę własnego życia, ale na nawiązanie więzi muszą sobie zapracować.

https://d30womf5coomej.cloudfront.net/sa/d0/dcc8984c-9a4f-4afe-8c30-8b048da2c509.png
Jakby kogoś to interesowało, dziewczyna z artów wyskakuje w google po wpisaniu "assassin lenia" c;


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#7 21-11-2017 o 22h44

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


ROCKROLL!


https://i.pinimg.com/564x/be/0c/f1/be0cf102202371dee30d09835063b711.jpg

GodnośćBijoy Pavan Amithab
PseudoAmit; Anuj
Wiek18 lat
PochodzenieIndie

PrzynależnośćAgencja
RolaWiatr
Specjalne umiejętności
Zręczność, zwinność, szybkośćCzyli to wszystko co wspinając się po zewnętrznej ścianie budynku, tańcząc na rurze, zjeżdżając szybem wentylacyjnym, przeskakując między drzewami i śmigając na lodzie można zrobić dla swojego ciała. No i jeszcze te ucieczki przed treningami Aminy...
"Ja otworzę każdy sejf~"No w końcu jest tym od wykradania informacji. Jak mu się nauka tego zaczynała nudzić, to lali go po łapach do krwi! Więc naprawdę jest w tym dobry - jak każdy wiatr...
Przyśpieszona regeneracjaZwyczajnie, jak u większości agentów, jednak u niego niezbyt widoczna - po prostu nie nadrabia z częstotliwością i ilością nowych ran, obtłuczeń, krwiaków, zasinień, mikro-urazów, etc. Na złamania i skręcenia jest zbyt gibki~
Atuty towarzyskieA do nich zalicza się charyzma, wigor, to że wszędzie go pełno, a przede wszystkim głos i tańce. Wszelkie! Od jive'a, salsy, chacha'y, tanga, hip-hopu, nowoczesnych. No dobra, macie go - nie umie walca angielskiego... i innych tym podobnych, nudnych tańców. Potrafi jednak grac też na kilku instrumentach, przeważnie głośnych, takich jak saksofon.
"Instynkt złodzieja"Czasami sam się zastanawia komu bardziej go zawdzięcza - treningom Agencji, misjom, czy może raczej Aminie... W każdym razie kiedy coś skrobie złego do swojej listy przewinień, normalnie jak szóste oko dostaje impulsu na zbliżające się niebezpieczeństwo (Minę), by móc w porę uciec. Co nie znaczy jednak że nie pakuje się w kłopoty - w sumie to nie, sam je sobie robi xD

https://i.pinimg.com/564x/f2/3c/c8/f23cc8a13954cf79e27325985021dac6.jpg

Skrótowy opisAmit... well, co tu dużo mówić - to dzieciak pełen energii. Nawet niektóre wiatry nie są tak rozbrykane jak on - to chyba te Bollywood'y na których się wychował - DOSŁOWNIE. Chłopak nawet ma momenty gdzie w realu już słyszy i widzi sceny z tych filmów najadające się na prawdziwe życie, więc no...
Uważa się też chyba za nieśmiertelnego, w ogóle nie zważając na swoje zdrowie, chyba że wykonuje misje - w końcu wtedy wydurnianie się które może zagrozić misji jest zabronione, ya know...
Oprócz rozrabiania, zabawiania siebie i innych, wyszukiwania rozrywki i podrywania na prawo i lewo płci żeńskiej, Amit prowadzi też popularny profil na instagramie.
Naturalnie agencja oraz sami agenci kompletnie nie istnieją na tym świecie, jednak może prowadzić fikcyjne konto w sieci, nie zamieszczając żadnych zdjęć o tym temacie. Amit znalazł sobie inny temat - miejsca w których bywał na misjach - ale nie biura, sejfy które opróżnił czy inne takie. Nic z tych rzeczy. Na insta wrzuca zdjęcia z ekstremalnych pozycji - normalnie niemożliwych dla ludzi i stąd jego popularność - z ekstremalnych miejsc, jak np. klif. Wszyscy myślą że to kit, zdjęcie ustawione - w końcu człowiek nie jest do tego możliwy, ale przyjemnie się na to patrzy - i właśnie dlatego agencja na to przyzwala. A Amit nawet i koresponduje w sieci z niektórymi - oczywiście paniami~.


https://i.pinimg.com/564x/9e/6a/9d/9e6a9d4e771a0c3c80292b12e755c98b.jpg

Ostatnio zmieniony przez Minwet (26-11-2017 o 21h27)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#8 23-11-2017 o 22h46

Miss'wtajemniczona
Ewangelin
We li­ve, as we dream – alo­ne.
Miejsce: Keizaal
Wiadomości: 2 136

https://images.cooltext.com/5061545.png


She’s just a girl and she’s on fire
Hotter than a fantasy, lonely like a highway
She’s living in a world and it’s on fire
Filled with catastrophe, but she knows she can fly away


Link do zewnętrznego obrazka
https://i.pinimg.com/originals/77/d2/33/77d23342f1844f9f56bb71f442edcf34.jpg
Link do zewnętrznego obrazka


Godność
Olivia Monserrat Monroe

Pseudonim
Moli

Pochodzenie
Wielka Brytania

Pochodzenie rodziców
Portugalia/Ukraina

Oh, she got both feet on the ground
And she's burning it down
Oh, she got her head in the clouds
And she's not backing down



Przynależność
Agencja

Rola
Ogień

Specjalne umiejętności
Specjalista od dywersjiCo więcej można napisać? Dziewczyna jest stworzona do odwracania uwagi wrogów w razie potrzeby bądź nawet bez konkretnego powodu, dla czystej zabawy. Uwielbia wprowadzać przeciwników w błąd. Jej specjalnością jest manipulacja polem walki aby najefektywniej  "wyprowadzić wrogów w pole".
Walka wręczJeżeli masz niewyparzony język to prędzej czy później zostaniesz czyimś wrogiem. Kończy się to najczęściej pobiciem. Po czym albo uczysz się trzymać język za zębami, albo idziesz na kurs samoobrony. Olivia oczywiście wolała to drugie. Nie wystarczyło jej jednak zwykłe użycie pięści. Walkę wręcz zamieniła w formę sztuki wplatając przydatne formy taneczne i ciosy z różnych sztuk walki. Techniką oraz niezwykłą kreatywnością rekompensuje brak siły. Często podczas akcji można zauważyć iż dąży do sytuacji w których walka z bliskiego dystansu będzie nieunikniona. Wtedy to bowiem dla niej zaczyna się zabawa.
Ofiara syndromu "daka,daka"- Nigdy nie słyszałeś/aś o tym poważnym schorzeniu i chcesz się dowiedzieć więcej? Otóż ten syndrom jest bardzo niebezpieczny dla otoczenia ofiary. Bowiem gdy ta dostanie w ręce karabin maszynowy, idzie naprzeciw wrogom i robi "dakadakadakadakadaka..."
(xD musiałam)
Fanka fajerwerków- Specjalistka w posługiwaniu się różnego rodzaju granatami, domowo robione "koktajle mołotowa" są jej ulubionymi.

Looks like a girl, but she's a flame
So bright, she can burn your eyes
Better look the other way
You can try but you'll never forget her name
She's on top of the world
Hottest of the hottest girls say


Krótki opis
Olivia jest mimo pozorów osobą temperamentną, skorą do bójki oraz potyczki słownej. Uwielbia w wolnym czasie oglądać debaty polityków które są źródłem jej inspiracji. Jest pełna energii, wybuchowa i skora do zabawy. Kocha tańczyć ale wstydzi się śpiewać. Pomimo miłości do granatów, substancji łatwopalnych i ogółem ognia panicznie obawia się oparzeń. Powiadają że wpierw Moli słychać, a dopiero potem widać, co w pewnym sensie jest prawdą. Mówi często, szybko i zazwyczaj GŁOŚNO to co myśli. Z tego powodu często kłoci się z wodą, nie tylko dlatego że ją złości ale także ponieważ czerpie z tego przyjemność. Potrafi jednak na czas misji ugryźć się w język i wypowiadać krótko, zwięźle, i na temat, gdyż są pewne priorytety. Nie łatwo daje się ustawić. Częste problemy z subordynacją prowadzą do problemów. w jej naturze po prostu nie leży wykonywanie rozkazów. Za przyjaciół i rodzinę jednak oddałaby swoje życie. Potrafi być niczym rozwścieczona lwica gdy ktoś zagraża osobom z jej najbliższego otoczenia.

Everybody stands, as she goes by
Cause they can see the flame that's in her eyes
Watch her when she's lighting up the night
Nobody knows that she's a lonely girl
And it's a lonely world
But she gon' let it burn baby, burn baby


Link do zewnętrznego obrazka
https://i.pinimg.com/originals/d5/f2/d0/d5f2d0dfd7de0bfe99858caae6a6cba3.jpg
Link do zewnętrznego obrazka

She's just a girl, and she's on fire...

Ostatnio zmieniony przez Ewangelin (03-12-2017 o 21h49)


//photo.missfashion.pl/pl/1/80/moy/63788.jpg   

Offline

#9 24-11-2017 o 23h24

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


https://images.cooltext.com/5056535.png

Już od jakiegoś czasu myślałem nad tym, aby odwiedzić moją rodzinę. Kto wie? Może się zmienili przez tyle lat, a ja już powoli odwiedzałem niektóre - naturalnie cudowne - miejsca po raz któryś z kolei. Więc kto wie? Może nadszedł czas żeby się gdzieś już osiedlić na stałe. Albo chociaż, na jakąś dekadę, może pięć... Jednak przed wybraniem takiego miejsca, naprawdę warto wrócić, choć na dzień w rodzinne strony. By ukształtować wybór. Tak też zrobiłem...

Kiedy jednak dotarłem na miejsce, pod posiadłość... Cóż, nie spodziewałem się takiego widoku. Powolnym krokiem przechadzałem się pustymi korytarzami, zarośniętymi niebieską trawą; kwiatami, których schylone płatki łagodnie odbijały światło księżyca wpadające do środka przez okna bez szyb, i sunąłem palcami po tych rzeźbach, pociętych obrazach, a czasami po prostu po pustych ścianach.
Blizny tego budynku, jego... aura, przedstawiały mi całą historię. Mój ród został wybity. A potem wilkołaki, które tego dokonały i zadomowiły się tutaj... Podejrzewam że zwłoki posprzątali ludzie, bo nikt inny by się tego nie pałał. A jeśli kolejne wilkołaki to by tu zostały...
Poszedłem dalej. W sali do tańca znalazłem mój stary fortepian. Dalej stał, miał niewielkie zarysowania lakieru, nic wielkiego. Przysiadłem na stołku i spróbowałem zagrać. Działał. Był tylko rozstrojony, i co najmniej jedna struna była pęknięta, wyszarpana, nie wiem - ale działał. Można go naprawić...
Nie miałem żalu. Nie czułem nawet smutku, choć nie czułem też radości. Uciekłem od rodziny nie bez powodu, ale od zawsze wiedziałem że ta stara zawziętość i wrogość w końcu wszystkich zgubi do reszty. W ogrodzie znalazłem stare, wielkie drzewo. Wciąż stało, w tym samym miejscu, z tą samą okazałością, choć chyba trochę bardziej schylone w dół. Nie dało się powalić... Spojrzałem w stronę spokojnej wody. W stronę na której za kilka godzin będzie zachodził księżyc, a za kilkanaście - słońce.
I wtedy mnie to ruszyło. To tu zamieszkam. Mimo wszystko - jestem Włochem. Gdzie znajdę tak dobre pola pod uprawę winogron, winnicę z piwnicą starej daty (jeśli agresorzy jej nie rozwalili), gdzie znajdę moje wspomnienia? Najpiękniejsze wspomnienia tworzy się podobno na przeżytych. A posiadłość wystarczy tylko odrestaurować. Brakuje mi tylko jednego - najważniejszego. Rodziny.
Od razu wyciągnąłem telefon wybierając numer do mojego ukochanego Kota, a zapach wilkołaków unoszący się mimo wszystko ze ścian, przypominał mi o trzech z nich, których spotykałem nie raz w trakcie swojego życia, i którzy przypadli mi do serca. Jedna - na którą trafiłem gdy uciekała z okradzionego banku, bardzo zabawna, miła a przede wszystkim radosna, i drugi - podróżny samotnik jak to go nazwałem, któremu rzuciłem się by uratować syna. Co prawda w tym samym czasie on dobiegł do niego i odgonił napastników, ale pewnie tylko dlatego nie zaatakował i mnie. A potem już na zawsze pamiętałem Floria, a on mnie.
Ściągnąłem brwi. W telefonie odezwała się poczta głosowa - zajęty? Albo obrażony nie odbiera telefonu. W końcu już trochę go nie widziałem, a zadzwonić... mam telefon ale to nie znaczy że go lubię.
- Cześć Katz, nie chciałbyś może zasmakować włoskiej kuchni?
Tak wiem, już Ci ją gotowałem... ale co powiesz na włoski klimat? Mam wolną posiadłość. W dwa tygodnie będzie przygotowana do zamieszkania...
- Mówiłem oglądając się na budynek, i zamilkłem na chwilę. Naprawdę wolałem patrzeć rozmówcy w oczy. - Wpadniesz do mnie? T - Usłyszałem dźwięk końca nagrania.
Sms-em wysłałem do niego współrzędne, i... to na tyle. pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że się zdecyduje... A potem napisałem jeszcze do wilkołaków, czy nie chcą przyjechać, nie chcą się zadomowić, założyć familię i również wysłałem współrzędne. Swoją drogą - wiem że Katz jest tolerancyjny do wilkołaków, ale szczerze nigdy nie widziałem jak się do takich zachowuje - raczej przebywaliśmy tylko w swoim otoczeniu... Spojrzałem znowu na wodę, mieniącą się w świetle księżyca jak tysiąc pereł. Cóż, najwyżej przyjdzie mi się o to martwić, jeśli w ogóle zgodzi się przyjechać...

Ostatnio zmieniony przez Minwet (24-11-2017 o 23h25)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#10 26-11-2017 o 00h25

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Katzen vel Kier

Znudzony pochmurną pogodą Europy Północnej od kilku tygodniu przebywałem w rodzinnym mieście, miło było do niego wrócić. Szczególnie po kilkunastu latach przebywania w miejscach o zupełnie innej kulturze. Spotkanie starych znajomych, odwiedzenie miejsc, które były dla mnie ważne. Albo raczej tego, co z nich zostało… I oczywiście cała masa wspomnień, które z perspektywy czasu wydawały się odległe o lata świetlne.
Niestety, pobyt w Kotorze przypomniał mi, dlaczego postanowiłem wyjechać. Mimo wszystko nie zamierzałem od razu gdzieś uciekać, nie można wiecznie ukrywać się przed przeszłością. Dlatego uznałem, że wytrzymam tu przynajmniej te kilka tygodni. I nie, nie miało to nic wspólnego z tym, że nie miałem pomysłu gdzie mógłbym zniknąć tym razem. Jedyny plus był taki, że jako wampir mogłem sobie pozwolić na czekanie aż pojawi się okazja do ewakuacji w inne strony, zamiast jej szukać. I jak zwykle los mnie nie zawiódł. Włochy, piękny kraj i nawet nie byłem od niego jakoś wybitnie daleko... Ale po kolei.
Zorientowanie się, że czekała na mnie wiadomość zajęło mi trochę czasu, niestety często zapominałem, że w ogóle mam telefon i wypadałoby go od czasu do czasu sprawdzić. Brak przyzwyczajenia, jak sądzę, może kiedyś się to zmieni. Nie mogąc się powstrzymać, a także będąc pewnym, że jestem sam, uśmiechnąłem się na widok powiadomienia o wiadomości od niego, nawet jeśli to nie będzie rozmowa, to nadal jakaś marna jej namiastka. Z resztą, jak to mówią, biorę co mi dają.
Po odsłuchaniu nagrania byłem zdziwiony, ale nie na tyle by dzwonić i się dopytywać, o co mu chodziło. Cokolwiek to było, mogło poczekać na moment, w którym będziemy mogli porozmawiać będąc w jednym pomieszczeniu. Nadal pamiętałem, że nie przepadał za nowoczesnymi metodami kontaktowania się z innymi.
Na początku nie wiedziałem czy mu odpisać czy go zaskoczyć i po prostu się pojawić, lecz po krótkim zastanowieniu wysłałem mu tylko “do zobaczenia”. Powinien wiedzieć, że skoro odpowiedziałem, to pojawię się najszybciej jak będę mógł. Albo raczej, liczyłem, że zna mnie na tyle by to wiedzieć.
Pozostało już tylko dokończyć to, co zacząłem tutaj i mogłem wyruszać. Mimo wszystko miło będzie móc go znowu zobaczyć, w końcu trochę czasu już minęło odkąd się widzieliśmy. Mógłbym się nawet o to zezłościć, no, gdyby dla wampirów czas był pojęciem takim jak dla ludzi, a skoro w przeciwieństwie do śmiertelników, ja miałem wieczność, to po cóż tracić ją na złość o chwile?

***

Przygotowywania do wycieczki zajęły mi dłużej niż się spodziewałem, ba, dłużej niż w teorii trwa sama podroż, co było chyba najbardziej zaskakujące. Jednak to nie było ważne, najważniejsze było to, że byłem na miejscu. Ewentualnie będąc bardziej dokładnym, byłem w mieście, teraz zostało już tylko znaleźć końcową destynację, lub liczyć na to, że Celio dostał moją wiadomość i gdzieś się po drodze pojawi. Mimo wszystko, moja zdolność do zgubienia się na prostej drodze raczej nie sprzyjała sukcesowi w znalezieniu czegokolwiek.


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#11 01-12-2017 o 22h12

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

https://fontmeme.com/permalink/171119/4b9c4548bbfada40d3a9ace2dd279b76.png



https://fontmeme.com/permalink/171119/96264dd6104dc3f1b480d3fd84a26e4c.png


            - Tato, ale ja chcę zostać w Rumunii, wróćmy tam, oni maja tu takie ciekawe opowieści. Ciocia mieszkająca na skraju wioski była taka miła.  - żalił się piskliwy głosik z tylnego siedzenia wielkiego jeepa z lat osiemdziesiątych. Prowadzący go mężczyzna odchylił z nosa klasyczne aviatorki, kupione na jakimś tanim bazarku, gdzie zdobył kilka nowych zabawek dla młodego i spojrzał na jego odbicie we wstecznym lusterku. Chłopiec siedzący za nim miał już pięć lat i Giorgio doskonale wiedział, że koczowniczy tryb życia jaki prowadzili do tej pory nie służy maluchowi. Dzieci potrzebują stabilizacji, niestety nie mógł wrócić do rodzinnej wioski z synem, który w połowie jest Vides. Choć odziedziczył większość cech ojca i zapewne sam za parę lat dozna przemiany to nic nie zmieni faktu, że był mieszańcem. Starszyzna może i przyjęłaby go, jednak  byłby narażony na szykany ze strony innych mieszkańców i ich dzieci. Na to pozwolić nie mógł. Mimo iż był surowym rodzicem i nie okazywał swojemu dziecku tyle miłości i ciepła jak powinien to kochał swojego jedynego syna i możliwość dania mu dachu nad głową za cenę jego radości nie wchodziła nawet w grę.
– Kołki na wampiry też mają fajne to i na wilkołaki się coś znajdzie. Dalej chcesz zostać? – rzekł obserwując syna, który naburmuszył się i nadął policzki.
- Nie, ale masz mi za to kupić frytki, cheeseburgera i colę! – rzekł rezolutnie pięciolatek zapominając nagle o troskach i smutkach.
– I co może jeszcze pięć kilo żelek, paczkę landrynek, lody i czekoladę na deser? – zapytał ojciec, skręcając do jakiegoś małego zajazdu połączonego ze stają benzynową.\Ale landrynki zjesz ty.
– A ty zjesz normalny obiad, a nie jakieś tam byle co. – rzekł cicho.
– Byle co to jest twoje zrzędzenie. – rzekło cicho zwiniątko siedzące obok kierowcy. Nagle kocykowa tortilla zaczęła się poruszać i wyłoniła się z niej młoda kobieta o długich ciemnych włosach i szarych jak stal oczach.
- Nie bądź taki, ta podróż jest ciężka, zwłaszcza dla dziecka.
- Ciociu, tata nie chce kupić mi coli i frytek. – burknął płaczliwie dzieciak.
- Ciocia ci kupi. – dziewczyna spojrzała jadowicie na siedzącego obok mężczyznę.
– Zapomnij, będziesz miała własne dzieci to będziesz je karmić jak będziesz chciała, od mojego syna trzymaj z daleka swoje metody wychowawcze. – wysiadł z auta, a za nim pozostała dwójka. Dzieciak od razu podbiegł do drobnej kobiety, która śmiesznie wyglądała w parze z rosłym mężczyzną. Widać było komitywę ciemnowłosej i zielonookiego malucha.
– Zdrajca. – burknął tylko olbrzym i przepuścił ich w drzwiach. Kobieta usadziła się zaraz w rogu sali i zaczęła czytać chłopcu kartę z menu.
– Rora on umie czytać. – rzucił zirytowany mężczyzna siadając naprzeciw i biorąc menu. Po chwili przyszła kelnerka i Giorgio uległ i zamówił smarkowi, jak czasem miał w zwyczaju mówić na swoją latorośl frytki, ale zamiast paskudnego hamburgera czy innego ustrojstwa młody musiał zjeść pożywna porcję mięsa i popić to wszystko świeżym sokiem. Towarzysząca im Aurora jak zwykle wsunęła porcję godną dwóch robotników fizycznych co wprawiło kelnerkę w niemałą konsternację i zazdrość. Ciemnowłosa tak samo jak Giorgio była wilkołakiem, traktowali się jak rodzeństwo i często pomagała mu przy wychowaniu dzieciaka. Jednak kobieca dłoń to kobieca dłoń, lepiej radziła sobie z humorkami i problemami oraz trudnymi pytaniami w stylu „ skąd się biorą małe wilkołaki?”Kiedy siedzieli i relaksowali się przy kawie, a młody pomknął gdzieś do dziecięcego kącika bacznie obserwowany kątem oka przez czujnego rodzica odpowiadającego na pytania kobiety.
- Myślisz, że możemy mu na tyle zaufać? Jednak jest inny. Wiesz o co mi chodzi? – Rora mówiła półszeptem, popijając kawę z taką ilością śmietanki i cukru, że normalnego człowieka skrzywiłoby od nadmiaru tego drugiego, a przez pierwsze nie czułby smaku kawy.
– Myślę, że tak, w sumie co mamy do stracenia? W razie czego wyjedziemy i tyle. Nikt nie będzie trzymał nas tam siłą. Zbierajmy się, czeka nas długa droga. Florio do auta, ale już!

… Kilka dni później...

         Dojechali pod okazałą posiadłość, od lustra wody odbijały się promienie słońca, mężczyzna zahamował pod domem i obejrzał się za siebie, kobieta i dziecko spały na tylnym siedzeniu. Wysiadł więc z auta i przez chwilę prostował nogi, jazda była długa i męcząca. Domostwo, a raczej mały pałac w mniemaniu Giorgia wymagał remontu. Wyraźnie czuć było w okolicy wampira, cóż wiedział na co się piszą. Stuknął w okno, kobieta obudziła się od razu, a Florio tylko przeciągnął się nieznacznie, tak długa podróż wykończyła niejednego dorosłego, a co dopiero dziecko. Mężczyzna po kolejnej próbie dobudzenia swojej małej wersji poddał się i wziął go na ręce, na co małe rączki ufnie objęły jego szyję. Para stała na placu i podziwiała okolicę, czekając w sumie chyba na własną decyzję, czy iść dalej, czy może poczekać na kogoś kto ich wprowadzi do tego świata, który mieli tu sobie zbudować.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (01-12-2017 o 22h12)

Offline

#12 02-12-2017 o 00h47

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216

https://images.cooltext.com/5060611.png
/ Pierwszy raz od 3:35, potem można całe xD ;* /


♪ Wszystkie piękne dziewczyny mogą odkryć przede mną swój urok.
Jestem tego wart!
Kiedy zaglądam im w oczy kradnę serca i umysły.
Bez względu na urodę
Wszystkie będą moje! ♬

Nuciłem sobie beztrosko tańcząc na wszystkie strony w drodze na pociąg. To była moja pierwsza przeprowadzka - byłem wysyłany do innej jednostki. Sekcji Brytyjskiej. Podobno mieli tam "lepsze warunki", ale co najważniejsze - nowe kobiety, nowi kumple, nowe znajomości, i... brak Miny! Nul, nil zero! Koniec z nocnym kłóceniem się o gaszenie światła, ciągłym jojczeniem że:
- Czas spać albo pompki skoro nie umiesz! - Jęczałem przedrzeźniając jej kobiecy głos, że ludzie się na mnie obejrzeli, a potem wróciłem do tańczenia i śpiewania.
Oczywiście po drodze wskakiwałem na filary, chodziłem po murkach jak małe dziecko i śpiewałem, śpiewałem, DARŁEM się na całe gardło. Wolność!
Koniec z ciągłym zaganianiem mnie do spartańskich treningów a w ich trakcie robienia testu z wiedzy z kijem i marchewką. Wolność, bo już nie będę musiał się za nią oglądać, i tracić czasu na chowanie. Wolność, gdy będę poznawał agentki w Angli. Ach, te piękne, śliczne Brytyjki! Z brązowymi włosami i niebieskimi oczami~...

♬ Jak szepczący, wędrujący wiatr,
Jak unoszący się ku niebu ptak,
Jak roje pszczół w ogrodzie
Wędruję beztrosko ♪

Już wysłałem Arze zdjęcie pociągu z podpisem "W drodze do pięknej wolności"... I w tym momencie kątem oka, w trakcie piruetu w miejscu, dostrzegłem jedną sylwetkę. Jedne włosy. Z totalnie, masakrycznie, ale niewyobrażalnie zbesztaną i żałosną miną, ze zgarbionymi plecami odwróciłem się o 180% w stronę tej sylwetki... Amina... Nieeeeeeeeeeeeeeee!!!!
Szybko do niej podbiegłem.
- Co Ty tu robisz? Ty też jedziesz? Ach, rozumiem - masz gdzieś w tym kierunku jakąś szybką misję, prawda? - Wypytywałem z nadzieją, gdy ostatni ludzie wchodzili do pociągu.



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#13 02-12-2017 o 09h55

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258



Link do zewnętrznego obrazka

And if I ask you to name all the things you love,

how long would it take for you to name yourself?

Link do zewnętrznego obrazka

https://data.whicdn.com/images/263455745/large.jpg

Link do zewnętrznego obrazka

https://fontmeme.com/permalink/171202/4821fc586171a168e281d8cf5524b53c.png

Godność || Dragoș Andrea Cingolani
[Dragosz Andre Czingolani]
Pseudonimy || Joker
Wiek || 22 lata
Pochodzenie || Lacjum

Rasa || Człowiek
Przynależność || Służba Familii
Rola || Trójeczka

Specjalne umiejętności ||
Zwiadowca | Gdy jego siostra przemieniła się w wampira, oboje musieli nauczyć się wielu rzeczy. Jego pomoc obejmowała więc także rozpozpoznanie okolic, do których trafiali, pod kątem obecności w niej wampirów czy wilkołaków. Z roku na rok oczywiście szło mu to coraz lepiej, ale przy okazji musiał jeszcze zgłębić tajniki kamuflażu, gdyż jego brak dyskrecji nie raz okazywał się bardzo ryzykowny.
Złota rączka | Jest w stanie naprawić… Właściwie wszystko! Szybko (i dość często przy pomocy słuchu) diagnozuje problem, jeśli jest taka potrzeba, rozkłada sprzęt na czynniki pierwsze, pozbywa się kłopotu i składa z powrotem. Nigdy się tego nie uczył, to tak zwany d a r. Uratował już tym nie tylko niejeden instrument muzyczny, ale też sprzęty domowe i kuchenne, samochody, komputery… Zdarzyło się też, że wiatrówkę, ale to tyle w zakresie jego znajomości.
Szybszy niż światło | Mając siostrę-wampirzycę, wyrobił sobie taką zwinność że mógłby zawstydzić nawet Usaina Bolta… Choć skończyłoby się to zapewne krwotokiem z nosa, bo choć siłę woli ma sporą, to wytrzymałość umysłu i ducha nie zawsze idzie w parze z wytrzymałością ciała.
Muzyka | Obydwoje z bliźniaków od dziecka posiada słuch absolutny i z tego względu uczono ich śpiewu oraz gry na kilku instrumentach.

Skrótowy opis || Gdy jego bliźniacza siostra przemieniła się w wampira, Dragoș obiecał, że będzie z nią na dobre i na złe. I nie, nie chodzi tu oczywiście o żadne zbereźne powiązania - po prostu troszczą się o siebie nawzajem, a jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. Nie mogli tego samego powiedzieć o rodzicach, więc gdy tylko udało im się ukończyć szkołę postanowili wyjechać z rodzinnego miasta i rozpocząć kompletnie nowe życie - może kiedyś poznacie całą tę historię, teraz lepiej czas skupić się na samym chłopaku. Ten śmiertelnik to istny wulkan energii - jest równie wesoły, co upierdliwy (szczególnie upodobał sobie w tym piękne kobiety), a o tchórzliwości nie ma co nawet gadać - po prostu Włoch z krwi i kości! No, gdyby nie rumuńskie imię po jakimś tam pradziadku. Coś jeszcze…? Aha! Jest wege, ale w sumie tylko dlatego, że nie lubi mięsa (dziwne, nie?).


Link do zewnętrznego obrazka




https://steemit-production-imageproxy-upload.s3.amazonaws.com/DQmaXRujvhXAR9ry8fUw5dknmNwLDR3dQegoW5r1r3kMK65
No one is you

and that is your superpower.
https://steemit-production-imageproxy-upload.s3.amazonaws.com/DQmaXRujvhXAR9ry8fUw5dknmNwLDR3dQegoW5r1r3kMK65
https://i.imgur.com/8Siw9MF.png
https://steemit-production-imageproxy-upload.s3.amazonaws.com/DQmaXRujvhXAR9ry8fUw5dknmNwLDR3dQegoW5r1r3kMK65
https://fontmeme.com/permalink/171202/30666f2d6b73501daa34967dd21ee430.png


Godność || Stefania Roberta Cingolani
Pseudonim || Ace
Wiek || 22 lata
Pochodzenie || Lacjum

Rasa || Wampir (Przemieniona)
Przynależność || Familia (Służba)
Rola || Trójeczka

Specjalne umiejętności ||
Wybitna pamięć | Chodząca encyklopedia, żywy dyktafon czy doskonały nauczyciel? Jedno jest pewne - dwa razy nie trzeba jej nic powtarzać. Wszystko, co widzi, słyszy, czuje, jeśli się powtarza, jest w stanie odnieść do własnej przeszłości. Ma szczególnie dobrą pamięć do znaków takich jak litery czy cyfry.
Wampirze zdolności | Oczywiście mowa tu tylko o tych, które posiadają przemienieni (to jeszcze do ustalenia), a także o minusach - jak konsekwencje ekspozycji na słońce czy większe i bardziej dzikie łaknienie krwi.
Muzyka | Obydwoje z bliźniaków od dziecka posiada słuch absolutny i z tego względu uczono ich śpiewu oraz gry na kilku instrumentach.

Skrótowy opis || Tak jak w opisie postaci wyżej - skończyli szkołę, wskoczyli w auto i tyle ich było widać. A gdy już najeździli się po Europie, postanowili skończyć swoją trasę koncertów ulicznych i wrócić do Włoszech, ich los skrzyżował się z familią po części przez ich… „koczowniczy” tryb życia. Ale na tą historię również nie miejsce tutaj. Można powiedzieć, że Stefania ma dwa oblicza - jedno to dziewczyna bardzo spokojna i grzeczna, choć próbująca iść w ślady żywiołowego brata. Nie zawsze rozumie niedosłowny przekaz i potrafi się długo nad nim zastanawiać albo zadać jakieś niedorzeczne pytanie na ten temat. Kiedy orientuje się, że zrobiła coś nie tak, bardzo się zawstydza… Chyba, że akurat jest głodna, i mówię tu oczywiście o wampirzym głodzie. Wtedy wszystko dla niej staje się przytykiem, ma wrażenie że rozmówca ma ją za idiotkę i za nic nie można tego uspokoić. Tylko Dragoș potrafi pomóc opanować te napady agresji. No i krew. Krew też bardzo się przydaje.


https://steemit-production-imageproxy-upload.s3.amazonaws.com/DQmaXRujvhXAR9ry8fUw5dknmNwLDR3dQegoW5r1r3kMK65

Ostatnio zmieniony przez Lynn (09-12-2017 o 20h12)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#14 08-12-2017 o 21h23

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Amina De Nera

Z ogromnym rozbawieniem szłam za Anujem na dworzec, biedaczysko tak się cieszyło na możliwość robienia głupstw i pakowania się w zbędne niebezpieczeństwo, że nawet nie wpadł na to by sprawdzić czy ktoś nie idzie za nim. Nie żeby wiele mu to dało, znałam go na tyle dobrze, że byłabym się w stanie przed nim ukryć nawet, gdyby nie był tak bardzo rozproszony. Musiałabym się tylko bardziej postarać. Jednakże musiałam przyznać przed samą sobą, że byłam trochę zawiedziona brakiem jego czujności. A to zapowiadało dla niego kolejny trening, bardzo, ale to bardzo okrutny trening. Cóż… Bycie odpowiedzialną, starszą siostrą wcale nie przeszkadzało mi w byciu wredną. Mimo wszystko coś mi się od życia należało, a załamana mina Amita na mój widok bywała naprawdę satysfakcjonująca kiedy po raz kolejny zachowywał się jak nieznośny dzieciak. Z tego powodu czasami udawałam, że udało mu się uciec od odpowiedzialności, by później go złapać i dobić. Nic nie dyscyplinowało tak jak ciężki trening fizyczny. Z tego też powodu, za to, że nawet nie raczył się pożegnać czy też chociaż poinformować mnie o swoim wyjeździe, uznałam, że w pełni zasłużył na karę. Dlatego pozwoliłam mu wierzyć, że do Anglii wyruszy sam, bez mojego nadzoru. Cóż, trzeba było być bardzo naiwnym by w to uwierzyć, ale jak widać mój brat był równie podejrzliwy co niemowlę. Doprawdy, kiedy on się w końcu czegoś nauczy? To cud, że dożył tego momentu. Chociaż szczerze wątpię by był tego samego zdania…
Śledzenie go było zabawne, ale kiedy już znudziło mi się ukrywanie przed nim specjalnie starałam się ustawiać tak, że w pewnym momencie musiał mnie zauważyć. Na jego szczęście nie zajęło mu to wiele czasu, więc może jednak nie skończy się to dla niego szkołą przetrwania w ramach “nagrody”. Widok jego nieszczęśliwej miny był dla mnie bardzo zadowalający. Któż by pomyślał, że taka drobnostka może tak cieszyć?
- Oczywiście, że mam w tym kierunku misję, ale wątpię w to, że szybką. Widzisz, ktoś musi mieć na ciebie oko, wolałabym żebyś dożył swoich następnych urodzin. - odpowiedziałam udając zdziwienie jego zaskoczeniem. Chociaż w sumie, to przecież każdy, dosłownie każdy wiedział, że jeśli on zostanie gdzieś wysłany, to ja także. Nie wiem jak mógł nawet o tym nie pomyśleć.
- Naprawdę byłeś na tyle naiwny by uwierzyć, ze pojedziesz sam? - nie potrafiłam powstrzymać wrednego uśmiechu. Tak, zdecydowanie, dręczenie go było bardzo satysfakcjonujące, gdy zachowywał się nierozsądnie.


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#15 12-12-2017 o 00h10

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


https://images.cooltext.com/5056535.png

- Padre! PaaaDREEE! - Usłyszałem przez sen wołanie.
Nie należałem do osób mających głęboki sen... No dobra, należałem, jednak coś gwałtownego od razu mnie rozbudzało. Jak tylko zostałem szarpnięty otworzyłem oczy natychmiast.
- S-S-Stefania twierdzi, że w okolicy są wilkołaki. - Wydukał przerażony chłopak.
To był Dragos, jeden z dwójki bliźniaków. Niedługo po przyjechaniu do posiadłości i rozpoczęciu remontu znalazłem ich w najbardziej odosobnionym skrzydle posesji. Chowali się tam jak szczury. Chłopak jest człowiekiem, ale dziewczyna już wampirem. Nie mieli się gdzie podziać, więc pozwoliłem im zostać pod warunkiem że będą mi lojalni, jak to dzieci ojcu. W końcu ich przygarnąłem, prawda?
- Gdzie? - Odpowiedziałem wstając od razu na równe nogi.
Do moich uszu doszedł trzask drzwi samochodu. Faktycznie ktoś przybył. Szybko ruszyłem o wjazdu, a chłopak chyba nie wiedząc co począć po prostu poszedł tuż za mną. Byłem gotowy na spotkanie i obronę, ale stanąłem jak wryty widząc kogo przyszło mi gościć. Od razu uśmiechnąłem się i roześmiałem łagodnie.
- Haha, nic z tych rzeczy Joker. To nie żadne wilkołaki - to rodzina! - Rzuciłem, idąc do nich z otwartymi szeroko ramionami.
Oczywiście gdy już do nich dotarłem z każdym przywitałem się w jego stylu, najwięcej czasu poświęcając mojemu ulubionemu najmłodszemu.
Potem wszystko ugadywaliśmy, powybierali sobie pokoje, i zajęliśmy się wspólnie remontem, choć do tego czasu kuchnia, łazienki i elektryczność były już załatwione. Oczywiście kiedy przyjechali pierwsze co zostało zrobione na perfekto - był pokój Florio...

Mijały kolejne doby trwania remontu, a moje poparzenia od zaśnięcia w pół słońcu kiedy przyjechali Giorgio i Aurora już całkowicie zanikły (był spalony na pół ^-^). Właśnie naprawiałem ostatnie ubytki w zachodnich ścianach, gdy otrzymałem sms'a - w ostatnich czasach specjalnie pilnowałem by mieć to urządzonko pod ręką.
Przez następnych parę godzin nie byłem zbytnio zdolny do jakiejkolwiek roboty, zbyt ciesząc się wiadomością że Katz przyjeżdża... Co prawda jeszcze nie wiedziałem kiedy - jednak sama ta wiadomość była dla mnie już wystarczającą radością. W końcu ja, wampir, mogę czekać wiecznie. Nigdzie mi się nie śpieszy...

Ostatnio zmieniony przez Minwet (21-12-2017 o 22h29)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#16 12-12-2017 o 00h39

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

https://fontmeme.com/permalink/171202/4821fc586171a168e281d8cf5524b53c.png
https://fontmeme.com/permalink/171202/30666f2d6b73501daa34967dd21ee430.png


Ten dzień zapowiadał się na miły i dość spokojny, ponieważ dziś bliźniakom nie przydzielono wiele pracy. Jedynie drobne porządki po zrobieniu w mieście zakupów - które z kolei były na tyle duże, że wybrali się po nie swym ukochanym samochodem nie tylko ze względu na to, że Stefania preferowała ten środek transportu, zamiast pójścia piechotą przez zacieniony las, a potem radź sobie człowieku. Tak czy inaczej, blondynka prowadziła pojazd, podczas gdy jej brat trzymał w rękach gitarę, wygrywając jedną z ich ulubionych piosenek. Wprawdzie ich własne utwory nie były zbyt wysokich lotów, i o wiele lepiej szło im wykonywanie "cudzych" kawałków, ale to właśnie te pierwsze upodobali sobie najbardziej w momencie, gdy byli sami. To było takie... ich, ich własne. Nigdy nawet nie omawiali takich kwestii między sobą - większość rzeczy, które ich obojga dotyczyły, po prostu działy się, jakby zaplanowane telepatycznie. I tak było nie tylko w przypadku muzyki. 
Samochód gwałtownie stanął w miejscu, a zaskoczony Dragoş momentalnie przeniósł wzrok na przednią szybę. Za nią pusto.
- Co się stało? Pies Ci wyskoczył, czy coś? - spytał zmartwiony. Wampirzyca pokręciła głową.
- Nie, to nie to... Ktoś pojawił się w mieście. Jestem pewna, że to wilkołaki.
Przeniosła wzrok na brata, a on tylko kiwnął głową, zgadzając się z nią, że trzeba ostrzec o tym Alchemika.
Cóż, dotychczas procedura zwykle była prosta - w mieście pojawia się wilkołak lub wampir, dzieciaki z miasta znikają i jadą w inne miejsce. Teraz, gdy mieli na głowie swoje obowiązki, procedura musiała ulec zmianie - na szczęście to także mieli już ustalone. Dragoş, jako zwykły śmiertelnik, nie był traktowany jak zagrożenie i mógł spokojnie ruszyć w stronę posiadłości bez budzenia żadnych podejrzeń - tak więc czym prędzej wybiegł z wozu i przez las biegł ku murom posiadłości. Wspiął się zwinnie po ogrodzeniu i rozejrzał, nasłuchując. Póki co nic w okolicy nie wskazywało na rychłe przybycie nieprzyjaciela, nie posiadał też wampirzych zdolności siostry, a jednak dochodzący z oddala szum sugerował mu pośpiech. Czym prędzej zeskoczył wprost do ogrodu, gdzie w połowie słońcu, a połowie cieniu, leżał sobie jak gdyby nigdy nic Pik.
- Padre! PaaaDREEE! O MÓJ BOŻE CZY ON NIE ŻYJE?!
Pobiegł do niego, złapał za ramiona i silnie potrząsnął, jak na osobę o jego tężyźnie, co oczywiście ozna
Mając nie wielki kontrakt z wampirami innymi od jego siostry nie był pewny, czy na nich światło słoneczne nie działa przypadkiem równie destrukcyjnie.
- Padreee~! - powtórzył przeciągle gdy ten już wstał. Nazywanie starszego wampira swoim "tatą", nawet jeśli na o wiele starszego nie wyglądał, sprawiało mu ogromną radość, choć teraz zrobił to już z przyzwyczajenia, zwykłego odruchu. - S-S-Stefania twierdzi, że w okolicy są wilkoła- AAAAAAAAAAA!
Po czym nie skończył i schował się za nim słysząc dzwonek do drzwi. Zdziwiło go co prawda, że wilkołaki zachowały tyle ogłady, by nie rozwalić drzwi z kopa albo pazurami, ale wciąż to najprawdopodobniej były one - a co Dragoş, ten biedny, kompletnie człowieczy, niepozorny śmiertelniczek, mógł na to poradzić?! Całe szczęście, cała ich uwaga skupiona była na Panu Domu, a sługę-cykora zostawili w spokoju, żeby nie powiedzieć że zignorowali kompletnie. Ale kto by się temu dziwił? Równie dobrze mógł być kolacją.
"Mam tylko nadzieję, że sobie poradzi..." pomyślała Stefania, zakładając na siebie płaszcz, chustę i okulary. Wystarczyło, by ochronić się przed słońcem na jakiś czas, więc zdecydowanie bardziej niż sobą była przejęta bratem. Zerknęła na listę zakupów i skierowała swoje kroki ku straganom, o tej porze dnia na szczęście niezbyt zatłoczonym. Nie przejmowała się bowiem tłumami tylko w towarzystwie bliźniaka.

Ostatnio zmieniony przez Lynn (16-01-2018 o 23h21)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#17 23-12-2017 o 12h56

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216

https://images.cooltext.com/5060611.png

Nawet nie chciało mi się prostować, ani jej słuchać, choć słuchałem jej uważnie - nie raz już za to dostawałem od życia. Bo jak jej nie słuchałem to potem się nagle okazywało że... na coś się zgodziłem, albo coś kazała mi zrobić a ja nie zaprzeczyłem... i jednymi słowy miałem przechlapane.
- Szczerze? Tak... - Palnąłem zniechęcony zanim w ogóle zdążyłem o tym pomyśleć. - Po prostu pracowałbym z pozostałą trójką Anglików. - Wzruszyłem ramionami. - Tak jak Ty kiedy Cię do nas przeniesiono.
Wyprostowałem się biorąc głęboki i orzeźwiający oddech. Stwierdziłem że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, co nie? Żyłem z nią dotychczas to co za problem żyć dalej?
Uśmiechnąłem się do niej.
- Przynajmniej będę miał z kim rozmawiać w pociągu, co nie? - Rzuciłem jak dzieciak.
Wyciągnąłem telefon i strzeliłem fotkę pociągu. Nałożyłem odpowiedni filtr, tekst "W drodze do deszczowej krainy" i wysłałem do Ary.
Kiedy schowałem telefon konduktor ogłosił odjazd pociągu. Łapiąc Aminę za dłoń szybko wbiegliśmy do wagonu.
- Hej, jak myślisz? Jacy będą nasi nowi towarzysze? - Zacząłem rozmowę gdy usiedliśmy w swoim opustoszałym przedziale.
Z drugiej strony było to bezsensowne pytanie, bo żywioły były do siebie podobne... - Wiesz, jacyś specjalni. - Dodałem szybko z dziarskim uśmieszkiem. - Mam nadzieję że będzie dużo kobiet... - Mruknąłem wyglądając i opierając głowę o okno pociągu.



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#18 02-01-2018 o 21h49

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Amina De Nera

- Ja byłam starsza kiedy mnie przeniesiono. - ostrzegawczo dźgnęłam go palcem w bok.
Niech się dzieciak nie zapomina, nowa placówka wcale nie oznaczała, że nie zjadę sposobu by mu się odwdzięczyć za ten jakże milutki ton głosu. - I nie zwracałam na siebie uwagi, więc nikt mnie pilnować nie musiał. - dodałam po chwili zastanowienia, w końcu jakoś musiałam choćby dla pozorów usprawiedliwić w jakiś sposób swoją obecność tutaj.
Uniosłam brwi w reakcji na jego nagłą zmianę nastroju, doprawdy, temu chłopakowi zmieniało się samopoczucie szybciej niż ciężarnej kobiecie. Doprawdy na zmianę fascynujące i drażniące.
- Ty naprawdę jesteś jedyny w swoim rodzaju, niño. - mruknęłam i pogłaskałam go po głowie.
Nie wiedziałam czy za pusty przedział powinnam dziękować przypadkowi czy agencji, ale nie zamierzałam narzekać. W pewien sposób dawało to minimalne złudzenie prywatności, więc mogliśmy spokojnie porozmawiać. Przy zwykłych ludziach musielibyśmy się pilnować, a nie miałam ochoty na takie gierki.
- Oczywiście, że masz taką nadzieję. A co jeśli będą same kobiety, ale nie takie jak myślisz? Jeśli wszystkie będą cię traktować tak jak ja, to co wtedy? Chociaż w sumie... Byłoby miło mieć pomoc. - uśmiechnęłam się niby niewinnie, w pełni zdając sobie sprawę z tego, że mój biedny braciszek mógłby nie przeżyć kolejnej osoby, która tak by mu "utrudniała" życie.


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#19 02-01-2018 o 23h37

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216

https://images.cooltext.com/5060611.png

Natychmiast wzdrygnąłem się jak tylko usłyszałem jej wizję nowego świata.
To chyba nawet niemożliwe! - Rzuciłem oburzony.
Jeszcze tego mi brakowało by uczepiła się mnie taka druga Amina...
Resztę trasy przesiedzieliśmy w milczeniu. Czyli tyle z tego "Chociaż będę miał z kim pogadać"... Ach, chętnie bym przeszedł po wagonach za jakimiś kobietkami... Zamiast tego utknąłem tu z tą jedną. Ja na telefonie, Ziemia... nawet nie mam pojęcia.
Po dojechaniu na miejsce przywołałem w myślach na szybcika mapę.
- Tędy... - Mruknąłem do Aminy i ruszyliśmy ze mną na przewodnika.
- Hej hej, obejrzymy Big Bena? No Amina no... zgódź się no... Jesteśmy w Londynie, daj się namówić! Potem może nie być do tego okazji, przecież dobrze wiesz. Amina... - Jęczałem wiedząc że tak łatwo się nie zgodzi ale nie chciałem z tego zrezygnować. Już przed wyjazdem oglądałem mapę i wyznaczałem sobie punkty które chcę odwiedzić - nie chcę by jej głupi przydział do mnie zepsuł mi zabawę!
- No dawaj - przecież znam najszybszą drogę, ha~? - Próbowałem w tę stronę ją przekabacić. - No chociaż te szczególne miejsca w Londynie. No proszę Cię Amina...



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#20 07-01-2018 o 19h40

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

https://fontmeme.com/permalink/171119/4b9c4548bbfada40d3a9ace2dd279b76.png



https://fontmeme.com/permalink/171119/96264dd6104dc3f1b480d3fd84a26e4c.png


            Przed wielkim domem, który lata świetności miał chyba za sobą i prawdopodobnie przed też powitał ich wampir. Pik jak mieli go w zwyczaju nazywać, powita ich ciepło i serdecznie, choć powitanie z Giorgio było krótkim i mocnym uściskiem dłoni, za to Rora była bardziej wylewna mimo wcześniejszych obaw na tle rasowym ich gospodarza. Największym pieszczochem jednak okazał się najmłodszy członek tego mikroskopijnego stada. Uwiesił się radośnie na szyi nowego wujaszka ( ku zazdrości tatusia) i radośnie szczebiotał jak bardzo cieszy się, że będzie miał w końcu dom, a później zaczął chwalić się swoimi  jak sam określał nudnymi umiejętnościami liczenia, których nauczył go tata. Później chwalił się dużo ciekawszą znajomością krajów i stolic, czego nauczyła go ciocia.
               Potężny wilkołak szybko uwinął się z wnoszeniem bagażu, a po krótkim odpoczynku wziął się do pracy. W końcu trzeba zapracować dla dobra rodziny, a on jako odpowiedzialny, silny samiec ( samozwańcza alfa) musi się wykazać. Rora za to wzięła Floria na spacer i na plażę, niech dzieciak się wyszaleje. Pochwaliła się kilkoma fotami swojemu przyjacielowi z internetu. Kiedy Giorgio dowiedział się o jego istnieniu burknął tylko coś o tym, żeby lepiej się nie pokazywał w pobliżu bo mu nogi z wiadomego powyrywa. Aurora doskonale wiedziała, że mężczyzna ma do niej stosunek jak do młodszej siostry i dość często to okazywał, zwłaszcza po tym jak musiał na kwaśne jabłko sprać jej byłego z ekipą. Cóż nie spodziewali się, że jeden mężczyzna może stawić czoło kilu uzbrojonym napastnikom, ale taka właśnie była ziemia. Żywioł Giorgia doskonale przemawiał przez jego zachowanie, ciało i postawę. Twardy, stanowczy, ale jednocześnie potrafił być opiekuńczy i łagodny. Był zupełnym przeciwieństwem Rory, wolnego ducha, pragnącego podróży i przygody. Zanim pomyślała już robiła, ale na tym polegał chyba jej urok. 
               Czas mijał na remoncie i pracy, Giorgio wykańczał powoli większość pomieszczeń z pomocą głowy ich dziwnej rodzinki oraz pozostałymi domownikami. Pierwszym wykończonym pokojem była sypialnia Floria, który nie mógł doczekać się własnego kąta i gdy tylko weszli z nim do uroczego niebieskiego pokoju, w którym jego przyszywana ciocia uparła się namalować gwiazdy na suficie, a później poprawić to wszystko farbą fluorescencyjną. Gdzie stało urocze łóżko w kształcie statku pirackiego, który osobiście zmontował ojciec wraz z Pikiem, konstrukcja miała nawet schodki prowadzące do koła sterowego. Giorgio uważnie obserwował swojego syna, który starał się zachować kamienną twarz, ale nie szło mu to najlepiej. Maluch, który nigdy nie miał własnego pokoju na dłużej najpierw skakał jak oszalały od mebli do maskotek i radośnie popiskiwał. Kiedy pierwsza radość minęła stanął jak słup soli, a jego oczy robiły się coraz większe i większe niczym spodki od filiżanek i zaczęły niebezpiecznie szklić ojciec uklęknął przed dzieckiem i przytulił szlochającego malucha przez chwilę, było widać ulgę i radość na jego twarzy, która po chwili zmieniła się w poważny wyraz.
– No już, nie mazać się. Nie jesteś dzidziusiem. - dzieciak starał się opanować, a wtedy przytuliła go Rora.
– Nie płacz misiu, przecież tu zostaniemy. A ty lepiej bądź bardziej empatyczny dla własnego dziecka, no chyba że chcesz wychować socjopatę. - zganiła Trefla, który tylko odburknął coś niewyraźnego pod nosem i kazał podziękować później wujkowi za ciężką pracę, a sam wrócił do remontowania kolejnych pokojów.


               Tygodnie mijały, a Giorgia całkiem pochłonął remont i stolarka. Kończył zakładać nowe meble w kuchni i potrzebował rady, najlepiej kogoś innego niż Rory, która co chwila pisała do jakiegoś swojego kolegi, albo chodziła poćwiczyć, byle tylko nie wieszać ciężkich mebli. Nie żeby mężczyzna sam nie dał rady, ale w towarzystwie zawsze pracowało się lepiej. Wyszedł więc z kuchni poszukując kogoś, kto mógłby ocenić czy nie ustawić mebli nieco inaczej. Znalazł dość szybko Alchemika, który wydawał się dziwnie zadowolony.
– Mógłbyś zerknąć później na meble kuchenne. Wolę mieć pewność, czy wszystko jest jak trzeba. - zagadnął mężczyznę, który wydawał się dziwnie zadowolony, ale o to ciemnowłosy wolał już nie pytać, nie jego sprawa. On chciał jedynie zacząć następne pomieszczenie, by jego syn miał w końcu prawdziwy dom i jakiś zalążek rodziny.

Offline

#21 16-01-2018 o 23h35

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

https://fontmeme.com/permalink/171202/30666f2d6b73501daa34967dd21ee430.png

Dzień za dniem mijał im na ciężkiej, ale przyjemnej pracy. Nawet, jeśli oznaczała ona dłuższą rozłąkę rodzeństwa - w końcu gdy Dragoş pracował całe dnie przy ogdeodach i winnicy - na zewnątrz - światłoczuła skóra jego siostry potrzebowała bardziej zacienionych warunków. Nie było w tym oczywiście nic złego - wampirza siła przy takim remoncie była przecież na wagę złota. Wreszcie, moment w którym brat dbał o zewnątrz, a siostra wnętrze tej posiadłości, którą tak długo znali jako byle ruinę, był dla nich obojga budujący także w ich własnych, bardziej metafizycznych wnętrzach. Mieli teraz przecież nową "rodzinę", przy której nie znali takiego niepokoju i lęku, co przy ich biologicznych rodzicach, do których miłość i przywiązanie popchnęła ich właśnie do odejścia. Tym tutaj nie mogła się stać żadna krzywda...
Ale czy to było ważne? Przecież Dragoşowi było tu równie dobrze (mimo pewnego lęku przed wilkołakami, który ona tak właściwie również odczuwała), co jej, i nie potrzebował do tego żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Po prostu świetnie sprawdzał się w roli człowieka i to wystarczyło, by dogadywać się jakoś z rezydentami.
O wiele spokojniejsza niż ostatnio, Stefania udała się do ich "ojca". Bardzo ją bawiło takie nazewnictwo, więc można powiedzieć, że obojgu bliźniaków się ono udzieliło. I chwilę potem ruszała już, z zadaniem od niego, zdjęciem zapisanym w niezniszczalnej pamięci jej rozumu i wampirzym zmysłem wykrywania sobie podobnych, po raz kolejny do pobliskiego miasta. Jej celem nie było odnalezienie tej osoby - wszak Pik nie wiedział, czy jego nowy gość dotarł już choćby w okolice swego celu - a jedynie sprawdzenie, czy nie kręci się gdzieś w poszukiwaniach. Gdyby tak było, jej kolejną misją miało być ułatwienie mu tychże poszukiwań, a wręcz doprowadzenie do ich celu.

***

Dotarcie na miejsce, w którym się znajdował, zajęło jej właściwie dłużej, niż samo odnalezienie młodego (haha) bruneta ze zdjęcia. W końcu w wykrywaniu niebezpieczeństw wyrobiła już sobie taką wprawę, że teraz wykrycie takiego stworzenia było dla niej pestką. Zatrzymała więc samochód, jak to grzeczne dziecko w miejscu do tego przeznaczonym, po czym opuściła go i ruszyła w kierunku Katza. Na szczęście zbliżał się już wieczór, więc bez problemu obyła się bez swego specjalnego przebrania.
- Dobry wieczór - przywitała się grzecznie, gdy tylko znalazła się przy nieznajomym. Wampirza woń, jak i wygląd jegomościa pasujący do podobizny ze zdjęcia nawet głupiemu nie pozostawiłby wątpliwości, a co dopiero takiej mądralińskiej Stefce. - Pan Katzen, jak mniemam? Nazywam się Stefania, do usług. - skłoniła się lekko. - Proszę się nie obawiać, jestem od Pańskiego bliskiego przyjaciela, który kazał mi Pana poszukać. Proponuję więc od razu udać się za mną do posiadłości, czy tak będzie w porządku? - spytała, nie mając jednak odwagi na choćby jeden, maleńki uśmiech. Nie, jednak obcy wciąż ją onieśmielali, nieważne jak profesjonalna chciała być.

Ostatnio zmieniony przez Lynn (17-01-2018 o 00h41)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#22 17-01-2018 o 16h13

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216


https://images.cooltext.com/5056535.png

Kiedy tak leżałem na trawie patrząc w niebo szczęśliwy, zaczepił mnie Trefl.
- Spojrzeć na meble? - Dopytałem nie rozumiejąc w tym stanie. Gorgio powiedział jedno, cudowne słowo, więc z powrotem się położyłem zakładając ręce za głowę. - Okey, "poźniej". - Z zasady nie odkładałem rzeczy na później, ale... - Teraz jestem zbyt podniecony by o tym myśleć... - Mruknąłem uśmiechając się na same myśli o Katzie.
Skończyło się jak się skończyło, że dopiero po porządnym śnie pod gołym niebem, poszedłem zobaczyć szafki. Nooo, trochę się przed nimi nastałem. No bo - co ja w końcu miałem zrobić? Sprawdzić czy są proste? Jeśli nie o to chodziło, to gdy Trefl przyłapie mnie z poziomicą, wyjdzie jakbym nie ufał jego umiejętnościom majstersztyka.
Dlatego właśnie, przez dobrych kilkanaście minut stałem i przekręcałem głową, z prawej strony na lewą, zachodząc w rozum o co mogło chodzić. Trzeba go było słuchać... nie, to było niemożliwe. Pomyślmy więc logicznie, po kolei. Projektuję pokój, oni stwierdzają czy im pasuje. Znaczy głównie Gorgio. Załatwiam materiały, przybory, meble, decyduję dokładnie co gdzie postawić, i idę na pola lub do winnicy. Hm... na pewno chodziło o meble kuchenne... Może przy składaniu ich zobaczył jakieś ubytki? Nie, wtedy by ich nie złożył i nie założył.
Nie dało rady - poszedłem znaleźć wilkołaka, by zapytać się go wprost.
***
Po załatwieniu tej błahej sprawy z meblami, i bardzo przyjemnej i długiej pogawędce z Treflem, znalazłem Ace. Omal bym o tym zapomniał i wyszedł jak gdyby nigdy nic do ogrodu.
- Słuchaj Ace, będę miał gościa. Właśnie przysłał potwierdzenie że przyjedzie. Nie wiem tylko kiedy, może w tym tygodniu, może w którymś z następnych miesięcy. Wiesz jak to jest między nami wampirami. - Mrugnąłem do niej wciąż w bardzo pozytywnym nastroju. - Powinien znaleźć posiadłość, ale że często bywasz w mieście, to może uda Ci się go pierwszej spotkać. W takim razie pragnę byś go wtedy przywitała. Ma brązowe włosy i złote oczy. - Już chciałem opowiadać fryzurę, gdy pojąłem że ściąć to chwila a przefarbować żaden problem. - Hm... Chyba mam jedno jego zdjęcie... - Spostrzegłem mrucząc pod nosem.
Poszliśmy do mojej sypialni, a tam w kieszonce materiału którym była wyłożona od wewnątrz moja walizka, znalazłem jego bardo stare zdjęcie, wręcz portretowe. Było w zadziwiająco dobrym stanie, nie licząc koloru. Dlaczego? Bo nigdy go nie wyciągałem...
- Spójrz. Nie wiem jak włosy, ale oczy na pewno będzie miał złote. - Posłałem jej uśmiech, schowałem zdjęcie, i na tym byłby koniec tematu aż Jean nie przybędzie. - Wiesz co Stef? Kup mi ramkę na to zdjęcie jak będziesz w mieście. - Poprosiłem po niedługim namyśle.
***
Idąc na plantację, zająć się winogronami spotkałem nudzacego się akurat Florio. Nie mogłem przejść obojętnie. Nachylając się przed nim szczypnąłem go lekko w policzek.
- Hej młody, idziesz z wujkiem pokopać trochę w ziemi?

https://images.cooltext.com/5084833.png

Czysta linia. Strzał.
To już trzecia misja podrząd w tym miesiącu, na której jestem sam, bez przynależnego mi Ognia. Na szczęście ten miesiąc się zaraz skończy i będę mógł liczyć od początku.
W sumie sam o to proszę - by ją odstawiano - a dopóki jestem skuteczny, Odgórni na to przystają. No bo ona przecież po prostu nie nadaje się do takich zadań... Oczywiście nie ma pojęcia że to przeze mnie jest podważona jej umiejętność wykonywania misji. Na razie po prostu niech zajmie się swoim dodatkowym treningiem.
A ja... czasami Odgórni przydzielają mi jakiegoś Ziemię, albo mnie do jakiegoś Wiatru, bym przy okazji czegoś się od niego nauczył... Oczywiście jeśli drużyna do której taki osobnik należy, nie ma akurat jakiejś długoterminowej misji daleko od bazy. Ja nie mogę na takie liczyć - na długoterminowe, odkąd straciliśmy z Ogniem pół roku temu własnych Ziemię i Wiatr. Nie to że nam zginęli - nic z tych rzeczy. Zginęli innej drużynie, ale że ta była na ważnej misji Odgórni musieli szybko uzupełnić jej skład - uzupełnili naszymi. Do dziś z niej nie wrócili, i nie zanosi się żeby to miało się zmienić. Nawet nie wiem co tam robią, i nie żeby mnie to jakoś interesowało. Ani żebym tęsknił. Zadowala mnie nawet teraźniejszy stan rzeczy. Trening, szybka, cicha i dokładna misja, trening, sen, i tak w kółko.
***
Oddając snajperkę do zabezpieczonej zbrojowni, udałem się do pokoju. Chciałem wziąć prysznic, a potem... chyba do łóżka. Wziąłem świeże ubrania, i udałem się do łazienki. Nikogo w niej nie było, zresztą nawet o to trudno. Aktualnie oprócz mnie i Moli chyba tylko jeden zespół nie ma teraz zadania. To znaczy że jest 6 agentów w budynku, albo mniej. A po prysznicu udałem się do "pokoju wspólnego" by wziąć sobie wodę do pokoju.
Tam spotkałem leniącą się na kanapie Olivię. Prychnąłem na jej widok.
- Jeśli masz czas żeby sobie poleżeć na kanapie to może byś się wzięła za trening rudzielcu? - Warknąłem na nią marszcząc brwi. - Wolałbym gdy w końcu przydzielą Cię do jakiejś misji ze mną, żebym nie musiał Cię wciągać, słabeuszu.

Ostatnio zmieniony przez Minwet (18-01-2018 o 18h05)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#23 02-02-2018 o 18h23

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Amina De Nera

Prośba Anuja wcale mnie nie zaskoczyła, mimo wszystko z pewnymi reakcjami był bardzo przewidywalny. Ciekawość zawsze była jego słabym punktem, a nowe miejsca podejrzanie go zachwycały, no, podejrzanie dla kogoś takiego jak ja. W końcu, to tylko miasto jak każde inne.
Przez dłuższą chwilę chęć szybkiego zameldowania się w jednostce walczyła we mnie z chęcią pozwolenia mu zobaczenia części miasta. Miał racę, później na pewno nie miałby czasu się rozejrzeć, a nasze przybycie nie było zbyt pilne, więc zwiedzanie by nam nie szkodziło, jednak nie mogłam tego przecież powiedzieć Amitowi, byłby nieznośny. A już na pewno nie dałby mi spokoju następnym razem, oj nie, tak być nie mogło. Przyglądałam mu się z niewzruszonym wyrazem twarzy, po czym westchnęłam cierpiętniczo, grajac swoją standardową rolę wrednej siostry.
- Niech ci będzie, ten jeden raz. - zgodziłam się łaskawie. No taka ze mnie wspaniałomyślna kobieta. Szybko obejrzymy miasto i lepiej dla niego bym na końcu tej naszej wycieczki nie żałowała, że się zgodziłam. Bo jeśli ja będę żałować, to on spędzi najbliższe tygodnie w piekle. To znaczy, w większym niż zazwyczaj.
- Prowadź, byle szybko zanim zmienię zdanie. - dodałam po chwili. Pewnie nieźle zdziwiłam go swoją zgodą, ale niech się nie przyzwyczaja. Moje priorytety nadal nie obejmują wycieczek krajoznawczych w miejscach, w których dużo czasu spędzać nie będę.



Katzen vel Kier
W drodze na miejsce udało mi się poznać kolejną nową osobę, nie żebym szukał nowych znajomości, ale jak widać nie da się ich uniknąć. Mało tego zanim zdążyłem jej na cokolwiek odpowiedzieć pogalopowała ze swoją wypowiedzią dalej. Aż kusiło by zrobić z niej idiotkę za takie zakładanie, że wszystko wie i zadawanie pytań tylko po to, by zagłuszyć rozmówcę potokiem słów. Przynajmniej głos miała na tyle ładny, że nie drażniło to aż tak bardzo, jak gdyby mi to wszystko wypiszczała.
- Towarzysza. - mruknąłem przyglądając się temu stworzeniu. Z wyglądu przypominała trochę postać z gry o tron, Daenerys, czy jak jej tam było, ale to pewnie była wina tych fioletowych oczu i jasnych włosów, tylko tego. Bo smoka na podorędziu niestety nie miała...
- To nie przyjaciel, to towarzysz. - sprecyzowałem po chwili, gdy uznałem, że przecież nie każdy musi wiedzieć, co dokładnie mam na myśli. Jednocześnie zastanawiając się czemu u licha pewien leniwiec nie ruszy swych mało szanownych czterech liter, a zamiast tego wysługuje się innymi. No ale nie była to wina dziewczyny, więc nie zamierzałem się na niej wyżywać. Znęcanie się było o wiele ciekawsze na osobach, które mi podpadły. A Pik powinien wiedzieć, co myślę o tego typu powitaniach.
- Oczywiście, że to będzie ok. A przy okazji... Zawsze tak dużo trajkoczesz? - zapytałem uśmiechając się do dziewczyny i uważnie jej się przyglądając, niby z wyglądu nie dało się tego wywnioskować, ale mimo wszystko zgadywałem, że była jedna z tych młodszych. W końcu, po cholerę nazywałaby mnie per “Pan”, gdyby nie była jeszcze wampirzym dzieckiem?


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#24 09-02-2018 o 10h08

Miss'Sensei
Minwet
Rosier - jedna z postaci mojej współpisarki, którą narysowałam
Miejsce: My own world
Wiadomości: 1 216

https://images.cooltext.com/5060611.png

Zabłyszczałem oczami i gdy tylko wyraziła zgodę skoczyłem jak najwyżej potrafiłem wyciągając się do góry.
- Yaaay! - Krzyknąłem na całe gardło ściągając na siebie uwagę przechodniów.
Chwyciłem dziewczynę za dłoń i zacząłem szybko ciągnąć za sobą. Najpierw Bigben*. Tam wbiegałem po schodach, wyprzedzając trochę siostrę. Na samej górze było co prawda kilka par, ale jedna strona była wolna od ludzi. Wyskoczyłem tamtędy, wspiąłem się na sam szczyt, by cyknąć ekstremalną fotkę, z butami stojącymi na samym szczycie i całym widokiem w dół. Teraz tylko poczekać miesiąc dla regulaminowego bezpieczeństwa, i można wysłać. Zdążyłem wrócić na piętro akurat kiedy głowa Aminy zaczęła pojawiać się na schodach. Sukces!
- No chodź szybciej no. - Machnąłem na nią, ściągając na siebie jej uwagę by podeszła do barierki. - Patrz! Widzisz? - Rzuciłem podekscytowany wciąż adrenaliną, wskazując na coś za widokiem, i szybko szukając co to może być. - Ech? Gdzie to? Tak się wlekłaś że znikło... - Mruknąłem nie umiejąc nic znaleźć, i próbując chodź na chwilę powstrzymać uśmiech. - No nic, przynajmniej ja widziałem. - Stwierdziłem poddając się zacieszowi.
Kolejny był słynny most londyński. A po drodze skoczyłem do sklepu, kupić sobie angielskie ciastka, a dla mojej sztywnej partnerki wziąć słynną bawarską herbatę. Oczywiście na wynos, ze stoiska przydrożnego, no "nie możemy marnować czasu", ale przyjęła mały prezent.
- No proszę, to za to że się zgodziłaś. Prawdziwa bawarka! - I już miałem dodać że przecież lubi takie nudne i tradycyjne rzeczy ale w porę ugryzłem się w język.
Na moście już tak nie szalałem. Było więcej ludzi, znacznie więcej, a jeszcze Amina miała pełne pole widzenia. Więc się jej trzymałem tylko lekko wybiegając naprzód dla niepoznaki.

***

Po zwiedzeniu tych głównych atrakcji, i przy tym ustawieniu drogi tak by skończyć jak najbliżej bazy - no właśnie. Czas był się zameldować... Jednak po małych zwiedzaniach nie miałem najmniejszego zamiaru narzekać. Wręcz przeciwnie - trzymałem się blisko Aminy, z grzecznym uśmiechem, licząc że kiedyś przy wizycie w innym mieście znowu się zgodzi.
Wchodząc do środka mój zaciesz zmienił się na otwartą buzię. Słyszałem że baza w Londynie jest jedną z najlepiej przystosowanych... ale aż tak nowocześnie? Już samo wejście przypominało mi bardziej nasze główne laboratorium - chciałbym zobaczyć jak ono w takim razie tutaj wygląda...
Oczywiście do środka nie weszliśmy tak o sobie. Co prawda zagrożenia ze strony nieludzi się nie baliśmy, ani trochę, ale zawsze, wszędzie, stoi dwójka pilnować by nie napatoczył się ciekawy człowiek. Toteż kiedy my się zjawiliśmy, góra zaraz została poinformowana.
- Na laski chyba będę musiał jeszcze trochę zaczekać... - Mruknąłem zgarbiony.
W środku zostaliśmy poprowadzeni przez laboranta do gabinetu. Tam było kilkoro ludzi pracujących nad papierami. Jak zwykle chyba - porządek, posegregowane porządnie szafki - a wgłąb jeszcze więcej szafek. To bardziej było archiwum, ale że miało biurka na początku było też gabinetem. Jak wszędzie pewnie - miejscem szefa nie było biuro tylko to co najważniejsze - laboratorium.

Monroe i Arvidsson, zgłoście się natychmiast w gabinecie.

Usłyszałem komunikat dochodzący z rozgłośni, a konkretnie z sufitu.
Zakodowałem sobie w pamięci nazwiska moich przyszłych partnerów. Monroe to pewnie woda. I zacząłem powtarzać w myślach mantrę "Niech będzie jakaś ładna dziewczyna, niech będzie jakaś ładna dziewczyna", zgadując jak już to Arvidsson brzmiało lekko damsko - w końcu na a.

* Naprawdę nie chce mi się sprawdzać atrakcji w Londynie i mapy gdzie co jest i jaka jest najkrótsza droga. Też jakbym już to zrobiła, to przez poświęcone godziny zaczęłabym to dokładnie opisywać i zanudziłabym was nazwami ulic którymi przechodzili, więc wybaczcie uznajmy że to były najszybsze, bez nadrabiania jakichkolwiek kilometrów.

Ostatnio zmieniony przez Minwet (09-02-2018 o 10h17)



https://media.giphy.com/media/OcXfhCkD8sPa8/giphy.gif

Offline

#25 05-03-2018 o 22h30

Miss'wtajemniczona
Ewangelin
We li­ve, as we dream – alo­ne.
Miejsce: Keizaal
Wiadomości: 2 136


https://images.cooltext.com/5109363.png

Czy kiedykolwiek zastanawiałam się nad sensem treningów w bazie? W ostatnich tygodniach miałam aż nadto czasu aby podejść do nich z dystansem. Dokonałam kilku ciekawych odkryć na tle rozwoju fizycznego i zaczęłam czytać książki z tym związane. Skierowałam prośbę o zindywidualizowanie treningu i po tygodniu otrzymałam odpowiedź pozytywną. Teraz biegnę już dwunasty kilometr według małego urządzenia umieszczonego na mym nadgarstku. Jeszcze kilka okrążeń i będę mogła skorzystać z chwili spokoju. Już od dobrych dwóch tygodni próbuje poprawić swoją wytrzymałość oraz kondycję.
Bieg należał do najprzyjemniejszych ćwiczeń podczas codziennych treningów. Uwielbiam czuć jak pracują mięśnie w moim ciele, jak z każdym dniem mniej bolą płuca. Najwspanialsze jest kilkanaście ostatnich metrów gdzie staram się biec jak najszybciej, wszystko boli, pali niczym ogień,  chłodne powietrze omiata moją figurę gasząc ten pożar i podniecając drugi, ten wewnątrz mnie który nigdy nie przygasa. To właśnie ta pożoga pozwala mi przeć do przodu mimo ciągłych odmów o przydział na misje, mimo pewnego rodzaju samotności, a także spojrzeń pełnych pogardy oraz kąśliwych uwag od Mikaia. Nie mogę jednak nigdy pozwolić aby ta pożoga zamieniła się w inferno które spali nie tylko mnie ale także innych. 
Zachowanie pokory oraz samodyscypliny to pierwsze czego zostałam nauczona w tej organizacji. To właśnie dzięki tym lekcjom trzymam swój temperament z ryzach. Pomimo że często chcę bezsilnie krzyczeć w poduszkę, zalać się łzami, walnąć ścianę i połamać przy okazji kilka kości, powstrzymuje mnie świadomość że kiedyś będzie lepiej. Znowu będę mogła spojrzeć na budynek w którym znajdują się wrogowie, z radością rozplanować  w którym miejscu mogłabym rozlokować ładunki wybuchowe aby budowla została zmieciona niczym domek z kart za pomocą zwykłego podmuchu.
Zatopiona w myślach nie zauważyłam nawet kiedy dotarłam do łazienki. Ciepły, przyjemny prysznic byłby dla mnie niczym niebo na ziemi ale wiedziałam doskonale że jego zimny odpowiednik będzie lepszym rozwiązaniem. Z lekkim ociąganiem zabrałam się za zmycie całego potu i łez które wynikły z dzisiejszych ćwiczeń.  Gdy wyszłam poczułam się o wiele lepiej. Miałam w końcu godzinę dla siebie. Ubrana już w świeże ubrania przeszłam z książką o podstawach medytacji do pokoju wspólnego i rozłożyłam się na kanapie.  Mój spokój nie trwał jednak długo. Do pokoju wparował Mikai. Wysłuchałam całej paplaniny po czym łaskawie podniosłam się do pozycji siedzącej, położyłam książkę obok siebie i uraczyłam ciemnowłosego osobnika przenikliwym spojrzeniem.
- Miło ciebie widzieć. Mam dla ciebie nawet prezent za tak miłe powitalne słowa.
W kierunku mojego rozmówcy wyciągnęłam pięść skierowaną do góry po czym zaczęłam udawać drugą że kręcę za korbkę. Powoli wraz z niewidzialną korbką  uniosłam środkowy palec, po czym niby wielce zdziwiona zakryłam usta jedną dłonią przy czym druga z jakże jednoznacznym przekazem pozostawała w tej samej pozycji.
- Oh jejku! To pewnie jakaś pomyłka, zaraz spróbuje to naprawić. A nie czekaj, to jednak najwyraźniej odpowiedni prezent, nasza spółka nie przyjmuje zwrotów.
Zanim zdążyła wybuchnąć jakakolwiek kłótnia z głośników rozbrzmiał głos wzywający nas do gabinetu. Sprawnie wstałam i zaczęłam kierować się w stronę odpowiedniego miejsca rzucając przez ramię do Wody aby ruszył swoje płaskie, niezbyt szanowne cztery litery. Zżerała mnie ciekawość, z jakiego powodu zostaliśmy wezwani, czy Mikai coś zrobił, a może to moja wina, wiele pytań bez odpowiedzi kotłowało się w mojej głowie. Głęboki wdech i wydech, muszę się skupić. Weszłam do gabinetu i moim oczom ukazały się dwie postaci. Dziewczyna onieśmielająco wysoka, czerwone włosy, trudno wyrobić sobie opinie na pierwszy rzut oka, za to jej towarzysz to inna bajka. Pierwszy raz na niego spojrzałam i już wiedziałam że będą kłopoty ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szefciu nie zasypując grochu w popiele zaczął swą przemowę.
- Młodzi, poznajcie się nawzajem. To są agenci z jednostki na południu Azji. Wiatr i Ziemia. Od teraz będziecie jedną drużyną. Przedstawcie się sobie.
Teraz była moja kolej aby się odezwać, czułam jak adrenalina buzuje w moich żyłach. Tak dawno miałam okazję aby poznać kogoś nowego, że nie jestem pewna czy pamiętam jak to się odbywa. Delikatnie się uśmiechnęłam w stronę nowo przybyłych.
- Olivia Monroe, Ogień. Miło mi.
Zwięźle się przedstawiłam, później będziemy rozmawiać, jeżeli którekolwiek będzie jeszcze chciało.
- Na razie się zapoznacie, razem, w bazie. Dla Ciebie Arvidsson oznacza to koniec misji. Musicie się skupić na treningu. - Powiedział, wręczając każdemu z nas jakieś płytki. – Na początek zajmiecie się nauką języka włoskiego. To wasz priorytet. A w między czasie zacieśniajcie więzy – oczywiście nie zapominając o treningu. - Uśmiechnął się. – A teraz zaprowadźcie nowych towarzyszy do pokojów numer 002 i 006.
Odwróciłam się delikatnie w stronę drzwi, chowając płytkę do kieszeni bluzy i kiwnęłam na nowych towarzyszy.
- Chodźcie. Pokażemy gdzie są wasze pokoje.

Ostatnio zmieniony przez Ewangelin (13-05-2018 o 17h02)


//photo.missfashion.pl/pl/1/80/moy/63788.jpg   

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2