~ Bethany Verney
Jak dobrze wiedzieć, że ktoś popiera mój tok rozumowania, jak i to, że mimo wszystko Lukuś ma w sobie coś z dziewczyny i temu się za nic zaprzeczyć nie da. Nawet ja tyle włosom uwagi nie poświęcałam, nie jednokrotnie ukrócając je za pomocą żyletki, gdy mi zaczynały przeszkadzać. A jednak o nie dbałam przecie. I były fajne, miękkie. Nie rozdwajały się ni nic, ale... Dwie godziny dziennie? Ja im poświęcałam z pół godziny na dwa dni.
Wytarłam policzek tak bardzo ostentacyjnie, jak to zawsze robił mój kuzyn po przywitaniu się z każdą żeńską przedstawicielką mojej rodziny, a czego robienie mnie zawsze u niego bawiło, ale i tak... Chyba za dużo tego powietrza w powietrzu coś.
- Reece, mów za siebie, ja kobietą nie będę. Mi jak najbardziej pasuje fakt bycia facetem, bo czemu nie? Oni mają fajniej~. - powiedziałam wesoło, szczerząc się, jak wariatka. Bo to była próba podrażnienia się ze mną, prawda? Nie dam się, mój drogi, nie ze mną te numery...
I w sumie to naprawdę fajnie by było być facetem. Homosie mają najlepiej, o. I zaraz zacznę mieć tok myślenia, jak Hitomi. Ogarnij się, Bethy, ogarnij, nie potrzebne im dwie świrujące yaoistki w paczce. Jedna starcza, prawda? Choć w grupie zawsze raźniej poświrować.
- I w sumie, racja, moglibyśmy już iść, chłopcy chyba dotrą na salę, prawda? I może się nie obrażą za to wystawienie ich. Jakoś ich później udobruchamy, na razie dajmy im ciut czasu na pomizianie się. - rzuciłam, już chyba typowym dla siebie dzisiaj tonem, bo naprawdę - te powietrze jest lepsze niż nie jedna mieszanka zielarska, biorąc Reece za rękę i idąc w odpowiednim kierunku, a tą uroczą, zakochaną parę zostawiając sobie... I tak za chwilę przecież do nas dołączą, prawda?
~ Oliver Cassie Monson
Wcale się nie stresowałem, wcale. Ale przyznać trza zdecydowanie było, że ta rozmowa powoli robiła się coraz ciekawsza i jeszcze trochę, a dowiem się, że jemu związki homoseksualne w ogóle nie przeszkadzają. A to to akurat najlepiej wypluć, bo brzmi, jak coś nierealnego nawet wypowiadane jedynie w myślach. On po prostu... Nie, nie i nie, za długo go znam, by nagle się okazało, że cała jego homofobia była jedynie urojeniem; i pewno w tym oto momencie wychodzę na hipokrytę, jeśli tak uważam. Ale nawet jeśli to jakoś tak dobrze mi z tym moim hipokryzmem.
I w sumie to naprawdę powinienem pomyśleć nad tym o czym myślę, bo Hikaru naprawdę był bliski powiedzenia, że mógłby być w związku z facetem, a wtedy to chyba bym zszedł na zawał. Na szczęście, a może właśnie nie?, nie dokończył zdania i zaraz wszystko odwołał. Co nie zmienia faktu, że w pewnym momencie i tak miałem wrażenie, że serce mi stanęło. Uznajmy więc, że było to z uwagi na to, że mój przyjaciel omal nie zmarnował sobie życia mówiąc coś czego na myśli nie miał. Idealnie. Aż zaczynam się bać się siebie i tego ile wymówek sobie wynajduję.
- Rozumiem. - powiedziałem, starając się mieć jak najłagodniejszy ton. Brakowałoby mi tylko świadomości, że przez moje towarzystwo biedny Hikaru przeżywa załamanie nerwowe. Puściłem jego dłoń i szybko objąłem go ramieniem. - Nie musisz się tłumaczyć, przecież wiesz. - dodałem jeszcze, uśmiechając się do niego łagodnie. I tak trochę na horyzoncie zamajaczyły mi kolorowe czupryny naszych znajomych... A może by tak jednak zwolnić jeszcze troszeczkę?
Ostatnio zmieniony przez Nieve (28-12-2015 o 19h10)