Finnian
Zaśmiał się. No tak, znał umiejętności Agness jeśli chodzi o opatrywanie, więc nawet przez głowę mu nie przeszło, by sama miała coś zrobić z tą raną. No, chyba że miałaby się jeszcze bardziej pokaleczyć, o ile za pomocą bandaża taka możliwość istnieje.
- No raczej - powiedziałem, jakbym wytykał jej, że pyta mnie o rzecz oczywistą, co było raczej zgodne z prawdą. Przecież zawsze tak było, choć faktycznie zaczynało się od jej pytania, czy pomogę. Ewentualnie mogłaby poprosić swoich rodziców, tak jak wcześniej, gdy byli w pobliżu (wówczas ja i me umiejętności związane z pierwszą pomocą były całkowicie przez Ness ignorowane), jednak teraz byliśmy sami.
Chwyciłem jej dłoń po raz kolejny tego dnia. W drugą złapałem butelkę z wodą utlenioną.
- Teraz... Może trochę zapiec - ostrzegłem, jakby to nie było oczywiste, jednak chyba lepiej było jej to powiedzieć na głos, by mogła się na to psychicznie przygotować, niż gdyby tak po prostu znienacka oblał jej dłoń tym znienawidzonym przez nią od zawsze płynem.
Woda utleniona zalała powierzchnię jej rany, która sycząc, po chwili zapieniła się, najpierw na różowo, później przybrała barwę śnieżnego puchu. Zacząłem gorączkowo rozglądać się za gazą, którą chwyciłem tak szybko, jak tylko dostrzegłem.
____
Wena taka średniawa, wybacz że krótko. :c

"- Piękna ironia.