Link do zewnętrznego obrazka
Otworzyłam powoli oczy i już wiedziałam, że przespałam apel. Wszyscy pewnie już siedzą na śniadaniu, gdyż panowała tu aktualnie zbyt wielka cisza jeśli patrzeć ile tu osób mieszka. Nie byłam jakoś wielce zmęczona dlatego nie rozumiem czemu tak późno wstałam. W nocy biegałam tak jak zawsze aż do braku tchu co trochę zajęło. Mimo to nie powinnam tak długo spać.
Wstałam powoli z łóżka i zaczęłam się ogarniać. Wpierw rozczesałam włosy i podpięłam kilka kosmyków do góry. Twarz nakremowałam, a makijaż sobie odpuściłam. To zbędne jeśli znowu się z kimś pobije czy będzie jakieś bardziej ambitne ćwiczenie. Ubrałam czarną koszulkę trochę zbyt luźną na moje nie za duże ciało i czarne spodnie. Na nogi buty sportowe i teoretycznie gotowa do wyjścia z tego domku. Oczywiście wiedziałam, że dziś inspekcja więc trochę ogarnęłam w pokoju. Nigdy nie miałam tu jakiegoś wielkiego bałaganu.
Przed wyjściem zauważyłam kalendarz wiszący na jednej ze ścian. Dopiero teraz do nie doszło, że jestem już prawie pół roku w obozie. Doskonale pamiętam dzień kiedy tu trafiłam.
Ogółem dany dzień nie wychodził poza granice normy. Właśnie chłodziłam sobie dłonie po dosyć zaciętej bójce z dziewczyną z grupy siatkarskiej. Sama się prosiła o to by teraz leżeć u pielęgniarki z rozwalonym nosem i ogółem poobijaną twarzą. Mi najbardziej oberwały dłonie i nogi. Bo jak cię kurde ktoś wrzuca w krzaki róży to trudno wyjść bez śladów na nogach. I tak to ona zaczęła. Nie dosyć, że co chwilę we mnie czymś rzucała na przerwie to jeszcze zaczęła kierować bardzo ciekawe słowa nawiązujące do mojej figury kierowane mi prosto w twarz. Nie dotknęło mnie to tak mocno jak powinno bo wiem, że wielkiego biustu czy bioder to ja nie mam. W końcu jestem świadoma tego, że się głoduję i wszystko, ale każdy ma granice których się nie przekracza. A ja jakoś nigdy nie przepadałam za tą dziewczyną i tak wyszło. Ją koleżanki zaprowadziły do pielęgniarki, a ja czmychnęłam do łazienki. W pewnym momencie do łazienki wpadła Sarah.
- Spadamy. Dyrektorka cię szuka, a siatkareczka powiedziała wszystko na twoją niekorzyść. - powiedziała i wyciągnęła mnie za rękę z łazienki.
Biegłyśmy przed siebie aż do lasu, gdzie zatrzymałyśmy się dopiero w opuszczonym domu. Usiadłam na jednej z belek. Gdy odwróciłam się w stronę Sary trochę mnie zamurowało. Stał przede mną satyr. Prawdziwy satyr!
-O co chodzi? Jakiś nowy kostium na Halloween?-zapytałam nadal trochę w szoku. To na pewno jakiś żart. Chyba.
- To nie żart. Jestem kim jestem. A ty też normalna nie jesteś. Sama mi nawet mówiłaś, że jak ostatnio się biłaś z jakimś chłopakiem to nagle on jakby zaczął poruszać się w zwolnionym tempie tak, że szybko go powaliłaś na ziemie. Uwierz mi to nie były jakieś twoje omamy. Zresztą dziś gdyby nie krew lecąca z twoich dłoni to byś pewnie nie poszła do łazienki chłodzić dłoni. Nie będę dalej ci mówić potwierdzeń tego, że jesteś inna niż te tępaki w szkole. Jesteś córką Aresa. Boga wojny. To po nim masz te umiejętności i charakterek.- powiedziała z uśmiechem.
Powinnam być zdziwiona i nawet trochę byłam, ale bardziej była ciekawa. I tak oto zaczęłam jej zadawać szereg pytań, a ona szybko na nie odpowiadała. Okazało się, że mam jechać do jakiegoś obozu dla takich osób.
Gdy wróciłam do domu byłam już spakowana i po godzinie znalazłam się w obozie. Nie taki zakręcony dzień na jaki wygląda. Bywały dziwniejsze.
Od przybycia tutaj zaczęłam więcej jeść gdyż a) ojciec dał mi piękną reprymendę za nie jedzenie b) opiekunowie też coś tam mruknęli bym jadła więcej aby mieć siłę na walkę i bla bla bla.
Tak więc wyszłam z tego budyneczku i poszłam na śniadanie. Zauważyłam kilka znajomych twarzy, ale moje walki z wepchnięciem czymś w siebie wolę na razie robić w samotności. Oczywiście jak się ktoś dosiądzie to nie pogryzę. Wybrałam jabłko, i usiadłam przy wolnym stoliku. Położyłam je przed sobą na serwetce jednak po chwili zaczęłam je podrzucać i bawić się nim. Dopiero później zaczęłam je powoli jeść.
Z opóźnieniem, ale jest. Może nie jest jakiś najwyższych lotów, ale jestem w miarę zadowolona.



