Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1

#1 03-07-2014 o 11h28

Miss'na całego
Niamh
...
Wiadomości: 315

Link do zewnętrznego obrazka


Miłość. Co to za uczucie? Z jednaj strony piękne i radosne, z drugiej – przeszywające na wskroś smutkiem i cierpieniem. Rozdziera człowieka na dwoje, rani kolcami jak róża, wbija w serce sople lodu. A jednak marzymy o nim. Chcemy kochać i być kochanymi. Nie obchodzi nas, że możemy za sprawą miłości ranić i być ranionym. Płakać i widzieć płacz. Jak głupcy dążymy do poznania prawdziwego znaczenia tego słowa. Do poznania jego zapachu, smaku, dotyku. Chcielibyśmy poczuć, jak to jest.

Jak jest co? Jak być okrutnie ranionymi? Jak to jest czuć ból, przeszywający na wskroś ciało i duszę?

Nie, to nie dla mnie. Nigdy nie marzyłam o wielkim romansie oraz nie miałam chłopaka. Nie potrzebowałam miłość. Zawsze byłam przekonana, że jest to całkiem zbędne. Nie było mi potrzebne do szczęścia... Bałam się. Zwyczajnie bałam się bólu, jaki może mi to sprawić. Bałam się, że nie podołam, nie dam rady.

Myliłam się? Tak. Bo kiedy spotkałam Jego, całe moje dotychczasowe życie uległo zmianie. On jest inny niż wszyscy. Ceni nie tylko mój wygląd, ale także wnętrze. Jest nadzwyczajny. Dosłownie. On jest… nie jest człowiekiem.

Ale kocham Go. Chwil spędzonych z Nim nie zamieniłabym na żadne inne. Na początku to wszystko było trudne. Jednak podołałam. Przekonałam się, że jednak nie jestem taka beznadziejna, jak mi się wydawało…



„W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość, która męczy, dusi i zabija… bez niej jest wielka pustka.”



_____________________________________

Pierwsza notka /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

I jak wyszło? Mam nadzieję, żę nie jest tak źle.

Prolog trochę za krótki, ale zawsze coś – no nie?

Postaram się, aby nastepne notki były dłuższe.

Ostatnio zmieniony przez Niamh (04-07-2014 o 11h25)

Offline

#2 04-07-2014 o 10h36

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

Trochę zbyt krótkie, jak na mój gust. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png Ale ogółem całkiem niezłe, lekko napisane. Kilka byczków, które rzuciły mi się w oczy:

Niamh napisał

Chcemy kochać i być kochanym.

...kochanymi. Jeśli piszesz w liczbie mnogiej, to konsekwentnie się tego trzymaj.


Niamh napisał

Nie obchodzi nas, że możemy za sprawą miłości ranić i być ranionym.

...ranionymi - ta sama sprawa, co wyżej. Do tego jedna konstrukcja powtarza Ci się w obu zdaniach - "kochać i być kochanymi", "ranić i być ranionymi". Średnio to brzmi. Może spróbuj w którymś przypadku napisać to ciut inaczej, zmienić trochę formę?


Niamh napisał

Nie, to nie dla mnie. Nigdy nie marzyłam o wielkim romansie. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie chciałam tego.

Tutaj trochę kole w oczy fakt, że są aż 4 krótkie zdania, jedno po drugim. Tekst ogólnie wypada lepiej, jeśli zdania krótkie i długie przeplatają się w odpowiedniej proporcji - jeśli obok siebie jest zbyt dużo zdań jednego typu, to w czytanie wkrada się monotonia. Myślę, że w tym przypadku spokojnie można drugie i trzecie zdanie połączyć w jedno. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Niamh napisał

Nie chciałam tego. Zawsze byłam przekonana, że jest to całkiem zbędne i nie potrzebuję tego.

"Tego", "to", "tego". Za dużo tych wyrazów, jak na tak krótki fragment, tym bardziej, że wszystkie odnoszą się do tego samego. Pokombinuj, może uda się przeredagować ten fragment tak, żeby brzmiał lepiej - bez użycia tych słów. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png

Ostatnio zmieniony przez Dasharia (04-07-2014 o 10h50)


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

#3 04-07-2014 o 11h29

Miss'na całego
Niamh
...
Wiadomości: 315

Dedykacja dla Dasharia

Za cenę rady oraz szczerą wypowiedzi...

Link do zewnętrznego obrazka


       Przeprowadzka. Nowy dom. Moja mama po śmierci ojca postanowiła wrócić do korzeni. Indiańskich korzeni. Kilkugodzinna jazda pociągiem przez kilka stanów nie byłaby taka zła, gdyby nie trzeba było tylko taszczyć ze sobą tych wszystkich toreb i walizek. Wprawdzie większość rzeczy takich jak meble itp. została przeniesiona do rezerwatu za pomocą usług dostawczych, ale i tak było tego całkiem sporo.

       A co było w tym wszystkim najgorsze? Jechałam do miejsca, którego nie znałam. Nic o nim nie wiedziałam. W życiu nie widziałam nawet zdjęć robionych w rezerwacie. Poza tym, miałam sporą szansę stać się wytykanym palcami mieszańcem… i nie tylko. Oczywiście, chciałam wyjechać z tamtego miasta od kiedy skończyłam dwanaście lat, jednak bałam się nowego miejsca. Ale, może zacznę od początku…

       Moja mama pochodzi z rezerwatu, kochała to miejsce jak żadne inne. Gdy wyjechała na studia nocami płakała za domem. Tęskniła. Tęskno jej było do rodziców, rodzeństwa, przyjaciół. Chciała z powrotem usiąść na przewróconym pniu w środku lasu i analizować plemienne legendy, których – niestety – nie raczyła mi opowiedzieć.

       Na studiach poznała chłopaka, który później stał się jej mężem, a moim ojcem. Była tak zaślepiona miłością, że wyjechała z nim do Joinville. Dziesięć lat po ślubie ojciec zaczął pić. Wciągnął go nałóg alkoholizmu i przestał się zachowywać normalnie. Pierwsze miesiące były dla mamy naprawdę ciężkie, zresztą – dla mnie również. Po dwóch latach zaczął się terror. Miałam wtedy niespełna dziesięć lat, jednak wszystko w pełni rozumiałam. Wiele razy widziałam, jak z oczu mamy płynęły nieprzerwane strumienie łez. Ojciec rano wychodził, wracając późnym wieczorem. Kiedy jeszcze nie spałam, do moich uszu dochodziły krzyki z sąsiedniego pokoju. Wszystko dobrze pamiętam, jednak… nie mogę. Nie mam siły o tym pisać. Ojciec nie chciał dać mamie rozwodu, ani nie pozwalał jej wyjechać przez co cierpiała jeszcze bardziej. Bała się swojego męża i nie miała odwagi się mu przeciwstawić. Nie chciała, abym dorastała w takiej rodzinie.

       W każdym razie rok temu ojciec zmarł na zawał serca. I wtedy mama podjęła decyzję o przeprowadzce do rezerwatu Indian z plemienia Quileute. Tam, skąd pochodziła. Przez całe dziewiętnaście lat szalenie tęskniła to tego miejsca, nienawidziła Joinville i wreszcie nadarzyła się okazja, aby uwolnić się od tego miejsca. Bez wahania wszystko zaczęła załatwiać. Po roku byłyśmy gotowe do przeprowadzki.

I tak oto znalazłam się w tej jakże pięknej i radosnej sytuacji. Super.

        Pod moim siedzeniem zamruczał kot. Nie podobało mu się bezczynne siedzenie w klatce i hałas dookoła niego.

-Kituś, spokojne. Jeszcze tylko troszeczkę… – uspokoiłam go głaszcząc po łebku przez pręty klatki. On to by najlepiej tylko biegał, skubany. Zaśmiałam się krótko, właściwie bezpodstawnie. Po prostu miałam dosyć tej ponurej atmosfery panującej w moim umyśle i ma  podświadomość chyba chciała jakoś na to zaradzić. Nie pomogło.

        Z westchnieniem oparłam głowę o siedzenie i w jednej chwili zmorzył mnie sen. Zamknęłam powieki i odpłynęłam…

        Okolica była niezaprzeczalnie piękna. Las, drzewa, zieleń… A na skraju lasu mały domek z drewna. To właśnie w tym domku mieszkałyśmy razem z mamą. Dom po naszej prawej zajmowała jedna z sióstr mamy, wraz z mężem i dwojgiem dzieci. Chłopców w wieku siedmiu i dziesięciu lat. Po lewej od domku był już las. Brylantowo. Komary pewnie dawały tu o sobie znać przez cały rok, ale na razie postanowiłam zbytnio się tym nie przejmować.

        Wolałam spokojnie pomyśleć o tym, na jakim zadupiu przyszło mi mieszkać. Szkoła znajdowała się jakiś kilometr drogi stąd, pod górkę. No i co? Spokojnie mogłam tyle przejść w piętnaście minut.

        Nagle różne myśli zaczęły brzęczeć mi w mózgu jak stado pszczół. Kłuły mnie w czaszkę, wbijając boleśnie swoje kolce, zmrażając mi umysł. Sytuacje z przeszłości powracały ze zdwojona siłą. Zakręciło mi się w głowie. Upadłam na łóżko w facjatce na strychu, gdzie wypakowywałam się, jako w swoim nowym pokoju. Byłam na granicy świadomości. Straciłam przytomność.

***

        Miałam wtedy dwanaście lat. Szłam przez szkolny korytarz, z pochyloną głową. Piekielna szkoła. Nie mogli mnie już lepiej wsadzić do jakiegoś zakładu dla obłąkanych, niż kazać mi chodzić do tej strasznej budy?

-Patrzcie na nią! Podobno ona nie jest normalna…

-Chodzą plotki, że zna się na czarach.

-Myślę, że jest czarownicą. – rozmawiali uczniowie na korytarzach, zerkając podejrzliwie w moją stronę.

        Tak minęły dwa tygodnie. Próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam. Byłam zbyt zdenerwowana, by funkcjonować normalnie. Potem było tylko gorzej.

-Jak tam, wiedźmo?

-Głupia czarownica.

-Żałosna wiedźma.

Mówili uczniowie zwracając się wprost do niej. Zaczęli się ze mnie wyśmiewać. Czemu? Jakoś tak. Nie znam prawdziwej przyczyny. Nie mogłam jej wtedy poznać. Byłam zbyt słaba…

***


       Obudziłam się, otwierając szeroko oczy. Nie ma to jak bolesne wspomnienia dla poprawy nastroju. Znowu to samo. Pszczoły, lodowe kolce, kalejdoskop wspomnień, granica świadomości… A potem a głowie już tylko ciemność. Utrata przytomności. I jakby sen. Sen, który nie był snem. To wszystko zdarzyło się naprawdę. Moja głowa wyłapywała coś z jej przeszłości, tkwiące najczęściej w skrzętnie ukrytej szufladce umysłu. Ma podświadomość wykopywała to, abym znów musiała przeżywać te chwile. Koszmar.

       Czarownica? Wiedźma? Czemu nie. Można było to i tak nazwać. Ja wolałam jednak określenie „obłąkana”. Jak się to objawia? Bardzo prosto. Mam przeczucia, które zawsze się sprawdzają, mogę zobaczyć przyszłość, jednak oddaloną ode mnie o góra dziesięć minut, przenosić przedmioty bez dotykania ich, a nawet – czytać w myślach… Jednak wszystkie te umiejętności są związane z potwornym Bólem. Tak to nazwałam. Po prostu Ból, nic więcej. Jednak bardzo specyficzny. Właśnie dlatego piszę go dużą literą. Gdy byłam młodsza, używała tych „mocy” z nadzieją, że Ból w końcu ustanie. Jednak nic z tego. On ciągle był. Nie mogę go powstrzymać.

       To dlatego boję się cierpienia. Ryzyka, które może być z nim związane. Nienawidzę Bólu, jednak moje życie jest nim wypełnione po brzegi. Egzystuję w ciągłej niepewności co do następnych kilku dni, godzin minut… sekund. Bowiem w każdej chwili może pojawić się Ból.

Boje się…

___________________________________

Tak, nieco dłuższy rozdział.

Według mnie wyszedł raczej średnio, ale sami oceńcie /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ostatnio zmieniony przez Niamh (04-07-2014 o 11h32)

Offline

#4 04-07-2014 o 19h46

Miss'wow
natasza793
...
Miejsce: Dobre
Wiadomości: 714

Umiejętności Lilian są naprawdę ciekawe. I w końcu istnieje jakaś wymiana – coś za coś – moce za ból. W większości historii bohaterowi niezwykłość przychodzi łatwo, u Ciebie tak nie jest i właśnie to sprawia, że Twoje opowiadanie jest takie oryginalne. Jak najbardziej informuj mnie o notkach! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW  PS zadaj mi pytanie  ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#5 27-12-2014 o 14h03

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 9

Spoko, ale... No nazwijmy że nie w moim guście, ale twój styl pisania ciekawy... /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/yikes.png

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1