Ban, bo nigdy więcej robienia naleśników. </3 Nigdy więcej... </3
Króciutka historyjka z dnia dzisiejszego, wyjaśniająca, dlaczego:
Zmiksowałam składniki, usmażyłam ciasto na patelni. Wyszła całkiem niezła, pachnąca górka. Dumna z siebie ścieram mąkę z blatu kuchennego, a następnie kładę naleśniki na stole w telewizyjnym. Wchodzi tato, ja oznajmiam mu, że zrobiłam naleśniki (co jest u nie rzadkością), a on, że ŚMIERDZI. Pierwsze, na co zwrócił uwagę to to, że ŚMIERDZI. On już tak ma - wiecznie mu coś śmierdzi. Poza nim samym, nawet wtedy, kiedy kładzie nie pierwszej świeżości nogi na wersalce. No dobra, poburczał, pootwierał wszystkie okna. Odkręcił mi słoik z dżemem, i siadł przed telewizorem. Ja, wciąż dumna z tego, że naleśniki mi wyszły idealnie, zjadam trzy, a następnie włączam se piosenki Lany Del Rey z komputera. Wtedy do domu wchodzi mama. Czekałam na nią, chciałam, żeby spróbowała mojego arcydziełka. Na moją radosną wieść, że zrobiłam idealne naleśniki, mama odpowiada ''no'', i wchodzi do kuchni. Wtedy mocno wkurzona woła mnie do kuchni, gdzie drze się na mnie, że cały młynek do kawy i chlebak ochlapane. I tak wrzeszczy na mnie, a ja nawet do końca nie wiem, za co to. Przecież sprzątałam! Idzie do telewizyjnego, a ja nachylam się z centymetr nad młynkiem do kawy, by zobaczyć, o co chodzi. I wiecie co? Widzę na nim jedynie pięć malutkich kropelek ciasta, których niemal nie da się zobaczyć w moich minusowych szkłach. Ścieram je paznokciem, a następnie przecieram toto papierowym ręcznikiem. Kuchnia wygląda tak, jakbym nigdy nic w niej nie piekła. No, może w zmywaku leży miska, ale nie ma ciepłej wody, więc nie ma jak umyć. A MOJĄ MAMĘ BARDZIEJ OBESZŁO PIĘĆ KROPELEK CIASTA NA MŁYNKU DO KAWY NIŻ FAKT, ŻE SPECJALNIE UPIEKŁAM WIĘCEJ NALEŚNIKÓW. ŻEBY TEŻ MOGŁA POJEŚĆ. Mało tego - ani mama, ani tata nawet nie raczyli spróbować och naleśników. Ugh. A potem się dziwią, dlaczego umiem z ciepłych rzeczy zrobić tylko jajecznicę, zapiekanki i naleśniki... </3 </3 </3



