Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3

#26 03-06-2015 o 23h49

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Delikatny śmiech rozniósł się po ciemnym pomieszczeniu, przez chwilę przezwyciężając zalegającą po kątach ciszę. Czy jej pytanie było aż tak niezrozumiałe? Przecież sformułowała je odpowiednio, nie bawiła się w dobieranie wyszukanych cytatów czy mówienie naokoło. Wydawało jej się tak proste, tak czytelne... Co trzeba było mieć, by je zrozumieć?
Bujnęła się jeszcze parę razy na krześle, nim ponownie otworzyła usta i pozwoliła słowom wypłynąć. - Czemu trafiłaś do tego ośrodka? I czemu wciąż w nim jesteś, choć możesz wyjść? Jesteś duchem, też byśmy tak chciały. Zobaczyć słońce, poczuć trawę pod palcami, zaczerpnąć zimnego powietrza. Nas nie wypuszczają często. - powiedziała rozmażonym głosem, przyciągają niektóre sylaby w przyjemniejszych słowach. Wspomnienia świata zewnętrznego wygoniły z delikatnej twarzyczki smutek i zastąpiły go błogim, krótkotrwałym spokojem. Po chwili jednak, sprowadzone tą samą drogą wspomnień, wróciły obojętność i cierpienie, a wraz z nimi wszechogarniająca pustka.

Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (03-06-2015 o 23h50)

Offline

#27 04-06-2015 o 01h02

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Niemal demoniczny, szyderczy śmiech dziewczyny rozległ się w pomieszczeniu, a ja aż się skuliłam. Amanda nie powtórzyła pytania od razu. Pozwoliła mi przez chwilę drżeć jakby ze strachu, pomimo świadomości, że nic nie jest mi w stanie zrobić. Więc i ja chwilę po jej pytaniu milczałam. Dłuższą chwilę. To nawet nie było złośliwe. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Próbowałam sobie to jakoś poukładać w głowie i... przecież nie mówi się o sobie wszystkiego dopiero poznanej osobie, prawda? Nawet jeśli jest zamkniętą w izolatce obłąkaną, która prawdopodobnie nigdy z powrotem nie ujrzy świata zewnętrznego. - Po prostu zawadzałam komuś w życiu, dlatego mnie tu wysłał. A tutaj jestem, ponieważ mnie o to poprosiłaś. - odpowiedziałam, po czym dodałam - A ty? Czemu tu jesteś? - Prosta głupia odbitka. Ale prawdę mówiąc ciekawiło mnie to co powie dziewczyna. Przecież chyba nikt nie staje się obłąkany bez powodu.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#28 21-06-2015 o 21h11

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Cisza unosiła się w powietrzu niczym niezmącona powierzchnia milczącego oceanu. Brak słów, brak oddechu, brak zmartwień, brak decyzji. Bezgłos. Przeklęta samotnia. Nawet świadomość obecności ducha nie była w stanie usunąć z myśli Amandy tego jednego, najgorszego słowa. Pustka. Odczuła ją niemal natychmiast po wypowiedzi Lucy i ta przyczepiła się do niej, atakując, drapiąc i kąsając. Twoja paranoja zrobi z tobą wszystko. Tak, jej wewnętrzne demony doskonale zdawały sobie z tego sprawę i nie miały zamiaru odpuścić. Posłały świadomość dziewczęcia w przeszłość, gdzie nie czekało nic oprócz dni spędzonych w bólu. - Przykro nam. Przepraszamy. - wyszeptała cicho, opierając brodę na podkulonych kolanach. Szukała słów. Odpowiednich zwrotów, by dzika przeszłość dała się oswoić jak tygrys w cyrku. Wystarczyło nie wchodzić w szczegóły, a było się bezpiecznym. - Mówiłyśmy, broniłyśmy siostrzyczki, a on był zagrożeniem. Tylko pomogłyśmy mu zobaczyć tamten świat, a wraz z opuszczeniem przez niego ziemi pojawiły się one w naszej głowie. - Skuliła się jeszcze bardziej na zimnym krześle. Naraz wydało jej się, że z cienia wypełzają zakrwawione dłonie, brną po podłodze, zostawiając za sobą czerwony ślad. I mają usta. Na każdym palcu suche wargi układały się one w jedno słowo. Morderca. Dziewczyna czuła, jak krew w jej żyłach zmienia bieg, powietrze gwałtownie uchodzi z płuc, a zawartość żołądka pnie się w górę. Do światła. Do światła walczącego z mrokiem. Kończyny były niebezpiecznie blisko krzesła, otaczały je ze wszystkich stron. Szeptały. Śmiały się. Wyzywały. Nienawidziły. Z gardła Amandy wydarł się zduszony krzyk, gdy dłoń wpełzła po nodze mebla i gotowała się do ataku. Czarnowłosa chciała się odsunąć, lecz zamiast wciąż na krześle wylądowała na podłodze.

Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (22-06-2015 o 03h29)

Offline

#29 22-06-2015 o 17h49

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Amanda na prawdę bardzo szybko przeskakiwała z jednego nastroju na drugi. Teraz to ona się skuliła skruszona, może trochę przestraszona i mnie przeprosiła. To co powiedziała... Wydało mi się potworne. Po pierwsze, co to za mężczyzna, i co mógł zrobić jej siostrzyczce albo samej Amandzie. Skoro posunęła się tak daleko musiały być w niebezpieczeństwie... A potem... egh. Było mi bardzo żal dziewczyny, która tak na prawdę niczym sobie nie zasłużyła na swój los. Poczułam wielka potrzebę by znów ją przytulić, ale natychmiast ją odegnałam. - Jestem zimna, niewidzialna i nieprzyjemna. Znów bym ją tylko przestraszyła. - Posłałam dziewczynie spojrzenie pełne współczucia i tym samym dostrzegłam dosyć nerwowe zachowanie. Ani się spostrzegłam i sprawdziły się moje poprzednie obawy i dziewczyna spadła z krzesła. Oczywiście wylądowała na mnie. Dobra - chciałabym móc tak powiedzieć, ale rzeczywistość była zgoła odmienna. Bo Amanda wylądowała we mnie. A ja poczułam jej ból i strach, tak jakbyśmy zlały się w jedno. I dostrzegłam to czego tak bardzo się wystraszyła. Jednocześnie zapragnęłam jak najszybciej wydostać się z jej wnętrza. By nie widzieć... by nie czuć tego co czuła dziewczyna, bo to mnie przerastało. Zebrałam w sobie siły i nie wyszłam z Amandy, a bardziej wyrzuciłam ją z siebie, od razu biorąc ją na ręce i odcinając do niej dostęp tym dłoniom. - Shhh, spokojnie. Cii.. już dobrze, nie dotkną cię, nie dosięgną widzisz? Shh.. Wszystko będzie dobrze. - szeptałam nieprzerwanie chcąc by dziewczyna się uspokoiła. Aż mi się zakręciło w głowie. Nie sądziłam, że to wszystko może być aż tak przerażające.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#30 23-06-2015 o 22h39

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Chłód obejmował jej całe ciało, a ciemność na przemian z jasnością wypełniała pokój. Zaczęła krzyczeć, chciała krzyczeć, a mimo to z jej gardła nie wydobył się żaden choćby najsłabszy dźwięk. Wszystko było odległe i wrogie, chciało niszczyć i zabijać, i kontrolować, i zdeptać. Wgnieść w ziemię. Ręce wyciągały swoje kościste palce, zaciskały się na delikatnych kostkach dziewczyny. Ale i tak najgorsze było przeraźliwe zimno, mające źródło gdzieś w niej. Z momentem uderzenia o ziemię rozprzestrzeniło się po całym ciele dziewczyny, by po paru koszmarnie długich chwilach po prostu uciec. Między całym tym szaleństwem halucynacji poczuła, jak ktoś bierze ją na ręce i podnosi w górę, w stronę sufitu przypominającego teraz bardziej tafle wody, niż gips pokryty białą farbą. Znów spróbowała krzyknąć, jednak słowa uwięzły jej w gardle. Szepty tuż przy uchu wcale nie pomagały się uspokoić, wręcz przeciwnie, tak zgrabnie przepływały po pomieszczeniu, że traciły pierwotny sens i otrzymywały ten jedyny właściwy. Morderca. Śmieć. Nic nie warta szmata. Zaskomlała cicho i przyległa do wpół przezroczystego ciała Lucy. Im dłużej miała z nią kontakt, tym ostrzej i lepiej ducha widziała, i tym mniej miała w sobie życia. - Proszę... - wyszeptała, sama nie wiedząc zbytnio czemu.

Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (24-06-2015 o 12h28)

Offline

#31 25-06-2015 o 14h24

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Pomimo prób uspokojenia Amandy, ta ciągle się szamotała i krzyczała spanikowana. Po jakimś czasie przestała się szarpać i przyklejając się do mnie - pomimo że byłam niewidoczna - zaczęła łkać. Chwilę później wyszeptała dosyć słabym głosem "proszę". Nie miałam bladego pojęcia o co może chodzić. Dziewczyna nie wyglądała najlepiej. A wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą wyglądała coraz mniej zdrowo. Poprzednim razem schowanie się pod kołdrą sprawiło, że atak ustąpił. Może i tym razem to pomoże? W końcu pod kołdrą, w ciemności, nic nie widać. Więc może i teraz sprawi, że te wszystkie nieprzyjemne obrazy znikną sprzed oczu Amandy? Przynajmniej miałam taką nadzieję, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.
Posadziłam szlochającą dziewczynę na łóżku, siadając tuż obok, i nakryłam nas obie kołdrą – tak, że nie było nic widać. - Tak lepiej? – spytałam niepewnie. - O to ci chodziło?


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#32 29-06-2015 o 12h46

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Ciemność... Ciemność była zła. Niezbadana, nieodkryta, niebezpieczna, kryjąca w sobie to, co w świetle przerażało. Sęk w tym, że w ciemności było jeszcze straszniejsze. Nie miało świecących dziką czerwienią ślepi, ostrzejszych od żyletki kłów, metrowych, zakończonych hakiem pazurów i ciała obrośniętego brunatną, sklejoną sierścią. Po prostu istniało, wydzielało charakterystyczny rodzaj pewnej siebie Obecności. Sprawiało, że włoski stawały dęba.
I tylko jedno w niej było dobre. Jeśli była to najciemniejsza z ciemności po niej wszystko wydawało się jaśniejsze, szare, a nie czarne. Jeśli w ciemności istniały cienie znaczyło to mniej więcej tyle, że z którejś strony świeci światło. Wystarczyło tylko skierować się w jego kierunku. I Amanda z całej siły starała się to zrobić, stawiała małe, mentalne kroczki ku blednącej czerni. Inna niż do tej pory Obecność drugiej osoby, nawet jeśli ta była tylko duchem, skutecznie jej to ułatwiała, dając wyimaginowane poczucie podpory i bezpieczeństwa.
Powoli uspokoiła oddech, jej ciałem nie wstrząsały już dreszcze, a wypływająca spod powiek rzeka łez zmieniła się w łagodny strumyczek, by za chwilę wyschnąć zupełnie. Wdech i wydech, noc, po której następuje dzień, ciemność uzupełniająca jasność, hałas rozbrzmiewający w ciszy, wolno uciekająca szybkość. Przeciwieństwa i sprzeczności, wszystko to zastąpiło pustą dziurę po ciemności. Pozwoliła przepływać myślom, znaczyć własne ścieżki w zmęczonym umyśle dziewczyny, byleby tylko nie dopuściły do powrotu głosów. Oparła głowę o niemal namacalne już ramię Lucy, wsłuchując się w swój spokojny oddech. -Yhym. Dziękujemy. - wymamrotała cicho.

Offline

#33 05-07-2015 o 20h00

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Amanda wciąż panikowała, a ja zastanawiałam się, czy w tym położeniu nie byłoby lepiej po prostu zniknąć - w końcu jestem tylko zimną, niewidzialną obecnością pod jej kołdrą. Już planowałam wyjść, gdy dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać, a ja odetchnęłam z ulgą. Uspokoiła oddech i przestała płakać, a po chwili ku mojemu zdziwieniu oparła się o mnie. Nie przeleciała mi przez ramię a się o nie oparła. Tak jakbym była normalnym, żywym człowiekiem. Chwilę później jej oddech był już całkiem spokojny - prawie jakby spała, ale wyszeptała mi podziękowanie. Otarłam jej z policzków pozostałości łez. - Nie ma za co. - wyszeptałam - Przepraszam, że pytam... często miewasz takie ataki?

Ostatnio zmieniony przez Ojsa (05-07-2015 o 21h42)


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#34 14-07-2015 o 23h48

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Amanda uniosła lekko zamglone spojrzenie na twarz Lucy, zamrugała parę razy, jakby nie mogła dopuścić do siebie tego, co widzi i dopiero po trwającej stosunkowo długo chwili z jej ust wypłynęły delikatne słowa. - Nie... Chyba nie. - Nie do końca pewna odpowiedź była czymś, co w tej chwili wydało jej się odpowiednie. "Często" figurowało w słowniku ciemnowłosej w grupie pojęć względnych i to, do czego ona zdążyła się przyzwyczaić, dla kogoś innego mogło być przygniatającą ilością.
Jeszcze raz zerknęła na chudą posiadaczkę śliwkowych włosów, jakby chcąc się upewnić, że ta wciąż tu jest. Wystarczyło dostatecznie mocno wierzyć w siedzącą obok postać, by ta pozostała rzeczywisty. Tak jakby wiara w Lucy nadawała jej nienamacalnemu ciału bardziej określony kształt. Problem w tym, że Amanda nie umiała wierzyć i po chwili przeleciała przez ramię ducha. - Przepraszamy - wymamrotała odruchowo, podnosząc się z materaca. Nie była pewna, czy przypadkiem takie leżenie w ciele zjawy jej nie przeszkadza. Bo w końcu dusza, jaka według Amandy istniała teraz samodzielnie, musiała mieć jakiś kontur, coś co nie pozwalało jej stopić się ze światem. Nie została "wchłonięta", funkcjonowała jako odrębny kawałek rzeczywistości, przez co musiała mieć gdzieś granice. Była tu, a nie tam. Przecież panienka Gardner ją widziała, ograniczoną i skończoną. - Przepraszamy - powtórzyła nieco głośniej. - Przypominasz nam siostrzyczkę. Też była dobra dla nas - do czasu - dodało jej urojenie. - I miała taki sam kolor włosów, i podobny głos. I nie uciekła od razu od nas. - dokończyła nieco ciszej, niż gdy zaczynała. Pociągnęła kolana pod brodę, a szczelnie przykrywającą kołdrę zsunęła trochę w dół.

Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (16-07-2015 o 14h16)

Offline

#35 02-08-2015 o 16h52

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna odpowiedziała na moje pytanie raczej bez przekonania, tak jakby sama nie do końca wiedziała, po czym przeleciała przeze mnie i wylądowała na materacu, a mnie znów przeszyło do dziwne, nie do końca przyjemnie uczucie. Skrzywiłam się, czując jak Amanda się podnosi i przeprasza. - Nic nie szkodzi. To nie twoja wina, że jestem...eh. - Dziewczyna znów się skuliła i mówiąc o moim podobieństwie do jej siostry wyłoniła się powoli spod kołdry. Nie podobał mi się fakt, że byłam tak bardzo podobna do jej "siostrzyczki". To znaczyło, że teraz będę do niej porównywana, a także, że może kiedyś granice między "siostrzyczką" a mną się zatrą i po prostu nią zostanę - szczególnie biorąc pod uwagę, że Amanda jest w jakiś sposób chora i nie rozróżnia rzeczywistości od urojeń. Otworzyłam szeroko oczy. A jeśli zostanę uznana tylko za zjawę w postaci siostry Amandy?
- Ja nie ucieknę. Chyba, że powiesz, że nie chcesz, żebym z tobą tu siedziała. - powiedziałam chłodnym tonem. Może troszkę zbyt chłodnym. - Dlaczego siostrzyczka od ciebie "uciekła"? - spytałam bardziej z troski niż z ciekawości. Amanda zdawała się być tym faktem mocno zraniona.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#36 03-08-2015 o 11h38

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Amanda delikatnie skubała brzeg kołdry. Cienkie niteczki co jakiś czas lądowały na łóżku, tworząc wokół dziewczęcia zaczątki kręgu. Szczątki materiału przypominały jej jej duszę - rozlatującą się zużytą tkaninę, której nikt nigdy nie próbował zszyć. Nawet ona sama zdążyła wypuścić z ręki igłę. Potrzebowała ciepła drugiej osoby, czegoś, co utwierdziłoby ją w przekonaniu, że żyje. Skleiło prowizorycznie, zaszyło powstałe rany. Owszem, ból mógł to zrobić, ale niekiedy nawet on nie był w stanie zcalić rozsypujących się kawałków czarnowłosej. Bywały momenty, gdy Obecność pomagała, stawała się gwiazdą na atłasowym niebnym pustkowiu. Ale to przemijało, pozostawiając za sobą samotność.
- A ty nie zostawiłabyś kogoś świrniętego? - odpowiedziało bardziej jej wnętrze, niż ona sama. Amanda bała się prawdy, dlatego nosiła ją głęboko w sobie, ukrytą pod warstwą puchatego zapomnienia. Niewiedza, tak samo jak ciemność, pozwalała widzącemu stać się ślepcem, osłaniała to, czego nie chciało się w żaden sposób dojrzeć. Była bezpiecznym, cichym zabójcą. - Stanowimy zagrożenie nie tylko dla nas samych, ale również dla wszystkich dookoła. Takich ludzi zostawia się bez zastanowienia. Strach jest niezwykle silnym i pewnym siebie doradcą.

Offline

#37 03-08-2015 o 20h42

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Lucy zastanowiła się chwilę nad słowami Amandy. Pomimo, że ta wydawała się czasem niespełna rozumu, tak na prawdę miała w sobie wiele mądrości i doświadczenia. Życiowego doświadczenia, pomimo, że od dzieciństwa siedziała w zamknięciu. Skąd się wzięło? Wcześniej musiała na prawdę wiele złego przeżyć. W śliwkowowłosej narodziło się pragnienie by przytulić Amandę. Niestety musiała się powstrzymać. Jak wiadomo nawet jeśli by ją poczuła, poczułaby wyłącznie chłód. Bo tylko tym teraz Lucy była. Żywym, chodzącym chłodem. Potworem, który powinien zniknąć z tej ziemi, bo tak na prawdę już i tak nie powinno go już tu być.
- Nie zostawiłabym nikogo. Na pewno nie kiedy jest w złym stanie. Osoby świrniętej tym bardziej. - po chwili zastanowienia dodała - Nikt nie ma prawa decydować czy ktoś jest świrnięty czy nie. Może tak na prawdę to ty jesteś normalna, a reszta jest po prostu ślepa? Spójrz na mnie. Nikt prócz ciebie nawet mnie nie usłyszał. I nie jesteś zagrożeniem. Nie dla mnie. Mi już nic się nie da zrobić. Chyba.- skrzywiła się na wspomnienie wczorajszego "ataku". - Ciekawe czy to się będzie powtarzać. - Poza tym nie jesteś zagrożeniem dla innych. Wtedy musiałaś się po prostu bronić. Nie możesz całe życie obwiniać się za to w jakiej sytuacji cię postawiono. To nie twoja wina - nie miałaś na to najmniejszego wpływu.

Ostatnio zmieniony przez Ojsa (11-08-2015 o 23h49)


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#38 10-08-2015 o 01h02

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Amanda uśmiechnęła się pobłażliwie pod nosem, słuchając słów śliwkowłosej. Mogłaby się kłócić i zaprzeczać, w końcu spotkała ludzi zarzekających się, że jej nigdy nie zostawią. Będą, po prostu będą. Jak to mówili? "Na zawsze razem"? Jedna wielka bzdura. Gdy przyszło co do czego słowa straciły wartość, stały się ścierkami w ustach kłamców. Gdy przychodzi co do czego wszyscy odchodzą.
- To ani trochę nie dowodzi naszej normalności. Gdybyśmy nie były szurnięte, prawdopodobnie nie spędziłybyśmy tu ładnych paru lat życia z nikłą szansą na opuszczenie izolatki. A nawet jeśli - tu zawahał się przez chwilę - kto nam zagwarantuje, że tak naprawdę nie jesteś naszym wymysłem? Jednym z tych lepszych, których nie jesteśmy w stanie kontrolować? - gdybyśmy którekolwiek były w stanie. - Nie jesteś sama na świecie. Oprócz ciebie są osoby, dla których nasze istnienie to jeden wielki niebezpieczny błąd. Tak, jakbyśmy były wirusem zdolnym okaleczyć cały system. Dosłownie. Wyrżnąć ludzkość, wyciąć ich wszystkich w pień i patrzeć na to z chorym uśmiechem satysfakcji. Jesteśmy do tego zdolne - pojebany potwór. Zabiłyśmy i ponosimy tego konsekwencje, tak zwana karma. Co jeśli ten człowiek mógł wieść w przyszłości szczęśliwe życie, a myśmy go tego pozbawiły? Co jeśli to nasza mająca trwać wieczność kara?

Offline

#39 23-08-2015 o 14h49

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
- To że jesteś tu zamknięta też niczego nie dowodzi, ok?! - wykrzyczała śliwkowowłosa, widząc ironiczny, gorzki uśmiech Amandy, oraz fakt, że ta zaprzecza wszystkiemu co słyszy. - Ja nie dam ci gwarancji na to, że jestem prawdziwa. Sama nie jestem tego pewna. Przechodzę przez ściany, a raz nie. Da się mnie dotknąć, a za chwilę już nie. Nie mogę ci powiedzieć, że jestem prawdziwa. Z resztą niezależnie od wszystkiego i tak byś mi nie uwierzyła. Tak samo mogłabym ci powiedzieć, że twoja przeszłość nie może być zmieniona, ale przyszłość owszem. Ale i tak byś mi nie uwierzyła. Bo zamknęłaś się w tym co zrobiłaś za młodu i będziesz się trzymać scenariusza w którym tu zdychasz. Ale jest inne wyjście. Są wyjścia i można z nich skorzystać. Ale po co komuś zaufać, kiedy ma się siebie samego, prawda? - produkowała się śliwkowowłosa, po czym skuliła się w przeciwległym kącie sali. Z oczu powoli sączyły się jej łzy - jak zawsze, kiedy czułą się zła i bezsilna. Jak zawsze, kiedy chciała pomóc, ale nie mogła, bo była zblokowana.
- Może w tym momencie faktycznie powinnam pójść zobaczyć własny pogrzeb, zamiast siedzieć tu, i próbować zmienić, to co nie chce dać się zmienić. - przemknęło jej przez myśl, po czym odegnała ją szybko. Nie chciała widzieć rodziców udających, że im przykro, rodziny przychodzącej tylko po to, żeby sprawdzić czy na pewno umarła, no i na pewno nie chciała już więcej widzieć zapuchniętej od łez twarzy Katlin. Nie z bolesną świadomością, że te łzy popłynęły z jej winy. A może jednak chciała? Chciała zobaczyć własne ciało w trumnie. Chciała się upewnić, że na pewno nie żyje. Niekoniecznie chciała wiedzieć kto przyszedł na pogrzeb. Spoza psychiatryka niewiele osób będzie tam po to, żeby ją opłakiwać. A tych pierwszych też będzie niewielu, bo ciężko o przepustki nawet z takiej okazji.
Ale obiecała Amandzie, że jej nie zostawi. A jakby tak... zabrać ją ze sobą? Zaprosić na własny pogrzeb? Wyszłaby w końcu na zewnątrz, chociaż na chwilkę, tak jak ciągle chciała.
Duch siedzący w kącie wytarł łzy o skrawek koszuli i odwrócił twarz w stronę Amandy. - Nie masz może ochoty przyjść na mój pogrzeb?


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#40 30-08-2015 o 23h30

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Krzyk śliwkowłosej zmaterializował się w powietrzu jako odłamki szkła i wbił w ciało Amandy, zabierając na chwilę oddech. Drobiny przecięły zniszczoną skórę, rozerwały żyły i poraniły organy. Dotarły nawet do tego, co zapomniane przez wszystkich ledwo biło - do czarnego serca. Krwawiła duszą. Pozbywała się życia.
Kochała jak się na nią krzyczało, podświadomie uwielbiała wyzwiska, bo były one jedyną rzeczą, jaką wspólnie ze światem powtarzała pod swoim adresem. Krzyk zawsze bolał i ranił, ale dowodził istnieniu. Istnieniu, którego tak bardzo nie chciała i którego z chęcią by się pozbyła. Jednak ten był inny, bardziej dotkliwy, ostry. Trafił tam gdzie miał trafić, w samo centrum pozbawionej światłości duszy, a tym samym uruchomił skomplikowany system obronny. Czarne kraty momentalnie odgrodziły serce i delikatną osobowość dziewczyny. Znów stała się zimna, samotna, niechciana. Znów nie miała nic, oprócz chorych myśli i napastnika w sobie i niewidzialnej istocie.
- Nie, oczywiście, lekarze pomylili się co do nas. Jesteśmy przykładem normalności i braków odchyłów. Na naszym przykładzie książkę można by napisać - rzuciła złośliwie, nie panując nad sobą. Gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na przeciwnika i powaliła go, rozszarpała gardło, a potem patrzyła jak umiera w kałuży krwi. Jak cierpi. Ogromne pokłady nienawiści wypełniały ciało czarnowłosej i szukały ujścia. - Nie uwierzyłybyśmy, masz rację. Nie ufamy sobie, nie ufamy nikomu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zaprzeczy, zawsze będzie słowo przeciwko słowu. Nie mamy komu ufać. Nie ma po co. A nasza przyszłość jest zależna od przeszłości, nie kłam. Nie możemy się jej pozbyć, bo wtedy zgubiłyśmy nawet tą niewielką namiastkę siebie, jaką mamy. Stałybyśmy się zerem, nikim.
Obraz przed oczami dziewczyny z każdym słowem tracił na ostrości. Zakopała się w kołdrę licząc, że to choć trochę uchroni ją przed wypełzającym z każdego kąta złem. Bo co mogło być w tym memencie bezpieczniejsze, niż warstwa pościeli? Jedynie ramiona śmierci wydawały się móc z tym konkurować.
- Nie, dzięki. Ty lepiej już idź – wymruczała na słowa ducha, szczelniej nakrywając się kołdrą. Nie miała ochoty patrzeć na kogokolwiek, musieć znosić krzywe spojrzenia, mówiące zgranie „wariatka”. Czy proszenie o spokój było nieodpowiednie w tej chwili?

Offline

#41 01-09-2015 o 13h55

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna siedząc za szafką i ocierając łzy słuchała wypowiedzi kruczowłosej. Mogła je ocierać. I tak przypływały następne. - Nie mówię ,żebyś rezygnowała z przeszłości. Ale przyszłość nie ma tylko jednego wariantu. - wyszlochała przez łzy. Nawet nie wiedział, czy dziewczyna ją słyszy. Gdyby słyszała i tak niezbyt wiele by to zmieniło, bo dała się już zamknąć w ciasnej klatce swoich wyobrażeń i nie wykazywała chęci wygięcia drutów.
- Sama nigdzie nie pójdę. Nie mam po co, ani dokąd. "Siostrzyczka'' też cię zostawiła, bo kazałaś jej sobie iść? - wyszlochała jednym ciągiem. Była tylko duchem. Nikomu nie potrzebnym, głupim jak but duchem. Nikt jej nie potrzebował, gdy jeszcze żyła, a teraz już nawet nie może im na siłę przeszkadzać. Bo i tak nikt jej nie widzi i nie słyszy. Poza Amandą. Która jej nienawidzi.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#42 20-09-2015 o 18h54

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Słowa wiedziały, gdzie uderzyć. Wiedziały, w którą ranę wbić się ponownie i jak uczynić człowieka jeszcze mniej wartym. Celowały tam, gdzie nie powinny, a jednocześnie właśnie w cel swej podróży. Przeszywały pozostałości serca Amandy, rozrywając je na jeszcze mniejsze części, aż w końcu organ ten w przenośni przypominał stosik ziarenek piasku. Wystarczyło dmuchnąć, by odleciały i utraciły możliwość uzyskania ubogiej wersji pierwotnego kształtu.
- Przyszłość zależy od przeszłości - powtórzyła, zaciskając drobne piąstki. - Nie uwolnimy się od niej, a przez to zmierzamy w tylko jednym kierunku.
W stroną śmierci - dokończyła w myślach, nie będąc w stanie powiedzieć tego na głos. Gardło miała ściśnięte w supeł, czuła, jak wielka gula paniki i smutku rośnie w jej przełyku. Chciała... Pragnęła, by z jej oczu poleciały łzy. A tym czasem nie była w stanie pozwolić im popłynąć. Zblokowała się, zamknęła szczelnie na uczucia. Jednak następne słowa śliwkowłosej wywołały z jej ciała kolejne pokłady nienawiści doprawionej niczym nie uzasadnioną pretensją. Duch stał się ofiarą, odbiorcą tych negatywnych emocji, jakie od lat targały Amandą i dotychczas niszczyły tylko ją.
Temat Siostrzyczki był drażliwy. Lekarze podchodzili do niego delikatnie, nie zagłębiając się dotychczas z złożony proces, jaki zachodził w dziewczynie, gdy tylko wspominano o członkini rodziny. Niewidzialna nie powinna była go poruszać. Brutalne odgrzebanie starej rany z łatwością uwolniło rzekę krwi. Zalała ona Amandę, pozbawiając oddechu i chwilowej przytomności umysłu.
- Siostrzyczka była dla nas najważniejsza. Nigdy nie kazałybyśmy jej odejść, nigdy nie chciałybyśmy stracić więzi, jaka nas łączyła. Kochałyśmy ją...
Z tymi słowami po policzku kruczowłosej popłynęła jedna, samotna łza. Przez chwilę czekała na podbródku na kolejną, jednak nie trwało to długo i w mgnieniu oka spadła na białą kołdrę.
- Czemu nie pójdziesz? Czemu nas nie zostawisz? Własny pogrzeb jest czymś, co chciałybyśmy zobaczyć.

Offline

#43 25-09-2015 o 09h09

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Słowa Amandy mocno ją ugodziły. Dziewczyna ją słyszała. Ale nie słuchała. Lucy mogła się produkować godzinami, ale do kruczowłosej i tak nie nie dotarłby sens jej słów. Duch gorzko zapłakał. Chciał się może do czegoś jednak przydać skoro i tak już coś się nie udało podczas jej śmierci. Może to miała być jej szansa na to, żeby jednak się do czegoś chociaż troszkę przydać po śmierci. Ale nie. To nie była szansa. To miało jej uświadomić, jak bardzo bezwartościowa jest w ogóle. Niezależnie od tego czy żyje czy nie. Nic się nie zmienia.
Lucy nawet nie wyjrzała zza szafki. Nie chciała patrzeć na dziewczynę. Nie chciała nic widzieć. Powinna umrzeć jak normalny człowiek. Umrzeć i zniknąć. Śmierć powinna wszystko rozwiązać. A ona skomplikowała to wszystko jeszcze bardziej.
- A my nie chcemy. - odparła parafrazując styl mówienia dziewczyny na temat pogrzebu. Nie chciała tam iść i patrzeć na te wszystkie nienawidzące ją twarze. Pewnie cześć przyjęłaby smutne twarze, bo zwyczaj tak każe. Ale tak na prawdę ludzie którzy jej tak na prawdę nie znali mogą sobie udawać smutek z powodu jej śmierci. O ile w ogóle przyjdą na zaproszenie rodziców. Nie chciała widzieć w jaka firankę ją zawiną, ani w jak bardzo nielogiczny sposób zepną jej włosy. I przede wszystkim  nie chciała widzieć zapłakanej twarzy Katlin. Jedynej osoby, której tak na prawdę ma prawo być przykro. I de facto było, o czym śliwkowowłosa zdążyła się przekonać parę godzin wcześniej. Ni chciała patrzeć na puste oczy, które kiedyś tak ślicznie lśniły gdy dziewczyna się uśmiechała. Na wewnętrzną śmierć Katlin.

Ostatnio zmieniony przez Ojsa (25-09-2015 o 09h09)


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#44 29-09-2015 o 21h55

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Amanda powoli traciła nikłą kontrolę nad sobą. Słabe sznurki władzy wysmyknęły jej się z rąk, sprawiając, że pusta marionetka pogrążyła się w morzu szaleństwa, zatraciła w czystej nienawiści. Niechęć wypełniała żyły. Dziewczyna oddychała zgorszeniem, traktując je jak narkotyk. Nie mogła nic na to poradzić, bo obezwładniał, związał myśli lepką taśmą, a każda oznaka buntu była natychmiast tłumiona. Kontrolę przejmował potwór.
Widzisz?! Widzisz?! Tak to jest, gdy tylko komuś o nas powiesz. Ona się z nas śmieje! Naśladuje nas, dążąc do upokorzenia. Szykanuje. Ją to bawi. A ty co? Co ty robisz?! Płaczesz. Mazgaisz się, śmieciu. Jesteś niczym więcej jak beznadziejnym gównierzem. Powinnaś kazać jej odejść od razu, zaatakować na samym początku. Podpowiadałyśmy, ale co mamy do gadania? Przecież i tak nas nie słuchasz, choć tyle nam zawdzięczasz. Jesteś śmieciem i niczym więcej. Śmieci potrafią tylko nienawidzić. Nienawidzić innych i siebie przede wszystkim. Nienawidzić, może to uda ci się akceptowanie zrobić.
Czarnowłosa prychnęła z pogardą. Nienawiść... Potrafiła ją czuć, jeśli w ogóle była zdolna do odczuwania i nazywania emocji.
- Aż tak cię to bawi? - wysyczała, ledwo powstrzymując drżenie głosu. Gdzieś tam pod nieskończoną ilością pancernych murów bolało. Rozrywało na kawałeczki. Ale wystarczyło zagłuszyć to kolejną warowną budowlą i uczucia zostawały między tytanowymi ścianami, uwięzione prawdopodobnie na wieczność.

Offline

#45 03-10-2015 o 19h46

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Samo wspomnienie o pogrzebie sprawiło, że Lucy automatycznie przywołała przed oczy drobną, anorektyczną postać z podpuchniętymi od płaczu oczami i przerażonym wzrokiem. Postać odzianą w tę samą sukienkę, którą widziała przewieszona przez krzesło w jej pokoju. Obrazy migały jej przed oczami jak tandetne choinkowe światełka. Katlin zakłada czarną sukienkę. Katlin zjeżdża windą. Katlin wchodzi do kościoła. Katlin płacze pochylając się nad trumną, w której spoczywa zimne, obce ciało Lucy. Katlin, która wybiega nie mogąc znieść tego widoku...
Lucy zwinęła się bardziej w kłębek. Była za życia śmieciem dla wszystkich, właśnie z wyjątkiem Katlin. A w tym momencie żałowała, że dla niej też nie była śmieciem. Bo swoją śmiercią musiała zadać jej wiele bólu. Dołożyła kolejne cegiełki do wciąż budowanego pałacu cierpienia. Dziewczynie ściskało się gardło i łzy spływały po policzkach. Nawet nie próbowała się zabić. Nie chciała. To tak samo wyszło. A teraz jest lewitującym trupem, który na dodatek postanowił spędzić czas z chorą psychicznie dziewczyną, która próbowała się pozbawić właśnie tego, czego jej brakowało. Życia.
Słowa Amandy dotarły do niej jak zza ściany. Kompletnie ich nie zrozumiała. Zawsze chciała zniknąć. I zniknęła. Wiedziała, że jest ktoś kto jej potrzebuje i jakimś cudem nie zniknęła do końca. Tylko teraz między nią a Katlin już i tak nigdy nie mogłoby być tak jak wcześniej. Poza tym, dziewczyna nie była nawet w stanie zobaczyć Lucy...
Przycisnęła do siebie mocniej kolana. Jedynym co była w stanie zrobić, było pogrążenie się we własnej beznadziei i rozpaczy. W otchłani bez dna, kuszącej swym nieprzeniknionym mrokiem.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#46 18-10-2015 o 00h40

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Złość telepała kościstym ciałkiem czarnowłosej, a z drugiej strony poczucie winy doradzało schowanie się w najgłębszą dziurę. Atakować i uciekać. Krzyczeć i milczeć, kąsać i opatrywać rany... Czuła tylko kontrasty. Przeciwne sobie myśli walczyły o uwagę, tocząc w głowie dziewczyny krwawą wojnę. Jatka nie miała widocznego końca, pazurki dwóch stron zdawały się nie kruszeć, a zęby sprzecznych decyzji wyrastały jedne po drugich. Obezwładniające wymieszanie odmiennych uczuć wywoływało w Amandzie tak znienawidzone uczucie bezsilności.
I po raz pierwszy zaczynała się bać. Czego? Hah, to dobre pytanie. Problem w tym, że chyba nie ma na nie konkretnej odpowiedzi. Można by podważać samo banie się w jej wykonaniu, gdyż z ludzkim strachem miało naprawdę niewiele wspólnego. To był raczej brak komfortu, pewien rodzaj ostrożności, w ostateczności lekki niepokój. Ale lęk? Nie, czarnowłosa nie umiała czuć. Nigdy jej tego nie nauczono. Zbyt wcześnie wyrwana z niewinnego okresu dziecięcego musiała szybko dostosować się do nowych warunków i odpowiednio obronić przed zagrożeniami. Odrzucenie uczuć i brak chęci poznania ich okazały się jedyną drogą, po której była w stanie podążyć.
- Hej? - spytała lekko drżącym głosem. - Gdzie jesteś?
Czy liczenie na odpowiedź było obłudą? Pewnie tak. Sama wiara w rzeczywiste istnienie ducha już była czymś nienormalnym, co opinia publiczna okrzyknęłaby mianem dziwadła. Ale Amanda nie mieściła się w granicach norm, a jeśli nawet indywidualizm i niesztampowość miałyby przynajmniej lekkie zarysy granic, dziewczyna znalazłaby sposób, by wykroczyć poza nie. Dlatego też nieco niepewnie zsunęła nogi z łóżka, by stanąć chwiejnie i rozejrzeć się w poszukiwaniu Lucy.

Offline

#47 25-10-2015 o 11h10

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka
Ten mrok... Ogarniał ją i przygniatał z każdej strony, formując z niej jeszcze mniejszą kulkę. Ugniatając, miażdżąc... Katlin... Kim właściwie była dla niej Katlin? I kim ona była dla niej, skoro jej strata była tak bolesna, że zaważyła tak bardzo na stanie psychicznym dziewczyny? Przecież to paskudne coś, potwór który najpierw pochłaniał ogromne ilości pożywienia, a następnie oddawał je w niezbyt przyjemniej formie... nic nie znaczący, nikomu nie potrzebny, zbędny... Wiec dlaczego? A najgorsza była świadomość tego, że utknęła. Śmierć, którą zawsze uznawała za wybawienie, okazała się być pułapką bez wyjścia.
Czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Nagle jakby otrzeźwiała z otumanienia. Znów czuła ten ból i znów czuła, że wszystko pcha jej się przez gardło. Usłyszała słowa Amandy, ale jedyne co była w stanie wykrztusić zanim  t o  się zaczęło było - Prze..e..e..praszam.
A i tak sprawiło jej to ogromną trudność. Czuła jak to wszystko ją piecze, dławi i rozrywa od środka. Jęknęła głośno i wszytko znów się zaczęło. Starała się odwrócić tyłem do Lucy, żeby nie zaatakować jej swoimi sokami żołądkowymi.
Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak  w t e d y  i znów było to kilka minut męki i bólu w którym nawet nie dało się prosić o pomoc. Płakała. Nic innego nie mogła zrobić. Ból i pamiątka po życiowej chorobie były wszystkim co jej zostało.
Opadła z sił i odpłynęła~


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#48 08-11-2015 o 13h57

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Do uszu Amandy nie doleciały stłumione słowa. Przez barierę dwóch odległych, a jednak przenikających się światów, zdołał przedrzeć się jedynie ostry zapach, wywołujący z dna żołądka ostatni zjedzony posiłek. Dziewczyna rozejrzała się przestraszona po pomieszczeniu. Nie znała źródła zapachu, ale wraz z jego nasilaniem sylwetka w kącie stawała się coraz wyraźniejsza. Czarnowłosa niepewnie przedreptała w tamtą stronę i jęła wpatrywać się fiołkowym spojrzeniem w skuloną postać.
Zazwyczaj wypełnione pustką oczy jakby złagodniały, a uważny obserwator mógłby roztrząsać, czy chwilowy błysk w kąciku przypadkiem nie był pełną współczucia łzą. Takowa jednak nie stoczyła się po bladym podbródku, więc zostawała jedynie melancholijnie nastrajającym domysłem. Domysłem, w który chciałby wierzyć każdy, dla kogo dziewczyna była ważna. Sęk w tym, że nic dla nikogo nie znaczyła. Nikt nie był w stanie poruszyć czarnym, zgniłym z zapomnienia sercem, a i ona sama dawno zaprzestała jakichkolwiek prób zjednania sobie ludzi, oddając się duszącej ciemności bez walki.
Jednak prócz wpatrywania się nie zrobiła nic. Pozostała przez pewien czas w roli obserwatora, naukowca dokładnie badającego powolne zjawisko. Czekała, aż wszystkie elementy skomplikowanego równania przereagują ze sobą i dadzą zaskakujący wynik, którego poznanie otworzy drogę do działania. Ciało Lucy drżało niespokojnie, migotało czarnymi i białymi punktami, jak ekran na skutek zakłóceń. Fale półświatka przebijały barierę i w końcu utworzyły wąski kanał, który doprowadził do uspokojenia obrazu z śliwkowłosą w centrum. Amanda przysiadła na piętach obok skulonego ciała i pod wpływem jakiejś samotnej myśli splotła swoje palce wraz z tymi Lucy. Nie wiedziała, co mogłaby innego zrobić. Słowa nigdy nie były odpowiednie i częściej szkodziły, niż niosły dobro.

Offline

#49 20-12-2015 o 16h07

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Link do zewnętrznego obrazka

Ciemność. Tylko ciemność z nią była. Zawsze i wszędzie. Tylko ona była niezawodna. Tylko na nią można zawsze liczyć.
Ale moment... Czyli tym razem jednak umarła? Tak na prawdę do końca umarła? Czy tak wygląda śmierć? Czy ta wszechobecna pustka jest właśnie tym co nas czeka? Nie niebo, nie piekło, a pustka, przed którą uciekało się całe życie? Gęsty mrok, brak gruntu pod stopami i poczucia gdzie góra a gdzie dół? Bez nikogo i niczego? Sam na sam ze s o b ą?
Czas upływał. Minuta za minutą, godzina za godziną... A może nie? Może tu czas  w  o g ó l e  nie istniał? Nawet jeśli  n i e  istniał z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Coraz bardziej się bała. Nie podobało jej się tu. Chciała płakać, ale nie miała jak. Nie widziała samej siebie, nie czuła własnego ciała. Niczego nie było. Jej samej nie było.
Nagle poczuła uścisk dłoni. Delikatny i niepewny. To nawet nie był uścisk, a bardziej splecenie palców z jej palcami. Można by go bardziej porównać do muśnięcia przez piórko. A jednak pomógł dziewczynie znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia. Chciała schwycić się tej dłoni jak najmocniej. Przyczepić się i już nigdy nie puszczać. By mieć jakiekolwiek poczucie istnienia. By się całkiem nie rozmyć. By odzyskać swoje granice...
Jedyne co czuła, to dotyk tych przyjemnie chłodnych palców - jedynej rzeczy, która dawała jej poczucie tego, że jednak istnieje. Że nie rozmyła się w pełni.
Z oczu, które jak się okazało cały czas były otwarte jak u zwłok, którymi nikt się nie zajął, spłynęło kilka łez. Chciała podziękować właścicielce dłoni, która ją uratowała. Chciała krzyczeć, błagać, by jej nie puszczała, ale nie miała siły. Nie była w stanie nawet zamrugać.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#50 29-12-2015 o 15h32

Miss'gadułka
Misa-chan1906
Jestem chodzącym memem z Schopenhauerem
Miejsce: bez szału
Wiadomości: 3 443

Amanda Gardner

Amanda nie była pewna, jak długo trwała już w kuckach, delikatnie dotykając palców Lucy. Czas nie stanowił dla niej żadnego argumentu i w niczym nie przeszkadzał. Miała Ci dużo, od zawsze to wiedziała. Nigdy nigdzie się nie spieszyła i tak samo teraz nie widziała nic stratnego w przyglądaniu się leżącemu przed nią ciału. W środku nie było właścicielki, skorupa nie miała duszy. Stanowiła tylko pojemnik przygotowany pod kogoś, kto gdzieś znikł. Ale to nie martwiło Amandy. Jeśli Lucy była gdzieś, równie dobrze mogła być nigdzie. Miejsca nie istnieją naprawdę. Są tylko kawałkiem wytworu ludzkiej wyobraźni, który chroni ich przed upadkiem w nieistnienie. Ale śliwkowłosa nie mogła popaść w niesistnienie.
Nagle ciało pod palcami Amandy drgnęło niespokojnie. Dusza wróciła, a panna Gardner poczuła, że do niej należy utrzymanie jej w opakowaniu. Były słowa, znała je. Tkwiły tam tak długo, że zapuściły korzenie i wrosły w krtań dziewczyny. Usunięcie ich było możliwe tylko drogą operacyjną. Ale kto operuje słowa? Wyszarpuje je ze zmęczonych oddechem płuc, odrywa od strun głosowych? Nikt. Nie było osoby, która mogłaby siłą odebrać Amandzie wytwór jej myśli. Musiała sama znaleźć w sobie siłę na wykrztuszenie zbolenia.
- Spokojnie, jestem przy tobie - wyszeptała gładząc śliwkowłosą po ramieniu i głowie. Mocniej scisnęła rękę Lucy, dając jej poczucie swej obecności.

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2 3