Mayonaka
Pokręciłam głową, po czym zerknęłam na Dedalusa. Nie zareagował nijak na moje 'dziecinko'? No trudno, a ja lubiłam go tak irytować, czy w inny sposób. Albo znów nie zwróciłam na to uwagi. Nie pierwszy raz zresztą, zazwyczaj nie spoglądam na rozmówców swoich. Ale, wracając do jego wypowiedzi... To była prawda, wyjście za bramę było moją jedyną rozrywką. I tak pozostanie przez jeszcze jakiś czas na pewno. Nie śpieszy mi się, by to zmieniać. Przynajmniej przed ogółem tutejszego społeczeństwa.
- Chodziło mi bardziej o to, że nie czuję, by miał się ktoś dzisiaj pojawić. - wytłumaczyłam mu, po czym poczochrałam jego włosy. I tak dla mnie pozostaną oni dziećmi, skoro są młodsi. Nikogo nie było tu starszego ode mnie już, oprócz kapłanów oczywiście, i Asuny, o której i tak zapominałam dość często. Dziwnie się z tym czułam czasami, a zarazem cieszyłam z tego. - Moje zainteresowania się nie zmieniły. A ty mógłbyś być trochę bardziej odpowiedzialny, dzieciaku. Nie możesz opuszczać za często swoich wart zresztą, bo staniesz się bezużyteczny. - mruknęłam, trochę zmartwiona. Ech, niepotrzebnie, w końcu on sam wie, jak tu jest, gdy ktoś zginie, albo nie będzie się już do niczego nadawał. Nie lubię patrzeć, jak ktoś odchodzi, nawet jeśli rzadko się to zdarzało.
Ostatnio zmieniony przez Nieve (25-01-2014 o 00h40)



