Ban, bo super.
Coś wam potruję:
Naszła mnie ochota, by narysować kogoś z rodziny. Spróbowałam narysować moją siostrę, ale jako, że jesteśmy dosyć podobne, wyszedł raczej autoportret. Pokazałam rodzince rysunek, pytając się, kogo toto przypomina. Tato powiedział, że Siu, ale gdy Siusi pokazałam obrazek, stwierdziła, że to ja. Po czym złapała długopis, i dorysowała pryszcze. I, szczerze mówiąc, zabolało mnie to. Pryszcze są jedną z niewielu rzeczy, na których punkcie jestem przewrażliwiona. Gdyby dorysowała wąsy Hitlera, i jedno oko na czole, śmiałabym się z tego. Nie raz i nie dwa przecież rysowałyśmy z koleżankami siebie wzajemnie, z wąsami i innymi dodatkami. Zresztą pal licho z tym, co dorysowała. Zniszczyła mi obrazek, gdyby pisała ołówkiem dałoby się to zmazać. Ale nie!
Tyle dobrze, że udało mi się utrzymać fałszywy uśmiech. Gdybym się zachowała inaczej, zapewne czułabym się jeszcze gorzej niż obrzyliwie wyglądające beztalencie.
Miło.