Ban, bo powiedzeniem czegoś niemiłego nie zniszczyłby całej pedagogicznej kariery :")
Sprawa była taka, że jeden gówniarz wszczął bójkę z kolegą na korytarzu. Ona to widziała i zwróciła uwagę jednocześnie wpisując ją do dziennika. Sęk w tym, że ojciec tego bachora jest policjantem, przenosi pracę do domu, jak słyszy coś niedobrego na jego temat to terroryzuje, ot co. Gówniarz tak bał się ojca, że "chciał przez nią popełnić samobójstwo". No więc szanowny pan dorosły przecież nauczycielce nie przepuści, do sądu ją! Bo kto będzie bawił się w wyjaśnianie czegoś takiego. Sprawa była dość głośna. Nauczycielka została zawieszona chcąc nie chcąc, wyboru nie miała. Potem "mogła wrócić", ale po takiej akcji jak Ci ktoś powie, że możesz sobie wrócić reakcja jest prosta, takiego wała. Poszła na przedwczesną emeryturę i trzymała się świetnie. Nadal kontynuowała naukę gry na gitarze. Odwiedziłam ją parę razy z przyjaciółką.