Inga Leto
Znalazły się w pokoju, który wręcz zachwycił małą panienkę Leto. Zaczęła się raz po raz rozglądać, a z jej twarzy nie znikał zdumiony uśmiech. Usiadła na ogromnym (jak w sumie cały ten pokój) łóżku, które było tak miękkie, że nie mogła powstrzymać się od lekkiego na nim podskoczenia. W porę jednak zorientowała się, że przecież ma towarzystwo. Przerwała ów czynność, a na pytanie kobiety kiwnęła ochoczo główką.
- Bardzo, proszę Pani. Lubię się tak o uczyć - po czym wyszczerzyła się. Nauka co prawda tak ogółem nie sprawiała jej problemów, ale najbardziej lubiła właśnie poprawiać to, co nie za bardzo jej wychodziło. No, wyjątkiem była gra na gitarze. To też była jej ulubiona czynność.
Zasłoniła usta, ziewając, a po chwili zauważyła też, że kleją jej się nieco oczy... Wyjrzała ukradkiem przez okno. No tak, jest już dość późno, pomyślała, przecierając oczy.
Nikodem Inotis
Moją grę całkowicie przerwał nieoczekiwany dźwięk telefonu. Oczywiście, zaraz go odebrałem, wiedziałem w końcu kto dzwoni... Mianowicie? Moja rodzina. Moja szajbnięta, podekscytowana tym wszystkim bardziej ode mnie, ale mimo to i tak kochana rodzina, w składzie dwóch rozwrzeszczanych, młodszych sióstr, kochającej plotki i nowinki matki, a także brata no-life'a(tak chyba można nazwać kogoś, kto potrafi trzy dni bez przerwy spędzić przed komputerem... I tak, mnie też zastanawiało, czy to w ogóle możliwe) i wiecznie zapracowanego ojca. Tak... Typowa amerykańska rodzina, w której ja odgrywam rolę wybywającego za granicę (albo przynajmniej z miasta), najstarszego dziecka.
Okazało się, że to Eleni. Moja szesnastoletnia siostra, choć w sumie zastanawia mnie czasem, czy się różni choć trochę od tej dziewięcioletniej... W każdym razie, była bardzo zadowolona z faktu, że, jak sama stwierdziła, "uczyniłem ją popularną". W sumie, to najpierw rozmawialiśmy w miarę normalnie, aż temat w reszcie zszedł na ten bardziej przez nią pożądany.
- Wszyscy w mojej szkole gadają tylko o tym, że jesteś w programie!
- ...A skoro jesteś moją siostrą, też pewnie na tym zyskujesz, co? - spytałem podejrzliwie. Jestem pewien, że właśnie musiała wywrócić oczami, jak to miała w zwyczaju.
- A może po prostu cieszę się Twoim szczęściem, braciszku?
Tak, z pewnością... pomyślałem, acz jako osoba cierpliwa, a także znająca swą siostrę, postanowiłem nie wyprowadzać się z równowagi. Nagle usłyszałem w tle podekscytowany krzyk matki, mówiącej... W sumie to nie wiedziałem, co, usłyszałem tylko "Znowu".
- Co się dzieje? - spytałem.
- Włącz telewizję, pokazują Was na Foxie. - usłyszałem. W sumie... Może zobaczyć? Zastanawiało mnie, ile prawdy było w tym, co mówiły media... Choć na razie nie mają chyba zbyt wielkiego pola do popisu, jeśli chodzi o wymyślanie intryg. Chwyciłem pilota przy telewizorze i włączyłem go, przełączając raz po raz angielskie kanały, w poszukiwaniu amerykańskich programów.
- News Channel, tak? - upewniłem się.
- No chyba - odpowiedziała, głosem świadczącym o tym, że było to oczywiste, potem już tylko pożegnała się, mówiąc, że zadzwoni jutro rano, po czym rozłączyła się zaraz po tym, jak usłyszałem z pokoju, w którym się znajdowała, dźwięki te same, co te pochodzące z telewizora w moim pokoju. Usiadłem na łóżku i przyjrzałem się. Zaśmiałem się cicho na widok mojej rodziny na ekranie. Wyobrażałem sobie, jak bardzo teraz muszą się zacieszać. No cóż... W sumie, to w moim przypadku wszystko było w porządku, inni uczestnicy też wydawali się okej. Jedynie matka jednej z uczestniczek, wyjąca niczym konający wilk... Trochę żałosne, dało się poznać, że to tylko pokazówka. A potem jeszcze kilka słów od opiekunów i zaczęto w końcu na portalu informacyjnym mówić o rzeczach naprawdę istotnych.
