Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1

#1 28-09-2014 o 18h49

Miss'nieobczajona
Xandra109a
XD
Wiadomości: 21

Hej! Mam na imię Ola i piszę od paru ładnych lat. Podobno wyrobiłam sobie własny styl. Jest to jedno z moich hobby, ale nie jestem w tym nadzwyczajna /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png Zresztą oceńcie sami :3 Jestem otwarta na wszelkie komentarze, bo pomagają one mi się udoskonalić /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png Za wytykanie błędów będę naprawdę bardzo wdzięczna :3

Link do zewnętrznego obrazka

Link do zewnętrznego obrazka


    To stara legenda, już dawno zapomniana. Nikt już jej nie pamięta oprócz mnie. Była przechowywana pilnie w głębi mojego serca aż do teraz. Nie mogłam już dłużej z nią żyć,
w samotności. Chciałam, abyś ty również ją poznał. Dlaczego? Sama nie wiem. A więc, towarzyszu, zajmij się uważnym czytaniem każdego mojego słowa. Może kiedyś ci się to przyda, tak jak mi przydawało się wiele razy...
    Kiedy byłam mała, bałam się ciemności. Moja matka zawsze siedziała na skraju mojego łóżka, nucąc mi piosenkę. Nigdy mnie nie przytulała. Kiedy byłam już starsza, dalej tam siedziała,
z tym że opowiadała rodzinne historie. Zawsze myślałam, że to zwykłe brednie, głupia gadanina moich dziadków. Byłam zdziwiona, że moja inteligentna opiekunka z taką pasją mi je opowiada, jakby sama w nie wierzyła.
    Ale wreszcie i ja uwierzyłam. W każde jej słowo, chociaż nigdy nie wyobrażałam sobie,
że tak może się stać. Ja też zaczęłam wyszukiwać śladów ich obecności. Jej się udało. Olbrzymie, białe pióro, które spadło nagle z nieba. Za duże na jakiegokolwiek ptaka, zbyt idealne na jakąkolwiek stąpającą po tym świecie istotę. Ale mnie nigdy nie udało się znaleźć sygnału od nich, że byli. Żebym nie przestawała wierzyć. Może Tobie się uda...
    Ale zacznijmy od samego początku. Od czasów, których zazwyczaj nie pamięta nikt z twoich przodków. Ludzkich przodków. Bo nie zaprzeczę, że twoi przodkowie stąpali wówczas po ziemi.
Im akurat dane było stąpać między dzikimi, ale niegroźnymi stworzeniami. Traktować wilki jak psy, udomawiać ich w swoich domach, zaskakująco nowoczesnych jak na te czasy.

    Pewnie nigdy nie udałoby mi się dostać takiego sygnału jak mama. Ale pewnego dnia, po długiej, męczącej walce, umarłam na raka. Przeszłam reinkarnację, ale niczego nie zapomniałam. Nawet nie wiem, co się nie udało. Obudziłam się w ciele anielicy, tyle że kilkadziesiąt, a może kilkaset tysiącleci temu. Tak, anielicy. Jednej z moich praprapapraprababek...
    Ale zaczynając od początku. Pewnego mroźnego wieczoru moja matka przyszła do mojego pokoju, jak zwykła to robić zawsze po zachodzie słońca. Pokazała mi piórko, które znalazła jeszcze jako dziecko. Opowiedziała historię, jaką jej babka opowiadała, gdy sama była w moim wieku.
    Raj. Adam oraz Ewa. To wszystko może było prawdą, ale w alternatywnym świecie. Kiedy zwierzęta nie atakowały wszystkiego, co się rusza, po ziemi wcale nie stąpał żaden człowiek. Kroki stawiali aniołowie oraz demony, diabły, czy szatany – jak tam chcesz ich nazywać. Można powiedzieć, że niektórzy naprawdę byli ze sobą zaprzyjaźnieni. Szatany wiedziały zawsze więcej, władały ciemną mocą. Anioły były gorsze od Boga i pomiatane przez Niego, ale nie potrafiły tego zauważyć. Miały inną wiedzę niż demony, zdecydowanie mniejszą. Ale zawsze mogły pójść do Jahwe, spytać go o radę, ubłagać pomoc w każdej sprawie. Szatany nie miały tej możliwości.
    A co się działo, kiedy demon zakochał się w anielicy? Jeśli mam być szczera, przez bardzo długi czas nie było wiadomo. Aż wreszcie tak się stało. W białoskrzydłej narodził się pół-anioł, pół-demon. A wszechwiedzący Bóg z plotek domyślił się, co się stało, i wyrzucił wszystkich z Raju. Demonom dostało się Piekło do władania, natomiast Anioły musiały się zadowolić pomocą Bogu w pilnowaniu ludzi. Nie mogły nawet sami z nim porozmawiać.
    Jahwe sam był ciekawy, co wyniknie ze związku anioł-demon, dlatego pozwolił im zostać
w Raju. A raczej zamienił Raj w Ziemię, a rodzicom obiecał, że staną się tym samym, co ich dziecko. Początkowo oboje kombinowali, jakby tu pozostać Aniołem i Diabłem, trafić do swoich, kiedy uświadomili sobie, że jeśli uśmiercą swoje dziecko, sami staną się nicością. A jeżeli wyniknie coś z nienarodzonego dziecka, być może będzie to lepsze niż to, co dotychczas zostało stworzone.
    W zniecierpliwieniu oczekiwali brzdąca, a po nim stworzyli tyle kolejnych potomków, ile zdołali, ze świadomością, że kiedy ich zabraknie, to ich własne dzieci będą musiały zaludnić cały świat. A więc każdy z nas jest ze związku rodzeństwa anioł-demon, co znaczy, że każdy z nas ma coś z anioła i coś z demona, mimo że nie jesteśmy ani uskrzydleni, ani rogaci. Widać to natomiast po naszym sumieniu, które czasem podpowiada nam głupoty, a czasami mówi „Nie, nie rób tego”.


Źródło zdjęcia: nostawen.pinger.pl

Ostatnio zmieniony przez Xandra109a (05-10-2014 o 18h02)

Offline

#2 29-09-2014 o 20h15

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Witaj!
Muszę się przyznać, iż tutejszy dział Opowiadań Indywidualnych spisałam na straty, jednak po przeczytaniu Twojego dzieła, zmieniłam zdanie!
Masz bardzo przyjemny, lekki styl (mózg nie musi się męczyć nad składnią ani jednego zdania), wszystko jest spójne, błędy nie kują w oczy (jeżeli jakiekolwiek się pojawiły), a gramatyka i interpunkcja jest na odpowiednim poziomie.
Fabuła jest oryginalna i wydaje się ciekawa, co spowodowało, że już teraz czekam z niecierpliwością na resztę tekstu. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png
Pozdrawiam i życzę weny,
Rachel.

Offline

#3 05-10-2014 o 18h02

Miss'nieobczajona
Xandra109a
XD
Wiadomości: 21

Dziękuję /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png Podejrzewam, że rozdział pierwszy może nieco rozczarować, ale to jeden z momentów, które poszły mi najgorzej, bo chciałam jakoś przedstawić główną bohaterkę i jej przyjaciół. Robiłam jednakże wszystko żeby nie było to takie nudne, zresztą - oceńcie sami :3

Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka


    Pierwszy tegoroczny śnieg właśnie zaczął padać, prusząc moje skrzydła. Lubiłam zimę, mimo że było mi podczas niej chłodno i niejednokrotnie nie mogłam latać, z przeziębionymi skrzydłami. Ale tym razem wyszłam z mojej kryjówki, ubrana w długą, brzoskwiniową sukienkę nie okrywającą moich ramion. Fakt, było mi chłodno, ale nie chciałam założyć kurtki, którą natarczywie wpychała mi w ręce moja matka. Na dworze czekała już na mnie moja najlepsza przyjaciółka, Violetta. Na „dzień dobry” rzuciła we mnie idealnie kulistą śnieżką, która trafiła mnie w klatkę piersiową. Była lodowata, ale zresztą czego ja się mogłam spodziewać? Pisnęłam, a potem odwzajemniłam się tym samym. Mogłam jednak wziąć tą kurtkę... Trąc ramiona dłońmi, pofrunęłam ku niebu. Uwielbiałam latać, ten świst powietrza, jaki czyniły moje skrzydła, wysokość, na jaką mogłam się znaleźć, szybkość, o wiele większą niż tą, którą mogłam osiągnąć, biegnąc. Roześmiałam się, zrobiłam w powietrzu piruet, a potem poleciałam do domu mojego kumpla. Viola leciała tuż zaraz za mną, aż osiągnęła moją szybkość i frunęła już przy mnie. Chichocząc, zaczęłyśmy się ścigać, mało nie minąwszy celu podróży. W ostatniej chwili jednakże zorientowałam się, że znajdujemy się idealnie nad mieszkaniem Aarona. Niebezpiecznie kierując się ku dołowi mało nie straciłam równowagi, ale w ostatnim momencie pięknie pokazałam, że to ja jestem panem mojego ciała. Ładnie wyhamowałam, zrobiłam powietrzne salto i wylądowałam dwoma nogami okrytymi łososiowymi kozakami na wycieraczce. Violetta natomiast niezgrabnie wylądowała na swojej pupie przed schodami prowadzącymi do werandy Templerów, co skomentowała głośnym przekleństwem. Zapukałam do drzwi srebrną kołatką, a potem pomogłam przyjaciółce się podnieść. Czarnowłosy jednakże zdążył zauważyć fakt, że Viola leżała na podłodze. Jego oczy błysnęły wesoło, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
    - Jesteśmy ostatnie? - spytałam chłopaka.
    - Jeszcze Victor, jego siostra-bliźniaczka Lilith, Connor i Willy. Ale fakt, przed wami przyszło już trzynaście osób – roześmiał się, wpuszczając nas do środka. - Oj Nadio Nadio, nie jest ci czasem zimno?
    - Jest – przytaknęłam. - Ale jestem już zmęczona nakładaniem i zdejmowaniem kurtki. Z naszymi skrzydłami to strasznie męczące! – jęknęłam.

***

    Impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Aaron otrzymał wiele prezentów, z których bardzo się cieszył i mogłoby się wydawać, że wszystko przebiegnie świetnie, kiedy nagle rozległo się głośne pukanie. Chłopak podniósł brwi w zdumieniu, bo przecież nie zapraszał więcej gości, ale nim zdążył podejść by otworzyć drzwi, banda chłopaków z czarnymi skrzydłami weszła do pomieszczenia, właściwie w zwartym szeregu, z jednym z chłopaków na przodzie. Byli wyjątkowo przystojni, ale i aroganccy. To przed takimi ostrzegała mnie moja rodzina. Nazywano ich demonami, wrogami samego Boga. Jahwe wypalił im skrzydła, lecz te odrosły na nowo – o wiele mocniejsze, czarne. Chłopaków właściwie łączył wygląd – wszyscy mieli ciemne włosy, z tym że u niektórych była to czerń, u innych brąz, a u jeszcze innych – ciemny blond. Na czubku głowy mieli dwa czarne rogi, niczym u kozła, które za karę stworzył im Jahwe, by pokazać wszystkim, że są oni niezwykle głupi. Łącznie było ich dwunastu, każdy o wściekłym, strasznym spojrzeniu.
    - Wszystkiego najlepszego, Aaronie – oznajmił ten, który szedł przodem. Wręczył mu czarne pudełko, które grzechotało przy każdym ruchu. - Otwórz od nas prezent, każdy z braci naszej rodziny przesyła ci jak najlepsze życzenia z okazji osiemnastych urodzin i kondolencje z powodu śmierci twojej matki osiemnaście lat temu.
    - Jak... ale... co? - wybełkotał nieskładnie Aaron. Pakunek został wepchnięty mu w ręce, a demony patrzyły na niego uważnie, zmuszając go do otwarcia.
    Trzęsącymi się dłońmi rozerwał papier okrywający podarek. Naszym oczom ukazało się kilka białych notesów, które w środku był zapisany drobnym, pochyłym pismem. Jak wytłumaczył pierwszy z chłopaków, jego matka zostawiła im to, kiedy dowiedziała się, że umrze. Spisała w nim dzień po dniu, przeżycie po przeżyciu, zarówno swoje jak i swojej matki, od urodzenia aż po samą śmierć, aby młodzieniec mógł dowiedzieć się o niej wszystkiego, co go mogło zainteresować. To okrutny, a zarazem niezwykle drogocenny dar.

***

    - Nazywasz się Rozalia Brownbarry, prawda, blondyneczko? - zapytał ten chłopak, który stał na przodzie. Miał najczarniejsze włosy i największe skrzydła. Machał nimi powoli, jakby od niechcenia, ale nie frunął ku górze. Wyglądało to niezwykle elegancko i władczo. Wiedziałam, że z nas dwojga on jest lepszy właściwie we wszystkim i jeżeli będzie miał tylko takie życzenie, z łatwością może mnie porwać i skrzywdzić. Szczerze mówiąc byłam przy nim bezbronna. Oszałamiało mnie w nim właściwie wszystko.
    - Skąd mnie znasz? - szepnęłam, zlękniona. - Czyżbyśmy widzieli się już wcześniej?
    - Jest mi doprawdy przykro, że w ogóle mnie nie pamiętasz! - zawołał ze wzburzeniem. - Jestem największym fanem twoich powietrznych wyczynów – skłonił ku mnie głowę z szacunkiem. - Chciałbym, żebyś się u mnie szkoliła, bo jesteś najlepszą anielicą, jaką kiedykolwiek widziałem. Nazywam się Vincent Evans – uśmiechnął się delikatnie.
    - Jesteś demonem. Nie pociągasz mnie – ostrzegłam butnie, cofając się lekko do drzwi. - Ale naukę naprawdę chętnie wykorzystam. Kiedy zaczynamy?
    - Jak najszybciej się da. Może nawet teraz?
    - Wybacz, ale jak się zdążyłeś zapewne domyśleć, mój przyjaciel ma dzisiaj przyjęcie urodzinowe, na które sam wręczałeś mu prezent – oznajmiłam. - Może jutro?
    - Przyjdę po ciebie o osiemnastej.
    - Nie wiesz gdzie mieszkam.
    - Dowiem się, blondyneczko – uśmiechnął się jeszcze raz, przejechał dłonią po swoich włosach, a następnie wyszedł z domu, ciągnąc za sobą wszystkich swoich kumpli. Właściwie wystarczyło machnąć na nich ręką, a oni posłusznie wyszli za nim. Wychodząc, rzucił jeszcze jedno przenikliwe spojrzenie w stronę jubilata.


Zdjęcie pochodzi ze strony wywrota.pl

Ostatnio zmieniony przez Xandra109a (05-10-2014 o 18h03)

Offline

#4 05-10-2014 o 19h24

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

Ostatnio gdzie się nie obejrzę, tam anioły i demony w jakichś pogmatwanych relacjach. Nie ogarniam tego "trendu"... O.O
No, ale do sedna.
Faktycznie, w tym tekście dość mocno czuć taką nutkę indywidualizmu. Widać, że masz własny styl i to sprawia, że czyta się całkiem lekko. Tylko niepotrzebnie komplikujesz tekst, prowadząc narrację w sposób, który trochę kołuje czytelnika. Opisujesz wydarzenia w perspektywie czasowej, niespodziewanie się cofasz... I robisz czytelnikowi wodę w mózgu, bo już nie wiadomo, co się kiedy działo, jaka była kolejność zdarzeń, co później, co wcześniej.

Oczywiście, kilka błędów też się napatoczyło - nie są to może bardzo rażące byki, ale jednak.. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Nikt już jej nie pamięta oprócz mnie.

"Oprócz mnie nikt jej już nie pamięta." Inny zapis będzie... nie po polsku.

Nie mogłam już dłużej z nią żyć, w samotności.

W sumie wystarczyłoby tu napisać, że przecinek jest zbędny, ale czytając to zdanie po raz setny dochodzę do wniosku, że nie o przecinek tu chodzi, tylko o końcówkę zdania, która... no, nie leży. Co dokładnie chciałaś przekazać tym zdaniem? Bo można odczytywać je na wiele sposobów. Np. że bohaterka nie mogła dłużej żyć z tajemnicą I nie mogła dłużej żyć w samotności, albo, że to właśnie tajemnica była samotności przyczyną. Inna opcja: bohaterkę męczyła samotność w sensie braku osoby, z którą dzieliłaby tajemnicę...


Kiedy byłam już starsza, dalej tam siedziała(...)

Jest milion sposobów na przebudowanie tego fragmentu, więc tym razem nie podam "gotowca" - napiszę tylko, że to zdanie dość mocno sugeruje, że matka bohaterki przez kilka ładnych lat w ogóle nie ruszyła się z łóżka, tylko ciągle na nim siedziała... /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png

Jej się udało. Olbrzymie, białe pióro, które spadło nagle z nieba.

Sugerujesz, że "pióro jej się udało" - brzmi bezsensownie, nie? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png No i właśnie tak brzmią te dwa zdania. Może coś w stylu "Jej się udało. ZNALAZŁA olbrzymie, białe pióro..."

Ale mnie nigdy nie udało się znaleźć sygnału od nich, że byli.

Ta sama sytuacja, co wcześniej z samotnością - końcówka zdania "że byli" kompletnie nie pasuje do reszty, nie wiadomo, jak ją interpretować, co miała oznaczać. Weź ją wywal i będzie git. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png
   
Ale zacznijmy od samego początku.

To jest już któryś raz, kiedy zaczynasz zdanie od "ale". Ale wiesz, że z tym "ale" to lepiej nie przeginać, bo po jakimś czasie zaczyna strasznie źle brzmieć? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Od czasów, których zazwyczaj nie pamięta nikt z twoich przodków.

Tak generalnie, to nasi przodkowie nie są w stanie niczego pamiętać, a to z tej prostej przyczyny, że nie żyją - dlatego nazywa się ich przodkami. "Zazwyczaj" jest kompletnie zbędne i trochę miesza z sensem zdania - pod tym względem ten fragment brzmi równie dziwnie, jak to:
Krokodyle zazwyczaj nie malują farbami olejnymi (acz zdarzają się wyjątki).


...udomawiać ich w swoich domach

Udomawiać w domach. Masło maślane.

Opowiedziała historię, jaką jej babka opowiadała, gdy sama była w moim wieku.

Eeee... gdy babka była w wieku bohaterki? O.o

(...) szatany(...)

Szatany! xD Nie wiem, czemu, ale ta forma niezmiernie mnie bawi - może dlatego, że kojarzy mi się z taką moherową babką, która klnie, na czymś świat stoi, bo te "szatany" (czyt. ubierające się na czarno dzieciaki z sąsiedztwa) urwały jej od internetu...

ubłagać pomoc w każdej sprawie.

WYBŁAGAĆ.

W białoskrzydłej narodził się pół-anioł, pół-demon.

"Z" białoskrzydłej. a nie "w" niej. Gdyby dziecko narodziło się w niej, oznaczałoby to, że... po narodzinach nadal przebywało w brzuchu? Wut? O.o

A wszechwiedzący Bóg z plotek domyślił się(...)

Ekhm... może coś mi się miesza, ale skoro jest wszrchwiedzący, to chyba oznacza, że wie wszystko - w takim wypadku nie musi się niczego domyślać, tym bardziej z plotek. On po prostu WIE. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Nie mogły nawet sami z nim porozmawiać.

Same.
   
Jahwe sam był ciekawy, co wyniknie ze związku anioł-demon, dlatego pozwolił im zostać.

Im? To znaczy: komu? Aniołom? Demonom? Tej parze, która spłodziła mieszańca? Ludziom?

Trochę nie usatysfakcjonowało mnie zakończenie prologu. Było takie... bez puenty. Mamy sumienie. Mamy dwoistą naturę. Zjadłam kanapkę. Przydałoby się jakieś dobre, mocne podsumowanie w zakończeniu - coś, co sprawiłoby, że czytelnik nie mógłby się doczekać dalszej części.

Co do rozdziału pierwszego - w porównaniu do dość intrygującym prologiem wypada, niestety, blado. Nadal trudno się zorientować, w którym momencie opowiada się znajdujemy. A pomijając dodatek w postaci skrzydeł i rogów - mamy tutaj typową, klasyczną wręcz sytuację, znaną z miliarda Hollywoodzkich filmów o nastolatkach: ekipa "dobrych" nastolatków kontra gang "złych" nastolatków i główna bohaterka, która - proszę, powiedz mi, że mylę się w swoich przypuszczeniach - będzie rozdarta pomiędzy niezwykle przystojnym i do porzygu dobrym chłopakiem (w tym wypadku zapewne Aaron), a wrednym i aroganckim, acz niezwykle pociągającym złym chłopakiem (w tym wypadku zapewne Vincent, czy jak mu tam - "lider" "zuej bandy"). Mam nadzieję, że jednak źle prorokuję i sytuacja potoczy się inaczej, bo po całkiem udanym prologu aż szkoda byłoby psuć nastrój czymś tak płytkim i oklepanym...

No, po krótkim wstępie - pora na błędy! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png

Pierwszy tegoroczny śnieg właśnie zaczął padać, prusząc moje skrzydła.

Uno, wujek Google podpowiada, że nie ma takiego czasownika, jak "pruszyć". Jest "prószyć". Due, prószyć=osypywać, w odniesieniu do śniegu: padać, śnieżyć. Zatem forma "prósząc moje skrzydła" jest, delikatnie rzecz biorąc, nielogiczna.

(...)niejednokrotnie nie mogłam latać, z przeziębionymi skrzydłami.

A fe, niedobry przecinek, zły przecinek! Nie wolno tak się wciskać w miejsca, w których przecinki znajdować się nie powinny!

(...)odwzajemniłam się tym samym.

"Odwzajemnić się" oznacza właśnie "odpowiedzieć tym samym". A więc wyszło Ci masło maślane.

Viola leciała tuż zaraz za mną, aż osiągnęła moją szybkość i frunęła już przy mnie.

Albo leciała "tuż za mną", albo "zaraz za mną". Niestety, nie można postawić obu tych wyrazów obok siebie. Końcówka zdania też leży. Leciała za mną, potem przyspieszyła i leciała obok mnie... Nie brzmi to za dobrze. "Viola leciała tuż za mną, aż przyspieszyła i zrównała się ze mną" - nie do końca  ok, ale już trochę lepiej wygląda...

Pakunek został wepchnięty mu w ręce, a demony patrzyły na niego uważnie, zmuszając go do otwarcia.

I tu czegoś mocno nie kumam. Kawałeczek wyżej pisałaś, że "lider" demonów dał Aaronowi prezent. Po chwili piszesz, że prezent został wepchnięty w ręce chłopaka. Wygląda to mniej-więcej tak: przyszli, dali prezent, potem go zabrali i dali znowu, wciskając pakunek Aaronowi w dłonie... Jakby tak zamknąć oczy, to taka przepychanka wygląda nawet śmiesznie, ale sensu w niej zbytnio nie ma... Tym bardziej, że - zakładam - nie tak pewnie chciałaś to opisać. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


Jak wytłumaczył pierwszy z chłopaków, jego matka zostawiła im to, kiedy dowiedziała się, że umrze.

Jego matka? W sensie czyja? Tego chłopaka? Czy może matka Aarona? Doprecyzuj, bo niezbyt wiadomo, o kogo chodzi.

I znowu brakuje podsumowania na koniec, jakbyś urwała opowiadanie w połowie. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/sad.png Jakieś zdanie "kończące", zamykające ten rozdział lub będące wstępem do kolejnego byłoby mile widziane...

Ostatnio zmieniony przez Dasharia (05-10-2014 o 21h17)


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1