Simon Goldenrod
Już wszyscy mieliśmy opuścić pokój, gdy nagle pojawiła się tam białowłosa postać w stroju podobnym do tych, w których spotkać można było ludzi w centrach handlowych przed świętami Bożego Narodzenia. A zaraz potem... Zaraz potem wszyscy byliśmy tak ubrani, co choć niezbyt mi się podobało, to jednak miało swoje plusy, bo przecież wczoraj zmęczenie nie pozwoliło mi nawet przebrać się ze szkolnego mundurka.
I okazało się też, że nie musimy nigdzie iść, bo Mary odnalazła się sama. A przynajmniej tak nam się przedstawiła. Byłem nieco zdezorientowany, kiedy usiadła przy mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu, przez co prawie nie zrozumiałem, co ona w ogóle do nas mówi.
Spojrzałem na Rena. Ten to dopiero się wystraszył, ale nic dziwnego, jako jedyny stał tyłem do drzwi. Chciał coś powiedzieć, ale nie wyglądało na to, że to zrobi. Postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce i zadać pytanie, które, jak przypuszczam, każdemu cisnęło się na usta.
- Wybacz, Mary, ale... Mogłabyś nam wyjaśnić, o co tu chodzi? - spytałem. Co prawda na kartce pisała, że czeka nas nowe, lepsze życie, i takie tam, ale i tak nie znajdowałem odpowiedzi na męczące mnie pytania. Jak tu trafiliśmy? Możemy wrócić? I, co najważniejsze, dlaczego akurat my?
Rozejrzałem się. Wokół mnie same równie zdezorientowane, co i ja, twarze. No i jeszcze Marisa, która chyba sądziła, że wiemy, co się wokół nas tak w sumie dzieje.
Ostatnio zmieniony przez Lynn (21-11-2013 o 17h26)