Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1

#1 06-09-2014 o 18h50

Miss'Sensei
Sentis
...
Miejsce: Gdańsk
Wiadomości: 1 226

To znowu ja! Historia już jakiś czas chodzi mi po głowie. Nie wiem, czy kontynuacja będzie długa, ale przewiduję jeszcze przynajmniej 3-4 rozdziały.



Dziewczyna siedziała przy barze w jednej z obskurniejszych dzielnic Londynu. Aby nie zwracać na siebie uwagi, założyła ciemne jeansy, t-shirt z jakimś dziwnym nadrukiem i skórzaną kurtkę. Czarne włosy związała w wysoki, luźny kok.
Właśnie zamawiała kolejne piwo, kiedy zadzwonił jej telefon.
- Tak? - zapytała beznamiętnie.
- Za dziesięć minut tam, gdzie zawsze – usłyszała w odpowiedzi męski głos, po czym pikanie telefonu. Rozłączył się.
- Faceci – mruknęła pod nosem. - Gary! Daj mi jeszcze butelkę niegazowanej wody i dolicz to do rachunku.
Barman pokornie spełnił jej żądania, choć ręce trzęsły mu się jak galareta. Kto by pomyślał, że tak silny facet może się bać tak małej kobiety...
Dziewczyna z butelką w dłoni wyszła na ulicę. Zapowiadało się na deszcz, a temperatura oscylowała w okolicy zera, lecz szansa na śnieg była raczej nikła. Brunetka wsiadła na swój motocykl, założyła kask i z piskiem opon pomknęła na miejsce spotkania.

- Mam dla ciebie zadanie – usłyszała jeszcze zanim przekroczyła próg pokoju.
- Dzień dobry pysiu! U mnie wszystko dobrze. Dzięki, że pytasz.
- Zdjęcia są na stole – mruknął mężczyzna, cały czas stojąc twarzą do okna. Był raczej niski, ubrany w drogi garnitur, perfekcyjnie uczesany. Cały on.
- To, co zwykle? - zapytała brunetka oglądając zdjęcia jakiegoś przygrubawego blondyna.
- Tak. Kartka z adresem leży na stoliku.
- Nie jestem ślepa. Masz papierosa?
- Nie palę – odparł z sarkazmem, po czym podszedł do dziewczyny i podał jej paczkę fajek, którą wyjął z kieszeni marynarki.
Usiedli na zielonej, trzeszczącej kanapie i zapalili. Dziewczyna była zrelaksowana, przysunęła krzesełko, na którym oboje położyli nogi. Długo trzymała dym w ustach, wypuszczała go gęstą, białą chmurą, a jej towarzysz puszczał kółka. Znajdowali się w jednej z jego ulubionych siedzib, czyli w brzydkim z zewnątrz, sfatygowanym domku w parszywej dzielnicy. W środku wszystko wyglądało jak marzenie każdego amerykańskiego biznesmena. Skórzane kanapy, bambusowa podłoga, czarno-srebra tapeta, złoty kibel, kryształowe żyrandole i nafaszerowana bronią piwnica.
- Co u Sally? - zapytał niespodziewanie mężczyzna. Jego głos był dosyć wysoki i brzmiał jak u wiecznie smutnego gościa, który boi się być niemiły.
- Zwymiotowała dziś na dywan. Chyba muszę zmienić jej karmę. Weźmiesz ją na noc do siebie?
- Ok. Zabiorę ją z twojego mieszkania.
- Możesz przy okazji podlać paprotkę.
- Zobaczę.
Kiedy skończyli palić, dziewczyna bez słowa zabrała ze stolika kartkę, wyszła na korytarz, a później skierowała się do piwnicy, skąd wzięła swój ulubiony gnat. Nie sposób było nim nie trafić.

Siedziała na dachu niskiego bloku i czekała. Rozstawiła już cały sprzęt, opróżniła butelkę z wodą, a przy okazji pośmiała się z kilku gości, którzy stali w pobliżu i kłócili się o rozbite piwo. Po dwóch godzinach oczekiwań, ze zdrętwiałymi stopami i ubrudzoną przez gołębia kurtką, cel w końcu wyszedł z budynku. Facet wytoczył się z hotelu razem z dziewczyną, która zapewne nie była jego żoną. Wyglądali odrażająco. Celem był on, więc wystarczyła jedna kulka. Pijana dziewczyna krzyczała wniebogłosy.
Brunetka jak gdyby nigdy nic wyciągnęła telefon i wysłała wiadomość do swojego zleceniodawcy: "Wszystko gotowe. Nakarm kota".

Po kilku piwach i po poturbowaniu barmana Garego, dziewczyna niepewnym krokiem opuściła lokal i udała się w nawet sobie nieznanym kierunku. Szła bardzo długo, choć nie potrafiła określić, ile dokładnie. Rozładował jej się telefon, bak w motocyklu był pusty, więc zostawiła maszynę przed barem. Nie miała gotówki na taksówkę, a w dodatku zgubiła się. Kompletnie straciła orientację w terenie. Nie wiedziała, gdzie jest, ani gdzie iść, więc usiadła na ławce obok jakiegoś mężczyzny w czarnym, długim płaszczu z postawionym kołnierzem. Facet miał brązowe, kręcone włosy i pachniał drogą wodą po goleniu, więc raczej nie był bezdomny. Regularny, spokojny oddech oraz nienaturalnie wykrzywione ciało świadczyły o tym, że mężczyzna uciął sobie drzemkę.
Dziewczyna odpaliła kolejnego już tego wieczora papierosa i szturchnęła mocno śpiocha.
- Wstawaj! Wstawaj i idź do domu, bo zamarzniesz.
Sama nie wiedziała, skąd w niej nagle tyle empatii. W normalnych okolicznościach pewnie by go pobiła albo rozebrała do rosołu i zostawiła na pastwę losu.
Mężczyzna ocknął się. Powolnymi ruchami obrał pozycję siedzącą, po czym mętnym spojrzeniem swoich niebieskich oczu omiótł okolicę.
- Gdzie ja jestem? - spytał przytomnie. Zionęło od niego alkoholem, ale nie bełkotał.
- Nie mam pojęcia.
W odpowiedzi brunet tylko kiwnął głową. Przez chwilę przyglądał jej się uważnie. Zatrzymał wzrok dłużej przy twarzy, zmrużył oczy. Chwilę później odprężył się i z głuchym uderzeniem opadł plecami na oparcie ławki. Dziewczyna podała mu papierosa.
Mężczyzna niespodziewanie podniósł się z ławki i z zapaloną fajką trzymaną w prawej ręce ruszył w stronę ulicy. Brunetka nie przejęła się tym; dalej wypuszczała z ust obłoki gęstego dymu. Na filtrze został ślad po jej ciemnoczerwonej szmince.
- Chodź, nie mamy całej wieczności – usłyszała.
Mężczyzna zatrzymał się kilkanaście metrów dalej, a w oczekiwaniu na jej reakcję zaciągał się używką.
-Ja? Cóż cię we mnie tak zafascynowało? - zakpiła otwarcie. Raczej nie miała w planach nigdzie iść z nieznajomym.
- Nie palisz lightów – rzucił z lekkich uśmiechem na ustach.
Uległa.

Wsiedli do czarnej taksówki.
- 221B Baker Street – poinstruował kierowcę brunet.

Ostatnio zmieniony przez Sentis (06-09-2014 o 20h48)

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1