Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1

#1 13-04-2015 o 14h38

Miss'towarzyska
Lilia444
Koooteeek!
Miejsce: Pomocnik moderatora :3
Wiadomości: 2 621

Hejka /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png Na początku chciałabym podkreślić, że w tym opowiadaniu pomagała mi mama i nie do końca jest mojego autorstwa. A więc miłego czytania!

Cześć, jestem Asia, a dokładniej Joanna Witkowska. Mam 13 lat, niebieskie (właściwie to błękitne) oczy, brązowe włosy za ramiona i dwóch braci oraz starszą siostrę, która studiuje medycynę. Mieszkam na wsi i hmm... Właściwie to wolę się o sobie nie rozpisywać, żeby nie znudzić Was już na początku mojej opowieści. Poza tym chyba już wystarczająco dużo o mnie wiecie, a jeśli ktoś czuje niedosyt informacji to się jeszcze później o mnie co nieco dowie. Oczywiście nie oznacza to, że mam zamiar pisać tu swoją biografię, nie! Moja historii będzie zupełnie o czym innym. A właśnie, o czym? Niedawno przydarzyła mi się niesamowita przygoda. Opowiadałam ją już mojej przyjaciółce, ale ona tylko powiedziała mi, że mam bujną wyobraźnię (oczywiście w pozytywnym znaczeniu), a kiedy tłumaczyłam jej, że to przydarzyło mi się naprawdę to popatrzyła na mnie jakoś dziwnie, wzruszyła ramionami i... poszła sobie! Na początku oburzyła mnie ta totalna ignorancja z jej strony, ale później ją zrozumiałam. Gdyby to ona opowiedziała mi podobną historię, zapewne wykazałabym się takim samym zaciekawieniem jak ona. No trudno... Nawet od swojej przyjaciółki nie mogę wymagać, by ślepo wierzyła w każde me słowo. Postanowiłam, że już nikomu więcej nie opowiem o swojej przygodzie, żeby nie narazić się u innych na śmieszność i na początku to nawet udawało mi się trzymać tego postanowienia, no ale w końcu nie mogłam już wytrzymać. Sami wiecie lepiej, lub gorzej, że to bardzo trudno wiedzieć o czymś niesamowitym i nie móc się tą wiadomością podzielić z nikim, kto okazałby choć trochę zrozumienia. Stwierdziłam, że spiszę tą moją historię i może ktoś, kto ją kiedyś przeczyta, uwierzy moim słowom. Pewnie nie będę mogła z taką osobą siąść i spokojnie porozmawiać o tym wszystkim, ale sama świadomość, że gdzieś istnieje jakiś człowiek, który potrafi mnie zrozumieć sprawi, że poczuję się lepiej. Tak więc spisałam tu moje przeżycia, a ich prawdziwość zostawiam do Waszej oceny.
Wszystko zaczęło się, jak to zwykle bywa, bardzo niewinnie (jeśli chcecie wiedzieć dokładniej, to w pierwszą środę wakacji ), a mianowicie od zabawy lalkami z moją koleżanką Beatą w wyścigi pływackie. Nie myślcie sobie teraz, że jestem jakoś bardzo dziecinna. Kiedy się ma 13 lat to jeszcze czasem chce się człowiekowi w coś pobawić, no i bardzo dobrze, bo gdyby tak nie było, to by się 13-latkom z pewnością bardzo nudziło. Zabawa moja z Beatą może Was dość zniechęcić co do mej osoby, ponieważ zachowałam się wtedy jak ostatni idiota, ale pocieszcie się myślą, że normalnie taka nie jestem. Proszę więc Was, byście zaczęli czytać to bez żadnych uprzedzeń, a ja nie będę już dłużej przeciągać i zacznę w końcu tą opowieść...
- Gotowi, do startu, start! – krzyknęła moja koleżanka. Lalki ruszył do zawodów.
- Hej! – Beata chwyciła mnie za rękę. – Oszukujesz! Lalki tak szybko nie pływają!
- Tak? A to niby jak szybko według ciebie, pływają lalki, co? Bo mi się coś zdaje, że one w ogóle nie potrafią pływać – spytałam z przekąsem i wyszarpnęłam rękę z uchwytu koleżanki.
- N...no tak, ale... - zmieszała się Beata i już próbowała znaleźć coś na swoją obronę, lecz brutalnie jej przerwałam:
- Żadne „ale”. Weź mi nie przeszkadzaj i bawmy się dalej. Może nawet pozwolę ci wygrać.
Na te słowa moja emocjonalna znajoma zrobiła się cała czerwona.
- Co ty sobie myślisz! - wybuchła. - Ty mi pozwolisz wygrać!? Jeśli ktoś tu komuś ma dawać fory to raczej ja tobie! A poza tym całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że lalki nie umieją pływać, bo nie jestem taka głupia jak ty! Tyle, że jeśli mamy się normalnie bawić, to nie możemy rozwijać jakiś kosmicznych prędkości, ale musimy wyobrazić sobie, że nasze lalki są ludźmi i...i udawać, że płyną jakoś... no wiesz...normalnie.
Teraz z kolei ja się wściekłam.
- Ja głupia!? Też sobie wymyśliła, królewna. Nie rozwijam żadnych „kosmicznych” prędkości”. Ludzie też potrafią tak szybko pływać, a szczególnie ta osoba, którą udaje moja lalka. Po prostu to ty jesteś strasznie cienka z pływania i wydaje ci się, że coś takiego jest niemożliwe!
- Uch! I tak pływam lepiej od ciebie!
- Tak ci się tylko wydaje!
- Tak? No to zobaczymy. Zróbmy sobie same wyścigi pływackie. Okaże się, która z nas jest lepsza. Chyba się nie boisz?
Przez głowę przebiegła mi myśl, że dość marnie pływam i nie mam szans z Beatą, ale w tym momencie byłam zbyt wściekła, żeby zwracać uwagę na jakieś rozsądne spostrzeżenia. Jak widać gniew nie jest dobrym doradcą.
- Dobra – wydukałam przez zaciśnięte zęby. - Zawody odbędą się za tydzień. Spotkamy się u mnie o 1500. Tylko się nie spóźnij! Zaprowadzę cię na głęboką wodę, świetną do pływania. Będziemy żabką płynąć.
- Ha, ha! Już mogę się cieszyć zwycięstwem! Płynąć żabką - to łatwizna! Nic lepszego nie przyszło ci do głowy? Ale ok, może być. A, w ogóle, to lepiej się poucz gramatyki. Powinnaś powiedzieć „Będziemy płynąć żab…
- Odczep się! – wybuchłam. W takim duchu kłóciłyśmy się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu Beata sobie poszła. Po jej odejściu długo nie mogłam się uspokoić, a gdy wreszcie otrząsnęłam się z emocji, zdałam sobie sprawę z fatalnego błędu, który popełniłam. Co prawda potrafiłam jako tako pływać, lecz moja koleżanka była w tym o wiele lepsza. Po co zgodziłam się na te głupie zawody? Za tydzień, gdy będziemy się ścigać okropnie się skompromituję. Wygra ze mną bez problemu. Może by tak pogodzić się z nią i odwołać te wyścigi... ale nie! Moja duma nie pozwalała mi zdobyć się na taki akt. W końcu to wszystko będzie dopiero za tydzień. Mam jeszcze sporo czasu żeby poćwiczyć. Może przynajmniej będzie remis... myślałam.

Będę się starała dawać nowe rozdziały co tydzień. Jak na razie trochę tego dużo, ale postaram się następnym razem dać mniej /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ostatnio zmieniony przez Lilia444 (13-04-2015 o 14h39)

Offline

#2 13-04-2015 o 14h59

Miss'OK
MaMiMuMeMo
Bez opisu, bez tragedii..
Miejsce: Tam gdzie przezydentem jest Czekolada
Wiadomości: 1 604

Fajnie się zapowiada /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


http://i60.tinypic.com/a9o01j.jpg

Offline

#3 18-04-2015 o 18h55

Miss'towarzyska
Lilia444
Koooteeek!
Miejsce: Pomocnik moderatora :3
Wiadomości: 2 621

Jakby na złość pogoda nie dopisywała i nie mogłam iść nad rzekę. Dopiero w poniedziałek przestało padać, a złociste promyki słońca wylały się na ziemię w całej swej obfitości. Piękna tęcza widniała na niebie, a kropelki wody na liściach i kwiatach roślin, jak diamenty odbijały wszystkie jej barwy. Ja jednak nie zachwycałam się tym cudnym widokiem. Za dwa dni miały się odbyć moje zawody z Beatą, w pływaniu, a ja od pamiętnej środy jeszcze ani razu nie byłam nad rzeką.
- Nareszcie wyszło słonko! Mamo, mogę iść nad rzekę z Olkiem i Antkiem? – Spytałam zaraz po śniadaniu.
- Ależ przez całą noc padało... - zaczęła moja matka.
- No tak, ale są wakacje. Jest bardzo ciepło i pewnie zaraz słońce wszystko wysuszy - rzekłam błagalnym głosem.
- No nie wiem...
- Prosimyyy! - zawołali chórem chłopcy, którzy mieli już szczerze dość przesiadywania w domu. Matka właśnie miała coś odpowiedzieć, lecz ją uprzedziłam.
Teraz faktycznie jest jeszcze mokro, ale zobacz jak mocno świeci słońce. Po południu już na pewno będzie suchusieńko. Moglibyśmy wtedy iść.
- Hmm... Dobrze, jeśli rzeczywiście będzie sucho to po obiedzie możecie iść nad tą swoją rzekę.
- Dzięki, jesteś wspaniała! - powiedziałam mamie i pocałowałam ją w policzek.
Po pysznym obiedzie, na całe szczęście, nie było już znaku po niedawnym deszczu. Wraz z braćmi pomogłam mamie pozmywać naczynia i wszystko posprzątać, a później zabrałam się do pakowania. Rodzice powiedzieli, że mamy wrócić na kolację, więc mieliśmy dużo czasu.
- Och! Coś ty tam naładowała? - spytał mnie Antek (to mój młodszy brat) przy próbie podniesienia torby, którą mieliśmy zabrać nad rzekę.
- Oczywiście tylko niezbędne rzeczy – obruszyłam się na ironiczny ton głosu brata i zaczęłam wyliczać. - Krem do opalania i po opalaniu, sześć ręczników – dla każdego po dwa: do plażowania i wycierania, okulary przeciwsłoneczne, mój słomiany kapelusz, tą nadmuchiwaną piłkę; jakby się nam nudziło, trzy kanapki...
- To mają być „tylko niezbędne rzeczy”!? – krzyknął Antek.
- No jasne – odpowiedziałam pewna siebie. - Ale słuchaj, spakowałam jeszcze...
- Dobra, dobra!.. daruj sobie. Pewnie tam słoń siedzi… - nie dokończył Antek.
- Hej! Idziecie już!? – zapytał zniecierpliwiony Olek (to mój starszy brat). Odpowiedzieliśmy twierdząco i cała nasza trójka ruszyła nad rzekę. Mieliśmy tam wprawdzie blisko, lecz moja torba trochę nas spowolniła.
- Przecież będziemy tu tylko parę godzin, a nie całą wieczność! Coś ty tam napakowała? - spytał Olek oskarżycielskim tonem, gdy wreszcie udało nam się dotrzeć do celu. On też? pomyślałam. Co oni mają do tej torby!?
- Uuuu! Na całą wieczność to by z tysiąc takich torb napakowała. A ap-ropo tego co w środku to jest tam 20 słoni i Wieża Eiffla! - zawołał Antek. Nigdy nie chciałam mieć dwóch braci, a przynajmniej takiego małego potworka, pomyślałam, lecz zaraz ogarnęło mnie rozbawienie; właściwie to bardzo lubiłam swoje rodzeństwo. – Hi, hi!
Za zgodą ErinBlack jest 30 linijek /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png



- Ha! Widzisz, jeszcze się z nas śmieje! – powiedział Antek. Popatrzyliśmy się na siebie figlarnie, po czym wybuchliśmy głośnym śmiechem. W gruncie rzeczy to dobrze jest mieć braci. Po pewnym czasie rozpakowaliśmy się i zrobiliśmy wyścig do wody.
- Juhu! Pierwszy! – krzyknął donośnie Olek. – Antek, gapa, ostatni!
- Ha, ha, ha! – śmiałam się na całego.
- No, to co robimy? – spytał rozbawiony Olek. Antek już pluskał się w wodzie, więc to pytanie było skierowane przede wszystkim do mnie.
- Wiesz… ja sobie popływam… - powiedziałam trochę niepewnie. Nie przepadałam za pływaniem i Olek doskonale o tym wiedział. Nie chciałam mu jednak mówić o moim układzie z Beatą. Miałam nadzieję, że choć trochę mnie zrozumie i nie będzie dalej pytał. Gdyby tu był Antek nie uniknęłabym jego ciekawości, ale w końcu to jeszcze zupełne dziecko. Natomiast Olek jest starszym bratem, więc chyba zrozumie...
Olek popatrzył mi prosto w oczy i widocznie pojął mą niemą prośbę, bo uśmiechnął się miło i powiedział:
- Jasne. Jakby co to będziemy z Antkiem gdzieś tu, niedaleko – i ruszył w stronę brata. Ja również się uśmiechnęłam. Byłam mu bardzo wdzięczna za brak ciekawości. Chociaż nie zawsze był idealny i nieraz się sprzeczaliśmy, to jednak można było na nim polegać. Czasem fajnie jest mieć brata, uśmiechnęłam się. – No, to idę!
Szybko znalazłam odpowiednie miejsce i zaczęłam „pływać”. Nie wychodziło mi to tak jakbym chciała i zaraz mnie znudziło.
- Ee… nie ma po co tak pływać. Najwyżej potem! Teraz… hmm… może sprawdzę jak długo potrafię wstrzymać oddech? - Nie pływałam za dobrze, ale oddech potrafiłam powstrzymać na kilka minut. Byłam z tego naprawdę dumna, no i lubiłam to. - Może ktoś żuci mi wyzwanie? Nikt? No cóż, widzę, że wszyscy wiecie, iż nie da się mnie pokonać – zwróciłam się do wymyślonych przeciwników udając, że jestem mistrzynią świata w tej dziedzinie, a następnie włożyłam głowę pod wodę. Od razu zaczęłam lepiej słyszeć dźwięki. Uwielbiam podwodny świat. Według mnie jest o wiele piękniejszy i ciekawszy niż ten nad nim. Glony i inne roślinki falowały na „wodnym wietrze”. Słońce z tej perspektywy wyglądało jak wielka jasna plama, do której podążały bąbelki powietrza. Małe rybki uciekały przede mną, a kijanki pływały tłoczną grupką. Gdzieś obok przemknęła nawet jakaś żaba. Powiodłam za nią wzrokiem. Jak to śmiesznie wyglądało kiedy tak się poruszała. Nie bez powodu określenie stylu, którym miałam pływać z Beatką zostało zaczerpnięta od nazwy tego płaza. Nagle moje spojrzenie natknęło się na jakąś dziurę w skale. Czy możliwe, że to grota? Wiele razy mijałam ten głaz i nigdy nie widziałam by był pod nim jakiś otwór. Trzeba to sprawdzić, ale najpierw nabiorę powietrza, pomyślałam zaintrygowana niecodziennym odkryciem i wynurzyłam się. W miejscu, w którym stałam woda sięgała mi do szyi, lecz dalej robiło się głębiej. Przeszłam więc kawałek, a później zanurkowałam. Trochę płynąc, a trochę odbijając się od podłoża dotarłam wreszcie do głazu. Zajrzałam w szczelinę, która znajdowała się naprzeciwko mnie. Ku mojej wielkiej radości nie była to tylko jakaś tam mała dziura. Był to otwór, na tyle duży bym mogła się przez niego przecisnąć, prowadzący do niewielkiej groty. Włożyłam do niego głowę i spojrzałam w głąb. Było tam dość jasno, jednak nie zwróciłam uwagi na ten niezwykły fakt, bo zafascynował mnie widok wnętrza jaskini. Grota była o wiele większa niż mi się na początku wydawało. Mogłam się tam spokojnie zmieścić. W środku znajdowało się pełno mniejszych i większych kamyczków o najróżniejszych i przepięknych barwach, które rzucały kolorowe cienie na ściany jaskini. Były białe, żółte, pomarańczowe, czerwone, różowe, fioletowe, zielone, błękitne, niebieskie, granatowe, brązowe, czarne, a gdzieniegdzie nawet kilku kolorowe. Wodne roślinki z wdziękiem falowały, jak gdyby wykonywały jakiś podmorski taniec. Między nimi pływały śliczne, malutkie rybki, które, o dziwo, wcale się mnie nie bały! Parę z nich przepłynęło mi zaraz przed nosem. Dokładniej im się przyjrzałam. Nie ustępowały wcale kamieniom w różnorodności barw. Były jeszcze piękniejsze! Wyglądały jakby pochodziły rodem z jakiejś baśniowej krainy. Absolutnie nie nadawały się do krajobrazu zwyczajnej, wiejskiej rzeki, lecz nie zastanawiałam się wtedy nad tym. Zachwycona fantastycznym widokiem wpłynęłam w głąb groty, by wszystkiemu lepiej się przyjrzeć. Wtem na górnej ścianie zobaczyłam dziwny napis-rysunek. Bardzo mnie on zaciekawił. W pierwszej chwili skojarzył mi się z egipskimi hieroglifami. Widać ktoś był tu przede mną. Ciekawe czy te rysunki mają coś oznaczać, czy też zostały tu tak po prostu namalowane, pomyślałam i dotknęłam osobliwe odkrycie. Ależ to wcale nie jest namalowane, ale wyryte w tej skale! No, no, ktoś musiał się nad tym nieźle namęczyć. Muszę pokazać to chłopcom no i przede wszystkim nabrać powietrza.
Odpychając się zbyt energicznie nogami od podłoża, obróciłam się w stronę, w której, według mnie, powinno być wyjście, lecz zamiast niego tuż przed oczami mignął mi jakiś występ skalny. Nie zdążyłam nawet zasłonić się rękami i mocno uderzyłam w niego głową. Straciłam przytomność.

Ostatnio zmieniony przez Lilia444 (25-04-2015 o 20h21)

Offline

#4 29-05-2015 o 12h55

Miss'towarzyska
Lilia444
Koooteeek!
Miejsce: Pomocnik moderatora :3
Wiadomości: 2 621

Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, lecz gdy się zbudziłam, znajdowałam się w dość osobliwym, ale pięknym pomieszczeniu. Leżałam na łożu w kształcie rozwartej muszli. Okrywało mnie nakrycie z nieznanego mi materiału. Było gładkie, zielone i wydawało miłą woń kojarzącą mi się z morzem. Pomyślałam, że jest wykonane z wodorostów, lecz zaraz przepędziłam te myśli. Robić koc z wodorostów – co za niedorzeczność! Poduszka tej samej barwy i zapachu, miała piękną koronkę na brzegach. Muszla była wypełniona czymś miękkim, więc spało się w tym dziwnym łożu wprost po królewsku. Cała sala była dość duża i wymalowana w piękne wzorki przedstawiające podwodny świat. Był on ukazany również na obrazach wiszących na ścianach. Trzeba przyznać, że olśniła mnie ich prostota, a zarazem niepospolite piękno. Ich autor musiał być wielkim artystą. Na jednych znajdowały się rybki wśród różnorodnych roślinek, na innych wodne domki i dziwne zielone istoty z błoniastymi palcami u stóp i rąk. Na jednym zobaczyłam nawet coś na kształt rafy koralowej. Widocznie pokój ten należał do jakiegoś amatora podmorskich głębin. Podłoga lśniła tak jakby ktoś przed chwilą ją wypucował, odbijała niemal jak zwierciadło. Luster i lusterek nie sposób było zliczyć. Największe spośród nich znajdowało się po prawej stronie łóżka i miało złote obramowanie wysadzane błyszczącymi klejnotami. Zaraz obok niego stało krzesło na pofalowanych nogach. Z lewej strony była wielka szafa – jedyna rzecz z drewna (jak przypuszczam) w tym pokoju. Jej zewnętrzną stronę oplatały misternie rzeźbione roślinne ornamenty. Naprzeciwko mnie stały otwarte skrzynie pełne ksiąg, każda ozdobiona dziwnymi znakami. W całym pomieszczeniu było pełno ślicznych, wodnych roślin. Wszystkie widziałam pierwszy raz w życiu. Najpiękniejsza była chyba roślinka o grubej, skręcanej łodydze z cienkimi, poplątanymi z sobą odroślami. Miała trzy wielkie kwiaty koloru różowo-czerwonego i mnóstwo drobnych listków. W samym rogu pokoju stał ogromny fotel. Obok niego znajdowały się małe szafeczki z nieznanymi mi, intrygującymi przyrządami. Nad nimi wisiało pełno lusterek rozmaitych kształtów. Mieszkaniec tej komnaty musiał chyba, stale się w nich przeglądać. Ja sama lubię, jak każda zwykła dziewczyna, do czasu do czasu spojrzeć w lustro, no, ale bez przesady. Za to dla mojej siostry to byłby zapewne istny raj. Nigdy nie mogłam pojąć, jak można tyle czasu spędzać przed kawałkiem szkła. Siostra mówi, że gdy dorosnę to wszystko zrozumiem i sama będę się podobnie zachowywać, ale szczerze w to wątpię. Choć nie mogę powiedzieć, iż mam już za sobą kawał życia i wieloletnie doświadczenie, to zdążyłam zauważyć, że gdy dorośli nie chcą albo po prostu nie potrafią czegoś wytłumaczyć, to mówią, że „zrozumiesz, gdy dorośniesz”. Oczywiście nie powiedzą „nie wiem”, czy „nie potrafię tego wytłumaczyć”, bo wydaje im się, że straciliby wtedy twarz, a taka formułka wydaje się być bezpieczna i dumna.
Gdy się ocknęłam, w pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem i co się stało. Bolała mnie głowa. Powiodłam po pokoju nieprzytomnym wzrokiem. Jednak, gdy moje oczy napotkały tytuły ksiąg zapisane dziwnymi znakami, takimi jak te, które widziałam w jaskini, wszystko sobie przypomniałam. Zerwałam się z łóżka. Co się stało? Gdzie ja jestem? Czy śnię? Czułam się jakoś dziwnie, tak... lekko. Zauważyłam, że wciąż mam na sobie strój kąpielowy. To mnie nieco uspokoiło, bo była to jedyna „normalna” rzecz wokół mnie.

No, widać tu dużą pomoc starszej siostry i mamy /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png

Offline

#5 29-05-2015 o 19h29

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

Moje pierwsze pytanie - dlaczego tekst tej długości podzielony jest tylko na dwa akapity? To trochę za mało, dobrze byłoby rozbić trochę tę dłuższą część. Wiem, że cały pierwszy akapit to opis pomieszczenia, czyli w sumie całość, ale z drugiej strony - opisy poszczególnych elementów można powrzucać do oddzielnych akapitów. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Druga rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to taka trochę uwaga co do logiki tego opisu (ach, logika, jakże lubię się jej czepiać... :3 ). Najpierw podajesz dokładny, baaaaaaaaaardzo dokładny opis całego pokoju - to trochę tak, jakby bohaterka obudziła się i spokojnie, uważnie, bez nerwów zaczęła oglądać sobie pokój, wszystkie elementy i meble, ba, wyobraźnia czytelnika w niektórych miejscach niemal sama podsuwa obrazy, jak dziewczyna podchodzi, przygląda się malunkom, jak poświęca dłuższą chwilę na podziwianie ornamentów i tak dalej. A potem, zupełnie niespodziewanie pojawia się wzmianka o tym, że obudziła się z bolącą głową i zaczątkami paniki, że zerwała się z łóżka... No, kurczę, to się jawnie kłóci z tym dokładnym opisem pokoju. Bo czy człowiek, który budzi się w nieznanym miejscu, nie wiedząc, jak się tam dostał i co się w ogóle działo, zwraca aż tak dokładną uwagę na otoczenie? Nie! Wpada w panikę, szuka drzwi, rwie sobie włosy z głowy, próbując wyłowić coś z odmętów pamięci, opcjonalnie szuka kogoś żywego lub nawołuje (ostrożnie i nieśmiało lub głośno, wedle uznania). Malunki na ścianach i detale zdomień mebli to ostatnie rzeczy, które takiego człowieka interesują. Większą uwagę na wystrój taka osoba zwróci dopiero, jak się uspokoi (i to przy założeniu, że drzwi są zamknięte i nie ma jak wyjść). Ot, taka trochę bardziej zaawansowana uwaga. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Btw, pomijając kilka brakujących przecinków i mniejsze byczki tu i ówdzie, to sam styl czytelny i przejrzysty. Nie wiem, na ile to Twoje umiejętności, a na ile pomoc mamy i siostry, ale efekt jest bardzo dobry. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ostatnio zmieniony przez Dasharia (29-05-2015 o 19h30)


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

#6 06-06-2015 o 17h52

Miss'towarzyska
Lilia444
Koooteeek!
Miejsce: Pomocnik moderatora :3
Wiadomości: 2 621

Po wielu dniach ciężkiej udręki i szukania odpowiednich słów, nareszcie gotowe.

Obeszłam cały pokój i dotykałam po kolei każdy mebel, by upewnić się, czy to nie sen. Wszystko było realne. Stanęłam przed wielkim lustrem, obok łóżka i... oniemiała ze zdziwienia. Szybko podniosłam rękę do głowy. Moje włosy, co świetnie było widać w lustrze, zamiast grzecznie leżeć tam gdzie ich miejsce, bezczelnie falowały jak gdyby znajdowały się pod wodą. Palce potwierdziły, że obraz w zwierciadle nie jest tylko iluzją. Lekko zaniepokojona powiodłam jeszcze raz wzrokiem po pokoju. Przyjrzałam się uważniej rośliną. One również niemal niezauważalnie falowały.
- Rety, gdzie ja jestem! - przestraszyłam się. Wtem zobaczyłam na małej szafeczce piękną, zakręconą muszlę na zielonym, plecionym na pewno przez artystę, sznureczku. Dość mnie zaciekawiła i zaraz wpadłam na niedorzeczny pomysł, że gdy się w nią dmuchnie przyjedzie piękny rydwan zaprzężony w koniki morskie.
- No coś ty, Aśka. Za dużo się naoglądałaś bajek. Może jeszcze w tej karecie będzie jakiś książę, który weźmie cię za żonę i będziecie żyć długo i szczęśliwie – zadrwiłam z samej siebie, lecz mimo to zapominając na chwilę o moich włosach podeszłam do muszli.
- Ale mimo wszystko nie zaszkodzi spróbować. Pewnie się nic nie stanie, no, ale co z tego? - stwierdziłam i z całych sił dmuchnęłam w muszlę. Ku memu zdumieniu oraz radości zabrzmiał donośny, czysty i niski dźwięk, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam. Był wspaniały! W napięciu czekałam na to, co teraz nastąpi. Muszę przyznać, że nieźle się bałam i ganiłam się w duchu za tę nieostrożność i kompletny brak zdrowego rozsądku, lecz równocześnie cieszyłam się, iż nastąpi, co ma nastąpić, bo chyba nikt nie cierpi niepewności, szczególnie, gdy sam nie wiedząc jak, zjawia się w tajemniczej komnacie i jego własne włosy falują. Chwilę po przebrzmieniu tego pięknego tonu otwarły się wielkie rzeźbione drzwi. Stanęła w nich dziwna istota może trochę ode mnie starsza. Miała jasnozieloną skórę z licznymi ciemniejszymi plamkami. Pomiędzy długimi palcami rąk i stóp (była bez butów) miała błony jak u żaby. Uszy, również błoniaste, nienaturalnie odstawały jej od głowy. Długie, granatowe włosy, powiązane w oryginalne sploty opadały na plecy. Wydatne usta były szeroko otwarte, a wyłupiaste rybie ślepia okryte powiekami pozbawionymi rzęs, spoglądały na mnie z nieukrywanym zdumieniem i zachwytem. Jej suknia, skrywająca pokraczne ciało, lśniła czerwienią i różem. Zza jej pleców rzucały ciekawe i pełne uwielbienia spojrzenia równie „urokliwe” jak ona osoby. Istota stojąca przede mną nie wyglądała jakoś specjalnie inteligentnie, a ja chyba niestety również. Z początku przeraziłam się na ten widok i też zaczęłam się wpatrywać w przedziwną osobistość, tyle, że w odróżnieniu od niej, w moim wzroku nie było widać zachwytu, ale raczej wstręt. Stałam tak oniemiała i niezmiernie zmieszana w stroju kąpielowym, a przede mną stały zielonkawe postaci niegrzeszące urodą, ale w na pewno mniej przewiewnych niż mój strojach. Gdy dziewczyna mnie spostrzegła z muszlą w ręku, padła zaraz na kolana, a inni zrobili to samo.
- O, Wielka Pani! Czego sobie życzysz? – spytała zielona dziewczyna pełnym uwielbienia głosem. Jeszcze bardziej wytrzeszczyłam oczy oszołomiona tym, co usłyszałam. Głupio rozejrzałam się po pokoju szukając tej „Wielkiej Pani”, choć przecież dobrze wiedziałam, że istota zwraca się do mnie. W końcu, sama nie wiedząc, co mam powiedzieć, wykrztusiłam:
- Yyyy... chyba mnie z kimś pomyliłaś...
- Nie! – Zaprzeczyła zaraz dziewczyna. – Ty jesteś Wielka Pani! Twa uroda jest wielka, większa od całej tej krainy, a głos wspaniały i władczy. Oczy jak dwa gilady! Jakże szczęśliwy musi być twój kraj, że chodzi po nim sama Wielka Pani! Opowiedz nam o nim! Błagamy cię o to, o Najpiękniejsza!
Może miała trochę racji… Nie żebym się przechwalała, ale fakt faktem, że wyglądałam przy niej jak piękny motyl koło wstrętnej muchy. A tak w ogóle to do tej pory nie wiem, czym są te „gilady”? Być może wzięła mnie za jakieś bóstwo? Zaraz jednak otrząsnęłam się z tej myśli. Pewnie zaraz wszystko się wyjaśni., ale puki co chyba lepiej będzie jeśli w miarę możliwości spełnię jej życzenia... Wzięłam głęboki oddech i już całkiem przytomnie, choć jeszcze wciąż z pewnym lękiem, oznajmiłam:
- Dobrze, jednak najpierw powiedzcie mi, kim jesteście i co to za miejsce.

Ostatnio zmieniony przez Lilia444 (06-06-2015 o 17h54)

Offline

#7 10-06-2015 o 21h02

Miss'OK
MaMiMuMeMo
Bez opisu, bez tragedii..
Miejsce: Tam gdzie przezydentem jest Czekolada
Wiadomości: 1 604

Super! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


http://i60.tinypic.com/a9o01j.jpg

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1