~ James Taylor
Założyłem w końcu już swoje buty, oczywiście porządnie je sznurując, choć tym, że mi spadną z nóg przejmować się nie musiałem. Takie problemy miały chyba tylko dziewczyny. Z tymi wszystkimi baletkami, obcasami, szpilkami i koturnami... Za dużo odmian jednego, naprawdę. Choć chyba akurat ja tego komentować nie powinienem. W końcu moja garderoba zawierała tyle ciuchów, że pewno nawet dziewczęta by stwierdziła, że część wygląda identycznie, a ja widziałem znaczne różnice. Nie ważne zresztą.
Wyszedłem z pokoju, zamykając go zaraz za sobą na klucz, który schowałem... Nie, wait! Ja nie mam kieszeni. Oddałem je Jasperowi, co by ich nie zgubić, co by się pewno stało, gdybym je przypiął do paska.
- Oczywiście, że sprzedają, ale tamte zostawię dziewczynom. - rzuciłem niby to oburzony. Przecież wiedziałem świetnie, że wyglądam w nich zabójczo. A on się tylko ze mną drażni, prawda? Ha, za dobrze go znam! Rozpracowałem go normalnie, nikt inny nie jest aż tak zdolny w tej kwestii. No i - ten jego uśmiech sugerował, że to wcale zgryźliwość z jego strony nie jest. Ale to cii...
Zaraz zjawiła się też reszta naszej zgrai, a Mapple łaskawie zaprowadził nam na jakąś imprezę, a mnie za to interesowało skąd on do jasnej ciasnej wie, gdzie to jest? Czyżby jednak już tu kiedyś był? Nie, wolałem się jednak w jego przypuszczalnie przestępczą przeszłość, skoro mi na jej temat niewiele było wiadomo, biorąc pod uwagę fakt, że wie rzeczy, których wiedzieć nie powinien, nie zagłębiać.
Już na miejscu poszedłem za moim drogim przyjacielem, którego zamierzałem oczywiście potem o wszystko subtelnie podpytać, do baru, gdzie sam poprosiłem ledwie o colę. Ja chcę się rozerwać, a nie żeby mi się film od razu urwał. Słysząc słowa Jaspera omal się nie zakrztusiłem popijanym napojem. A przerażenie to z pewnością wydzierało z moich ocząt, aż chyba usłyszałem śmiech stojącego niedaleko nas barmana. Nie moja wina, że to musiało być zabawne! No helloł, wyglądałem lepiej niż nie jedna z tych kobiet, wręcz ociekałem seksapilem, czyż nie? Ach tak, ta moja skromność. One miały problemy psychiczne i to poważne, cofnięcie w rozwoju jakieś, jeśli sądziły, że jestem choć w niewielkim ułamku hetero.
- Panny...? - wyszeptałem przerażony. Jednak szybko się z szoku otrząsałem i sam parsknąłem śmiechem. Dopiłem swój napój, po czym uciekłem na parkiet, obdarzając wcześniej mego przyjaciela mało subtelnym spojrzeniem. No i oblizałem wtedy usteczka, więc jeśli kobiety były domyślne to w tamtym momencie musiały przestać aż tak mnie wzrokiem śledzić. Ach, to było straszne... Jednak gdy już znalazłem się wśród tańczących, sam dałem się ponieść muzyce.