Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4

#26 04-12-2016 o 11h16

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Była zaskoczona już samym jego pojawieniem się, ale jego zachowanie zdumiało ją jeszcze bardziej. Nie rozumiała, dlaczego sprawdzał zamki, czemu pytał ją, czy ktoś do niej nie wydzwaniał ani dlaczego zachowywał się, jakby ktoś go śledził, gonił albo coś w tym stylu. Wiedziała jednak, że Marc nie miał skłonności do paranoi - przynajmniej nie wtedy, kiedy jeszcze sądziła, że go zna- dlatego po chwili zastanowienia pokręciła głową, gdy ją zapytał o dziwne wiadomości (choć wiedziała, że o niczym to nie świadczy, bo raczej nie zwracała uwagi na takie rzeczy), a zamiast zakpić z niego, podeszła do sprawy poważnie. To znaczy, na ile potrafiła, bo wciąż nie rozumiała Marca. Przynajmniej dopóki nie podał jej zdjęć. Musiała przyznać, że trochę ją to zaniepokoiło, ale... Ale coś sprawiło, że podeszła do tego z dystansem, może nawet większym niż powinna. Nie zamierzała jednak mówić Marcowi o tym powodzie.
-To są tylko zdjęcia. Fakt, trochę niepokojące, ale jeszcze o niczym nie świadczą, a ja nie mam zamiaru dać się zastraszyć. Prawie zawsze znajdzie się jakiś psychopata wysyłając dziwne liściki. Taka jest cena sławy-powiedziała spokojnie, mimo że groźby trochę ją wystraszyły. -I pewnie przydałoby się to gdzieś zgłosić, ale nie rozumiem, po co ja miałabym tam jechać. Chyba że Patric uważa, że świetnym chwytem marketingowym byłoby nagłośnienie sprawy i mamy wspólnie ogłosić mediom, że się nie damy?- zapytała z nutą kpiny, która pod koniec pytania stała się już wyraźna. Wiedziała, że nie powinna tak atakować Marca, ale wystraszył ją i najwidoczniej gniew był jej reakcją obronną, którą ona zamieniła na "och, zobacz, kolejna szansa na sławę, na której tak ci zależy". Musiała przestać, wiedziała o tym, ale fakt, że Marc chciał decydować za nią wcale jej nie pomagał. Była dorosła. Sama potrafiła podejmować decyzje. Marc nie miał prawa jej rozkazywać.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (04-12-2016 o 11h17)

Offline

#27 09-12-2016 o 17h39

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Słuchał tego co mówiła z bólem serca, wiedział doskonale, że sam jest sobie winny. Kochał sławę ponad wszystko inne, a to była jej cena - fakt. Nie wiedział jednak czemu aż tak bardzo przejął się tym. Może i był chamem i prostakiem, ale nie mógł pozwolić by Vici coś się stało, nie za cenę sławy. Czym innym jest rozstanie, a czym innym psychol, który mógł jej zrobić krzywdę.  Mimo to widać bardziej niż strach, ta sytuacja wywołała u niej gniew, który wyładowywała na nim. Miała do tego prawo, ale chyba nie rozumiała co może się stać. Spojrzał na nią wściekły, ścisnął koperty w dłoni i warknął w jej stronę.
~ Nie to nie, ja jadę do Patricka, a później poproszę żeby załatwili to po cichu. Uważaj na siebie. - na odchodne trzasnął drzwiami. Fakt zasłużył sobie na wszystko co najgorsze, ale ona chyba nie rozumiała do końca całego zamieszania. Jakiś psychol groził, że zrobi jej wszystko co najgorsze, miał jej zdjęcia i nawet takie z okolicy domu, a ona co. "Taka jest cena sławy". Wkurzony jak osa kopnął oponę w swoim aucie, wsiadł do niego i odjechał praktycznie z piskiem opon. Po pół godziny był w wytwórni i rzucił Patrickowi na biurko stos zdjęć i listów miłosnych od nieznajomej osoby. Ten przejrzał je i zadzwonił do kogoś, nie mówił nic, podał Marcowi szklankę zimnej wody. Usiadł obok i zaczęli rozmawiać o tym. Do pokoju po chwili weszła jedna z pracownic, podała im kawę i posłała uśmiech Marcowi, wtedy poznał tą dziewczynę. Julia chodziła z nim do szkoły muzycznej, wymienili parę uprzejmości i zmyła się pracować dalej. Po chwili do gabinetu Patricka wszedł tajemniczy facet, przedstawił się jako detektyw, opowiedział jak ma zamiar rozwiązać "problem" muzyka i obiecał całkowitą dyskrecję. Marc pomyślał, że własnie na tym zależało dziewczynie, chciała to ma. Nagle filiżanka upadła mu na podłogę rozchlapując resztki napoju, a on rozciął sobie dłoń, gdy chciał pozbierać potłuczone odłamki. Patrick wezwał Julię, ta natychmiast zabrała Marca do łazienki i pomogła założyć mu opatrunek na dłoń. Przyniosła mu też szmatkę, by mógł wyczyścić buty zachlapane kawą. Od zdania do zdania okazało się, że dziewczyna nie wie, że on i Vici zerwali ze sobą dawno temu. Marc podziękował jej za pomoc i wrócił do menadżera i detektywa, którego przedstawiono w firmie jako fotografa z jakiegoś wziętego magazynu muzycznego. Wokalista zaczął zastanawiać się co teraz robi Vici i czy nic jej nie jest. Pomyślał, że jeśli tak dalej pójdzie wpadnie w jakąś paranoję. 

Offline

#28 09-12-2016 o 23h19

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
W tle leciała muzyka, gdy mówiła Jamesowi o zdjęciach. On chciał ją wyłączyć, bo twierdził, że go to rozprasza, ale Vici pomagała ona się uspokoić. Teraz. kiedy Marca już nie było w pobliżu, jej gniew minął, strach za to powrócił, wzmocniony. Wbrew temu, co twierdziła wcześniej, wcale nie uważała, że takie liściki były normą. Wiedziała, że tak się zdarzało, ale to wcale nie oznaczało, że było to akceptowalne i należało to zignorować. Nie mogła jednak pokazać, że się boi. Nie Marcowi. Może to dlatego podczas jego obecności pozwoliła, by gniew zdominował jej emocje. Teraz jednak, siedząc razem z Jamesem, zaczynała się niepokoić. Nie powiedziała mu tego wprost - nie chciała ryzykować, że ją wyśmieje. Nigdy przecież nie byli typowymi przyjaciółmi, którzy się przytulają, mówią sobie o wszystkim i zawsze się wspierają. Oczywiście, wiedziała, że może na niego liczyć, ale ich relacja przypominała bardziej "męską przyjaźń", pełną docinków i żartów.
Vici westchnęła, opierając się o kanapę i wygodniej się w niej rozsiadając. Mówienie o listach było dla niej trudniejsze, niż sądziła. Na początku chciała to zbagateliozwać, udawać, że jej to nie obeszło, a Jamesowi mówi o tym tylko dlatego, że uważa, że powinien wiedzieć, jednak nie potrafiła ukryć niepokoju. Nie wobec niego, który tak dobrze ją znał. James jej nie przytulił, nie mówił, żeby się uspokoiła - wiedział, że wolałaby udawać, że się nie wystraszyła, dlatego nie okazywał, że ją przejrzał ani że dostrzegł jej strach. Wolała to przemilczeć - uszanował to.
-Nie pozwolę, żeby coś ci się stało-powiedział zamiast tego.
-Nie możesz przecież mnie wiecznie pilnować. Zresztą, to nie ma sensu. Nie mam zamiaru popaść w paranoję -odparła. Wiedziała, że mogła przesadzić z brawurą, ale nie chciała, by strach wygrał.
-Dbanie o bezpieczeństwo to nie paranoja-odparował. Przez jakiś czas jeszcze tak dyskutowali; Vici pomijała jednak kwestię Marca, bo wolała nie poruszać tego tematu w rozmowie z Jamesem. Albo z kimkolwiek.
Jakiś czas poźniej zmienili temat rozmowy, potem James spytał ją o nowe kawałki, ona o trasę koncertową, aż w końcu zaczęli wspólnie grać. Nie grali dla korporacji, menadżerów, wytwórni, nawet dla fanów. Grali dla siebie, dla samej przyjemności z grania muzyki. Mieli zupełnie inne style, ale potrafili tak je pogodzić, że razem dawały niesamowity efekt. Może to dlatego ich menadżerowie tak lubili, gdy tworzyli coś wspólnie albo gdy razem występowali.
-Nie mów chłopakom-odezwała się w pewnym momencie Vici. James wyglądał, jakby chciał coś odpowiedzieć, ale mu nie pozwoliła. -Nie chcę mieć nagle pięciu ochroniarzy. -James po chwili skinął głową, a ona wiedziała, że zrozumiał - nie chciała, by groźby wpłynęły na jej tryb zycia. To byłoby jak przyznanie, że osoba, która jej groziła osiągnęła zamierzony efekt.

Offline

#29 10-12-2016 o 00h11

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Dokładnie ze szczegółami opowiedział detektywowi jak wyglądała sprawa z liścikami. Patrick notował jakieś rzeczy w notesie i dogadał ostatnie kwestie z gościem. Marc za to mógł wyjść już ze spotkania i ochłonąć. Miał straszną ochotę zapalić, napić się i zrelaksować, ale jednocześnie wiedział, że musi uważać na paparazzich. Idąc korytarzem spotkał Julię, to było trochę dziwne, bo mówiła, że będzie pracować w innej części budynku, a wpadła na niego zupełnie przypadkiem tuż po tym jak wyszedł z biura Patricka. Mimo to postanowił pożegnać swoje paranoiczne wizje i gdy okazało się, że dziewczyna skończyła pracę postanowili wyjść na kawę do pobliskiej knajpki. Rozmawiali chwilę, okazało się, że Julia była żoną Raya, ich wspólnego znajomego ze szkoły. Jednak coś nie wyszło, nie chciał dopytywać dokładnie co, ale ostatnia rozprawa nastąpiła miesiąc temu. 
~ Przepraszam, ale muszę wysłać SMSa - rzekł wyciągając telefon. Julia spojrzała na jego dłoń i uśmiechnęła się.
- Czyżby do Victorii? Nie sądziłam, że tak długo będziecie razem, w szkole wyglądaliście na takich zakochanych. - mówiła, podczas gdy on wysłał tajemniczą wiadomość.
"Wszystko będzie załatwione po cichu, uważaj na siebie mała."
Gdy wysłał wiadomość zorientował się, że odruchowo nazwał ją małą, tak jak zawsze mówił do niej. Dopiero po tej wiadomości spojrzał na blondynkę.
~ Wybacz o czym my to, ach tak. Cóż, tak wyszło. Czasem mam wrażenie, że ktoś jest ci pisany i zrobisz dla tej osoby wszystko... - mruknął patrząc na filiżankę. Julia za to podchwyciła temat i zaczęła kontynuować, jemu za to wszystko umykało. Czy było warto? Coraz częściej zadawał sobie to pytanie, ona nie chciała wyjechać, a on był taki uparty. Duma nie pozwoliła mu zrezygnować ze swoich planów, wolał cierpieć. Myśleć, że ona o nim zapomni, a on osłodzi sobie to sławą. Nie pomogło, a teraz los sobie zażartował i muszą udawać, choć kiedyś nie musieli. Żałował tego jak niczego innego, ale czasu nie da się cofnąć, a on znów myślał o Vici za często i za dużo. Chciał ją chronić jak dawniej, czy to możliwe, że wszystko wróciło? Może jednak postrzegał wszystko przez pryzmat tego co było? Julia zniecierpliwiła się jego zamyśleniem.
- Wszystko ok? Coś nie tak w związku? ~ zagadnęła wpatrując mu się w oczy, tak że zrobiło mu się dziwnie głupio.
~ Nie po prostu jestem zmęczony, będę musiał wracać. Odwieźć cię gdzieś? - zapytał wyciągając portfel i płacąc za obie kawy. Poprosiła by odstawić ją do mieszkania co uczynił. Godzinę później był już w swoim mieszkaniu i postanowił zadzwonić do Patricka, a  następnie zamówić coś do jedzenia. Przez to całe zamieszanie nic jeszcze nie zjadł. Westchnął szukając jakiejś dobrej oferty chińskiego jedzenia. Uwielbiał je, żałował tylko, że będzie jadł sam. Rozejrzał się po pustym mieszkaniu, wkurzony włączył muzykę i zamówił pierwszą lepszą rzecz z listy. Po pół godziny dostał zamówienie, odebrał zamówienie i zapłacić gościowi, który poznał go i chciał autograf. Rozsiadł się na kanapie i zaczął pałaszować makaron z wołowiną. Zastanawiał się też co u Vici, czy aby wszystko jest ok. Postanowił podjechać do niej następnego dnia i pogadać na spokojnie o tym co się stało.

Offline

#30 10-12-2016 o 01h15

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Siedzieli przy fortepianie, grając wspólnie, kiedy przyszedł SMS. Vici nie zdążyła sięgnąć po telefon, James zrobił to za nią.
-"Mała"?-zapytał unosząc brwi, gdy odczytał wiadomość. Wyrwała mu przedmiot z ręki i sama przeczytała SMS-a.
-Przypomnij mi, żebym kupiła skobie telefon, który nie wyświetla wiadomości na ekranie-powiedziała, zastanawiając się, jaki jest sens ustawiania hasła do telefonu, skoro i tak każdy może odczytać wiadomość? Spoważniała jednak, gdy skupiła się na SMS-ie, marszcząc brwi.
"Nie nazywaj mnie tak."
To była cała jej odpowiedź. Uważała, że kłócenie się z nim przez telefon, okazywanie zdziwienia, że nie postanowił wykorzystać sytuacji dla zwiększenia rozgłosu ani jakakolwiek większa rekacja nie miała sensu, dlatego wolała ograniczyć się do krótkiej odpowiedzi. Jednak mimo tego, co napisała, nie potrafiła zignorować faktu, że gdy patrzyła na to słowo, miała wrażenie, że coś uciska ją. A właściwie serce. Kiedy jeszcze byli razem... Nie, nie chciała o tym myśleć. Nie mogła o tym myśleć. Rok zajęło jej zapomnienie o nim, pogodzenie się z tym, że ważniejsza była dla niego sława. Rok trwało, nim każde wspomnienie o nim przestało ją boleć. Nie mogła teraz wszystkiego zaprzepaścić, nie mogła pozwolić, by to, co kiedyś do niego czuła wróciło, odżyło. I nie mogła dopuścić, by fakt, że kiedyś go kochała sprawił, że znów zacznie jej na nim zależeć. Choć czasem, zwykle nocą, zastanawiała się, czy kiedykolwiek przestało. Czasami miała wrażenie, że chociaż już go nie kochała, wciąż był dla niej ważny; ze względu na przeszłość, na to, że kiedyś stanowił istotną część jej życia. Musiała z tym przestać. Miała ważniejsze sprawy. Marc... Raz już udało jej się o nim zapomnieć. Musiała tylko tego się trzymać. Nie pozwolić, by przeszłość sprawiła, że zacznie czuć coś, czego nie powinna.
James jeszcze jakiś czas droczył się z nią z powodu SMS-a, docinając jej, pytając "kim on jest" i śmiejąc się z... cóż, w zasadzie ze wszystkiego, a ona wiedziała, że szybko o tym nie zapomni, ale nie przeszkadzało jej to. Dzięki temu czuła się... normalnie. Jakby wcale nie otrzymała gróźb.
Parę godzin później cały zespół Jamesa siedział u niej w domu, jak to mieli w zwyczaju. Spędzali ten czas wspólnie, żartując, rozmawiając, dogryzając sobie (choć nigdy przesadnie złośliwie) i wymieniając się pomysłami i uwagami związanymi z utworami. Było to dla nich już tak typowe, że Victoria nie potrafiła sobie przypomnieć czasów, gdy się z nimi nie przyjaźniła. A przecież kiedyś nie znosiła Nicka i Davida. Życie potrafiło zaskakiwać.
James dotrzymał słowa i nie powiedział im o groźbach pod adresem Vici, a jeśli to zrobił, to żaden z nich niajk tego nie ujawnił. Vici nie czuła się najlepiej zatajając to przed nimi, ale znała ich, wiedziała, jak porywczy potrafili być, tak samo jak wiedziała, że nie byli typami "kochanych starszych braci". Nie chciała jednak by traktowali ją inaczej z powodu kilku listów, ani żeby któryś postanowił robić za jej osobistego ochroniarza.
Siedzieli razem dość długo i było późno, gdy wyszli od niej. James przy okazji zrobił coś nietypowego - rzucił spojrzenie na okolicę, po czym ją lekko uścisnął. Bez słów zrozumiała, co chciał jej przekazać. Pożegnała się z nim, delikatnym uśmiechem pokazując mu, że ma się nie martwić. Jednak gdy odjechali jej poczucie bezpieczeństwa opadło, a ona dwa razy sprawdzała, czy drzwi są dobrze zamknięte. Wiedziała, że zaczyna wpadać w paranoję i nie podobało jej się to. Musiała się uspokoić. Nie mogła się bać.
Kładąc się spać chciała jak zwykle włączyć muzykę, licząc na to, że pomoże jej się wyciszyć, ale zrezygnowała z tego, jak gdyby sądziła, że usłyszy, gdyby ktoś próbował się włamać. W głowie kłębiły jej się myśli, nie wszystkie dotyczące gróźb pod jej adresem, dlatego długo trwało, nim zasnęła.

Offline

#31 18-12-2016 o 00h50

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Rankiem zwlekł się z łóżka z ciężką głową. Cała noc upłynęła mu na budzeniu się z jednego koszmaru i zapadaniu w drugi. Postanowił zwlec się z łóżka przed budzikiem, czuł mdłości i ból głowy, ale wolał to od kolejnej mary w której musiał mierzyć się z oglądaniem ciała Vici pogrążonym w wiecznym śnie. Powolnym krokiem zawlókł swoje cztery zacne amerykańskie litery w stronę łazienki. Włożył głowę pod prysznic i puścił najzimniejszą wodę, oblał swoją głowę. Wywołało to nieprzyjemne ciarki i dreszcze, połączone z szokiem termicznym przez który przez kilka minut próbował złapać równy oddech. Czuł się tak, jakby jego puca straciły na objętości, ale dzięki temu obudził się całkowicie. Po tym podłym dla swojego ciała zabiegu postanowił kontynuować prysznic, na szczęście tym razem cieplejszy. Pomogło to na mdłości i stres. Gdy w końcu wydobył swoje leniwy zadek z królestwa kobiecego - zwanego łazienką.Zerknął na telefon, wyświetlał on godzinę dziewiątą rano. Napisał szybką wiadomość do Vici.
"Jak się masz?Wszystko ok?"
Tym  razem pilnując się, by nie nazwać jej żadnym pieszczotliwym określeniem. Wrzucił telefon do torby sportowej razem z dresami i bidonem z wodą. Miał od rana trening, mimo zaistniałej sytuacji Patrick zabronił mu zaniedbywać swój plan dnia, wręcz postawił Marca na nogi po tym jak ten omal nie rozkleił się jak baba wiedząc, że coś może zagrażać Vici. Szybko dojechał na siłownię na którą zapisał go menadżer, cóż profity dla niego, za utrzymanie sylwetki i owego miejsca za treningi wschodzącej gwiazdy. Następnie miał dwie godziny przerwy, które postanowił spędzić w domu. Niestety nie był to miły odpoczynek, zaraz po otworzeniu drzwi zastał kolejne koperty bez adresu, bez adresata. Otworzył jedną z nich i wręcz zaniemówił. Ktoś miał bardzo nierówno pod sufitem. Marc szybko wyjął telefon z torby i zrobił kilka zdjęć , natychmiast wysłał je Patrickowi i szybko do niego zadzwonił. 
~ Pat, przyjedź szybko.
Myślał, by wysłać kolejną wiadomość do Vici, ale dał sobie spokój zamiast tego zamknął się w łazience i zwrócił zawartość śniadania zjedzonego po wizycie w siłowni. Gdy przyjechał Patrick natychmiast zadzwonił do menadżera Vici i jej samej informując, by lepiej nie zostawała sama pod żadnym pozorem. Marc za to pojechał ze swoim menadżerem do wytwórni, nie był w stanie prowadzić. Jego nerwy osiągnęły apogeum. Gdyby wiedział kto grozi Vici, dorwał by go gołymi rękoma i wymierzył sprawiedliwość.

Offline

#32 22-12-2016 o 21h19

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Od rana była w studiu i nagrywała piosenki. Żadnej z nich nie zamierzała umieszczać na nowym albumie, ale wiała wrażenie, że musiała je z siebie wyrzucić. Chwilami nawet myślała, żeby je "pokazać światu", ale nie mogła tego zrobić. Muzyka była częścią niej, w niej zawsze była szczera - dlatego teraz jedna z jej piosenek była o lęku, druga o niemożności podjęcia decyzji, a trzecia o zagubieniu. A czwarta, w wersji szkicowej, o zaufaniu (albo raczej jego braku). Mogłoby się wydawać, że to sporo piosenek w krótkim czasie, jednak jej menadżer nie był zaskoczony, gdy dzwoniąc do niej o ósmej rano dowiedział się, że jest zajęta nagrywaniem tylu nowych utworów. Nie powiedziała mu o czym są, ani że przez całą noc spałą zaledwie kilka godzin, ciągle się budząc, więc próbując zasnąć tworzyła, ani że skupiła się na muzyce, bo ta pasja była w tej chwili jedynym, co potrafiło ją uspokoić pozwalało nie myśleć o tym, że zachowała się jak idiotka, mówiąc Jamesowi o groźbach.
Skończyła nagrywać kolejną piosenkę - jeśli można tak to określić, biorąc pod uwagę fakt, że każda z nich była tylko akustyczną wersją, właściwie bez podkładu muzycznego (a kolejnych kilka miała jako niedokończony tekst) - i zauważyła wiadomość od Marca. Westchnęła, zirytowana, mimo że poczuła jakieś ciepło w sercu na myśl o tym, że Marc tak się o nią martwił, przez co na chwilę zezłościła się na samą siebie.
"Nie zostałam zaatakowana, jeśli to masz na myśli."
- odpisała, niemal z trudem powstrzymując się od napisania "było ok, zanim nie napisałeś". Wiedziała, że powinna już przywyknąć, ale każda jego wiadomość wytrącała ją lekko z równowagi. Czasami wciąż tęskniła za tymi chwilami, kiedy mogła się do niego przytulić, przyznać, że się boi i poczuć się bezpiecznie dzięki samej jego obecności. A może po prostu brakowało jej kogokolwiek tak bliskiego, komu mogłaby wszystko powiedzieć nie żałując potem, że to powiedziała, zwłaszcza odkąd jej przyjaciółką wyjechała kilka miesięcy wcześniej do innego kraju.
Testowała właśnie kolejną koncepcję muzyczną do "Alone", zerkając co chwilę na kartkę z tesktem "Darkness" próbując pozbyć się wrażenia przesady i zbytniego patosu, kiedy zadzwonił Andrew. Zapytał, czy ktoś z nią jest, co wydawało jej się bez sensu, bo zawsze, gdy pracowała nad piosenkami w studiu i nagrywała ich wersje, dopóki nie stworzyła wersji końcowej, pracowała sama. Studio było czymś w rodzaju azylu, do którego nawet James nie przychodził, o ile razem nie nagrywali. Andrew zaczął jej mówić coś o tym, że to bardzo nierozważne z jej strony, że nie powinna zostawać sama i żeby zaczekała, aż ktoś nie przyjedzie, więc przestała go słuchać i jedynie mu przytakiwała, zapewniając, że będzie pracowała nad piosenkami i nie ruszy się ze studia, licząc na to, że dzięki temu szybciej wróci do piosenek. Jednak kiedy Andrew się rozłączył cała jej wena zniknęła, a ona siedziała, patrząc się na teksty, nie będąc w stanie pracować z powodu jakiejś blokady i zastanawiając się co chwilę, czy ktoś nie wpadnie do środka, by ją zaatakować, nieświadomie bawiąc się bransoletką.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (22-12-2016 o 21h41)

Offline

#33 25-12-2016 o 19h47

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Po drodze Pat odebrał jeszcze jeden telefon. Marc nie wiedział od kogo jest, ale menadżer spokojnie westchnął. Gdy się rozłączył nie odrywał wzroku od trasy.
- Z nią wszystko ok. Czemu, aż tak przejmujesz się tą dziewczyną? Rozumiem, że koleżanka ze szkoły, ale twoja troska robi się dziwnie podejrzana. Czyżby panna Darrel zawróciła ci w głowie?
~ Pat, nie mam siły na takie rozmowy... - burknął przemęczony mężczyzna. Nie wiedział czy może opowiedzieć te historię swojemu menadżerowi. Uważał go za kumpla, ale od akcji z poprzednikiem Patricka wolał trzymać dystans. Chociaż może powinien komuś to wyrzucić. Pat był do tego idealną osobą. Spojrzał na niego i westchnął ciężko. Mimo iż przyjaciel milczał, Marc zdawał sobie sprawę, że facet tylko czeka, aż ten wydusi co mu leży na wątrobie.
~ Dobra, ja i Vici byliśmy parą...w sumie parą to za mało powiedziane. Byliśmy parą od czasów szkoły, chciałem żeby było to coś więcej, nawet kpiłem pierścionek...a później, później skończyłem to, bo chciałem robić karierę za granicą a Brian mówił, że Vici nie chce wyjechać, że muzykę traktuje jak hobby, że będzie mnie ciągnęła w dół zamiast na szczyt. Wtedy nie byłem w najlepszej kondycji psychicznej, miałem doła bo nie udało się wydać mojej kolejnej płyty. Ona o tym nie wiedziała, nie chciałem żeby musiała się użalać nade mną. I wyjechałem, zostawiając ją...po prostu...jestem...
- Jesteś totalnym &%#(@) Marc. Gdybym nie prowadził auta walnął bym cię parę razy. Widać tego ci trzeba, bo robi się z ciebie rozlazła klucha. Weź się w garść chłopie. Gdybym wiedział, że to ona, w życiu nie zgodziłbym się na ten &)(()@_@ pomysł.
Później do samej wytwórni nastała cisza. Wysiedli w milczeniu i poszli do studia. Marc ciągle ściskał w dłoni koperty. Nie pomyślał, że w ten sposób może zatrzeć odciski palców. Gdy siedzieli w gabinecie jego przyjaciela wpadł tam detektyw, obejrzał zawartość kopert, stwierdził, że skontaktuje się ze znajomym policjantem i  poszperają nieco głębiej. Marc odpowiedział na kilka pytań i postanowił przespacerować się po budynku. Zamknął się w jednej z pustych sal nagraniowym i po rozgrzaniu gardła postanowił nieco uwolnić emocje i pośpiewać piosenkę napisaną zaraz po wyjeździe. "Zapomnę o Tobie...".Gardło trochę go drapało po porannych ekscesach, ale nie było źle.  Kiedy skończył usłyszał klaskanie, był pewny, że zamknął drzwi. Odwrócił się do szyby oddzielającej pokój nagrań od konsoli i zobaczył Julię. Wyszedł ze studia do pokoju i przywitał się z dawną  koleżanką.
~ Co tu robisz? Nie masz lepszych zajęć niż słuchanie zdartego gardła?
- Daj spokój było super. Akurat przechodziłam i drzwi były otwarte więc zajrzałam i posłuchałam. - wskazała słuchawki od konsoli i uśmiechnęła się.
- Dobra ja lecę do pracy, może kiedyś znów wyskoczymy na kawę to sobie pogadamy papa! - odeszła rzucając mu uśmiech.
~ pa... - odpowiedział zdziwiony wokalista. Był pewny, że zamknął drzwi, ba on na sto procent to zrobił Wyszedł ze studia i spojrzał na zegarek za kilka minut miał nagrywać z Vici, ciekawiło go w jakim ona jest stanie. Ruszył w stronę umówionej sali nagrań i oparty o ścianę grał w grę na telefonie  i czekał na resztę, mając ciągłe nieprzyjemne wrażanie, że jest obserwowany. Zaczął się bać, że popada w paranoję. Pat miał rację musiał się ogarnąć bo zwariuje.

Offline

#34 25-12-2016 o 21h18

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Nie odezwała się, kiedy przyjechał po nią Andrew, a całą drogę samochodem była nieobecna, skupiona na telefonie. Potem znów milczała, kiedy szli by nagrała twór z Marciem. I wtedy, nim dotarli na miejsce, odezwała się.
-Nie mogę tego zrobić-powiedziała. Andrew spojrzał na nią, ale zignorowała to. Wreszcie podjęła decyzję. Wreszcie wiedziała, co musi zrobić. -Nie nagram z nim. I zanim zapytasz - nie, to nie z powodu gróźb. Po prostu... to wszystko co się ostatnio wydarzyło sprawiło, że moja psychika zaczęła siadać. I to tak bardzo, że moja przyjaciółka do mnie zadzwoniła, choć jest teraz w Hiszpanii i powinna cieszyć się spędzaniem czasu ze swoim chłopakiem, a nie przejmować moimi problemami. A mimo to uznała, że jest tak źle, że musi zainterweniować, przypuszczam, że od Jamesa dowiedziała się, że znów mi się pogorszyło, i kazała mi oglądać jakiś film. Obejrzałam tylko jakieś fragmenty, ale nie o to chodzi-Mówiła coraz szybciej, chociaż od dawna już stała. -Wiem, mówię nieskładnie i za szybko, ale wiesz, że czasem tak mam. Ten film, znaczy fragmenty, rozmowa z nią... uświadomiły mi, że nie mogę tego zrobić. I wiesz, czemu. Miałam być szczera w muzyce. Nie zależało i nie zależy mi na sławie. Jeśli to zrobię, zaprzeczę samej sobie. Nie mogę ich wszystkich okłamać. Nie mogę.-Chciała powiedzieć jeszcze więcej, zwłaszcza że wcale nie skończyła, ale Andrew ją pociągnął nakazując jej iść i chwilę potem byli na miejscu, niemal idealnie na czas, więc uznała, że dokończ później. Kiedy weszła do sali zrobiła kilka kroków, po czym się zatrzymała, nawet nie spoglądając na Marca. Nie odezwała się ani słowem, przygryzając wargę i, jak zwykle, gdy była zdenerwowana, bawiąc się bransoletką, choć nie wiedziała, skąd ten niepokój. Powinna przecież być spokojniejsza, skoro podjęła już decyzję. Mimo to jej nerwy były napięte, a ona miała ochotę uciec stamtąd.

Offline

#35 26-12-2016 o 01h42

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Gdy zobaczył Vici jego nerwy jak by nieco się uspokoiły. Była bezpieczna i to było najważniejsze. Wtedy dotarło do niego, że wszytko czego chciał się pozbyć przez ostatni rok nie dało się tak łatwo wyplenić. Jego serce nagle szarpnęło się w piersi, gdy tylko zobaczył jak bardzo zdenerwowana jest. Z duszą na ramieniu podszedł do jej menadżera i przywitał się, a następnie czując jak robi się blady podszedł nieco bliżej Vici i spojrzał na jej dłoń, która bawiła się bransoletką.
~ Co jest? - zapytał mimowolnie. Czując, że w tej chwili chciałby chwycić ją w ramiona i ochronić przed całym światem. Brakowało mu tego, tych czasów kiedy był jej rycerzem, kiedy na jej życzenie wychodził w nocy do sklepu po ulubiony sok, kiedy miała zły dzień i zawijali się w koc na kanapie i karmił ją słodyczami. Brakowało mu jej bliskości, dotyku, śmiechu, tego, że spała obok niego co noc zabierając kołdrę. W jednej chwili wróciło to wszytko. Jednak nie zebrał się na odwagę. Nie mógł nawet wyciągnąć dłoni w jej stronę. Nie po tym co zrobił, nie po tym jak uciekł jak zwykły szczur. Zamiast tego odsunął się, nie patrząc na nią. Ukrywał przed nią twarz, nie chciał żeby widziała, że mimo wszystko cierpi. Tak będzie łatwiej.  Usiadł na kanapie i obserwował jej menadżera. Coś mu w nim nie pasowało. Nie chodziło już o to, że kręci się on blisko Vici, ale o samo jego podejście do niej. Nagle przyszedł Patrick przepraszając za spóźnienie. Spojrzał na Marca i ten od razu zobaczył, że coś jest nie tak. Pat poprawiał koszulę i włosy. Jedna brew Marca zmarszczyła się i zrozumiał, że Patrick ma widocznie jakąś pannę w firmie. Westchnął, a jego kumpel zaczął rozmawiać z  menadżerem Vici. Nagle do pokoju weszła Julia niosąc tacę kanapek i kilka filiżanek. Marc bezmyślnie chwycił jedną z kanapek, w końcu pusty żołądek zaczął się dopominać o jedzenie.

Offline

#36 26-12-2016 o 02h17

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Zaczęła denerwować się jeszcze bardziej, kiedy Marc do niej podszedł, ale kiedy się odezwał poczuła ciepło w sercu. Mimo wszystko fakt, że się o nią troszczył... Jego zachowanie wskazywało na to, że mu na niej zależy, co trochę ją zaskoczyło i próbując jakoś go zrozumieć jedynie potrząsnęła głową dodając krótkie "nic" jako odpowiedź na jego pytanie. I wtedy Marc się odsunął, uświadamiając jej, jaka była naiwna i jednocześnie przypominając, że czasy, kiedy Marc był wobec niej opiekuńczy dawno się skończyły. Teraz zapewne martwił się tylko o swój ranking popularności. Nie było sensu mówić mu o pogróżkach, które znalazła kilka godzin wcześniej. Zresztą dobrze wiedziała, że nie był to jedyny powód jej zdenerwowania.
-Li, jesteś pewna? -zapytał w pewnym momencie Andrew, używając jej pseudonimu artystycznego. Skinęła głową, a on wrócił do rozmowy z menadżerem Marca, co sprawiło, że znów zaczęła bawić się bransoletką i unikała wzroku Marca. Bała się, że tamten - Patrick - się nie zgodzi albo że powstaną jakieś inne problemy i będzie musiała z nim nagrać. Podeszła więc do nich, by móc się przysłuchiwać ich rozmowie.
-Czy James coś ustalił? -zapytał Vici Andrew, który już wcześniej domyślił się, że Vici powiedziała Jamesowi o pogróżkach. Potrząsnęła głową.
-Na razie skupił się na czymś innym-odparła, wiedząc, że Andrew zrozumie, co miała na myśli. James był jej przyjacielem i muzykiem, a nie detektywem, a chociaż potrafił całkiem sporo załatwić, to bardziej skupiał się na bezpieczeństwie Vici, dopóki sprawa nie zostanie rozwiązana. Może i nie towarzyszył jej bez przerwy - miał własne zajęcia - ale pilnował, by się nie narażała.
-A pozostali? -dopytywał Andrew, pamiętając, jak wiele razem potrafili osiągnąć.
-O niczym nie wiedzą - odparła, rzucając mu spojrzenie jasno mówiące, że tak ma zostać. Andrew skinął głową, zamienił jeszcze kilka słów z Patrickiem po czym zakończyli rozmowę. Najwidoczniej udało im się osiągnąć porozumienie, Vici jednak nie miała pewności, czy Andrew nie każe jej nagle nagrywać z Marciem. Spojrzała na niego i zauważyła, że chwycił kanapkę przyniesioną przez Julię i to sprawiło, że sama postanowiła sięgnąć po filiżankę. Dopiero po chwili o czymś sobie przypomniała, lampka ostrzegawcza zapaliła się w jej głowie, a ona znów podniosła wzrok.

Offline

#37 26-12-2016 o 03h18

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Vici unikała jego wzroku, tym lepiej. Nie chciał żeby widziała, że się przejmuje. Był tak zamyślony i zasłuchany w rozmowę menadżerów że, nie zwracał uwagi na kanapkę, którą właśnie ugryzł. Wziął spory kęs i następny. Pat omawiał sprawę umowy, Marc chciał usłyszeć jak najwięcej, mówili coś o zakończeniu umowy przez wyjątkowe sytuacje nieprzewidziane. Dopiero po chwili poczuł smak, którego nie powinno tam być.Mało orzechowe. Odłożył kanapkę na tacę nieco przerażony. Zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu telefonu, ale poczuł, że usta zaczynają mu puchnąć.
~ Pat, dzwoń po.... - nie zdążył skończyć zdania, gdyż zaczął kaszleć. Skóra zaczęła swędzieć tak, że nie mógł wytrzymać. Jego menadżer natychmiast wezwał pogotowie. Wybiegł z pokoju po torbę, którą miał u siebie w gabinecie, tak na wszelki wypadek. Marc siedział na kanapie i czuł, że powoli nie może oddychać. Jego oddech zaczął robić się świszczący. Czuł się koszmarnie, ciśnienie mu spadło. Oparł się o mebel i spojrzał półprzytomnym wzrokiem na Vici.
Starał się zachować spokój, ale czuł się tak jakby był na granicy. Zauważył, że Julia usiadła obok niego i robiła mu zimny okład, mimo to skóra nadal piekła. On sam nie zwracał uwagi na blondynkę, która mówiła coś do niego. Jego oczy nie odrywały się od Vici. Chciał jej coś powiedzieć, ale kaszel mu to uniemożliwiał. Tak bardzo chciał ją w tej chwili przeprosić. Nagle wszytko się zamgliło, czuł, że czyjaś dłoń zaciska się na jego, później półprzytomny czuł jak ktoś gdzieś go niesie.
........................
Obudził się w szpitalu, a Pat siedział obok niego czytając jakieś papiery. Subtelny zachrypnięty głos Marca przerwał ciszę.
~ $*!&@ (@#. Mówiłem że za masło orzechowe was pozabijam. O ile wstanę z grobu. - mruknął do Patricka.  Usiadł na łóżku z niemałym trudem. Pat pomógł mu nieco poprawiając poduszkę i nacisnął specjalny przycisk wyginający łózko do pozycji siedzenia.
- Wybacz nie wiem jak to się tam znalazło. Mówiłem wszystkim, że orzechy i ich pochodne są zakazane, ale wyglądałeś świetnie. Niczym rak. Jak się czujesz?
~ Jak by mnie kot przeżuł, połknął i zwrócił...ewentualnie jak by mnie walec przejechał...wybierz sobie to co ci lepiej pasuje i daj mi coś do picia.
- Zaraz ośle najpierw obejrzy cię lekarz. - po chwili do pokoju wszedł starszy facet w okularkach. Popytał Marca o samopoczucie, zmierzył mu ciśnienie, sprawdził gardło, zalecił dwa, trzy dni obserwacji na wszelki wypadek. Okazało się, że jego stan jest już stabilny. Gdy mężczyzna wyszedł Marc spojrzał na Patricka.
~ O co chodziło z tym zerwaniem umowy? - zapytał patrząc przyjacielowi w oczy.
- W tej sytuacji lepiej to zrobić, ten psychol zagraża wam obojgu.
Marc nic nie odpowiedział, w sumie mieli rację, ale to go zabolało. Nie mógłby widywać już Victorii. To była jedyna rzecz podtrzymująca ich relację. Nagle do sali wpadła jak burza Julia. Niosła ze sobą koszyk owoców, jakichś soków i innych takich. Pat poprawił okulary i spojrzał na nią zaskoczony. Wstał i cmoknął ją w policzek, a ona natychmiast wystrzeliła z jego ramion przywitać się z wokalistą. usiadła na miejscu menadżera i zaczęła krzątać się w okół Marca.
- Przepraszam Marc, gdybym wiedziała, w życiu nie dała bym wam tych kanapek. Osobiście znajdę dziewczynę, która je zrobiła. Biedactwo, pewnie czujesz się fatalnie. Przyniosłam ci trochę jedzenia, soki, mam nadzieję, że na nie nie jesteś uczulony.
~ To miłe dzięki. - mruknął patrząc zdziwiony na Pata, którego wyraźnie rozdrażniła ta sytuacja. Spojrzał na kumpla i nagle zaświtała mu w głowie jedna rzecz. 
~ Julia jak się tu dostałaś? - zapytał patrząc na nią nieco podejrzliwie.
- Och, powiedziałam, że Pat kazał mi to osobiście przynieść. -wskazała na koszyk. Wtedy Patrick wtrącił się do rozmowy.
- Marc musi odpocząć, dajmy mu się wyspać. - powiedział chwytając ją za ramię i pomagając wstać. Wyszli z sali zostawiając go samego, z jego przemyśleniami i głową pełnią pytań.

Offline

#38 26-12-2016 o 10h13

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Kiedy znów spojrzała na Marca było za późno. Natychmiast do niego podbiegła i przyklękła obok. Odruchowo nawet chciała chwycić go za rękę, ale się powstrzymała. A może to strach ją sparaliżował. Jak mogła być taką idiotką?! Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać.
Przynajmniej dopóki Marc nie został zabrany do szpitala. Wtedy miała sporo czasu na rozmyślania, choć i tak mniej, niż potrzebowała i znacznie więcej, niż powinna mieć, biorąc pod uwagę fakt, że chodziło o Marca (i jego życie).
W szpitalu nie weszła do sali, w której leżał Marc. Nie wiedziała, czy powinna. Fakt, że wciąż jej na nim zależało, ale... przecież to nie ona zerwała z nim. Bardzo prawdopodobne, że ona nic dla niego nie znaczyła. I Marc raczej nie życzył sobie, żeby jakaś była siedziała przy nim w szpitalu... Dlatego została na korytarzu, rozmawiając z Andrew, który ani nie był zaskoczony, ani nie protestował, gdy mówiła, że jedzie do szpitala, a który właśnie mówił jej o zamiarze zerwania umowy. Była zdziwiona, bo przecież mówiła mu tylko o tym, że nie zamierza z Marciem nagrywać, ale rozumiała, dlaczego tak zdecydowali. Poczuła ulgę, ale też rozczarowanie,jakby część niej nie chciała rezygnować z udawanych randek i spędzania czasu z Marciem ani z rozmów z nim. Wiedziała, że to głupie i musiała się w końcu pozbierać, dlatego skinęła głową. Oczywiście wytwórnia mogła się nie zgodzić, ale wątpiła w to. Okoliczności nie były przecież typowe.
Kiedy zobaczyła Patricka z Julią wychodzących od Marca Vici poczuła jakieś ukłucie. Może chodziło o to, że oni nie musieli się zastanawiać, czy wejść, a może o to, że Julia była tak związana z Marciem. Wyglądało na to, że bardzo jej na nim zależy; w końcu to ona się nim opiekowała i widać było, że się o niego martwi, kiedy robiła mu okład. Victoria zastanawiała się, czy Marcowi też tak na niej (Julii) zależało i natychmiast się za to zganiła. Nie powinna tak myśleć.
Na chwilę zatrzymała Patricka, żeby zapytać go o stan zdrowia Marca. Kiedy powiedział, że Marc musi odpocząć przygryzła tylko lekko wargę i skinęła głową rozumiejąc, że w takim razie nie powinna wchodzić. Trochę jej ulżyło, bo nie wiedziała ani czy powinna, ani co miałaby powiedzieć, ale była też zawiedziona. Zanim ze sobą zerwali - albo raczej zanim Marc ją zostawił - byli ze sobą długo i troska o niego, siedzenie przy nim były dla niej naturalne i oczywiste. Najwidoczniej rok nie zdołał wymazać wszystkich pozostałości z czasów, gdy byli razem.

Offline

#39 26-12-2016 o 17h37

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

      Minęły może dwie, trzy minuty do sali wpadła wesoła pulchna, czarnoskóra pielęgniarka. Na oko była w średnim wieku, jej loczki ułożone były elegancko pod czepkiem.  Roześmiana kobieta podjechała wózkiem pod samo łózko. Troskliwie poprawiła poduszkę pacjentowi.
- Jestem Eleonora. No panie Privet, idziemy wyssać z pana krew.
~ Jeśli zrobi to pani osobiście Eleonoro to proszę brać ile pani chce. - rzucił cichym żartobliwym głosem. Nora - bo tak kazała się do siebie zwracać, pomogła mu przejść z łóżka na wózek. Przez chwilę pośmiali się ze szpitalnych piżamek, które odkrywały to i owo. Przemiła kobieta położyła mu koc na kolanach i wyjechali z sali. Na korytarzu stał jeszcze Pat z Julią i ktoś kogo się tam nie spodziewał.
~ Vici... - spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się jej tu...czyżby martwiła się o niego? Zganił się szybko za takie myśli. Pewnie była tu ze względu na umowę, menadżer jej kazał czy coś. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym zmieszania. Nie powinna widzieć go w tym stanie. Nagle odezwała się pielęgniarka.
- Och widzę, że pana dziewczyna przyszła. Nie martw się kochaniutka - zwróciła się do Vici. - Masz silnego faceta, szybko się z tego wyliże. - klepnęła go w ramię. Cóż Marc musiał przyznać, że miała krzepę. Mimo wszytko polubił tą kobietę. Pożegnała się z tłumem pod salą i zawiozła go na badania. Trajkocząc wesoło co poprawiło mu nastrój.
- Musicie się kochać gołąbeczki. Dawno nie widziałam takich troskliwych spojrzeń.  Zupełnie jak mój Rob kilkanaście lat temu. Ahhh ta młodość. O no i jesteśmy.
      Badania minęły mu niezwykle szybko, dostał jakąś maść na podrażnienia, kilka leków i zalecenia diety. Oczywiście nie obeszło się bez pogadanki o uważaniu na to co się je. Czuł się jak dziecko, kiedy badania się skończyły wrócił do sali. Zauważył, że jego telefon leży na stoliku. Miał jakieś nieodebrane połączenia. Gdy zobaczył ich ilość i od kogo są przeżegnał się. No to jest trupem -pomyślał oddzwaniając. Wystarczył jeden sygnał by telefon został odebrany.
~ Mamo...tak mamo....tak wszystko ok...nie...nie musicie przyjeżdżać. - chciał coś powiedzieć, ale jego mama wpadła w potok słów. Pozwolił się jej wygadać, uspokoił. Kiedy odłożył telefon, poczuł pustkę. Brakowało mu czegoś, właściwie kogoś, kogoś kto siedziałby teraz obok niego i zabawił rozmową, lub po prostu potrzymał za rękę. Czemu był takim głupkiem? Stracił to co było ważne. Kariera nagle stała się marnym dodatkiem do życia, gdy obok nie było osoby z którą mógłby cieszyć się swoimi sukcesami. Do tego dochodziło złe samopoczucie po ataku i świadomość, że stracił ją na zawsze. Być może wycofanie się z kontraktu nie było takim złym pomysłem. Prawda jest taka, że chce tych spotkań tylko dla siebie, jest totalnym egoistą. Był nim zawsze, bardziej liczyło się to czego on chciał, jego racje i priorytety. W pewnej chwili popadł w obłęd, sława stała się wszystkim czego chciał, zapominając o tym co liczy się w życiu. Siedział więc sam w sali, wpatrując się w okno i rozmyślając co powinien zrobić.

Offline

#40 26-12-2016 o 19h19

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Kiedy zauważyła Marca na wózku znów się o niego zaniepokoiła; uspokoiły ją nieco słowa pielęgniarki.
-Mam nadzieję - powiedziała cicho, słysząc, że Marc szybko z tego wyjdzie, na chwilę się zapominając. Na chwilę znów będąc dziewczyną sprzed roku, dziewczyną, która była z nim w prawdziwym, a nie udawanym związku. Natychmiast zaczęła tego żałować i liczyć na to, że Marc jej nie usłyszał. Widziała przecież jego spojrzenie, gdy ją dostrzegł, to zaskoczenie... I wiedziała już, że nie powinna tam być. Co ona sobie wyobrażała? Zerwali przecież, i to dobry rok wcześniej. On z pewnością nie chciał, żeby jego eks nachodziła go jeszcze w szpitalu, kiedy dochodził do zdrowia. Widywali się przecież i tak często ze względów zawodowych - choć to miało się niedługo skończyć - i na pewno wolałby mieć wreszcie od niej spokój, licząc na prywatność. Z dala od niej. Co się z nią działo? Jeszcze nie tak dawno chciała go unikać, a teraz... Może to groźby, może jego opiekuńczość przywołała wspomnienia, a z nimi sentymenty i dawne uczucia, a może fakt, że trafił do szpitala... Niezależnie od tego, musiała wziąć się w garść. Byli kiedyś razem, ale nie wyszło. Zerwał z nią przecież, do cholery. Musi o tym pamiętać. Przypomnieć sobie, jak się wtedy czuła. Martwiła się o niego i zależało jej na nim, bo kiedyś, długo, był dla niej ważny i coś ich łączyło. I to dlatego nie życzyła mu źle, nawet gdy ją zostawił. Ale to nie oznaczało, że wciąż go kochała. Nie kochała. To było jak pamiątka z przeszłości. Przywołująca wspomnienia, różne chwile, i dlatego istotna. Ale to nie oznaczało, że czuła to, co wtedy.
   Ze szpitala wyszła jakiś czas później, z pewnymi wątpliwościami, ale wiedziała, że to powinna zrobić. Kiedy wróciła do domu od razu udała się do pokoju, kierując w stronę biurka. Otworzyła szufladę zamykaną na kluczyk i wyjęła z niej szkatułkę. Przez chwilę się wahała, podziwiając wieczko, po czym ją otworzyła i, spośród innych przedmiotów, wyjęła stamtąd notatnik. Był zamknięty na kłódkę, ale nie otwierała go - jeszcze nie. Trzymała go tylko, przypominając sobie, co i dlaczego w nim było. Przymknęła oczy, gdy wracała myślami do wspomnień. Kiedy jakiś czas później zamykała szufladę, jej rozterki ze szpitala zniknęły, a to, co kiedyś ukrywała, notatnik, którego nie otworzyła, znów leżały na dnie szuflady; razem z nimi schowała wątpliwości.

Offline

#41 26-12-2016 o 21h14

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

    Siedział sobie w swojej ukochanej knajpce z Patem, zajadali się burgerami z dużą ilością wołowiny, popijali to niezliczoną ilością coli i przegryzali frytkami. Przynajmniej Marc to robił, Patrick władował swoją porcję frytek do swojego burgera i zajadał wszytko razem. Wokalista po wypróbowaniu tego sposobu szamania ukochanej kanapki narodu amerykańskiego spojrzał na swojego kompana.
~ Wiesz, masz nierówno pod sufitem, ale czasem wymyślisz coś sensownego.
- Się wie, w końcu nikt normalny nie zostałby twoim menadżerem, tylko orzechów tam nie pakuj, nie mam zamiaru cię tu reanimować i robić kolejną furorę dla mediów. - odparł towarzysz poprawiając swoje okulary. Postanowili wstąpić tu z rozmowy z wytwórnią, która o dziwo nie chciała słyszeć o zerwaniu kontraktu. Do mediów wyciekła informacja o pobycie wokalisty w szpitalu, zdjęcia jak wchodzi do budynku Vici obiegły chyba wszystkie portale plotkarskie. Wolał tego uniknąć, ale musiał przyznać, że to bardzo poprawiło jego popularność. Być może nie powinien rezygnować...walnął sobie dłonią w czoło, przyjaciel spojrzał na niego z nad oprawek i nie skomentował tego. Zamiast tego pociągnął spory łyk słodkiego napoju. Gdy skończyli posiłek wrócili do wytwórni, gdzie Marc nagrywał nowy utwór. Co najlepsze był on całkowicie napisany przez niego. Nie poda dedykacji do czasu, aż umowa nie zostanie zerwana. Tak sobie obiecał. Ta piosenka była ostatnim utworem dla Vici i tak ma zostać. Tuż przy wejściu spotkali Julię, która przez ostatnie dwa tygodnie bardzo wspierała i jego i jak twierdziła również Victorię.  Dodatkowo listy z pogróżkami przychodziły coraz rzadziej. Blondynka od rana była rozćwierkana jak ptaszek, ale gdy zobaczyła mężczyzn, ten kanarek odpalił tryb extra i zaczęła nawijać jak szalona. Marc zrozumiał, że to był jej urok i nic z tym nie zrobią. Po za tym dowiedział się, że ona i jego menadżer są w związku, który ukrywają. Julia sama o to prosiła, nie chciałaby ktoś stwierdził, że chce rozwinąć karierę na znajomościach Pata. Mimo wszystko ciemnowłosy często miał dziwne wrażenie, że Julia jest bardziej zainteresowana rozmową z nim, niż z własnym facetem. Starał to sobie jednak logiczne wyjaśnić i tłumaczył to tym, że chęć ukrywania się działa tak, a nie inaczej iż woli skupić uwagę na nim. Gdy zamknęli się w gabinecie okularnika przystąpili do omawiania wydania singla i wyboru okładki. Dziś miało nastąpić ostateczne nagranie, więc goniła ich godzina. Mimo wszystko zdecydowali się na prostą czarno-białą okładkę. Przedstawiała ona kartkę wiersza na stole, a na owej kartce leżało krwistoczerwone serce otoczone drutem kolczastym, przecinanym przez nożyczki. Okładkę zdobił jeszcze wyraźny, czarny, elegancki napis... Ostatni dla ciebie wiersz.... Jego pożegnanie, jego rozstanie, jego odcięcie się od przeszłości.  Pół godziny później był już w studiu nagrań, a jego słowa rozbrzmiewały w małej wyciszonej salce, kiedy padło ostatnie zdanie
~ Ostatni dla ciebie wers... - ekipa czekała na znak Arthura zajmującego się  nagraniem. Wszyscy z miejsca zaczęli bić brawo, nawet Marc. Liczył, że dzięki tej piosence pogodzi się z przeszłością i po prostu ją zagrzebie. Za kilka dni świat odsłucha jego piosenki i wszystko ułoży się jak trzeba. Teraz jednak miał jeszcze jedną sprawę do załatwienia. Musiał stawić się u właściciela wytwórni, choć nie wiedział po co ten wzywa jego i Patricka.

Offline

#42 26-12-2016 o 21h41

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Znów jechała samochodem, choć jeśli miała być szczera, nie potrafiła powiedzieć, dokąd jedzie. Była zbyt skupiona na rozmowie, którą prowadziła z Jamesem, Nickiem i Davidem. Wiedziała, że powinna zaczekać, aż wrócą do kraju, by mogła z nimi porozmawiać na spokojnie, ale sprawa była jej zdaniem zbyt pilna. Odkąd otworzyła szkatułkę pewna myśl nie dawała jej spokoju, a odmowa wytwórni sprawiła, że Vici znów zaczęła zastanawiać się nad podjęciem pewnej decyzji. "Robię to tylko dla sławy" wypowiedziane przez Marca w dniu, w którym zgodzili się na udawanie pary wciąż krążyło jej o głowie.
Była tak skupiona na omawianiu pewnych szczegółów, że nie zauważyła, kiedy dotarli na miejsce. Całą swoją uwagę poświęciła na wypytywanie zespołu o grafik i kilka aspektów związanych z muzyką. Mimo to torebka dziwnie jej ciążyła, jakby przedmiot, który tam włożyła nie chciał, by o nim zapomniała. Pamiątka z dawnych czasów i jednocześnie łącznik z teraźniejszością.
Wreszcie udało jej się dowiedzieć najważniejszych informacji, a resztę miała uzgodnić z zespołem w ciągu kilku dni. Była pewna, że zauważyli, że zależało jej na czasie, ale przypuszczała, że nie wiedzieli dlaczego. Skąd mieli wiedzieć, że Andrew coraz bardziej naciskał, by coś wydała, a ona nie potrafiła, bo tworzyła tylko to, czego z pewnych powodów nie mogła lub nie chciała upubliczniać? Skąd mieli wiedzieć o umowie dotyczącej jej i Marca i terminie, w którym ta umowa upływała? Skąd mieli wiedzieć, przed jakim wyborem tak naprawdę stanęła? Może i się przyjaźnili, ale nigdy zbytnio nie angażowali się w jej życie, może poza Jamesem, ale on teraz był bardziej skupiony na groźbach wobec Vici, zwłaszcza że najwidoczniej jej obecność w szpitalu przeszkadzała nie tylko Marcowi (choć on nie przyznał tego wprost). Rozłączyła się z zespołem i westchnęła cicho, jeszcze raz powtarzając w głowie słowa, które umacniały ją w postanowieniu za każdym razem, gdy opadały ją wątpliwości. "Only for fame". Nie mogła o tym zapomnieć. Nie mogła zapomnieć tych słów.

Offline

#43 26-12-2016 o 22h34

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

      Gdy dotarli do gabinetu dyrektora, dyro - jak nazywał go Patrick dał im decyzję na papierze dotyczącą zerwania umowy. Przecząca, kilka gróźb sądem i takimi tam, za zerwanie umowy przed terminem. Marc nie mógł sądzić się z takim molochem jak wytwórnia zatrudniająca najlepszych prawników branżowych. Podziękowali mu i wyszli do gabinetu Pata. Cóż, jeszcze przez kilka miesięcy będzie skazany na kontakt z Vici. Gdy przechodzili do gabinetu minęli biurko przy którym siedziała Julia. Powitała chłopaków promiennym uśmiechem. Patrick zagadnął ją, czy kupiła rzeczy o które prosił, ta podała mu torbę z zakupami. Przy okazji posłała im uśmiech niczym pani z okładki magazynu dla kobiet. Marc zaczynał robić się coraz bardziej podejrzliwy, gdy Patric spojrzał na nią jak zbity pies. Gdy byli już w gabinecie spojrzał na kumpla.
~ Wszystko ok? - nie żeby chciał się wcinać w jego życie, ale mimo wszystko lubi gościa i widział, że coś jest nie tak. W dodatku nieszczęśliwy menadżer to zagrożona kariera! Choć to interesowało go nieco mniej. Ten spojrzał na niego ciężkim wzrokiem.
- Chyba...z resztą teraz to nie ważne. - uciął temat, a Marc nie drążył, bo i po co. Będzie chciał pogadać to wpadną do baru na coś mocniejszego i poprowadzą prawdziwie męską rozmowę.  Teraz musiał przeczytać ustalenia dotyczące jego i Victorii, ciekawiło go jak ona zareagowała na decyzję. Pewnie była wściekła, że będzie musiała jeszcze przez jakiś czas znosić swojego podłego byłego faceta. Gdy skończył czytać papiery, stwierdził, że musi się przejść. Na korytarzu dostrzegł Vici. Nie bardzo wiedział jak się zachować, mimo wszystko postanowił zagadać.
~ Dostałaś już decyzję dyrektora? - zapytał unikając jej wzroku.

Offline

#44 27-12-2016 o 00h27

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Była tak skupiona na SMS-owaniu, a potem na rozmowie z Andrew, a następnie znowu na SMS-owaniu, i na jeszcze kilku sprawach, że nie dostrzegła Marca, dopóki ten się do niej nie odezwał. Biorąc pod uwagę groźby pod jej adresem powinna być chyba ostrożniejsza, ale nawet o tym nie pomyślała. Od czasu pobytu Marca w szpitalu nie sypiała najlepiej, ale na szczęście z krzykiem obudziła się tylko raz, pierwszej nocy. Uznawała to za sukces, bo pamiętała, jak to wyglądało poprzednim razem - wtedy też Marca nie było przy niej.
-Tak-odparła krótko, zauważając, że unikał jej wzroku. Czyżby nagle odezwały się wyrzuty sumienia? Bardzo wątpliwe, minął przecież rok. A skoro tak, to o co chodziło? -Wygląda na to, że nie będę miała wyjścia-dodała, jednak ciszej, bardziej do siebie. Decyzja dyrektora bowiem jasno uświadomiła jej, co musi zrobić. Rzuciła okiem w lewą stronę, skąd nadchodził Andrew, chowając do kieszeni telefon, przez który chwilę wcześniej z kimś rozmawiał.
-Załatwione-powiedział. -Przylatują jutro około siedemnastej. - Vici skinęła głową z wdzięcznością.
-Świetnie, w takim razie od jutra pracuję nad nowym albumem-odparła, przekonana, że Andrew zrozumie, co chciała przekazać. Nie pomyliła się. Menadżer potrząsnął głową.
-To się nie uda. Do tego potrzebowałabyś tekstu, którego nie masz. Poza tym nowy album nie wystarczy jako argument, żeby ich przekonać.
-Właściwie...-Vici sięgnęła do torebki po notatnik -mam tekst.
-Chcesz wydać ten album? Zawsze powtarzałaś, że...-rzucił spojrzenie w stronę Marca i nie dokończył. Potem znów spojrzał na nią i chyba coś w niej go przekonało, bo przestał się wykłócać; nie mówił jej, że to się nie uda, że ma zobowiązania... Miał sporo argumentów, ale ich ie użył; może zobaczył, jak wazne to dla niej było, może zobaczył w jej oczach upór. Poinformował ją jeszcze, że postara się to załatwić, a gdy mu podziękowała zapytał o ostatni szczegół.
-Masz tytuł?- Vici zawahała się, rzuciła spojrzenie na Marca, a potem, nie patrząc na nikogo, lecz bawiąc się bransoletką, przytaknęła.
-Przygotuję resztę-powiedziała, po czym odwróciła się, tak naprawdę chcąc znaleźć się jak najdalej od Marca. Postanowiła udać się w stronę sali do tańca;taniec zawsze pozwalaj jej zapomnieć, przestac myśleć, był odskocznią, ucieczką od zmartwień, uspokajał ją. A ona musiała na chwilę zapomnieć. Bo choć podjęła decyzję, wciąż się denerwowała. Wydawałoby się, że wydanie albumu to nic wielkiego, nawet jeśli piosenki zostaną nagrane z innym zespołem. Tyle że to ie był zwykły album i dlatego nie chciała, by Marc to uslyszał. Nie miała jednak wyboru. Jeśli tego nie zrobi, będzie musiała udawać jego dziewczynę, a jego pobyt w szpitalu coś jej uświadomił. "Only for fame" powtórzyła, by przypomnieć sobie, że podjęła słuszną decyzję. Nie chodziło jednak o to, że nagle zaczęło tak jej zależeć na sławie. Nigdy jej na tym nie zależało. Wzięła głęboki wdech. Musiała ta zrobić. Nie miała wyboru. Podjęła najlepszą możliwą decyzję.

Offline

#45 27-12-2016 o 02h09

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

      Zagadał, do niej, ale ich rozmowa natychmiast została przerwana przez jej menadżera. Ten facet miał niezwykły talent pojawiania się nie w czas, czy co?
~ To spoko... - mruknął widząc jak staje się piątym kołem u wozu. Vici miała jakiś pomysł, który raczej nie wydawał się zbyt przyjazny jeśli chodzi o jego osobę. Machnął jednak na to ręką, nie to nie, nie będzie się dopraszał i narzucał. Jeśli ma ochotę robić coś co uczyni ją gwiazdą proszę bardzo. On ma już to czego chciał. Teraz za to płaci. Wściekły wsiadł do swojego auta i z piskiem opon wyjechał z parkingu wytwórni. Wiedział, że przekracza limity prędkości i może go to słono kosztować, ale przecież na takiego go promowali. Złego chłopca kochającego tylko muzykę i Li Alienne. Jego dłonie mimowolnie zacisnęły się na kierownicy i dodał gazu. Nagle usłyszał za sobą wycie syreny policyjnej.
~ No i (@*!# pięknie! - krzyknął waląc w kierownicę pięścią. Zatrzymał się jednak na poboczu chodnika i ulicy i otworzył szybę. Podszedł do niego policjant w średnim wieku.
- No witam panie kierowco, wie pan...no nie! Pan Evans! Moje córki pana uwielbiają! Może jakiś mały autograf dla sympatycznych studentek?
Uśmiechnął się w duchu i postanowił przywdziać maskę wesołego i pogodnego człowieka. W końcu z zajęć teatralnych miał świetne stopnie, na coś w końcu to się przydaje.
~ Oczywiście! Wszystko dla moich fanów. Mandat pewnie będzie spory prawda panie...? - przyglądał się plakietce z imieniem i nazwiskiem, ale nim zdążył przeczytać policjant z uśmiechem się przedstawił.
_ Wood. Alexander Wood. Och niech pan da spokój, myślę, że pouczenie wystarczy, ale następnym razem nie będziemy tak dobroduszni.
Marc wypisał więc dwa autografy unikając przy tym mandatu, mężczyźni uścisnęli sobie dłonie i Marc odjechał do domu licząc, że to koniec jego problemów na dziś. Nie wiedział jak bardzo się przeliczył.
     Gdy stał pod drzwiami coś go ruszyło. Coś było nie tak, drzwi nie były zamknięte, a wszystko w środku było porozrzucane. Chwycił więc kij bejsbolowy ukryty za jedną z szafek i obszedł całe mieszkanie, było puste. Wyjął telefon i wezwał policję, a następnie poinformował Patricka. Wszedł do sypialni, a tam jedno z pudełek z szafy było ściągnięte, jego zawartość wywalona na środek pokoju. Były to zdjęcia jego i Vici, jego pamiątki, wszystkie zniszczone. Właściwie to tylko wizerunki Vici oberwały. Odwrócił się w stronę  łóżka, a tam na ścianie widniał wielki napis "JESTEŚ TYLKO MÓJ" wykonany czerwonym sprejem. Nie wytrzymał i puścił wiązankę. Podszedł do szafki nocnej i wygrzebał z niej nieotworzoną paczkę papierosów i odpalił jednego, później drugiego i tak kilka, aż do momentu przyjazdu policji i Pata. Jak dowiedział się od jednej z funkcjonariuszek, na nagraniach widoczna jest kobieta ubrana w ciemny płaszcz z kapturem, miała klucz i nie było widać jej twarzy. Postanowił na kilka dni przenieść się do hotelu, jednak Pat okazał się wspaniałym kumplem i zaproponował mu, że może pomieszkać u niego przez parę dni. Spakował więc co trzeba, kilka ocalałych zdjęć   z przeszłości i pojechali do jego mieszkania. Marc był wściekły, nie wiedział kim jest ta psychopatka, ale teraz przegięła. Niech tylko zbliży się do Vici to... Nie ważne, że ona nie chce go znać, zrobi wszystko byle jej nic się nie stało.

Offline

#46 27-12-2016 o 11h08

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Celowo ignorowała Marca podczas rozmowy z Andrew. Może nie powinna, ale za każdym razem, kiedy on był obok przypominała sobie przeszłość i miała tego dość. Dlatego zamierzała zachowywać się,jakby Marc nie istniał. To był jedyny sposób.
Jakiś czas później siedziała razem z chłopakami z zespołu, pracując nad tym, o czym do jakiegoś czasu rozmawiali. teoretycznie pracę nad albumem miałam zacząć następnego dnia, ale chciała skorzystać z okazji. Nie spodziewała się, że wrócą do kraju tak wcześnie, dlatego zaskoczyli ją, gdy tańczyła, jednak ucieszyła się na ich widok i nie miała nic przeciwko powrotowi do domu nieco przed planowaną przez nią godziną. Szło im całkiem nieźle, udało im się osiągnąć porozumienie między ich a jej stylem muzyki i właśnie tworzyli ostateczną wersję muzyczną do jednego utworu, gdy zadzwonił Andrew. Wyszła z pokoju, by móc z nim spokojnie porozmawiać, jednak to, co usłyszała, zmroziło ją. Musiała usiąść, serce jej waliło, słuchała, jedną ręką trzymając się ściany. Nie zwymiotowała, ale kilka razy miała wrażenie, że niewiele brakowało. Natychmiast zapytała o Marca, z ulgą przyjmując fakt, że nic mu się nie stało i że zamieszka w innym miejscu. Andrew namawiał także ją do przeprowadzki, ale, choć ją kusiło, nie zgodziła się. Potem próbował przekonać ją do wynajęcia ochrony, ale znów odmówiła, twierdząc, że znacznie niebezpieczniej jest dla Marca niż dla niej - w końcu to do jego domu się włamano, więc nią nie powinni się martwić, ona sobie poradzi. Z jakiegoś powodu miała jednak wrażenie, że sama w to nie wierzy. Na końcu Andrew powiedział, żeby nie zostawała sama, ona go zapewniła, że zespół jest razem z nią, on pytał, co Vici zrobi, gdy już wyjdą, a wtedy ona zrobiła unik, mówiąc, żeby skupili się Marcu. Porozmawiali jeszcze chwilę, a potem się rozłączyła.
Kiedy wróciła do pokoju wiedziała, że już nie będzie potrafiła skupić się na muzyce. Myśli o włamaniu wciąż krążyły jej po głowie.
-Wszystko w porządku? - zapytał któryś z nich. Skinęła głową, próbując zdobyć się na słaby uśmiech, nie patrząc na nich. Nie chciała ich martwić ani mówić im o tym, co się stało, jednak dziwnie się czuła ukrywając to przed nimi. Nie wiedziała jednak, jak miała im to powiedzieć, choć strach sprawiał, że rozważała, jak przekonać ich, by zostali. Nie chciała tego przyznać, ale bała się zostać sama.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (27-12-2016 o 11h47)

Offline

#47 27-12-2016 o 16h34

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

     To co stało się w jego mieszkaniu wkurzyło go niesamowicie. Nie było możliwości, by ktoś obcy zawinął mu klucze. Miał tylko trzy zestawy. Jeden miała pokojówka sprzątająca u niego co jakiś czas, jeden on i ostatni Pat. Nie ma możliwości by Joséphine zrobiła coś takiego. Kobieta szanowała swoją pracę i jak sama twierdziła nie zgubiła kluczy do jego mieszkania, ani nikomu ich nie oddała. W dodatku osoba z nagrania bardzo różniła się figurą od jego gosposi. Siedział na kanapie u swojego kumpla. Obserwował swoje stopy odbijające się od ciemnego parkietu. W telewizji leciał jakiś program sportowy, na który absolutnie nie zwracał uwagi. Patrick wyskoczył na jakieś zakupy. Wkurzony Marc wyszedł na balkon i odpalił szluga. Miał to rzucić, ale nerwy dały o sobie znać i zgubny nałóg wrócił. Zamyślony stał oparty o barierkę patrzył na czerwony krążek, który wydobywał się z końca papierosa. Dym powoli opływał jego palce. On zaś wzrok miał coraz bardziej oddalony, zupełnie jakby obserwował film, który wyświetlał się tylko w jego głowie. Znów myślał o tym wszystkim. Nie powinien wracać. Zaczął myśleć, że po skończeniu kontraktu wróci do europy. Z dala od niej, od tego wszystkiego. Papieros już dawno się wypalił, a on nadal myślał. O tym wszystkim, a zwłaszcza o niej. Nagle drzwi tarasowe za nim rozsunęły się. Jego dłoń zaciśnięta na barierce automatycznie wylądowała na twarzy i nerwowo przetarł brwi.
- Zrobić ci coś do picia? Pewnie jesteś bardzo zestresowany.
~ Cześć Julia, nie trzeba. Pat zaraz wróci. Jest w sklepie.
Wypalony papieros wypadł mu z dłoni na ulicę. Nieco zamulony wszedł za blondynką do mieszkania. Ta zaczęła krzątać się po kuchni i przygotowywać jakieś ciepłe napoje.
~ Jutro przeniosę się do jakiegoś hotelu. Przynajmniej do czasu, aż policja czegoś nie ustali i nie wymienię zamków.
- Daj spokój, Pat pewnie ci powiedział, że możesz zostać u niego tak długo jak chcesz. W końcu u kogo miał byś mieszkać? Chyba nie u Vici. Gdzie ona jest kiedy jej potrzebujesz? Ja na jej miejscu od razu bym przyjechała żeby cię wspierać. - powiedziała stawiając przed nim na szklanym stoliku kubek z gorącą herbatą. Sama usiadła w fotelu naprzeciw i zaczęła popijać jakiś napar.
- Dziwne, że nie pojechała z tobą do Europy. Ona w ogóle cię wspiera? Jak zwykle myśli tylko o sobie, zupełnie jak w szkole. - fuknęła do filiżanki. Marc był nieco zaskoczony tym wywodem, ale w sumie z jej perspektywy tak to wyglądało. Nie wiedziała o rozstaniu, myślała, że nadal są razem. O umowie wiedziało tylko sześć osób. Nikt więcej. Od odpowiadania na oskarżenia koleżanki uratowało go brzdękanie klucza i zamku od drzwi. Pat wszedł obładowany siatkami i zaskoczony spojrzał na Julię.
- Co ty tu robisz Julia? Mówiłaś, że nie dasz rady dziś przyjechać. - mimo wszystko przywitał ją cmoknięciem w policzek, wzięła od niego zakupy i poszła je rozpakować do kuchni.
       Rozmawiali dość długo, było już późno, gdy Pat zaproponował, by Julia nocowała u niego. Ta nie zgodziła się, wykręciła się brakiem ubrań na zmianę i poprosiła o podwiezienie do domu. Marc ogarnął się szybko i położył w pokoju gościnnym. Nie zasnął, słyszał jak Pat wrócił do domu i poszedł pod prysznic. On zaś leżał na łóżku w totalnej ciszy, rozmyślając o tym jak zniszczył sobie życie.

Offline

#48 27-12-2016 o 19h31

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
-Co zamierzasz zrobić? - usłyszała pytanie.
-Obejrzę film - odparła lekko.
-Ni eto miałem na myśli - powiedział James.
-Zostanę tutaj. A co miałabym zrobić? Zamieszkać w hotelu? Albo wprowadzić się do kogoś?
-Na pewno nie do mnie - uprzedził natychmiast Nick.
-Dzięki - parsknęła, uśmiechając się. Nie ma to jak wsparcie. Odkąd zakończyła rozmowę z Andrew James nie dawał jej spokoju, aż wreszcie powiedziała im, w czym rzecz. Szybko jednak tego pożałowała, bo rozmowa... Cóż, wyglądała interesująco.

-Ktoś włamał się do mieszkania Marca - powiedziała wtedy.
-To ten twój chłopak? - zapytał David, marszcząc lekko brwi, a ona spojrzała na niego, zaskoczona, że interesował się tym na tyle, by wiedzieć, w co wierzyły media.
-On nie jest moim chłopakiem - przyznała.
-Wiedziałem! - zawołał tryumfalnie Nick, a David podał mu banknot. - Byłem pewien, że nie masz chłopaka.
-To mój eks- uzupełniła. David natychmiast wyszarpnął swoją własność. - Zerwaliśmy rok temu - dodała, śmiejąc się a widok ich nierozumiejących min. Tylko James nie zwracał na to uwagi, jakby go to nie obchodziło.
-I postanowiliście zostać przyjaciółmi? - zakpił Nick.
-Nie my. Zresztą... nie o to chodzi. Rzecz w tym, że ktoś się do niego włamał.
-To czemu wciąż tu jesteś, zamiast biec do niego? -zapytał Nick, znów z kpiną.
-Ważniejsze... -zaczął James rzucając Nickowi spojrzenie - czy to oznacza, że tobie też coś grozi? -zapytał, nie wspominając ani słowem o groźbach, o których przecież mu już mówiła. Skinęła głową. I wtedy spytał ją o jej plany.

-Nie możesz zostać sama -uznał James.
-Czemu nie? -zapytała.
-Własnie, czemu nie? -podchwycił David. - James, wyluzuj, to, że było jakieś włamanie nie oznacza, że nagle wszyscy mamy panikować i chować się po kątach.
Dokładnie - przytaknęła. Słowa Davida potwierdził tylko, że miała rację, uznając, że nie może pozwolić sobie popaść w paranoję. Ostatecznie uznali, że ma zamykać drzwi na zamki, być ostrożna i, kiedy już wychodzili późno w nocy, James kazał jej nie chodzić nigdzie samej. Nie wykłócała się, bo sama też była przestraszona. Bez przerwy zerkała na telefon, zastanawiając się, czy nie napisać do Marca, ale ciągle coś ją powstrzymywało. Ostatecznie przecież nic, prócz umowy, ich nie łączyło. Jednak zanim poszła spać zapytała jeszcze Andrew, czy zadbali o jego bezpieczeństwo i czy ktoś przy nim jest. Dopiero to odrobinę ją uspokoiło.
***
Następnego dnia około siedemnastej czekała na lotnisku. Widok Olivii sprawił, że natychmiast się uśmiechnęła. Od razu podbiegła do przyjaciółki i uściskała ją, jednocześnie się rozglądając.
-On nie przyleciał - odezwała się Olivia, domyślając się, o co chodziło Victorii. Ta spojrzała na nią z zaskoczeniem.
-Jak to? Przecież mieliście przylecieć razem? - zapytała, wsiadając do samochodu.
-Tak, ale on wyjechał na weekend, więc przyleciałam sama -odparła, gdy już jechały.
-Czekaj... Chcesz mi powiedzieć, ze on nie wie, że tu jesteś?
-Coś ty! Oczywiście, że wie! Napisałam do niego, kiedy czekałam na samolot. Powiedziałam, że coś mi wypadło i że...
-Zwariowałaś? Twierdzisz, że twój chłopak gdzieś pojechał na parę dni, a ty napisałaś do niego będąc już na lotnsiku, że lecisz do Ameryki?
-A co miałam zrobić? Nie mogłam czekać, aż wróci. Poza tym przecież wiedziałaś, że przylecę.
-Ale nie wiedziałam, że bez niego! Myślałam, że masz jakiś powód, a nie, że specjalnie dla mnie - powiedziała, otwierając drzwi i pomagając Olivii wnieść walizki. - On pewnie pomyśli, że go zostawiłaś. Albo wystraszy sie, że coś się stało.
-Przecież właśnie dlatego tu jestem! - odparła, ciągnąc walizkę. Następnie zaczęła chodzić po pokoju, aż znalazła radio. - Brakuje mi jakichś dźwięków... Taka fanka muzyki, a nie słucha radia? Mogę? -zapytała, włączając je.
-... chodzą plotki, że Lisa Alienne postanowiła nagrać z zespołem album. Byłby to pierwszy tak duży wspólny projekt. Fani jednak zastanawiają się, co skłoniło piosenkarkę do podjęcia takiego kroku właśnie teraz i jakie zdanie ma na ten temat Marc Evans, z którym Li związała się... - mówiło radio. Olivia natychmiast rzuciła spojrzenie Vici.
-Widzę, że mamy sporo do omówienia... -uznała. -Znów chodzisz z Marciem? Czemu mi nie powiedziałaś? O czym jeszcze nie wiem? -zarzuciła pytaniami Victorię. Vici nie była jednak pewna, czy nie była to próba odwrócenia jej uwagi - przyjaciółka wiedziała bowiem o groźbach.

Offline

#49 28-12-2016 o 17h32

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

        Leżał w łóżku choć dochodziła czternasta, nie jadł nic, pił tylko wodę, która stała w butelce przy łóżku.. Absolutnie nie chciało mu się nic robić. Nawet telefon wyłączył. Czekał, aż Pat wróci z pracy i odda mu klucze. Wpatrywał się w sufit, analizując poziom z jakim zrąbał swoje życie, a zrobił to z niezłym przytupem. Nagle usłyszał kroki, wyraźnie rozchodzące się po mieszkaniu. Dobrze znał odgłos chodu swojego gospodarza. Poderwał się z łóżka i chwycił pierwszą lepszą rzecz, którą miał pod ręką. Był to oczywiście kij bejsbolowy, który przytaszczył tu w niewiadomym celu ze swojego mieszkania. Teraz jednak dziękował za to bogu. Wolnym krokiem, wstrzymując oddech wszedł do kuchni. Powitał go wrzask, poznał od razu ten głos.
- Marc! CO TY U DIABŁA ROBISZ! - dziewczyna stała przy blacie trzymając w ręku widelec. Wykładała nim chińszczyznę na talerz.
- Julia co tu robisz? - zapytał zaskoczony jej obecnością, powinna być w pracy, a zamiast tego stała w kuchni Patricka i wykładała chińszczyznę na wynos na kwadratowy talerz.
- A co nie widać? Jedzenie ci przyniosłam głuptasie. Pat mówił, że nie odbierałeś jego telefonu. Sam chciał sprawdzić co się dzieje, ale jakiś wariat przebił mu opony w aucie i musiał jechać z glinami na komisariat i to zgłosić. Więc poprosił mnie żebym tu wpadła. No i pomyślałam, że przydałoby się, byś zjadł coś ciepłego. No to kupiłam ci makaron smażony z wołowiną, twój ulubiony. - powiedziała wciskając mu w ręce talerz. On zaskoczony chwycił go i usiadł przy stole. Spojrzał na nią marszcząc brew.
- Skąd wiedziałaś, że uwielbiam smażony makaron? - tym go zaskoczyła, jednak jej odpowiedź wydała się mu całkiem naturalna.
- Uwierz wiem bardzo dużo, a tak serio uwielbiałeś go w szkole. Ciągle byś go jadł. Smaki raczej się nie zmieniają w tym wieku. - mrugnęła do niego i sama zaczęła wcinać swoją porcję. Panowała cisza, dlatego Julia włączyła radio, w którym akurat prowadzący mówił o ploteczkach ze świata muzyki.
--... chodzą plotki, że Lisa Alienne postanowiła nagrać z zespołem album. Byłby to pierwszy tak duży wspólny ...W tym momencie Marc rzucił widelec na stół, a Julia szybko wyłączyła radio, patrząc na mężczyznę.
- Nie mieliście razem nagrywać? Pat coś...ty nic nie wiedziałeś. Marc tak mi przykro.
- Dziękuje, pieniądze za obiad oddam ci później. - powiedział wstając gwałtownie od stołu. Krzesło upadło z hukiem, a on poszedł do pokoju w którym spał. Szybko spakował swoje rzeczy i rzucił klucze na stolik.
- Podziękuj Patowi ode mnie. Klucze leżą obok łózka. Drzwi za nim trzasnęły budząc ciekawość staruszka mieszkającego naprzeciw. -  On zaś siedząc w taksówce włączył telefon i wysłał menadżerowi sms gdzie może go znaleźć, informując przy okazji, że nikomu ma o tym nie mówić. Podjechał do dobrego hotelu w centrum . Wynajął pokój na trzy dni. Tyle powinno starczyć na wysprzątanie go i wymianę zamków.
....

       Przez dwa dni nie wyszedł z hotelu. Siedział z gitarą w ręku i brzdękał na niej popalając co róż papierosa od papierosa i popijając to wszystko dużymi ilościami whisky, piwa i co tylko było dostępne w barku. Pat przyjechał raz, ale stwierdził, że nie da rady nic wskórać i Privet ma zadzwonić do niego kiedy to stan obrazy majestatu na cały świat mu minie. W radiu ciągle mówili o nowym krążku Vici, na co on reagował coraz bardziej apatycznie. W końcu to jej życie, jej sprawa. Zawsze mówiła, że nie chce sławy, a jednak? Teraz się wybija. Nagle w radiu usłyszał swój własny głos, wsłuchiwał się w melodię, słowa i osobiście odczuwał ich przesłanie. Liczył, że Vici też w tej chwili to słyszy.  Ostatnią zwrotkę zaśpiewał razem z głosem z radia.
- Przeprosić cię chyba najwyższy czas.
Nie ma, już w końcu nas.
Kiedy to piszę, kończy się świat,
Ostatni dla ciebie wers..."

        Słyszał męski głos spekulujący, że dedykacja dla tajemniczej w tej sytuacji wskazuje na to, że być może w związku gwiazd źle się dzieje, bo kilka osób widywało Lisę w towarzystwie niejakiego James'a z zespołu. Uznał, że nie warto już się przejmować, że pora się pogodzić  z tym co zrobił, wybaczyć sobie i iść dalej. Z samego rana zebrał się z hotelu i umówiony z Joséphine odebrał klucze do mieszkania. Kobieta szybko uwinęła się z posprzątaniem wszystkiego, dlatego wdzięczny jej mężczyzna wypisał jej dodatkowy czek z sowitym napiwkiem. Udało się jej nawet zmyć napis ze ściany. Był jej niezmiernie wdzięczny.  Szybko ogarnął się po kilku dniach błogiego lenistwa i postanowił pokazać się w wytwórni. Licząc, że spotka tam Vici i osobiście pogratuluje jej furory jaką robi jej jeszcze nie wydany krążek. Nie minęła nawet godzina od kiedy wyszedł z mieszkania, a on spacerował już korytarzami budynku w którym mieściła się wytwórnia. Z tego co mówił Pat, jego obecna, ex dziewczyna powinna dziś tu być. Postanowił, że pogratuluje jej i będzie życzył szczęścia, a on po zerwaniu kontraktu przeniesie się do innego miasta. Byle z dala od tego całego Jamesa, bo myśl o tym, że on może być jej obecnym facetem budziła w jego piersi coś, co można było porównać do smoczej furii.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (28-12-2016 o 17h36)

Offline

#50 28-12-2016 o 21h23

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Victoria uprzedziła Olivię, że jedzie do wytwórni, a chwilę później jej przyjaciółka już zakładała kurtkę.
-Też gdzieś jedziesz?-zapytała Vici.
-Do wytwórni-odparła Olivia. Vici, zaskoczona, zaczęła dopytywać, czy wytwórnia Liv znów coś od niej chce. Dopiero wtedy Liv wyjaśniła, że jedzie razem z Vici do jej wytwórni. Jak się okazało, Liv postanowiła, że będzie wszędzie towarzyszyć przyjaciółce, a wszelkie próby dyskusji na ten temat natychmiast ucinała. Victora nie rozumiała, jak obecność Liv miałaby wpłynąć na jej bezpieczeństwo, nie kłóciła się jednak o to, bo tęskniła za przyjaciółką i fakt, że ta zamieszkałą u niej na kilka dni, mimo okoliczności, bardzo ją ucieszył. Brakowało jej rozmów z Liv, jej towarzystwa, żartów, tych wszystkich wspólnie spędzanych chwil... Dzięki Liv znów odzyskała spokój, udało jej się jakoś zapomnieć o strachu, albo przynajmniej nie myśleć o nim bez przerwy... Liv bardzo jej pomogła, i Vici nie miała na myśli pomocy w ukryciu cieni pod powiekami, spowodowanych jej problemami ze snem i faktem, że odkąd włamano się do Marca, jej koszmary powróciły, a tamtej nocy znów obudziła się z krzykiem.
***
Następne dni spędzała niemal całkowicie w studio - oczywiście razem z Liv - nagrywając album razem z zespołem. Fakt, że wcześniej już współpracowali bardzo ułatwiał sprawę, dzięki temu wiedzieli, jak się dogadać i jak wszystko połączyć, by różnice w ich stylach okazały się zaletami. Vici sądziła, że Liv będzie się nudziła, jednak myliła się. Mimo że Liv tylko słuchała nagrań, nie przeszkadzało jej, że spędzała tyle czasu w studio. Doradzała im, pomagała dopracować szczegóły i ożywiała atmosferę. Rozmawiała z nimi, pytała, sprawiała, że wszyscy mieli lepszy nastrój, nawet Nick, który jej wcześniej nie znał.
Po kilku godzinach zgodnie postanowili zrobić sobie przerwę, więc James, Olivia i Victoria poszli do automatu po coś do picia. Victoria, bo chciała coś kupić - przy okazji obiecała przyneiść też napoje pozostałym, Liv, bo od przyjazdu nie odstępowała Vici na krok, a James, bo, jak powiedział "miał dość tych dziecinnych, niedojrzałych idiotów, kłócących się o bzudry". Victoria nie skomentowała tego - David i Nick byli często się sprzeczali, potrafili jednak wspołpracowac i żaden nie utrudniał pracy nad albumem. Mieli własnie wrócić do pozostałych, kiedy ktoś zawołał Olivię. Cała trójka odwróciła się; Victoria, bo rozpoznała głos, James, bo był Jamesem, a Liv...
-Co ty tu robisz?-zapytała zaskoczona, marszcząc brwi i jednocześnie ściskając swojego chłopaka. -Powinienieś być w Hiszpanii. -Odwróciła się do Vici. - Ty mu kazałaś?
-Co? Nie, oczywiście, że nie. Ale cieszę się, że jesteś -te słowa skierowała do Matthew, przytulając go na powitanie - bo zacznałam się już niepokoić.
- A ja teraz się niepokoję - odezwała się Liv. - Niepotrzebnie tu przylatywałeś.
-Martwiłem się.
-Przecież ci napisałam, że wszystko w porządku.
-Wyleciałaś niemal bez słowa!
-Przecież to było kilka dni temu - odezwała się Victoria.
-Dopiero wczoraj wróciłem, wyjazd trochę się przeciągnął. Jak tylko się zorientowałem, że cię nie ma, zarezerwowałem pierwszy lot -odparł, ostatnie zdanie kierując w stronę Liv.
-Widzisz? Mówiłam, że kiedy się dowie, że przyleciałaś do sowjego byłego chłopaka, natychmiast się zjawi - stwierdziła Vici. Liv zmarszczyła brwi, w stylu "o czym ty do diabła mówisz?".
-Jakiego chłopaka? - zainteresował się Matthew.
-Jamesa - wyjaśniła lekko Vici.
-Że co?! -zawołała Liv, patrząc na Vici, jakby ta straciła rozum - może zresztą podejrzewała, że tak było - Matthew zrobił marsową minę, rzucając krzywe spojrzenie wobec Jamesa, jakby żałował uprzejmego powitania, jakie wymienił z nim parę minut wcześniej, a James oderwał się od telefonu.
-Co, ^%$#? -zapytał.
-Jak to, Liv, nie powiedziałaś mu? Przecież wiesz, że związek nie może opierać się na kłamstwie. Dlatego rozpadł się wasz związek z Jamesem -mówiła Vici, jednak lekkim, nieco kpiarskim tonem, następnie jakby zastanawiała się nad czymś chwilę, po czym kontynuowała. -Przynajmniej tak twierdziła Jane. -Liv przez chwilę jeszcze miała minę, jakby rozważała zawiezienie przyjaciółki do psychiatryka, jednak chwilę później zrozumiała i roześmiała się.
-Zabiję cię - powiedziała ze śmiechem, kręcąc głową, ani trochę nie wyglądając, jakby się złościła. -Niemal już o tym zapomniałam, wiesz? -dodała, co nie było do końca prawdą; dawniej często się z tego śmiały, a Vici nieraz docinała Liv z powodu sytuacji, jednak odkąd Liv wyjechała miały mniej czasu dla siebie i rzadziej rozmawiały i żartowały.
-Dowiem się wreszcie o co chodzi? - zapytał James. - Bo jakoś dziwnie się czuję z faktem, że byłem w związku, o którym nie wiedziałem.
-Tak, ja też chciałbym wiedzieć - uznał Matthew. Liv szybko zaczęła tłumaczyć, wciąż się uśmiechając.
-Ona nie mówiła poważnie - wyjaśniła. - Vici chodziło o pewną sytuację, kiedy Jane, nasza znajoma, tak rozpowiadała.
-Dlaczego? -zapytał Matthew, wciąż nie rozumiejąc, jednak już spokojniejszy.
-Sama jej to powiedziałam - przyznała Liv, a jej chłopak znów zmarszczył brwi. -To było tak: miałyśmy w szkole koleżankę, straszną plotkarę. Nie znałyśmy się za dobrze, ale po ukończeniu szkoły spotkałyśmy się parę razy. I ona usłyszała kiedyś naszą rozmowę, znaczy moją z Vici. Nie całą, ale dość, żeby zrobić z tego jakąś plotkę. Nie chciałyśmy, żeby wszystkim rozpowiedziała, więc udałyśmy, że to o mojego chłopaka chodziło, ale usłyszała, że mówiłyśmy o Jamesie i przez to namieszała i uznała, że James i ja jesteśmy razem. Potem próbowałyśmy to jakoś wyjaśnić, ale znowu coś poplątała albo źle zrozumiała i wyszło, że ja i James zerwaliśmy, bo go okłamałam.
-Czemu o mnie rozmawiałyście? Co o mnie mówiłyście? - Liv spojrzała na niego zaskoczona, a potem rzuciła Victorii spojrzenie, ale nie odpowiedziała.
-I co było tak ważne, że chciałyście to ukryć? O co chodziło? -podjął temat Matthew.
-O nic -odparły jednocześnie dziewczyny, a Victoria wbiła wzrok w bransoletkę i zaczęła obracać ją wokół dłoni, zastanawiając się, czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, jakiego sformułowania użyła Liv. "Udałyśmy, że to o mojego chłopaka chodziło". Matt i James najwidoczniej uznali jednak, że lepiej odpuścić temat i więcej nie drążyli.
-W takim razie dlaczego naprawdę tu przyleciałaś? -spytał Matthew Olivię i tym razem to Vici rzuciła zaskoczone spojrzenie jej.
-Pisałam ci, coś mi wypadło -odparła, po czym szybko zmieniła temat. - Powinniśmy już wracać do pozostałych. Wy idźcie, ty się przywitasz z resztą, a my zaraz dołączymy. -James i Matt wzruszyli ramionami i zaczęli iść, zostawiając dziewczyny, które chwilę później ruszyły za nimi, jednak zachowując pewną odległość.
-Dziękuję - odezwała się Vici, mając na myśli to, że Liv jej nie wydała. Wiedziała jednak, że nie musi mówić o co jej chodzi. Zresztą, tak naprawdę dziękowała nie tylko za to; także za tę chwilę śmiechu i normalności, których tak jej brakowało. Ostatnio bez przerwy była przestraszona, podenerwowana, a dzięki Liv odzyskiwała spokój i miała wrażenie, że życie wracało do normy. Była jej za to wdzięczna.
-Daj spokój, nie ma sprawy. Ale trochę mnie to zdziwiło, jak to możliwe, że James nie wie? Przecież to go dotyczyło.
-Wiem, ale... jakoś tak wyszło. A ty? Czemu nie powiedziałaś Matthew?
-To twoja sprawa i nie byłam pewna, czy powinnam, poza tym nie chciałam go martwić, bo w sumie go to nie dotyczy i... jakoś tak wyszło -powtórzyła słowa Vici. Ta skinęła głową. Wiedziała, co przyjaciółka miała na myśli. Odwróciła głowę i wtedy zauważyła Marca na korytarzu z lewej. Liv też go dostrzegła, rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Vici, które ta z łatwością zinterpretowała i odeszła, a Vici przez sekundę zawahała się, czy nie ruszyć za nią.

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4