Misaki Kagawa
Ukryty za starą, zakurzoną zasłoną, o której chyba wszystkie pokojówki mieszkające w tym zamku zapomniały, czuł się jak mysz pod miotłą. Wreszcie nie był wystawiony na pełne litości spojrzenia dziewcząt, które miały za zadanie mu usługiwać. Nienawidził, kiedy ktoś okazywał mu bezpodstawną litość, współczuł. Przecież nie potrzeba. To on ma magiczne umiejętności i dzięki swojemu umysłowi mógł każdą z tych żałosnych idiotek wyprowadzić w pole. One były wolne, a on był zamknięty. I co? To nie świadczy o sile psychicznej oraz wytrzymałości. Skoro jeszcze nie zwariował, to chyba radził sobie dobrze - więc litościwe uśmiechy i współczujące spojrzenia były całkowicie zbędne.
A czemu siedział za zasłoną, jak niedorozwinięty dzieciak wciągając przez nozdrza wszystkie te pyłki kurzu? Czekał. Czekał na okazję, aby się stąd wydostać. I nie, nie chodzi tutaj o wyskoczenie przez okno. Zwyczajnie chciał wykorzystać swoją nową pokojówkę, która była tak urocza i niewinna, że mało co go nie mdliło. Kiedy ją widział, czuł, że zaraz naprawdę coś z siebie wyda. Bycie zbyt gorzkim to zło, ale przesadna słodkość jest chyba jeszcze gorsza. Ale, dla Misakiego to dobrze - mógł swobodnie manipulować śliczną i mało rozgarniętą Mei. Owinąć ją sobie wokół palca, a potem dzięki niej wydostać się z tego więzienia. I koniec bajki. A jak można by zmusić Mei do czegoś takiego? Wywołać w niej miłość. Do niego. Zbliżyć się do niej. A wtedy będzie miał wolność niemal na wyciągnięcie ręki. Wystarczy trochę pracy i cierpliwości.
Słysząc jej ciche kroki, wychylił lekko głowę zza zasłony, aby spojrzeć na jej twarz. Dziewczyna jak zawsze prezentowała się atrakcyjnie - w końcu miała nieprzeciętną twarz. Ale niestety, brak uroku osobistego oraz niezgrabne ruchy, które świadczą o jej niezdarności, skutecznie odstraszały wrażliwego na tym punkcie Misakiego. Rozglądała się po pokoju jak zagubione dziecko, z tacką pełną pachnących potraw w rękach. Chłopiec uśmiechnął się przebiegle. Jeśli weźmie ją z zaskoczenia, łatwiej mu się da zmanipulować. Ale nic na szybko.
- Wyglądasz bardzo bezradnie i krucho. Może ci pomogę? - zapytał łagodnie, od tyłu wyjmując jej tackę z dłoni, po czym obrócił się kilka razy z gracją, jakby wytykając jej, jaka ona jest niezgrabna. Położył swój posiłek na wypranej, pachnącej pierzynie i spojrzał na nią z niewinnym uśmiechem. Ten zbaraniały wzrok rozczulił by każdą dziewczynę. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na bardzo zmęczoną.
Troska w jego głosie była tak namacalna, że Mei musiałaby być kompletną idiotką, aby tego nie zauważyć. No ale... opiekuńczość na pierwszym miejscu.
Światem rządzi wyobraźnia ~ ♥
Chętna do wszystkich możliwych RPG - mogę być nawet drzewem ;-;