S h a r o n C r a v e n
Sharon jeszcze nigdy nie czuła takiej ulgi, kiedy ktoś nie dokańczał wypowiedzi. Łatwo było się domyślić, że nieudolna próba ukrycia niepowodzenia nie do końca się udała, toteż w przeciwnym wypadku musiałaby tłumaczyć się z własnych błędów, a przez dosyć specyficzne podejście do tej sprawy- przyszłoby jej to ciężko. Wolała sprawę przemilczeć i nigdy do podobnej sytuacji nie dopuścić, doskonaląc się w niedopracowanej dziedzinie. Właściwie jak większość, z tym, że nie każdy miał taką awersję do wyjawiania tegoż faktu.
Słuchała uważnie przebiegu akcji, w pewnej chwili zazdroszcząc aż takiego gadulstwa, jak z resztą za każdym razem, kiedy coś sobie relacjonowali. Cóż, uzewnętrznianie nie było mocną stroną czarnowłosej, za to Iver potrafił nawet i ogłupić ilością wypowiadanych zdań. Chociaż bardziej była ona zajęta obserwowaniem jego procesu konsumpcji, niźli chociażby pokwapieniem się na słowo pocieszenia. I przez moment zaczęła się zastanawiać, jak chłopak mógł, nawet przy helikopterze w głowie, jeść coś tak niesamowicie gorzkiego. W końcu jeżeli jedzenie doprowadzone zostało do koloru węgla, to nie mogło w jakimkolwiek stopniu przypominać smakiem swojej pierwotnej wersji.
- Powinieneś bardziej uważać, ale... Zazdroszczę.- Sama do końca nie wiedziała, czy szepcze ostatnie słowo do siebie, czy też do mężczyzny, jednak tyle dobrego, że chociaż miała świadomość, o czym mówiła. Zarówno jak i o jego preferencjach smakowych (sama pochłaniała tony cukru, którego dodawała do niemal wszystkiego), jak i o żywszych nocnych eskapadach. Sama, jedyne co robiła, to chodziła po mieście nocą, mając nadzieję, że nawinie się jakiś krwiopijca. I nigdy efekty akcji nie były w pełni zadowalające, nawet, jeżeli ta zdawała się niemal bezbłędna. Właściwie to za każdym razem żałowała, że nie miała tyle do opowiadania, co jasnowłosy, którego pół godziny nocnego życia było ciekawsze niż jej pięć. Ciekawe czy to było bardziej żałosne, czy też jej użalanie się nad sobą w tej kwestii szczególnie.
Jednak już ani słowa nie powiedziała, tylko zamarła, ze wzrokiem wlepionym w kuchenne panele. Zabujała? I to jeszcze na zabój? Na samo wyobrażenie jakiejkolwiek odurzonej nim kobiety czuła nieprzyjemny ucisk w żołądku, dlatego zacisnęła zarówno wargi, jak i dłonie, doszczętnie masakrując i tak już zmaltretowaną puszkę. Co prawda nie pierwszy raz dowiadywała się o takiej rzeczy, właściwie to kiedy jeszcze uczęszczali do jednej szkoły- non stop słyszała plotki o swoim "wysokim i nieziemsko przystojnym" bracie, jednak nigdy tak naprawdę nie patrzyła na niego pod tym względem. I tak było w tamtym momencie, po prostu nie lubiła, kiedy jakieś obce baby się nim interesowały. Ot, z troski o rodzinę. Tak, to było dobre wytłumaczenie na to, co odczuwała.
- C-co?- Wyjąkała dopiero po dłuższej chwili usprawiedliwiania wewnętrznego niepokoju i spojrzała na niego wzrokiem "tak właściwie to nie ogarniam, co ty do mnie powiedziałeś, człowieku". Dopiero po chwili kalkulacji wydedukowała, o co mógł się pytać. Jeżeli nie, to najwyżej wyjdzie śmiesznie. Czy coś. Z resztą, powinien się już dawno przyzwyczaić do jej odpływania myślami w środku rozmowy.
- Tak, znaczy... Zjem później, albo ty możesz.- Not bad, Sherlock. Szkoda tylko, że strzał pusty, równie dobrze można by było dać karabin ślepcowi i kazać trafić uciekającego królika. Efekt byłby podobny.
Bored.
"I cóż nie zostało mi już nic jak tylko życzyć Wam miłego korzystania z forum

"- Piękna ironia.