Yvette Sophie Foley
Ja naprawdę nie lubiłam zmian szkół, ale w pewnym sensie było mi to teraz potrzebne, nawet jeśli wiązało się to z dalszymi dojazdami, bo moje nowe miejsce zamieszkania oczywiście od mojej placówki edukacyjnej dzieliło ładnych kilka kilometrów. I nowi ludzie... Ale już naprawdę miałam podejście, że wszystko lepsze od tego co zostawiłam te parę dni temu za sobą. Nigdy więcej nie powinni rodzice brać pod uwagę moich pomysłów, a na pewno nie jak chodzi o szkołę. Zdecydowanie miałam dość tej placówki hodującej rasowych socjopatów. Ja naprawdę nie wiem na jakiej to niby miało zasadzie działać, skoro większość psorów ignorowała zachowania uczniów.
Ale wracając do teraz - jakaś przemiła pani z przeuroczego grona pedagogicznego, tak lukrowego, że nic, a tęczą rzygać, zaprowadziła mnie pod odpowiednią salę. Inna lukrowa nauczycielka, po zapukaniu i wejściu do pomieszczenia, przedstawiła mnie klasie. I zaproponowała, że mam coś powiedzieć... Że ja, tak? Huh... Ej, nie patrzcie tak, jakbyście mieli mnie zaraz pożreć - może jednak ta szkoła też nie była dobrym wyborem? Dobra, wiem, wybredna jestem, sama nie wiem czego chcę dodatkowo. Zawsze coś mi będzie nie pasować.
- Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. - rzuciłam miło, wymuszając uśmiech i liczyłam tylko w duszy, że wyszedł względnie naturalnie. Zerknęłam zaraz po tym na nauczycielkę, która chyba po chwili zrozumiała, że więcej nie powiem, więc wskazała mi ostatnie wolne miejsce. Ostatnie! Czy to miejsce było tak oblegane, czy szkoła biedna, że nie stać ich było na więcej ławek? Ale ja nie narzekam, tak? Nie no, skąd.
Usiadłam na odpowiednim miejscu, zerkając z zaciekawieniem na moją towarzyszkę. Huh, dobra, ona nie zdawała się wygłodniałą nowej sensacji. I w ogóle jakoś tak zdawała się tu w pewnym sensie nie pasować, albo to ja coś nie tak miałam nie tak z głową po tej poprzedniej placówce edukacyjnej.
- Um, hej, Yv jestem, a ty? Mogę zerknąć do twojego podręcznika? Nie wszystkie jeszcze kupiłam. - wypaliłam z siebie cicho, jak taki karabin maszynowy i uśmiechając się delikatnie, mając nadzieję, że za mną nadążyła. Ej, ej, ja wcale podekscytowana nie byłam. Może ona nie będzie mnie wzrokiem pożerać? I była ładna, ale w innym sensie niż reszta dziewczyn w klasie, które swoją urodę zawdzięczały tapecie. Z tego co zauważyłam, a nie byłam w tym ocenianiu ich dokładna. Zresztą, na to będę miała jeszcze czas, prawda?