Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4

#1 06-05-2016 o 00h10

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka

Ona i on, najszczęśliwsi ludzie pod słońcem. Ich kariery muzyczne zaczynają się rozwijać, są w sobie szaleńczo zakochani, planują wspólną przyszłość, a cała ta sielanka wydaje się istną bajką, do czasu... Do czasu, aż on odchodzi, nie podaje powodu, po prostu zostawia ckliwy list, pustą szafę i znika. Za namową swojego ówczesnego menadżera zostawia ukochaną i wyjeżdża do innego kraju. Do teraz dzielił ich ocean, zranione serca i coraz więcej czasu który upłynął od ich ostatniego spotkania. Obje skupiają się na rozwijaniu kariery, dzięki determinacji, wyrzeczeniom i ciężkiej pracy stają się sławami. Kiedy to osiągają żartobliwy los znów splata ich drogi i po roku od zerwania spotykają się. Nie jest to przypadek, od teraz muszą pracować nad wspólną płytą, promować ją i wywołać sensację jak nakazała wytwórnia. Nie chodzi tu tylko o pokazanie się razem na kilku imprezach w branży...oni mają udawać parę. Czy uda im się nie pozabijać? Czy dawne blizny znów zostaną otwarte? Może jednak sprawdzi się tu powiedzenie stara miłość nie rdzewieje? Jedno jest pewne polecą iskry!

Link do zewnętrznego obrazka

Link do zewnętrznego obrazka

Ona - LenaAlice
On - Ikuna

Link do zewnętrznego obrazka
Znamy, niekoniecznie kochamy, ale przestrzegamy zasad forum i działu OG.


Link do zewnętrznego obrazka

Link do zewnętrznego obrazka

Link do zewnętrznego obrazka

II Voice II

♫Godność♫ Marc Garett Privet
Marc Evans♫Pseudonim artystyczny♫
♫Wiek♫ 28 lat
Mężczyzna♫Płeć♫ 
♫Data urodzenia♫ 13.08
Lew♫Znak zodiaku♫
♫Pochodzenie♫Portland w stanie Maine
Hetero♫Orientacja♫
♫Wzrost♫ 190 cm
86kg♫Waga♫
♫Kolor oczu♫ Orzechowy
Czarny♫Kolor włosów♫

♫Charakter♫

♫Dodatkowe♫

♫ Gra na gitarze i fortepianie.
♫ Absolwent Juilliard School w Nowym Jorku.
♫ Evans to panieńskie nazwisko jego matki.
♫ Pisze własne teksty, ale tylko do szuflady.


Ostatnio zmieniony przez Ikuna (06-05-2016 o 22h58)

Offline

#2 06-05-2016 o 13h34

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
Imię: Victoria
Nazwisko: Darrel
Pseudonim artystyczny: Lisa "Li" Alienne
Wiek: 27 lat
Płeć: Kobieta
Orientacja: Hetero
Kolor oczu: Ciemny brąz
Kolor włosów: Brązowy

Link do zewnętrznego obrazka
*Potrafi grać na gitarze i syntezatorze
*Uwielbia deszcz
*Nie wykonuje piosenek o miłości
*Czasami kiedy jest zła, sfrustrowana albo musi się wyładować idzie potańczyć
*Lubi nieprzewidywalne filmy
*Przyjaźni się z członkami pewnego znanego zespołu, kilka razy też z nimi wystąpiła

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (06-05-2016 o 23h18)

Offline

#3 06-05-2016 o 23h57

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Noc, wypełniona gwiazdami, ciszą i spokojem. Żegnał się z tym siedząc w ulubionym fotelu swojej willi położonej na obrzeżach Londynu w którym mieszkał przez ostatnie pół roku. Walizki zostały już wyniesione do auta, obok niego leżała tylko mała torba podróżna w której było kilka niezbędnych rzeczy. Westchnął ostatni raz wpatrując się w bezchmurne niebo. Zbierał się właśnie na nocny lot do Ameryki, kraju z którego rok wcześniej wyjechał by zdobyć sławę i udało mu się. Teraz nadeszła pora na Stany. Lot okazał się przyjemny, zwłaszcza że większość podróży przespał. Jego nowy menadżer świetnie planował mu czas, życie i wszystko co tylko dało się zaplanować. Odebrany z lotniska przez samego Patricka odstawiony bezpiecznie do mieszkania mężczyzna, nieco skołowany zmianą strefy czasowej był ledwo przytomny więc od razu nastawił budzik i zasnął jak dziecko. Rano jego menadżer, wysoki, chudy wyglądający bardziej na cwaniaka niż porządnego menadżera Patrick ściągnął Marca z łóżka. Ciemnowłosy był tego dnia wyjątkowo milczący i puszczał mimo uszu słowa kompana, który skrupulatnie wyjaśniał mu na czym będzie polegał plan. Miał przez jakiś czas udawać faceta jakiejś gwiazdeczki o pseudonimie Lisa vel Li i wydać z nią płytę. Bardziej jednak ciekawiło go teraz życie na ulicy, a raczej fala nagłych wspomnień. Dawniej te ulice były jego światem, pamiętał szczęśliwe chwile, uśmiech i jej zapach...Zapach który usilnie wyrzucał z pamięci za każdym razem gdy tylko wracał. Nie chciał o niej pamiętać, o tym co zrobił, o tym jak był szczęśliwy, ale chciał być sławny, a taka odległość nie miała sensu...Z zamyślenia wyrwał go pisk opon, chcąc nie chcąc musiał przyznać, że Patrick prowadził jak szaleniec. Wysiedli przez wielką wytwórnią i skierowali się do pokoju w którym siedział właściciel tego miejsca. Marc rozglądał się ciekawie, widać było, że to nowy budynek i nieźle prosperująca firma. Na powitanie dyrektor (jak zdążył go ochrzcić w myślach muzyk) zaczął mówić jak to wypromują chłopaka w Stanach. Obiecanki, cuda wianki. Na takie coś reagował tylko uśmiechem i przytakiwaniem. Po około dziesięciu minutach drzwi ponownie się otworzyły. To co w nich zobaczył przekraczało jego najśmielsze oczekiwania. Stała w nich ona...jego była dziewczyna.  Na jej widok zbladł, nerwowo przełknął ślinę, a źrenice natychmiast zwęziły się. Poczuł jak dłonie zaczynają się pocić, ale starał się trzymać i wyglądać na opanowanego. Czy to jakiś kiepski żart? Chciał coś powiedzieć, ale potrafił tylko gapić się jak sparaliżowany to na dziewczynę to na menadżera.
~ Vici - tylko tyle wyrwało się z jego gardła. Nic więcej, po prostu obserwował swoją byłą, myślał, że więcej jej nie zobaczy, ale widać los chciał inaczej.

Offline

#4 07-05-2016 o 23h19

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Było jeszcze wcześnie, kiedy jej menadżer, Andrew, kazał jej się zbierać twierdząc, że mają jakieś ważne spotkanie związane z nową płytą. Nie wyjaśnił jej nic więcej, co sprawiło, że zaczęła się robić podejrzliwa. Wiedział, że nie lubiła, kiedy był tajemniczy i że zawsze wolała znać plany wcześniej, a jednak z jakiegoś powodu tym razem nie powiedział jej, o co chodzi. Nie podobało jej się to.
Pół godziny później siedziała w samochodzie, bawiąc się bransoletką, z którą nigdy się nie rozstawała. Odkąd ją dostała minęło sporo czasu i przez ten czas Victoria doczepiła kilka nowych zawieszek, między innymi kluczyk, choć nikomu nie mówiła, co otwierał. Zawsze chciała mieć też otwierany medalion, najlepiej z jakimś grawerunkiem, ale nigdy nie potrafiła się na żaden zdecydować, dlatego rozważała, czy zamiast tego nie nosić na szyi jakiegoś kamienia albo może zwykłego naszyjnika. Za każdym razem jednak, kiedy już sądziła, że w końcu się zdecydowała, coś ją powstrzymywało. James zawsze wtedy powtarzał, że jest typową kobietą, która ciągle zmienia zdanie. Nie mogła całkowicie temu zaprzeczyć, chociaż jej zdaniem James przesadzał.
Podczas jazdy Victoria próbowała wyciągnąć od jej menadżera coś więcej, ale nic z tego. Ciągle jej powtarzał, że wszystkiego się zaraz dowie, że powinna być cierpliwa i że on nie ma czasu na tłumaczenie jej tego, bo jest zajęty. Irytowało ją to i rozważała nawet, czy nie zagrozić, że ona nigdzie nie pójdzie, dopóki ktoś jej nie wyjaśni, o co chodzi, ale wtedy dotarli na miejsce. Szybko zorientowała się, że byli przed wytwórnią, co tylko wzmogło jej ciekawość. Skoro mieli omówić jakąś sprawę związaną z płytą, to skąd ta wielka tajemnica? Weszli do środka, przywitali się z dyrektorem i wtedy Victoria zrozumiała, dlaczego trzymano ją w nieświadomości. Jej menadżer dobrze ją znał - wiedział, że jeśli powie jej, kto tam będzie, to ona nie pojawi się na spotkaniu. Ona sama nie była tego taka pewna - czasami chciała go spotkać, tylko po to, żeby pokazać mu, kim się stała, udowodnić, że poradziła sobie bez niego, że wszystko u niej w porządku, że już jej przeszło, że o nim zapomniała... Wiedziała, że to głupie, że to nie miało sensu, że w ten sposób tylko wciąż wracała do niego myślami, że powinna dać sobie z tym spokój, że on przecież ma gdzieś, jak teraz wygląda jej życie, że pewnie nie zwróciłby na to uwagi, że nie powinna chcieć mu czegokolwiek udowadniać... Wiedziała to wszystko, a mimo to część niej chciała pokazać mu, kim się stała. Sama nie wiedziała, dlaczego. Przecież rozstali się dawno temu, ona zaczęła nowe życie, zapomniała o nim... Więc dlaczego tak bardzo chciała mu pokazać, że się zmieniła? To naprawdę nie miało sensu. Oczywiście wiedziała, że mimo to prędzej by go unikała, niż próbowała znaleźć (rzecz jasna tylko w celu udowodnienia mu... czegoś), ale myśl sama w sobie pozostawała. A teraz on tu był. W tym samym pomieszczeniu co ona. Rok po tym, jak ją zostawił. Uciekła wzrokiem, zajęła wskazane miejsce i starała się go ignorować. Nie było to łatwe, bo bezustannie czuła pokusę, żeby na niego spojrzeć i była na siebie o to zła. Żeby się uspokoić i czymś zająć znów zaczęła bawić się bransoletką, obracając ją bez końca.
-Co on tu robi?-szepnęła do swojego menadżera. Teraz już musiał jej wytłumaczyć, dlaczego tu przyszli, zwłaszcza że przez cały czas chciała opuścić pomieszczenie. Nie zrobiła tego tylko dlatego, że powstrzymał ją jej menadżer. Nie zrobił tego w zauważalny sposób - niewielki gest, dotknięcie jej dłoni, rzucone przelotnie spojrzenie - wystarczyło to jednak, żeby zrozumiała przekaz. Postanowiła więc poczekać, aż wszystko się wyjaśni, chociaż nie sądziła, że mogłoby ją to przekonać do zmiany zdania. Nie chciała tu być i zamierzała wyjść tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

Offline

#5 08-05-2016 o 21h10

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Szok powoli opadał, czas mijał, a producent przedstawiał statystyki sprzedaży nowych singli, płyt i utworów jego i Vici. Wiedział, że zrobiła karierę, ale to co tu się działo było przesadą. Zaczął mówić o sprzedaży płyt gwiazd które były w związkach o promowaniu ich płyt itd. On siedział spokojnie i bacznie obserwował, ale nie producenta, a Vici. Zauważył że bawi się bransoletką i mimowolnie się uśmiechnął, zawsze to robiła gdy była wkurzona, albo zawstydzona. Myślał, czy to jego kara za to co zrobił. Może jednak to szansa by zadośćuczynić to co złe. Czuł jak w jego piersi spoczywa ciężar i coraz mocniej uciska jego płuca. Wydawało mu się, że zaraz się udusi, ale przecież oddychał normalnie. Minął rok, ale jak to mówią karma wraca. Spojrzał na tabelkę wyświetlaną na rzutniku. Faktycznie ich zarobki przekroczyły by najśmielsze oczekiwania jeszcze z czasów kiedy nie byli sławni. Westchnął. Menadżer miał rację, to było to czego potrzebował żeby zabłysnąć w Stanach, a ona żeby jej kariera nie zatrzymała się wyłącznie w nich. Dokładnie wsłuchał się w warunki wytwórni, pół roku udawania pary przed wydaniem płyty, dwa- trzy po i później wielkie zerwanie z hukiem i jeszcze większy szum, kilka piosenek o złamanym sercu i dużo pieniędzy dla wytwórni. Niby nic wielkiego, ale jednak dla nich to było dość ciężkie. Spodziewał się, że jego dawna ukochana może nie chcieć mieć z nim nic wspólnego, ale zmarnowała by swoją szansę, zapewne jedyną wytwórnia nie będzie się pieścić i szukać innej osoby spełniającej wymagania. Marudzące wschodzące gwiazdeczki szybko spadają z nieba sławy jak to mawiał Patrick. Spojrzał na nią, jej menadżera, swojego kumpla oraz producenta i wypalił zimnym rzeczowym tonem.
~ Jeśli obejmuje to tylko kilka pokazówek, wystąpienia na scenie i zerwanie po tym czasie wchodzę w to. - jego menadżer westchnął z ulgą. Producent klasnął w dłonie i od razu zaczął ściskać mu dłonie jak by już podpisali umowę. ~ Rozumiem, że w grę wchodzą też wspólne występy, kolacje i inne takie? - producent potwierdził. Marc przełknął głośno ślinę i odwzajemnił uścisk dłoni.
~ Robię to tylko dla sławy. - wypalił na cały głos. Przebywanie z byłą w jednym pomieszczeniu nie było zbyt przyjemne więc wyłgał się potrzebą wyjścia do toalety. Szybkim krokiem wszedł do pomieszczenia na końcu korytarza. Zatrzymał się przed umywalką z wielkim lustrem, przemył twarz zimną wodą i zaczął się zastanawiać nad tym kim właściwie się stał. Chciał sławy, ale zdarzały mu się momenty wyrzutów sumienia jak teraz. Zniszczył coś żeby zyskać, zostawił ją na lodzie, a teraz zachował się jak ^*^#% bez serca. Jednak tą propozycją chciał jej pomóc, wypromuje się jeszcze bardziej w Europie zyska więcej możliwości. Spojrzał na swoją twarz, z mokrych kosmyków włosów spływały kropelki wody, szare oczy były podkrążone i przyozdobione sińcami zmęczenia. Był blady i lekko go mdliło, ale musiał zachować poziom. Osuszył twarz papierowym ręcznikiem i wrócił do gabinetu w którym nadal trwały rozmowy. Teraz uwaga właściciela wytwórni skupiła się na Victorii. Marc nie chciał przyznać, ale z niepokojem czekał na jej odpowiedź. Zaczął się zastanawiać, czy uda mu się odpokutować swoje zachowanie, nie liczył na wybaczenie. Chciał też czegoś innego - sławy. Pragnął jej od zawsze i nie chciał żeby teraz coś stanęło mu na przeszkodzie. W końcu te relacja opierała się tylko na zdobyciu sławy. Bezgłośnie poruszył ustami kiedy spotkał spojrzenie byłej ukochanej "Only for fame". Tak brzmiało hasło które chciał jej przekazać. Nie chciał nic więcej, nie liczył na nic więcej, a przynajmniej tak sobie powtarzał.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (08-05-2016 o 21h14)

Offline

#6 08-05-2016 o 22h28

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Kiedy usłyszała, dlaczego została zaciągnięta do wytwórni, miała ochotę wstać i wyjść. Ewentualnie nakrzyczeć na menadżera. Albo mu przyłożyć. Idiota. Powoli była coraz bardziej wkurzona. Przecież wiedział, że się nie zgodzi. Zamierzała właśnie jasno dać wszystkim obecnym do zrozumienia, że ona nie ma zamiaru zgadzać się na coś takiego, kiedy producent zaczął mówić coś o tym, że dzięki temu stanie się znana także w innych krajach. Tylko fakt, że Andrew położył jej uspokajająco rękę na ramieniu sprawił, że nie opuściła budynku bez słowa. Nie miała zamiaru udawać czyjejkolwiek dziewczyny, a już na pewno nie jego, a już z pewnością nie dla sławy. Już raz ucierpiała dlatego, że ktoś uznał, że chce być znany. Wciąż pamiętała, jak długo wtedy płakała. Jak każde wspomnienie o nim wywoływało ból. Jak bardzo za nim tęskniła...
Nie miała zamiaru robić czegokolwiek dla sławy. Muzykę tworzyła, bo to kochała, a nie dla rozgłosu.  Nigdy nie zależało jej na tysiącach fanów ani wielkich zarobkach. Jasne, lubiła to i cieszyła się, że tyle osób chciało jej słuchać, ale nie to było dla niej najważniejsze. Poza tym uważała, że jeśli miała być sławna, to dzięki muzyce, a nie plotkom czy aferom. Nie chciała też okłamywać swoich fanów, ani w ogóle ludzi. Nie było szans na to, żeby była z nim, pozornie czy też nie. I wtedy on się odezwał.
Patrzyła na niego, tylko trochę zaskoczona. Nie spodziewała się, że się zgodzi, ale z drugiej strony to była dla niego okazja dla zdobycia większej sławy, na której tak mu zależało. Czasami zastanawiała się, czy to popularność była dla niego tak istotna, czy ona była tak mało ważna. Kiedy powiedział, że robi to tylko dla sławy stwierdziła, że te rozważania są bez znaczenia, zastanawiając się, jak to możliwe, że jego słowa ją zabolały. Przecież niczego innego się nie spodziewała. Doskonale wiedziała, że to był jedyny możliwy kierujący nim motyw. A mimo to poczuła się zraniona. I była na siebie za to wściekła, mimo że wiedziała, że było tak jedynie dlatego, że to przypomniało jej o tym, co zrobił.
W pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że to bez znaczenia, czy on się zgadza, bo ona nie ma zamiaru tego robić, jednak szybko zdała sobie sprawę z tego, że była w patowej sytuacji. Jeśli odmówi, pokaże mu, jak bardzo ją zranił. Jeśli się zgodzi... nie chciała nawet o tym myśleć. W dodatku odmowa przysporzyłaby jej problemów z wytwórnią. Nie wiedziała, co robić. Potrzebowała czasu, żeby to przemyśleć.
Kiedy Marc wyszedł wyjaśniła producentowi, że dopiero co poznała propozycję i nie może dać odpowiedzi od razu. Potem zaczęła się szybka, dość gwałtowna (głównie z jej strony) rozmowa z menadżerem. Wiedział, że nie chciała się zgadzać, jednak został jej menadżerem nie bez powodu. Potrafił dobierać celne argumenty, dlatego już po chwili Victoria zrozumiała, że nie miała wyboru, zaczęła więc przedstawiać mu swoje warunki. Robiła to szybko, bo nie była pewna, kiedy Marc wrócił, a nie chciała, żeby usłyszał tę dyskusję. Mówiła też dość ogólnikowo i prawie nie wyjaśniała, co miała na myśli, ale wiedziała, że Andrew ją zrozumie, w końcu dobrze ją znał. Kiedy Marc wrócił, a ona odebrała jego bezgłośny przekaz uznała, że wytrzymała już wystarczająco długo.
-Zgadzam się-rzuciła, po czym pożegnała się krótko ze wszystkimi, nawet nie patrząc w stronę Marca, i wyszła z budynku, Wiedziała, że Andrew jeszcze tam zostanie i zacznie wszystko uzgadniać z producentem, z pewnością przedstawiając jej warunki w jakiś dyplomatyczny sposób, a nie chciało jej się czekać, aż rozmowy się zakończą, a poza tym nie chciała dłużej przebywać z Marciem w tym samym pomieszczeniu. Odruchowo sięgnęła po telefon, po czym się rozmyśliła. Nie była pewna, czy chciała z kimś o tym rozmawiać, a zresztą Jamesa nie było w mieście, a nie chciała opowiadać mu wszystkiego przez telefon. Nie była też pewna, czy byłby to dobry pomysł. Spróbowała sobie wyobrazić reakcję Jamesa i uśmiechnęła się delikatnie. Żałowała, że go tu nie było, nawet jeśli miałby uznać, że nie chce mu się o tym słuchać. Mimo że uważała to za absurdalne, tęskniła za nim.

Offline

#7 12-05-2016 o 19h23

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Po szybkim wyrażeniu zgody po prostu wyszła, odprowadził ją zimnym wzrokiem. Kiedy drzwi się zamknęły poczuł coś, jakiś dziwny ścisk w żołądku. Wynikało to z uświadomienia sobie faktu, że go nienawidzi. Nie dziwił się miała do tego prawo. On jednak już wybrał i skutecznie dążył do celu. Zostało mu już tylko jedno - zabić resztki tego co zostało mu z sumienia, o ile coś tam pozostało.  Starał się wyplenić wszystko co czuł i chyba tak się stało. Pustym wzrokiem oglądał jak podpisują dokumenty, sam złożył jakiś podpis na umowie przedwstępnej. Dostał tez kilka propozycji odnośnie wizyt z "nową dziewczyną" musiał wybrać kilka, ona również dostanie listę i kiedy się zgodzą ktoś ma dać cynk paparazzim. Cóż życie gwiazdy - pomyślał. Dokumenty zostały podpisane, wszystko uzgodnione. Razem z Patrickiem wybrał się na syte śniadanie do knajpki położonej niedaleko wytwórni. Było to średniej wielkości miejsce urządzone w stylu lat 60'. Czerwone kanapy z czerwonej skóry, metalowe stoliki z blatami barwy kanap. Biało-czarna kafelkowa podłoga, szaro-białe ściany. Jedna z nich obwieszona była gwiazdami z tego czasu. Bar był wykonany z solidnego stalowego blatu i czarnych wykończeń, przed barem stały stołki, których siedziska pokryte były takim samym materiałem co kanapy. Na barze stały słoiki z cukierkami, gumami do żucia w kulkach oraz ciastkami. Za barem stały śliczne dziewczyny z bandankami wplecionymi we włosy. Stara szafa grająca stała w kącie i leciała z niej cicha muzyka a konkretnie She loves you - The Beatles  Marc czuł się tak jakby nagle cofnął się w czasie o kilkanaście lat, ale pasowało mu to. Czuł się świetnie w tym miejscu, wcinał klasyczne jajka na bekonie, popijał to wszystko mocną kawą. Znów był w Ameryce, swoim kraju to wprowadziło go w dobry nastrój. Postanowił, że pojedzie odwiedzić rodziców następnego dnia, ale teraz musiał zająć się pracą. Zerknął w kartkę którą dał mu menadżer. Były na niej najmodniejsze miejsca, lokale i wydarzenia na które miał iść z "dziewczyną". Przeczytał listę i zakreślił kilka pozycji które mu pasowały i oddał listę Patrickowi. Następnie miał w planie próbę do nagrań, dostanie teksty do nauczenia, inne takie i będzie miał cały dzień wolny, już nie mógł się doczekać. Starał się nie myśleć o tym jak Vici na niego patrzyła, jaką pogardę skrywała w sobie, niby już go to nie obchodziło, ale czuł ten niemiły ucisk. Może dlatego, że od zawsze chciał być podziwiany, popularny i lubiany. Od zawsze się o to starał, a jako średnie dziecko miał z tym ciężko. Teraz jednak piął się coraz wyżej i nie chciał by coś to zniszczyło. Przełknął ostatni łyk kawy i pojechał na próbę która znajdowała się niedaleko wytwórni. Wychodząc z knajpki wiedział już, że będzie przychodził do niej częściej. Na stoliku zostawił zapłatę razem z napiwkiem i zadowolony udał się na próbę. Kiedy to wszystko się skończyło Patrick odwiózł go do mieszkania i obiecał, że załatwi parę dni wolnych by mógł odwiedzić rodzinę, kiedy był już sam w mieszkaniu wziął telefon i siedząc na wielkim łóżku pokrytym czarną satynową narzutą. Odebrała kobieta, o miękkim melodyjnym głosie.
~  Mamo przyjadę jutro. - powiedział, po czym rozłączył się. Ustawił budzik, nie musiał się pakować, nie zdążył nawet się rozpakować. Wziął prysznic i zaraz po nim mimo iż było późne popołudnie położył się spać. Zmiana czasu nie służyła mu zbyt dobrze. Obudził się ledwo żywy następnego dnia ponieważ całą noc dręczyły go koszmary z przeszłości. Niewiele o tym myśląc, z dość ponurym nastrojem zaczął się szykować do wyjazdu. Zaczął też przypominać sobie jak bardzo bolał go wyjazd i ile kosztował.

Offline

#8 12-05-2016 o 21h35

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Resztę dnia spędziła w domu, komponując, o ile można to tak nazwać, bo żadna z jej piosenek nie nadawała się - jej zdaniem - do upublicznienia. Niejednokrotnie rozważała, czy nie zadzwonić do kogoś albo nie spotkać się ze znajomymi, ale uznała, że czas na rozmowę o tym wszystkim przyjdzie później - kiedy już Andrew wróci ze spotkania i zacznie jej wszystko szczegółowo przedstawiać. A ona na niego nawrzeszczy, że jej o niczym nie powiedział, że nie miał prawa tak się zachowywać... Ta, nakrzyczy na niego, akurat. Przecież dobrze wiedziała, że tego nie zrobi.  Bo chociaż była na niego wściekła, to jednak mogła odmówić. Mogła, a mimo to się zgodziła. Teoretycznie z powodu argumentów Andrew, tak naprawdę jednak sama nie była pewna, co wybrałaby mając wybór. Z jednej strony wolałaby nigdy więcej nie spotkać Marca, wciąż miała do niego żal i nie zapomniała tego, co jej zrobił i jak mocno ją zranił. Z drugiej jednak... Sama nie wiedziała. Chciała mu udowodnić, że sobie bez niego radzi, że jej nie zranił, że udawanie, że go kocha nic dla niej nie znaczy. Chciała znów go zobaczyć, niezależnie od tego, jak żałośnie to brzmiało. Wiedziała, że nie powinna i była na siebie o to zła, ale jej serce nie słuchało rozumu. Czasami wciąż za nim tęskniła. Za tymi chwilami, w których czuła się taka szczęśliwa. Brakowało jej tego, ale była pewna, że to już nie wróci. I to nie dlatego, że Marc jasno dał do zrozumienia, że nie zależy mu na niej, że dla niego liczy się tylko sława. Dlatego, że to już była przeszłość, a ona nie zamierzała żyć wspomnieniami. Zdawała sobie sprawę z tego, że wszelkie jej "bardziej przyjazne" (czyli ten nie całkowicie negatywne) uczucia wobec Marca były spowodowane sentymentem do tamtych czasów, ale choć próbowała się tego pozbyć, nie potrafiła. Nie ufała mu, nie kochała go, nie tęskniła za nim, nie chciała z nim być. Ale to nie znaczyło, że nie żałowała, że ją zostawił. Nawet jeśli wiedziała, że lepiej, że tak się stało, bo dzięki temu odkryła, co naprawdę się dla niego liczy.
W którymś momencie przyszedł Andrew. Nie zwróciła na to uwagi, zbyt zajęta zapisywaniem nut. Był jednak na tyle irytujący, uparty i męczący, że po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że trzeci raz zapisuje tę samą linijkę. Odłożyła więc gitarę i włączyła losowo wybraną piosenkę z jej playlisty. Muzyka pozwalała jej się skupić, uspokoić, zebrać myśli. Była dokładnie tym, czego potrzebowała. A przynajmniej tak uważała Victoria, dopóki nie zaczął grać utwór. The Wreckers - "Leave The Pieces". Świat bywał czasami naprawdę ironiczny.
Jakieś dwie godziny później udało im się wreszcie wszystko ustalić, mimo ciągłego narzekania Andrew, że muzyka go rozprasza. Victoria wybrała z listy propozycji publicznych wystąpień kilka tych, które najbardziej jej odpowiadały, trzymając się tego, żeby być jak najdalej od Marca, musieć jak najmniej kłamać i spędzać z nim tak mało czasu, jak tylko to możliwe. Chwilami miała wrażenie, że jakaś, bardzo niewielka, część niej chciałaby czegoś innego, ale zagłuszała to, uznając, że to rozsądek powinien decydować. Mimo to jednak długo nie mogła zasnąć, ciągle rozmyślając o tym wszystkim.
Następnego dnia wstała dość wcześnie, zamierzając spędzić dzień produktywnie, póki jeszcze mogła, zanim będzie musiała odgrywać z Marciem całą tę szopkę dla mediów. Była pewna, że wtedy już nie będzie miała tyle wolnego czasu, a poza tym czuła wyrzuty sumienia, że nie zrobiła nic przez cały poprzedni dzień, chociaż teoretycznie Andrew jej na to pozwolił. Uznała, że warto się jeszcze trochę przyłożyć i pracować nad tworzeniem własnej muzyki, zanim wytwórnia zacznie na nich naciskać, a wszystko zacznie się skupiać wokół ich wspólnej płyty.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (12-05-2016 o 21h36)

Offline

#9 15-05-2016 o 22h37

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Droga do Poughkeepsie była o tyle męcząca, że praktycznie odzwyczaił się od prowadzenia. Jednak kilka dni w rodzinnym gronie było warte tego by poświęcić się przez ponad dwie godzinki jazdy. Wypożyczanie aut było wygodnym rozwiązaniem. Trzy dni u rodziny czwartego dnia odstawi auto i gotowe. W aucie roznosił się zapach świeżej mocnej kawy, takowa znajdowała się w tekturowym kubku z pokrywką w uchwycie. Marc popijał ją co chwila, muzyka z radia grała sobie w najlepsze do czasu aż nie usłyszał w stacji informacji o sobie. Wytwórnia nie czekała za długo, już puścili wodze i w obieg poleciała informacja o powrocie gwiazdy wielkiego formatu z europy i rzekomym tajemniczym spotkaniu ze znajomą ze szkoły, która jest gwiazdą w stanach. Westchnął słysząc co mówi spikerka, trochę się pośmiała, trochę pożartowała rzuciła kilkoma spekulacjami i zmieniła temat. Dwie godziny minęły bardzo szybko. W końcu znalazł się w rodzinnym miasteczku, przed domem rodziców. Dom był wielki- dwupiętrowy, zbudowany z drewna pomalowanego na beżowy kolor, miał białe okiennice, białe drewniane wykończenia oraz szare dachówki. Szybko znalazł się na drewnianym tarasie, a gdy zadzwonił dzwonkiem do drzwi nie czekał długo. Matka od razu otworzyła i rzuciła się na szyję swojemu jedynemu synowi.  Po chwili usłyszał kroki niezgrabne kroki i pisk. Od razu wziął swojego trzyletniego siostrzeńca na ręce. Jego starsza siostra przeniosła się do rodziców po tym jak jej mąż wyjechał na misję, a ona była w ciąży. Teraz szła do niego z małym zawiniątkiem na rękach. Marc zachwycony odstawił bratanka i wziął maleńką istotkę na ręce. Wszedł do salonu w którym czekała na niego cała rodzina. Druga siostra, ojciec i sędziwa babka oraz wielki czarny pies ojca. Gdy tylko oddał maleńką siostrzenicę matce uściskał ojca, później młodszą siostrę i na końcu ukochaną babkę. Miała około 90 lat, a wyglądała na 70. Uściskała wnuka, ale zaraz jak to na babcię przystało zaczęła dopytywać się o jego narzeczoną. Miała do niego pretensje, że zostawił Victorię, która niesłychanie polubiła. Kiedy się o tym dowiedziała gotowa była pojechać do europy byle zdzielić wnuka po głowie parasolem lub laską - nie ważne czym, byle to coś wbiło mu trochę rozumu do głowy. Mimo to bardzo kochała wnuka i Marc o tym wiedział. Rozdał prezenty, zjedli wystawny obiad i przez następne dni relaksował się w gronie rodziny i przyjaciół z dawnych lat. Niestety przyjemne szybko mija i musiał wracać do Nowego Jorku. Akurat gdy odstawiał auto do wypożyczalni zadzwonił Patrick. Informował go o spotkaniu z VIci, mieli zjeść dziś kolację w popularnej restauracji.
~  Wiem pamiętam. - mruknął do słuchawki nieco zrezygnowany. Czuł, że nic nie przełknie, a jeśli tak to może grozić zadławieniem. Popołudnie minęło szybko, był u fryzjera na zakupach, w końcu potrzebny był mu garnitur.  Wieczór nastąpił niezwykle szybko. Teraz chłopak siedział w taksówce podając adres lokalu. Okazała się nim droga i ekskluzywna knajpka dla snobów - czyli wszystko czego nie znosił. Mimo to robił dobrą minę do złej gry. Dostał miejsce przy oknie. Stolik idealny dla paparazzi, którzy już czatowali przy oknie. Czarnowłosy pozostał na nich obojętny, wiedział, że oni są właśnie kluczem do jego popularności. Kelner podszedł proponując, by coś zamówił jednak wolał czekać na towarzyszkę. Było kilka minut przed dwudziestą, a on zaczynał się denerwować. Nerwowo patrzył na zegarek, zastanawiając się czy w końcu się pojawi czy oleje sprawę. Do tego pewnie nie będzie o czym gadać, a kiedyś przecież mogli rozmawiać godzinami. Pozostało mu tylko czekać, jak więźniowi na stracenie.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (15-05-2016 o 22h37)

Offline

#10 17-05-2016 o 21h32

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
-Jak możesz słuchać takiego chłamu?- To były jedne z pierwszych słów, jakie usłyszała od... Właściwie nie wiedziała, jak go nazwać. Według męskiej definicji byłby przyjacielem. Według kobiecej... kimś, kto już dawno powinien zostać zamordowany. Przeze nią, dla ścisłości. Mimo to i tak cieszyła się, że go widziała (chociaż głównie dlatego, że to oznaczało, że przyjedzie też James) i on chyba też, skoro był miły. Jak na niego. Dopiero jego słowa uświadomiły jej, że zapomniała wyłączyć automatyczne odtwarzanie muzyki, więc "Leave the pieces" leciało po raz kolejny, odkąd uruchomiła playlistę kilka godzin wcześniej. Rzuciła mu spojrzenie, odrywając się od rozmowy z Jamesem i Nickiem.
-Muszę. Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz?-zapytała, choć domyślała się odpowiedzi. A przecież już tłumaczyła, że nie bardzo ma wybór. Tak, wiedziała, że to trochę się nie zgadzało z tym, że poprzedniego dnia też słuchała tej piosenki (choć przypadkiem). Tak, to miało sens. Ale nie zamierzała tego wyjaśniać.
Następne parę godzin spędziła z Jamesem i pozostałymi. Nie, nie zmieniła nagle zdania w kwestii planu dnia. Pracowała, a oni jej w tym pomagali. Przecież już nieraz współpracowali, choć często nieoficjalnie. Wiedziała, że Andrew będzie chciał to ograniczyć, skoro miała udawać Jego dziewczynę, ale nie zamierzała na to pozwolić. Jakkolwiek się nie zachowywali, byli jej przyjaciółmi. No, może nie w typowym znaczeniu tego słowa, biorąc pod uwagę to, jak często z niej kpili, ale nie przeszkadzało jej to. Przynajmniej byli szczerzy, niczego nie udawali. Dzięki temu czuła się w pewien sposób bezpiecznie, bo zawsze mówili wprost, że nie zależy im na niej, a to sprawiało, że nie miała złudzeń, że może an nich liczyć. Wiedziała, że nie może. I pogodziła się z tym. Dlatego się dogadywali.
Zaprzyjaźniła się z nimi jakiś czas temu, choć sama już nie pamiętała, od czego się zaczęło. Andrew niezbyt się to podobało, ciągle powtarzał coś o jej wizerunku, ale przecież nie tworzyła z nimi aż tak często. Pomagali sobie, ale tworzyli osobno. Choć trochę trwało, zanim dogadała się z nimi wszystkimi. Nick i David na początku niezbyt za nią przepadali i nie wahali się to okazać. Często słyszała od nich, że jest idiotką, ciągle ją krytykowali, wyśmiewali jej gust i muzykę... Na początku było jej ciężko, dlatego starała się ich unikać i umawiała się z Jamesem tylko wtedy, kiedy była pewna, że ich nie spotka. Z czasem jednak... cóż, sporo się zmieniło. Jakimś cudem, sama nie wiedziała jak, zaprzyjaźnili się. Może nie w typowym tego słowa znaczeniu, ich relacja różniła się od zwyczajnej przyjaźni, ale nie miała nic przeciwko. Lubiła ich i byli dla niej ważni, choć chwilami nie potrafiła w to uwierzyć. Czasem nie miała pojęcia, jak w ogóle się nie pozabijali.
Kilka minut przed dwudziestą, pełna wątpliwości, Victoria wysiadła z samochodu. James ją podwiózł, chociaż nie miała pojęcia, dlaczego nagle postanowił zachowywać się w ten sposób. Przecież mogła pojechać sama. Ale uparł się, a ona miała większe zmartwienia. Dopiero wchodząc do lokalu naprawdę poczuła niepokój. I nie tylko, ale pozostałych uczuć nie chciała nazywać. Spotkanie w restauracji... To przywoływało wspomnienia, a ona tego nie chciała. Zaczęła się denerwować. Znów zatęskniła za tym, co było. Jej złość na niego, cała gorycz, rozczarowanie i ból odżyły. I jak miała zapanować nad tym wszystkim? Jak miała pozostać opanowaną i udawać, że jest szczęśliwa? Rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie w stronę Jamesa, który właśnie odjeżdżał i skierowała się do stolika.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (17-05-2016 o 21h48)

Offline

#11 23-05-2016 o 02h29

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Sam zastanawiał się co on robi, po co tu siedzi. Sława była dla niego, aż tak ważna? Na tyle by teraz się zadręczać jej obecnością? Wyrzuty sumienia coraz bardziej wygryzały się w niego, sprawiały, że gorzej spał. Po co mu to było. Mógł siedzieć w Anglii, cieszyć się kasą i sławą. Zamiast tego siedział teraz przy stoliku i darł serwetkę z nerwów. W końcu zobaczył ją. Wysiadła z auta jakiegoś gościa. Poczuł coś jak by lodowa igła wbiła mu się w serce. Później potwór zamieszkujący okolicę jego klatki piersiowej zawarczał groźnie. Wstał, gdy była blisko stolika, odsunął jej krzesło i czuł się coraz bardziej skrępowany. Usiadł gdy ona już siedziała. Przez chwilę nie odzywał się słowem, w milczeniu obserwował swoją dawną ukochaną. Przypomniało mu się jak kiedyś zaprosił ją do restauracji, ona myślała, ze to tylko miły wieczór, a on miał plany. Niestety nie zdobył się wtedy na odwagę, a miesiąc później skończyło się jak się skończyło. Nagle do stolika podszedł młody kelner. Proponując by zamówili. Marc czekał, aż Vici zamówi, by następnie zamówić coś dla siebie. Kiedy chłopak odszedł po zamówienie piosenkarz nie wytrzymał.
~  Kim był ten chłopak? Ten który cię przywiózł. - zapytał z taką miną jak by pytał o samopoczucie, albo spędzenie dzisiejszego dnia. Sam nie wiedział czemu tak zareagował. W końcu nic już do niej nie czuł. Wmawiał sobie, że to przywiązanie, ciekawość, nie było jednak w jego głowie możliwości, że jest to coś więcej. Zdusił w zarodku to co zostało, tak przynajmniej zdawało mu się jeszcze kilka dni temu. Teraz patrząc na nią w myślach modlił się, by to nie była prawda. On kochał, kochał sławę dzięki której zarabiał, był popularny, miał fanów. Jednak w takim życiu nie było miejsca dla kobiety. Dla drugiej połówki, osoby która znała by jego słabości, wspierała czy po prostu kochała. Jego kochały tysiące, jeśli nie miliony fanek na świecie. Po co mu miłość jednej? Starał się przekonać tymi myślami, a jednocześnie od nich oderwać. Więc nagle zmienił temat.
~  Babcia kazała cię pozdrowić. Chciała też żebyś ją kiedyś odwiedziła, choć w sumie raczej to prośba starszej kobiety, która wie że to raczej nie jest możliwe. - przerwał ponieważ kelner przyszedł z zamówieniami. Odszedł życząc im smacznego, a Marc po za podziękowaniem mu postanowił, że więcej nie wspomni o swojej rodzinie, która dość boleśnie przypomniała mu, że rok temu zachował się jak ostatni &^%^**(. Zaczął jeść w milczeniu.

Offline

#12 23-05-2016 o 19h23

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czy on naprawdę myślał, że ma prawo pytać o Jamesa? Poczuła złość na niego, choć sama nie wiedziała, czy to dlatego, że choć nie byli już parą on uważał, że wciąż może zadawać jej takie pytania, czy dlatego, że zrobił to z taką obojętnością, jakby pytał o pogodę. Kompletnie go to nie obeszło. A skoro tak, to po co w ogóle pytał? Chciał ją wkurzyć? W takim razie mu się to udało. Z jakiegoś powodu nagle poczuła chęć by sprawić, żeby Marc był zazdrosny, chociaż wiedziała, że to absurdalne. Przecież to on postanowił z niej zrezygnować, udowadniając, że mu na niej nie zależy. Czemu więc miałby być zazdrosny? A mimo to chciała, żeby się zastanawiał, chciała odpowiedzieć mu w taki sposób, żeby miał wątpliwości, czy James jest dla niej naprawdę tylko przyjacielem. Nie miała pojęcia, dlaczego tak było i była na siebie o to wściekła, ale nic nie mogła z tym zrobić.
-Przyjaciel-odparła, walcząc z samą sobą, by czegoś nie dodać. Na przykład o tym, że kilka razy wspólnie wystąpili. Nie miała za to zamiaru mówić mu, że zwykle James jej nie podwoził. Właściwie była przekonana, że tym razem zrobił to, bo miał jakiś ukryty cel. Albo po prostu chciał, żeby Marc go zobaczył, bo ciekawiła go jego reakcja. James miewał różne motywy i często interesowało go czyjeś zachowanie. Chociaż i tak zwykle nie udawał, że był taki opiekuńczy i uprzejmy. Ale przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć. A już na pewno nie Marc.
Przez chwilę nie wiedziała, jak zareagować na wspomnienie o babci Marca. Victoria polubiła ją i nie miała nic przeciwko temu, żeby znów ją zobaczyć, ale to by wywołało wspomnienia, a ona nie chciała roztrząsać przeszłości. Było, minęło, musiała się z tym wreszcie pogodzić, nawet jeśli przychodziło jej to z trudem. Przecież nie mogła wiecznie żyć tym, co było.
-Dlaczego nie? Wiem, że ostatnio nie mam zbyt dużo czasu wolnego, ale powinnam znaleźć chwilę, żeby ją odwiedzić-odparła, głównie z przekory. Skoro on uznawał, że nie ma szans, żeby ona tam pojechała, to ona zamierzała mu udowodnić, że się mylił. Ot, czysta kobieca logika, za którą zwykle nie przepadała, ale tu chodziło o Marca, zrobienie mu na złość i przekorę, więc wyjątkowo nie miała nic przeciwko.
Prawie nie zauważyła, kiedy kelner przyniósł dania, nawet już nie pamiętała, co zamówiła. Starała się jednak skupić na posiłku i udawać, że nie zwraca uwagi na Marca, że nie patrzy na niego i że jego zachowanie kiedy przyszła nie przypomniało jej czasów, kiedy byli razem. Że za nim nie tęskniła. Nie chciała za nim tęsknić. Nie chciała czuć, że jej go brakuje. Nie chciała... Ale nie miała na to wpływu. Minął rok, a ona wciąż nie potrafiła o nim zapomnieć. Żałosne. Z jednej strony już go nie kochała, była na niego zła i wciąż miała do niego żal, a z drugiej chciała wrócić do tego, co kiedyś. Naprawdę, o wiele łatwiej byłoby jej bez tych wszystkich uczuć.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (23-05-2016 o 19h31)

Offline

#13 15-06-2016 o 15h19

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Zjadł kilka kęsów i do głowy przyszła mu zaskakująca myśl. W sumie jej spotykanie się z tym chłopakiem mogło by spowodować kilka problemów z umową, wywołać plotki i inne nieprzyjemności, których on wolał by uniknąć. W sumie w głowie zapaliła mu się też inna lampka.
~  Przyjaciel, rozumiem. Nie chciał bym jednak stać się sensacją przez jakieś głupie plotki o twoim przyjacielu. - Ostatnie słowo wypowiedział z dziwnym akcentem. Po zakończeniu tego zdania wrócił do jedzenia. Sam nie wiedział czy chodziło mu o umowę czy może jednak o coś więcej. Dziwne było to, że przyjaciel odwoził ją na spotkanie, które oficjalnie było randką. Było to po pierwsze niesmaczne, po drugie zupełnie jak by facet chciał pokazać Marcowi coś, czego piosenkarz sam do końca nie rozumiał. Atmosfera powoli stawała się tak gęsta, że można by ją pokroić nożem. Mimo to Marc zachowywał przyjazny i zrelaksowany wyraz twarzy. W sumie zawsze dobrze maskował uczucia i emocje. Gdy skończyli jeść kelner wrócił i przyjął zamówienia deserów i wina które czarnowłosy osobiście wybrał. Mężczyzna ze spokojem obserwował jak młody chłopak za oknem robił im zdjęcia od dłuższej chwili. Westchnął, cena sławy była duża, ale dom z ogrodem i gromada dzieci nie była tym czego pragnął. Przynajmniej nie teraz. Czas nagle zaczął dłużyć mu się niebywale.
~ Masz kontakt z kimś ze szkoły? - zagadnął nieco zaciekawiony. Ciekawiło go jak potoczyły się losy ich znajomych ze szkoły muzycznej. Sam miał zaplanowane spotkanie z kilkoma chłopakami. Chciał założyć zespół, mogło by to sprzedać się lepiej niż solowa kariera. Jednak nie była to cała jego paczka ze szkoły część osób muzykowała amatorsko i teraz robiła coś zupełnie innego, inni założyli rodziny niektórzy rozjechali się po świecie i kontakt osłabł. Marc wypił trochę wina z kieliszka i zaczął powoli jeść tartę porzeczkową którą uwielbiał, ale teraz jakoś jej walory smakowe sporo traciły. Nie wiedział czy to przez atmosferę czy może przez to, że najlepszą według niego robiła Victoria.

Offline

#14 15-06-2016 o 19h27

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Rzuciła Marcowi spojrzenie, próbując rozgryźć, dlaczego tak dziwnie zaakcentował słowo przyjaciel", jednocześnie starając się zapanować nad złością, spowodowaną faktem, że - jej zdaniem - obrażał Jamesa. I chociaż powinno jej to nie obchodzić, bo wiedziała, że James albo zignorowałby to, albo zareagowałby w sposób dość... impulsywny, to jednak fakt, że Marc uznał, że nazwałaby przyjacielem kogoś, kto pozwoliłby na fałszywe i obrażające ją plotki irytował ją.
-Nie będzie żadnych głupich plotek- powiedziała z przekonaniem i nutą złości, na tyle słabą, że niektórzy mogliby jej nie wychwycić. Nie miała zamiaru rozmawiać z Marciem na temat Jamesa, ani w ogóle jej przyjaciół, dlatego wolała uciąć temat. Sama nieraz zastanawiała się nad zachowaniem Jamesa (a także Nicka i Davida), bo zwykle nie byli wobec niej zbyt opiekuńczy i mogłaby mieć wątpliwości co do tego, czy w ogóle przejęliby się, gdyby miała przez nich kłopoty, jednak z pewnych powodów była przekonana, że żadne plotki dotyczące jej relacji z Jamesem (ani z pozostałymi z jej przyjaciół) nie powstaną, a sama taka sugestia ją irytowała. Jednak chociaż nie przyznałaby się do tego Marcowi, to ciągle zastanawiało ją, dlaczego James tak się uparł, żeby ją podwieźć. To znaczy jasne, było jej to na rękę, bo dzięki temu mogła się napić (tak, czasami sama prowadziła samochód) i nie, nie wolałaby, żeby Marc po nią przyjechał, ale nie zmieniało to faktu, że było to jak na Jamesa zachowanie dość niecodzienne. Chociaż z drugiej strony oni wszyscy byli tak nieprzewidywalni, że właściwie nie mieli "typowego" zachowania. Może chciał zobaczyć Marca? Albo coś mu niewerbalnie przekazać? Albo... Sama nie wiedziała.
Kelner przyniósł desery, a ona starała się nie patrzeć na Marca (wciąż zbyt dziwnie i nieswojo czuła się w jego obecności), udawać, że nie widzi, jak ktoś robi im zdjęcia, wyglądać na szczęśliwą (albo co najmniej w dobrym humorze) i zwalczyć chęć wyciągnięcia telefonu i pogadania z przyjaciółmi. Choćby po to, żeby domagać się wyjaśnień. Albo żeby nie musieć rozmawiać z Marciem. Nie miała pojęcia, jak długo jeszcze wytrzyma. A kiedy Marc zagadnął ją o znajomych ze szkoły i to z taką swobodą musiała sięgnąć po kieliszek z winem, żeby nad sobą zapanować. Zachowywał się jakby byli zwykłymi znajomymi. I tyle. Nic więcej. Nie była pewna, czy ją to irytowało, czy wywoływało jakieś inne uczucie (coś trochę podobnego do frustracji), ale niezależnie od tego, powoli traciła swój spokój i opanowanie. Ona nie potrafiła być tak obojętna. On zachowywał się, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
-Z kilkoma osobami tak, ale raczej rzadko się widujemy. Za to mam niezły kontakt z Lisą, Olivią i Ethanem - odparła, postanawiając, że skoro on potrafił się tak zachowywać, to ona też. W rzeczywistości jednak nie mogła się doczekać, aż wróci do domu, usiądzie przed syntezatorem i zacznie grać. To ją zawsze uspokajało.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (06-07-2016 o 08h49)

Offline

#15 03-07-2016 o 20h06

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Popił deser, jakoś specjalnie nie miał ochoty na jedzenie dlatego po kilku kęsach odstawił swoje zamówienie i zmierzył wzrokiem towarzyszkę.
~  Fajnie było by się  z nimi spotkać. Może by tak zorganizować jakieś spotkanie z dawnymi znajomymi.
Nastała niezręczna chwila milczenia, podczas której Marc czuł, że powietrze w koło spokojnie mógłby pociąć nożem do ryby. Miał tyle pytań, tyle do powiedzenia, a wszystko kończyło się tam gdzie się zaczynało...w jego głowie. Teraz zastanawiał się jak wyglądało by ich życie gdyby nie wyjechał. Czy nadal dorabiał by sobie w podejrzanych klubach, czy było by go stać na takie restauracje, może właśnie szykowali by się do ślubu. Nie chciał się nad tym zastanawiać, wolał nie wpędzać się w fatalny nastrój. Mimo, że podjął decyzję teraz czasem żałował, że wyjechał.  Spokojnie poczekał, aż Vicki skończy jeść, bawiło go trochę jej zachowanie. Fakt skrzywdził ją, ale była aż tak speszona, że dało się zauważyć wyraźnie jej speszenie. W końcu przyszło do płacenia, Marc od razu przechwycił rachunek i podał kelnerowi odliczoną kwotę łącznie z napiwkiem. Zachował całkowitą elegancję i odsunął krzesło partnerce, podał jej okrycie wierzchnie i wyprowadził z restauracji.
~  Odprowadzę cię. Trochę ruchu nam nie zaszkodzi, a ja przypomnę sobie jak żyło się w tym mieście. Chyba, że wolisz żebym odstawił cię do domu.

Offline

#16 06-07-2016 o 21h42

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Victoria musiała bardzo nad sobą panować, by nie okazać, że nie miała najmniejszej ochoty na spotkanie z dawnymi znajomymi. Nie, jeśli Marc też miał tam być. Cały ten wieczór był dla niej udręką, choć nie potrafiła konkretnie stwierdzić, dlaczego. Sama myśl o kolejnych ustawionych kolacjach... Nie, to było dla niej zdecydowanie za wiele. Musiała coś wymyślić, bo była pewna, że następnym razem nie wytrzyma tego ciągłego udawania. Udawania szczęśliwej, silnej, udawania, że jej nie zranił, udawania, że nie brakowało jej tego, jak kiedyś było, że za tym nie tęskniła, udawania, że nie czuła bólu w sercu, udawania, że zapomniała, że przeszłość nic już nie znaczyła, że się z tym pogodziła, że zobojętniała. Uśmiechnęła się delikatnie, pamiętając, że cały czas obserwują ich paparazzi i starając się, by nie wyglądało to zbyt sztucznie. Spokojnie dokończyła deser, co jakiś czas popijając winem, pilnując jednak, by nie wypić za dużo. Dzięki temu miała pretekst, by nie odpowiadać Marcowi. Zaskakujące, ale zamiast irytacji znów poczuła tę irracjonalną potrzebę udowodnienia mu czegoś. Tylko sama nie wiedziała czego.
-Nie jestem pewna, czy to możliwe. Olivia wyjechała za granicę, tak jak zapowiadała, dlatego ciężko byłoby załatwić to tak, żebyśmy się wszyscy spotkali. Wiesz, we dwie osoby jest znacznie łatwiej niż całą grupą -powiedziała, ledwo na niego patrząc, jednak nie dlatego, że była speszona czy nieśmiała - tych cech pozbawiła ją przyjaźń z Jamesem i Davidem, którzy, jeśli się im nie postawiła, potrafili wejść jej na głowę - lecz dlatego, że nie miała ochoty na niego patrzeć. Nie, wróć, właściwie to kusiło ją, żeby na niego spojrzeć, ale chciała mu pokazać, że... Właściwie że co? Że zgrywała obrażoną panienkę? Nie, raczej że wciąż była na niego zła. Albo coś w tym stylu. Nie miała pojęcia.
-Mogę za siebie zapłacić- odezwała się, gdy Marc przechwycił rachunek. A potem jeszcze odsunął jej krzesło! Naprawdę, jeśli chciał zgrywać dżentelmena, to trochę na to za późno. Kilka gestów zgodnych z zasadami savoir-vivre`u nie naprawi tego, co zrobił. Nic nie naprawi tego, jak cierpiała po utracie kogoś, kogo kochała. Bo go straciła, tego była pewna. Wciąż pamiętała pustkę, jaką czuła, gdy wyjechał. To poczucie samotności, które towarzyszyło jej nawet wśród przyjaciół. To wrażenie,  że każdy jej śmiech jest nieco sztuczny, nawet wtedy, gdy nie udawała (co zdarzało jej się robić, bo nie chciała, by jej przyjaciele się martwili). Tęsknotę, ciągłą tęsknotę, nie tylko za Marciem, ale też za wspólnie spędzonymi chwilami. Chwilami, w których czuła się szczęśliwa. Czasem miała wrażenie, że nigdy się tego nie pozbędzie. Czasem o tym zapominała, a potem nagle nachodziły ją takie myśli. Przychodziły niespodziewanie, nieproszone, a ona nie potrafiła się ich pozbyć. A on? Zachowywał się tak obojętnie, robił wszystko z taką nonszalancją, jakby dla niego to nic nie znaczyło. Jakby nic się nie wydarzyło. Jakby nigdy jej nie kochał. I może zresztą tak było.
-Nie trzeba, wrócę sama -odparła, bez kąśliwości w głosie, choć korciło ja, by to zrobić. Uznała jednak, że czas skończyć z takim zachowaniem. Dorosnąć, pogodzić się i żyć dalej, aż pewnego dnia będzie mogła powiedzieć "Jestem szczęśliwa". Nie chciała, żeby ją odprowadzał. To wywoływało zbyt wiele wspomnień, a poza tym wolała pożegnać się z nim tak szybko, jak tylko było to możliwe. Chciała od niego uciec, jak najdalej, natychmiast, bez zastanawiania się, co on o tym pomyśli. Poza tym zawsze mogła udawać, że to przez dumę. Niezależnie od tego, wolała pożegnać się z nim tutaj. Cokolwiek jej serce sądziło na ten temat.

Offline

#17 21-07-2016 o 18h42

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Nie ważne co mówiła uparł się. Nie pozwoli jej wrócić samej, co to, to nie. Tym bardziej nie pozwoli by wróciła z tym wyliniałym, wygłodniałym kobiecej uwagi typkiem który ją tu przywiózł. Wyjął telefon i wykonał szybkie połączenie.
~ Zamówiłem taksówkę, powinna zaraz być. Jest opłacona więc nie musisz się o nic martwić. Ja się przejdę, do zobaczenia.  - bez namysłu pocałował ją w policzek i wyszedł. Nie myślał już o tym by zmęczony, zły i sam nie wiedział co jeszcze czuł. Stał chwilę pod lokalem i zobaczył że taksówka podjechała. Teraz spokojnie mógł ruszyć w ruchliwą i gwarną ulice Nowego Jorku. Wspomnienia wracały, ale on zaczął zastanawiać się nad swoim zachowaniem. Dostał to czego chciał, ale czy tak serio był szczęśliwy? Wsadził dłonie w kieszenie płaszcza i rozglądał się po ulicy. Zarzucił kaptur by nikt go nie rozpoznał. Sława miała swoją gorzką cenę i on właśnie płacił za nią.
Czemu się przejmował nie wiedział, starał się cały rok przekonać że to była właściwa decyzja i nie czuje już nic po za sentymentem. Może faktycznie tak było, nie czuł nic po za przywiązaniem i tęsknotą za tym co było. Wolał się tym nie dręczyć zamiast tego szybko złapał taksówkę i dojechał do mijejsca w którym mieszkał. Mimo dobrej kolacji sam czuł się okropnie,wyrzuty sumienia i cała reszta emocji oraz uczuć powoli zaczęła przebijać się przez skorupę którą powoli budował w Anglii. Będąc w swoim mieszkaniu usiadł w fotelu i nalał sobie trochę alkoholu stojącego w karawce. Wypił jednym duszkiem łyk koniaku i westchnął. Wziął notes i zaczął pisać nową piosenkę. Nie wiedział kiedy zasnął.

Offline

#18 29-07-2016 o 14h17

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Wsiadła do taksówki, zła na Marca za to, że nie dał jej wyboru. I jeszcze miał czelność pocałować ją w policzek! Wiedziała, że to wszystko robił dla mediów, że chodziło tylko o jego wizerunek, ale świadomość tego wcale jej nie pomagała. Przez całą drogę jej myśli krążyły wokół niego. Dlaczego postanowił się przejść? Przecież nie musiał tego robić. I dlaczego zamówił jej taksówkę? Mogła przecież sama zadbać o swój powrót. Nie miało to dla niej sensu. Było przecież tyle innych opcji...
Kiedy była już w domu przez chwilę pisała z Jamesem, nie trwało to jednak długo. Mimo to zdążyła go zapytać, dlaczego tak zależało mu na tym, by ją podwieźć, ale on nie odpowiedział, a ona nie naciskała. Najwyraźniej było to coś pomiędzy Marciem i Jamesem, a ona nie zamierzała się do tego mieszać. Niedługo później pożegnała się z nim, włączyła dyktafon i zaczęła komponować. Na początku szło jej całkiem nieźle i była nawet zadowolona z efektów, jednak kiedy już sądziła, że tworzenie ją wciągnęło, że piosenka w jej głowie stała się wyraźna i z rozmytego pomysłu stała się gotowym utworem, nagle wszystko się urwało. Victoria próbowała napisać kolejne linijki, ale na próżno, bo każda próba kończyła się tym, że Vici stwierdzała, że nowy fragment nie pasuje do całości.  Czuła się, jakby straciła wenę albo miała jakąś blokadę, co czasem jej się zdarzało, chociaż rzadko, dlatego zrobiła to, co zwykle jej pomagało w takich sytuacjach - włączyła muzykę. Chciała dzięki temu oderwać się od wszystkiego, skupić tylko na piosence, której akurat słuchała, dlatego wybrała tę, która zawsze ją uspokajała, która sprawiała, że Vici o wszystkim zapominała. "Broken". Tym razem jednak w połowie refrenu nie wytrzymała i wyłączyła piosenkę. Tekst sprawił, że zaczęła wspominać, myśleć o Marcu, a jednocześnie że uświadomiła sobie, że teraz nie miała nikogo, żeby ją złapał. Zaczynała mieć dość tego, że wszystko tylko przypominało jej o Marcu, dlatego zrezygnowała z dalszych prób skomponowania czegoś i próbowała sprawić, że choć na chwilę o nim zapomni. Mimo to jej myśli nie dawały jej spokoju i kiedy próbowała zasnąć długo trwało, nim jej się to udało.

Offline

#19 06-09-2016 o 21h35

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Następne dni mijały artyście na koncertowaniu i wywiadach. Nie miał więc czasu na rozmyślanie o wszystkim co się stało, nie chciał nawet do tego wracać. Musiał jednak kiedy jego menadżer dał mu gazetę w której zawarty był jego wywiad i zdjęcia z kolacji. Mimowolnie przeczytał wszystko wypominając im przekręcanie faktów, jego wypowiedzi i zdecydował, że da inny wywiad w konkurencyjnej gazecie wywołując tym samym sensację. Tego mu było trzeba, sensacji i rabanu. Zerknął w swój terminarz i zobaczył że na dzisiejsze popołudnie ma zaplanowaną wycieczkę na kort tenisowy razem ze swoją "dziewczyną" , może by tak zaprosić Vici?W sumie tak wypada.  Wyjął telefon i napisał sms pod numer który podał mu jej agent.
" Dziś południe przyjadę po ciebie. Jedziemy na tenis, ubierz się wygodnie. Menadżerowie pozdrawiają.
Sam zaczął pakować torbę i szykować się na wyjście. Zadzwonił po taksówkę i dał mu adres pod który mają jechać. Na miejscu przed budynkiem czekał na dziewczynę, nie chciał się przyznać, ale miał nadzieję, że się pojawi. Nawet nie widział czemu. Przecież już nic ich nie łączyło, to była tylko gra, a mimo to zaczął czuć się jak by jednak cała ta sytuacja go bawiła, może nawet po cichu liczył że uda mu się odbudować kontakty z Darrel. Teraz jednak bardziej interesowało go przeglądanie strony internetowej niż myślenie o całej ej sytuacji.

Offline

#20 10-09-2016 o 08h06

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Była w trakcie komponowania piosenki, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. Zignorowała to i kontynuowała grę na gitarze, korzystając z weny. Od kilku dni robiła to niemal bez przerwy - poświęcała się muzyce, tworzyła, pisała. Nie udzieliła zbyt wielu wywiadów, skupiła się bardziej na utworach. Dzięki temu miała już kilkanaście nowych piosenek, choć większości nie dokończyła albo uznała, że woli je zachować dla siebie. Na początku nie było łatwo, później jednak udało się jej skupić tylko na muzyce i nie myśleć o reszcie; nie udzielać wywiadów, nie spotykać się przez jakiś czas ze znajomymi, nie myśleć o Marcu. Zrobiła to, bo muzyka była jedynym powodem, dla którego wciąż nie zrezygnowała. Wiele razy już postanawiała, że ma dość, że ona tak nie potrafi, że nawet jeśli jej głupie uczucia z jakiegoś idiotycznego powodu chcą spotkać Marca, choć tylko po to, by mu coś udowodnić... Mimo to ona wiedziała, że lepiej będzie, jeżeli nie będzie go widywać ani o nim myśleć. Marc wywoływał u niej masę emocji, a ona nie miała na to sił. Wolała więc skupić się na muzyce, odciąć od reszty i liczyć na to, że tak jak kiedyś piosenki jej pomogą - sprawią, że odzyska spokój, poczucie bezpieczeństwa... I rozsądek. Czasami chciała spotkać się z przyjaciółmi, ale rezygnowała z tego, bo nie wiedziała, jak miałaby im wytłumaczyć to wszystko, a była przekonana, że nie potrafiłaby o tym zapomnieć. Wywiadów z kolei nie udzielała, bo nigdy za tym nie przepadała. Z jednej strony pochlebiały jej, ale z drugiej zawsze bała się, że palnie jakąś głupotę albo że powie coś, co sprawi, że straci fanów albo... Potrafiła podać wiele powodów.
Skończyła komponować zwrotkę i sięgnęła po telefon, wiedząc, że była zbyt rozproszona, by stworzyć coś więcej. Kiedy przeczytała SMS-a zirytowała się. Marc nie dawał jej żadnego wyboru, po prostu stwierdzał fakt. "Przyjadę po ciebie", i tyle, jakby nie tolerował sprzeciwu. On nawet jej nie zapytał o zdanie! Miała ochotę odpisać mu "Nie przyjeżdżaj, spotkamy się na miejscu", nawet zdążyła to napisać, ale wtedy jeszcze raz spojrzała na wiadomość od niego. Skupiła się na ostatnim zdaniu. Czy chodziło mu o to, że to też zaplanowali, czy o sam tenis? Postanowiła więc ograniczyć się do łagodniejszej wiadomości. "Nie musisz po mnie przyjeżdżać". Potem jednak znów się zawahała. Nie wiedziała, jak Marc zareaguje na jej wiadomość, a nie chciała wdawać się z nim w dyskusję. Zrezygnowała więc i z tego pomysłu, odpisała krótkie "OK", po czym spojrzała na kartkę, na której zapisywała luźne fragmenty tekstu, które przychodziły jej do głowy. Przejrzała je szybko, skreśliła jeden tekst, który zaczynał mówić o miłości, poprawiła kilka innych, na czym zeszło jej trochę czasu, po czym poszła przygotować się do wyjścia. Nie mogła przecież zapomnieć o tym, że jej spotkania z Marciem oznaczały paparazzi i wmawiała sobie, że chodziło jej tylko o to. O ustalonej porze wyszła z domu, zastanawiając się, jak powinna przywitać się z Marciem i co zrobić, żeby przez cały czas zachować spokój. Odpowiedzi jednak nie znalazła.

Offline

#21 20-09-2016 o 18h19

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Zjawił się pod jej domem pięć minut po umówionej godzinie. Wysilił się na uprzejmość i wysiadł z auta zabierając od niej torbę do ćwiczeń, otworzył jej drzwi do auta.
~ Miło cię widzieć - mruknął beznamiętnie. Droga do kortu przebiegła w milczeniu tak jak większość całej tej farsy. W trakcie rozgrzewki zauważył stojących w oddali paparazzich. Odwrócił głowę w stronę towarzyszki dając jej do zrozumienia, że są obserwowani i mają zachowywać się " tak jak zawarte było w umowie". Wiedział, że zachowuje się pazernie i chwilami zaczynał czuć do siebie obrzydzenie, ale jednocześnie dzięki temu mógł ją odzyskać. W końcu całkiem możliwe, że ona też nie zapomniała co do siebie czuli, co ich łączyło. Jednak pozbywał się tych myśli równie szybko co wyrzutów sumienia. Zależało mu wyłącznie na karierze, sławie. Sama gra nie zapadła mu w pamięć, bardziej przejmował się tym by wypaść dobrze na zdjęciach. Dzień zleciał mu bardzo szybko, tak szybko, że nawet nie zwrócił uwagi kiedy siedział w swoim mieszkaniu popijając drinka i relaksując się na kanapie w akompaniamencie nowego tekstu którego musiał się nauczyć. Nagle usłyszał, że ktoś puka do jego drzwi. Leniwym krokiem w iście ślimaczym tempie zbliżył się do wyjścia. Kiedy otworzył drzwi przeżył zaskoczenie. Korytarz był bowiem pusty, a pod jego stopami leżała brązowa koperta. Przepełniony zaskoczeniem chwycił ją i obejrzał dokładnie. Nie było adresu, nadawcy, ani nawet znaczka pocztowego co oznaczało, że ktoś może mu ją podrzucił. Może jakaś fanka, choć to mało prawdopodobne gdyż jego adres był pilnie strzeżoną tajemnicą. Wrócił na kanapę i z ciekawością macał zawartość koperty. Jednak nie wyczuł w niej nic po za kolejnym papierem. Otworzył więc ją, a na szklany stolik wypadła kartka i zdjęcie. Podniósł kartkę i przeczytał co było na niej napisane.
"CHYBA NIE ZAPOMNIAŁEŚ? "
Zmarszczył brew, kiedy zobaczył zdjęcie automatycznie ze złości wciągnął powietrze do płuc...Tej nocy już nie zasnął, a następne przesypiał coraz gorzej.

Offline

#22 27-09-2016 o 17h10

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Przez cały czas spędzony na korcie starała się skupiać na grze, żeby nie myśleć o nim, mimo że wiedziała, że powinna więcej uwagi poświęcać na to, jak wyjdzie na zdjęciach i na farsie odgrywanej dla mediów. Próbowała więc wyglądać na uśmiechniętą, zadowoloną, udawać, że dobrze się bawi, ale choć zwykle w podobnych sytuacjach wystarczało, by zamiast koncentrować się na rzeczywistości, myślała o Ethanie - dobrym znajomym od lat, któy potrafił rozbawić ją w każdej sytuacji, pozytywnie zakręconym wariacie, którego nie sposób było nie lubić i jednocześnie genialnym muzyku - to tym razem ilekroć patrzyła na Marca - czego nie potrafiła uniknąć, skoro z nim grała - wracały do niej wspomnienia. Czasami wspomnienia całych wydarzeń czy sytuacji, czasem tylko migawki, które przychodziły niespodziewanie, a potem nie chciały dać jej spokoju, a ona próbowała sobie przypomnieć dany moment. Pierwszy koncert Marca, na któym była i jego niesamowity głos. Kilka linijek piosenki, którą kiedyś śpiewał. Jakiś wspólny wypad do restauracji. Tyle wspaniałych chwil... A teraz się z niej naśmiewały, naigrywały, nie chciały dać jej spokoju... Starała się je jakoś odciągnąć, ale kiedy znów siedziała w aucie, wracając z kortu, już nie potrafiła. Ona była na to zbyt zmęczona, a tych myśli, albo raczej ich urywków, było za wiele. Bo to już nie były sceny z przeszłości, w kazdym razie nie tylko. Czasami sama nie potrafiła tego określić, bo nie przypominało ani zwykłej myśli, ani fragmentu z filmu, obrazu w jej głowie. Zresztą to nie miało znaczenia. Czymkolwiek było, nie chciało odejść. Wiadomość, którą zostawił Marc, kiedy odszedł. Wrażenie, jakby nie rozumiała, co się stało. Ból, tęsknota, poczucie winy, ciągłe zastanawianie się "dlaczego", ból, tęsknota, smutek, gniew, znów tęsknota, znów ból. Dni, podczas których każda myśl o Marcu sprawiała, że serce jej pękało i dni, podczas któych wszystko jej o nim przypominało. Złość, na siebie, na niego, na wytwórnię... Nie mogła dłużej o tym myśleć. Musiała przestać o tym myśleć. O nim. Było to jednak znacznie łatwiejsze, kiedy on był daleko stąd.
Siedziała w domu i komponowała już do ponad godziny, jednocześnie rozmyślając, kiedy wreszcie zrozumiała. Musiała się od niego odciąć. Przestac próbować mu coś udowodnić, przestać tęsknić za wspólnymi chwilami, za chwilami, w których wierzyła, że ma kogoś, na kogo zawsze może liczyć... Przestać być na niego złą. Musiała, ponieważ niezależnie od tego, co o nim myślała, nie zmieniało to faktu, że o nim myślała. Musiała wreszcie przestać, zamknąć za sobą ten etap, wszystko, co wiązało się z nim i pójść dalej. Skoro jednak nie mogła przestać go widzieć, musiała sprawić, by znów był jej obojętny. Pozwolić złości, pretensjom, żalom i całej tej reszcie odejść. Uwolnić się od tych emocji raz na dobre, przestać zgrywać zranioną. Znała na to tylko jeden sposób - komponowanie. Zwykle tak właśnie przelewała emocje, często wtedy, gdy chciała się ich pozbyć. Jednak jeśli chciała to zrobić także teraz, musiała być ze sobą szczera. Musiała przyznać, że chwilami tęskniła, nie za Marciem, ale za tym, jak się wtedy czuła. I musiała to zaakceptować, a nie odrzucać i udawać, że tak nie było. Zaakceptować, żeby się pozbyć. Zaakceptować, żeby to mogło odejść. Nie sądziła, że do tego dojdzie, przez długi czas nie sądziła zresztą, że w ogóle mogły w niej zostać takie melancholijne, patetyczne uczucia, ani tym bardziej, że zrozumienie tego zajmie jej rok, teraz jednak wreszcie to do niej dotarło. I zamierzała to zrobić - napisać tyle piosenek, ile będzie konieczne, w każdą z nich przelewając myśli, uczucia, emocje, by potem móc powiedzieć, że wreszcie jej się udało. Że Marc jest jej obojętny. Że przestała o nim myśleć. Że pozwoliła przeszłości odejść i zaakceptowała to, że tamte chwile, a także to, jak się wtedy czuła, już nie wróci.

Ostatnio zmieniony przez LenaAlice (27-09-2016 o 17h11)

Offline

#23 24-10-2016 o 21h52

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Czas mijał nieubłaganie szybko, od jego przybycia do Nowego Jorku i zawarcia umowy minął już miesiąc. Życie Marca przestało obracać się wyłącznie w koło Vici i wydawnictwa. Zaczął dawać koncerty, wywiady, a towarzystwo byłej uznał za konieczność z którą nie zrobi nic. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Ciągle jednak odwracał się za siebie. Tajemnicze listy przychodziły coraz częściej, nie mówił o tym swojemu menadżerowi z którym można powiedzieć nawet się zaprzyjaźnił, ale wolał nie mówić mu o swojej sytuacji. Listów było coraz więcej i były coraz bardziej nachalne. Wiedział, że cała ta sytuacja jest śmieszna, ale jednocześnie był przerażony. Jeśli nadawca tych listów choć w połowie jest tak okropny jak to co pisze to musi bardzo uważać nie tylko na siebie.  Siedział na kanapie popijając napój z siemienia doskonały na gardło. Wyciągnął nogi i rozłożył się niczym student na wykładzie. Chciał dokładnie przeanalizować treść listów. Wiadomości stawały się coraz bardziej natarczywe i groźne. Pojawiały się w nich również zdjęcia, jego zdjęcia najczęściej gdy pojawiał się gdzieś publicznie z Vici. Na kilku pierwszych były małe zadrapania na twarzy jego towarzyski, później były przypalone, miały wydrapane oczy i inne takie pierdoły. Na początku traktował to jak niewinny żart jakiejś zakochanej fanki, ale teraz wiedział, że nie jest to norma. Do tego ta osoba miała jego adres! Nie czekając dłużej natchniony chwilą zebrał wszystkie te wiadomości w jedną wielką kopertę i wyszedł z domu. Udało mu się zakupić własne auto, więc w miarę szybko dojechał do domu Vici. Gdy stał pod drzwiami z kopertą w dłoni zastanawiał się czy dobrze robi. Może nie potrzebnie ją straszy, albo narobi rabanu. Jednak było za późno by się wycofać. Zapukał do drzwi.
~ Vici to ja Marc. Mam sprawę. - stał i czekał, aż dziewczyna łaskawie wpuści go do środka czując się coraz bardziej jak natręt który przysyłał mu wiadomości.

Offline

#24 15-11-2016 o 15h57

Miss'nieobczajona
...
Wiadomości: 44

Link do zewnętrznego obrazka
Z upływem czasu zaczęła się przyzwyczajać do sytuacji, w jakiej się znalazła, mimo to jednak wciąż znajdowała sobie jakieś zajęcie, by o tym nie myśleć, a zwłaszcza o Marcu. Z jednej strony było to aż zbyt łatwe, bo ciągle miała coś do zrobienia, z drugiej jednak nieobecność jej przyjaciół sprawiała, że ciężko było jej się skupić na obowiązkach.
Jednego dnia nawet uznała, że ciągnięcie tego dłużej nie ma sensu i sięgnęła po książkę. Ona, ciągle zajęta artystka z długą lista utworów do poprawienia, notesem pełnym luźnych lub niedokończonych pomysłów, czasem będących samym tekstem, czasami tylko muzyką, ona, z planowanym kolejnym koncertem, nadchodzącą nową płytą, ona, która niedługo miała udzielić wywiadu, a która musiała znaleźć na to czas między nagraniami w studiu, udawaniem przed mediami i odpowiadaniem na pytania fanów. Ona, wiecznie mająca coś do zrobienia (choć cześć obowiązków sama wybrała, by zająć czymś myśli), postanowiła poczytać. I było jej z tym dobrze. Jednocześnie włączyła radio - nie była przyzwyczajona do ciszy, dlatego w chwilach, w których niczego nie komponowała ani nie grała zawsze włączałą jakąś muzykę; zwykle była to jedna z płyt z jej kolekcji (niekoniecznie były to jej płyty, często lubiła słuchać innych wykonawców) lub coś z jej playlisty, jednak z jakiegoś powodu ostatnio ciągle stwierdzała, że nic, co miała, się nie nadawało, radio wydawało się więc dobrym rozwiązaniem. I takie było, do czasu aż nie usłyszała "Dance me to the end of love". Piosenka poruszyła Vici, nie tylko ze względu na tekst utworu i sytuację dziewczyny, ale także z powodu smutnej informacji zwiazanej z artystą. Victoria nawet nie zorientowała, się kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy; książka odeszła w zapomnienie, a ona nie wiedziała, czy chce, by piosenka się skończyła, czy by trwała wiecznie. Vici nie zorientowała się, kiedy utwór się skończył, bezwiednie wyłączyła radio, w uszach wciąż brzmiało jej echo muzyki, a w głowie miała niewyraźne wspomnienia, znikające zbyt szybko, by mogła uchwycić przelotne szczegóły. Długo tak jeszcze poźniej siedziała, nieobecna, spokojna, nie zwracając uwagi na łzy na policzkach.
***
Kilka dni później znów kariera zajmowała cały jej czas, wreszcie jednak potrafiła skupić się na pracy i tworzyć utwory, które mogła wydać. wiedziała, że różniły się od jej poprzednich, ale akceptowała to. jej piosenki miały mówić o niej, bo muzyka była częścią niej - zmiany w jej życiu, powrót wspomnień i bardziej melancholijny nastrój nie mogły nie mieć wpływu na to, co tworzyła. Cieszyła się jednak, że udało jej się odyzskać spokój, choć względny - wreszcie sobie wszystko spokojnie przemyślała, ułożyła w głowie i zapanowała nad kłębiącymi się w niej emocjami, zwłaszcza że część z nich już opadła lub osłabła. Była więc w dobrym nastroju, odzyskała swoją wewnętrzną równowagę i całkowicie pochłonięta przez pracę, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Chwilę zajęło jej wyrwanie się ze stanu absolutnej koncentracji i powrót do rzeczywistości. Zaskoczyło ją, gdy usłyszała, że to Marc. Tego dnia nie mieli w planach żadnej fikcyjnej randki ani innych form spędzania czasu, a on nie przychodził do niej w innych sprawach. Właściwie, pomijając spotkania związane z umową, którą oboje zawarli, Marc w ogóle nie pojawiał się w jej życiu; nie pisał do niej, nie dzownił i nie zachowywał, jakby byli przyjaciółmi czy choćby dobrymi znajomymi. Vici wolałaby, żeby Marca w ogóle nie było w jej życiu, nie zmieniało to jednak faktu, że trzymał się tego, co kiedyś powiedział i w jej kierunku ie robił nic ponad to, co mogło pomóc mu uzyskać jeszcze większą sławę. "Only for fame" - to wciąż była zasada, którą się kierował, dlatego jego obecność tak zaskoczyła Vici, mimo to otworzyła mu drzwi i bez słowa wpuściła do środka.

Offline

#25 21-11-2016 o 23h50

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Link do zewnętrznego obrazka

Lekko zadyszany wpadł do jej mieszkania jak burza. Od razu podszedł do okna w pokoju naprzeciw i rozejrzał się po ulicy. Chyba liczył na to, że w całym tym tłumie rozpozna szalonego prześladowcę.
~ Zamknij dobrze drzwi. - podszedł i sprawdził zamki.
~ Nie miałaś ostatnio dziwnych wiadomości, nie wydzwaniał do ciebie żaden nieznany numer? Vici to ważne. Zastanów się. Proszę. - W jego oczach widać było strach, ale o dziwo nie bał się o siebie. Bał się tego, że ta osoba może zrobić coś Victorii, a tego nie chciał za nic w świecie. Nie ważne co było między nimi. Oparł się o ścianę i podał jej kartki, które trzymał w dłoni. Niech sama oceni, ale dla niego to było podejrzane i to bardzo. Do tego brak nadawcy, wyglądało na to, że ten człowiek kimkolwiek był znał jego adres, a skoro znał jego adres to i pewnie adres Vici to tylko kwestia czasu.
~  Chyba trzeba to gdzieś zgłosić, na kopercie nie ma nadawcy więc pewnie zna mój adres, skoro wie gdzie ja mieszkam jest możliwość, że i twój adres zna. Są tam groźby pod twoim i moim adresem. Dostałem już wcześniej jakieś liściki razem z prezentami od fanów, ale nie zwróciłem na nie uwagi bo były to jakieś chore wyznania miłości, p*^@& o przeznaczeniu, dwóch połowach jabłka itd...ten sam styl, ten sam papier. Nie zwróciłem wtedy uwagi na to, że nie ma adresu. Na jednym jest nawet sfotografowany ten budynek. W drodze napisałem do Patricka żeby czekał w wydawnictwie, pojedziemy moim autem. - nie chciał słyszeć odmowy, był w stanie wpakować ją na siłę do auta i wywieźć do bezpiecznego miejsca. Włączył mu się instynkt, taki jaki miał przed tym całym wyjazdem.  Zadbać o Vici, nigdy jej o tym nie mówił, ale chyba cała ta zabawa w parę zaczęła mu się rzucać na rozum. Liczył, na to, że nic nie zauważy i potraktuje to jako pomoc. Stał przy drzwiach i czekał, aż dziewczyna w końcu się zbierze myśląc o tym całym zdarzeniu. Jeśli będzie trzeba zerwie z nią kontakt, by ją chronić...Walnął czołem w ścianę, starał się odpędzić takie myśli choć było ciężko.  W końcu nie wytrzymał i chwycił koperty.
~ Jedziemy,ale już. - warknął zdenerwowany na samego siebie, ta całą sytuację i swoje życie. Otworzył drzwi i pociągnął dziewczynę za sobą.

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3 4