Moim pierwotnym zamiarem było wstawienie tu również okładki, ale przed chwilą zdałam sobie sprawę z tego, że podałam tam nazwisko swoje i koleżanki. •_•
Na początek wstawiam rozdział pierwszy, za niedługo wstawię następne.
Ostrzegam też, że pisałam to kiedyś, a nie zdążyłam wprowadzić przeróbek.
Przepraszam też za 1-rozdziałową nudę.
To to tyle, zapraszam do czytania i komentowania.
Rozdział 1
Adelice wpatrywała się w ścianę. Leżała na swoim wielkim, mosiężnym łóżku, nie mając absolutnie nic do roboty. Takie jest życie siostry królowej – nuda. Kiedy jej starsza siostra, Sookie, nie była jeszcze władczynią, bawiły się razem ich kolekcją lalek. Teraz było inaczej. Nie dość, że wyrosły z zabawek, ich matka umarła, a więc któraś musiała ją zastąpić. Wypadło na Sookie.
Spojrzała na zegar. Nadeszła pora na kolację. Adelice była głodna jak wilk, a posiłkami w zamku nie najadłaby się mrówka. Nigdy nie przepadała za miastem i jego przepychem. Uwielbiała wycieczki do lasu, hodowanie roślin... To było dla niej coś cudownego.
Ruszyła szybkim krokiem w dół po schodach. W sali jadalnej słychać było szmer rozmów i kroków służących. Wszyscy już siedzieli przy stole i czekali na nią.
- Jestem – powiadomiła obecnych.
Szmer ucichł. Służące spojrzały na nią tak, jakby zapomniały po co przyszły. Po chwili pojawił się u nich taki wyraz twarzy, jakby sobie przypomniały. Skłębiły się wokół Adelice i zaprowadziły ją do wolnego krzesła. Sookie i reszta sióstr spojrzały na nią.
- Jak minął dzień, Adelice? - zagaiła Sookie.
Adelice wiedziała, że jej siostra nie lubi kiedy się mówi „nuda”, więc prawda nie wchodziła w grę. Uśmiechnęła się wesoło.
- Świetnie! - powiedziała imitując radość. - A jak tobie, siostro?
Sookie zamyśliła się.
- Pracowity i męczący, ale udany - odpowiedziała po chwili.
- Cieszę się - mruknęła Adelice.
Nikt już nic nie powiedział, więc zaczęły jeść. Każdy dzień kończył się tak samo. Kolacja, wymiana zdań, jedzenie, spać. Czyli jednym słowem - nuda. Dziś jednak coś się zmieniło. Jedna z sióstr wstała. Wszyscy patrzyli na nią.
- Drogie siostry! – zaczęła. – Właśnie sobie o czymś przypomniałam.
Na sali wszyscy zaczęli szmerać coś między sobą. Wszyscy byli ciekawi, co Aria ma do powiedzenia. Uciszyła ich skinieniem ręki.
- Dowiedziałam się, że nasz daleki krewny, który mieszka gdzieś na polskiej wsi – urwała, ukazując na twarzy smutek – on… za niedługo umrze.
Większość nie wiedziała, o kogo w ogóle chodzi, ale skoro Aria o tym mówi, to musi być coś ważnego. Udawali szloch, wyrażali swe udawane współczucie.
Adelice myślała za to o czymś innym. Wieś? To miejsce, gdzie jest dużo zwierząt? I roślin? Słońca? Tak intensywnie myślała, że aż wpadła na pomysł.
- Odwiedzę tego krewnego – ogłosiła, jednak kiedy zauważyła na sobie ich zaskoczony wzrok, dodała – pomoże mu czyjaś obecność w ostatnich chwilach jego życia.
Naprawdę, to ona wcale nie chciała go odwiedzić. Ona chciała tam z a m i e s z k a ć.
Jednak nikt nie zdawał sobie z tego sprawy – bo skąd?
Ale nie wszyscy byli tak nieświadomi. Była osoba, która umiała ją przejrzeć na wylot, i ta osoba zdawała sobie sprawę z jej planów.
Tą osobą była Sookie.
Nie odpisuję na PW?
T U M N I E Z N A J D Z I E S Z
Jak na razie, to mnie zaciekawiłaś. Od razu w mojej twórczej główce pojawiły się setki pytań
Dodawaj, więc szybko nowy rozdział, jeśli nie chcesz mieć na sumieniu mojej pękającej głowy XD.

