Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#26 08-05-2016 o 19h32

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Chciała sobie pogrywać? Czemu nie! Tak czy siak nie znajdzie skarbu rodzinnego który był teraz doskonale ukryty. Nie zdała sobie najwyraźniej sprawy, że będzie teraz jeszcze dokładniej obserwowana przez chowańca. W końcu dopiero teraz wpadł jej w ręce największy skarb tego domu. Dziecko siedzące obok niego grzecznie pałaszowało swoje śniadanko, nie wydawał się zaniepokojony obecnością lalki. Za to zielonooki wręcz przeciwnie,  znów dostał kilka zadań od swojej pani. Korzystając więc z okazji pognał do pokoju w którym była lalka. Cicho otworzył drzwi i zamknął je za sobą.
~ Nie wiem co planujesz, ale wiedz, że jeśli skrzywdzisz dziecko to nie mój gniew będzie najgorszy. To czego szukałaś...nie znajdziesz tego uwierz. - bez słowa wyszedł z pokoju. Tym razem musiał udać się do miejscowej biblioteki. Ponad pół godziny jazdy w jedną stronę, był to stary około stuletni budynek z drewna. Znajdowały się w nim jeszcze starsze zbiory niż data budowy owego przybytku. Przy wielkim mosiężnym, mahoniowym biurku siedziała jedyna osoba w tym przybytku. Starsza elegancka kobieta w eleganckiej ciemnobrązowej garsonce. Zmarszczki pokrywały jej pociągłą twarz niczym siateczka gęstych pajęczyn, odznaczając się przy ustach i oczach. Wyraźnie zaakcentowane policzki, pokryte warstwą różu oraz wąskie usta umalowane ciemno czerwoną szminką.  Włosy, wyraźnie świeżo ufarbowane spięte były w misterny kok. Za młodu musiała być bardzo piękna myślał chowaniec. To, że był chowańcem nie oznaczało, że był obojętny na takie rzeczy jak piękno. No może nie u siedemdziesięcioletniej staruszki. Szare oczy kobiety popatrzyły na niego bystro, zupełnie inaczej niż u większości osób w jej wieku. Dopiero gdy był blisko rozpoznał jedną z członkiń sabatu.
- Witam w czym mogę pomóc? - zapytała ukazując rządek równych zębów, zbyt prostych by mogły być prawdziwe.
~ Przybywam po dokumentację dla pani Williams. - odpowiedział grzecznie, kobieta tylko zmierzyła go wzrokiem i wstała z za biurka. Podeszła do drzwi wejściowych i zamknęła je. Później skierowała się do położonej przy ścianie półki na książki. Napis nad półkami mówił "Książki podaje pracownik". Dała mu znać głową by podszedł do niej bliżej. Kobieta chwyciła jedną z książek i zaraz w magiczny sposób półka rozpłynęła się w powietrzu ukazując pomieszczenie wypełnione dokumentami starszymi niż cały sabat razem wzięty. Rozglądał się po nim, było wysokie i utworzone za pomocą potężnej magii. Wieża wypełniona księgami ze spiralnymi schodami po środku była niewidoczna z zewnątrz. W powietrzu czuć było kurz, pergamin, słodką woń pleśni wydobywającą się z czerwonych kotar oraz magię, dużo silnej, złej jak i dobrej magii. Elegancka kobieta podała mu jakieś zawinięte w czerwony materiał papiery. Grzecznie podziękował i skłonił się. Dopiero wtedy spojrzał na nią i przeżył szok. Kobieta była bowiem młodsza o jakieś pięćdziesiąt lat. Patrzyła na niego rumiana młoda kobieta, ze zbyt mocno umalowanymi polikami,puchatymi kręconymi włosami wyplątującymi się z koka i ubrana w taką samą garsonkę jak stara bibliotekarka. Kiedy spojrzał w szare oczy zdał sobie sprawę, że to ta sama osoba. Przełknął ślinę i ponownie się skłonił. Miał rację za młodu jej uroda była chyba najpotężniejszym czarem miłosnym owiej wiedźmy. Wyszedł z pomieszczenia i czekał, aż zrobi to kobieta. Kiedy tylko przekroczyła próg pokoju znów była stara i pomarszczona. Spojrzała na chowańca i delikatnie się uśmiechnęła. Widząc ten uśmiech mimowolnie poczuł, że polubił kobietę, podziękował i skierował się do wyjścia. Kobieta zatrzymała go jednak i podała mu książkę zawiniętą w szary papier.
- To prezent. Dla ciebie, nie twojej pani. - powiedziała, po czym pożegnała go machając z okna budynku. Było to miłe o tyle, że rzadko dostawał coś od kogoś innego niż jego pani. Schował książkę do wewnętrznej kieszeni czarnej marynarki i wsiadł do auta wracając do czarownicy która go stworzyła. Chciał też porozmawiać ze swoją panią o tym kto został przydzielony do roli opiekunki małego panicza. W końcu chłopiec miał byś bezpieczny, a ona tego nie gwarantowała. Gdy znalazł się przy swojej pani, ta była zbyt zajęta, lekko poddenerwowana sytuacją związaną z sabatem. Pochwyciła dokumenty mówiąc, że porozmawiają później, a on może teraz zająć się sobą. Chciał wykorzystać to by znaleźć lalkę i chłopca. Ciekawiło go jak niejaka Lia sprawuje się w pracy.

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (08-05-2016 o 19h35)

Offline

#27 08-05-2016 o 21h50

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Luck

Zanim zdążyłam wrócić, odwróciłam się tylko do drzwi, a do pomieszczenia wparował Bastian. Cofnęłam się odruchowo, bo zrobił by ledwie krok jeszcze, i skończyłabym na podłodze, stratowana przez to metr dziewięćdziesiąt. Nie wystraszyłam się jednak - właściwie to nawet nie dał mi na to czasu, bo po chwili wypalił coś, od czego aż policzki zaczerwieniły mi się ze złości.
- Za kogo ty mnie-! - krzyknęłam, jednak przerwałam w momencie gdy wyszedł, nie zapominając o wymownym trzaśnięciu drzwiami. - Uuuch, dupek! - teraz to ja, a raczej moja tupiąca noga, była bardzo wymowna. Noga, która z resztą zaraz ruszyła swoje szanowne zakończenie, bo czekała na mnie moja nowa, czy raczej pierwsza w życiu, praca.
Chłopiec szukał mnie już wzrokiem, gdy podążałam korytarzem, co wywołało na mojej twarzy delikatny uśmiech. Z zaskoczeniem odkryłam, że lubię dzieci - nawet, jeśli pod postacią lalki marnie bym skończyła. Niesamowitym odkryciem więc było też dla mnie, jak wiele przyjemności sprawiła mi całodniowa opieka nad tym chłopcem, i właściwie to szkoda mi było, że niedługo będę musiała opuścić… Rany, o czym ja myślę. Przecież to jeden z moich wrogów. Ich wszystkich spotka ten sam los, nawet jego! Trzymałam się tej myśli uparcie, jednocześnie usiłując nie przyzwyczajać do dziecka.
Podczas jego popołudniowej drzemki otrzymałam depeszę. Zdziwiłam się, że ktoś do mnie przyszedł, szczególnie że gdy podniosłam wzrok znad przesyłki nikogo już przede mną nie było. Po chwili jednak zdałam sobie z czegoś sprawę - on mnie obserwuje. Ma jakiś sposób, skubaniec, a jednak nie chciałam dać się ponieść przez to emocjom. Tak naprawdę, jego kontrola nade mną miała mi zaraz uratować skórę. 

Ta kartka nasączona jest odpowiednimi składnikami do czaru iluzji. Owiń ją swoim włosem (musi być cały aż od cebulki), wrzuć do ognia i pomyśl, o czym trzeba.

Więc jednak, postanowił użyć magii. Nie sprawiało mi to jednak problemu - wsunęłam karteczkę do kieszeni (tak, kieszeni! Malec ubrudził mi sukienkę więc kazali mi założyć zwykłe, ludzkie stroje, i tak, od początku w tym paraduję…), obiecując sobie wykonać zadanie jak najszybciej.
Całe szczęście, mały jadł szybciej, niż reszta, więc podczas kolacji pokój z kominkiem był pusty. W pobliżu od popołudnia nie widziałam też Bastiana, co w równym stopniu dodało mi odwagi. Kiedy mały już zasypiał, tuląc głowę do wielkiego pluszaka, wstałam na moment i zajęłam się rzucaniem czaru. Choć ręce trzęsły mi się ze strachu i zdenerwowania, w głowie miałam tylko tą jedną myśl. Figurka w domu. Figurka w domu. Figurka w domu. Owszem, w ciągu dnia myślałam o tym, czy nie wykorzystać tego czaru na coś innego, wiedziałam jednak że starzec byłby w stanie jakoś się przed tym zabezpieczyć, a wówczas byłabym po uszy w kłopotach. Już wystarczy mi, że jestem w nich po szyję.
Kartka, zamiast się spalić, rozpłynęła się w karminowej poświacie, zdecydowanie nie będącej częścią płomieni. Nie tylko odetchnęłam z ulgą, ale byłam przeszczęśliwa. Byłam bezpieczna! Uszczęśliwiona w tenże sposób, zabrałam Rogera do jego pokoju, gdzie niestety znów się obudził. Zamiast jednak, jak wczoraj, sięgnąć po książkę z bajkami, zaśpiewałam mu kołysankę. Skąd ją znałam? Nie mam pojęcia! Jedno wiem jednak na pewno - z radości chciało mi się śpiewać, a może i nawet tańczyć, więc chociaż jednego postanowiłam nie powstrzymywać! Całe szczęście, że chłopcu chyba też się ten pomysł podobał.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#28 08-05-2016 o 23h23

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Gdy zbliżał się do pokoju w którym miała przebywać lalka z dzieckiem usłyszał śpiew. Delikatny ciepły głos i melodia którą znał. Nie wiedział skąd, ale czuł, że już kiedyś ją słyszał. Stał przed drzwiami opierając dłoń na okrągłej, złoconej klamce. Jego oczy wpatrywały się w nicość. Słuchał piosenki jak zaczarowany. Myśli nagle uspokoiły się, wręcz odpływał w nicość. Te słowa powoli sprawiały, że czuł się jednocześnie szczęśliwy, a z drugiej strony zupełnie jak by coś utracił. Pytanie tylko co? Książka w jego kieszeni zrobiła się nagle cięższa i jak by uciskała nowego właściciela domagając się uwagi. Nagle wyrwał się z transu własnych myśli i wszedł cicho do pokoju. Zobaczył lalkę nachylającą się nad łóżeczkiem dziecka. Ten obraz też wydał mu się dziwnie znajomy, ale zgonił to na ilość niań które już zajmowały się chłopcem. Chciał prychnąć złośliwie, ale powstrzymał się w ostatniej chwili widząc, że poprawia kocyk małego panicza. Gdy spojrzała na niego dał jej do zrozumienia, że ma wyjść za nim. Kiedy tylko drzwi się zamknęły spojrzał na lalkę. 
~  Co to za piosenka którą mu śpiewałaś? - zadał chłodno pytanie, zupełnie tak jak by pytał o dzisiejszą pogodę. Później jednak nachylił się w jej stronę, tak by tylko ona mogła go słyszeć.
~ Teraz możesz się przyznać kto cię wysłał po nasz rodzinny skarb, a może zapomnę o tym co chciałaś zrobić. Dobrze ci radzę, jeśli pani dowie się o tym kim jesteś nie będzie miała litości, a ja zawsze mogę o czymś zapomnieć, przecież jestem tylko kotem i nie zwracam uwagi na pewne rzeczy. - liczył, że jeśli tak zagra ona się złamie. Ciekawiło go też jak ma na imię, wiedział doskonale, że Lia to coś wymyślonego. Nie rozumiał czemu jego pani nie widzi tego, że to stworzenie jest tak podejrzane. Może wzięła ją za młodą czarownicę, pełno ich było w okolicy. W sumie cała ta okolica była przepełniona magią, mieszkało tu mało zwykłych ludzi, a jeśli już mieszkali byli to albo małżonkowie magów i czarownic, albo tak ślepi, że można by wyczarować coś przed ich nosem oni by tego nie zauważyli. Mniejsza z tym teraz czekał na jej odpowiedź. Jego myśli wciąż krążyły w koło tej melodii, ciekawy był też o czym jest książka którą dostał, ale teraz ważniejszym było przekonanie opiekunki, żeby wydała swojego pana. Wbrew pozorom chowańce i twory magiczne też niekiedy odczuwały strach, lęk a i czasem odchodziły od swoich twórców. Pytaniem najważniejszym jednak było kto chce zaszkodzić jego rodzinie. 

Offline

#29 09-05-2016 o 00h15

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Luck

Nie byłam pewna, czy chłopiec zasnął, więc śpiewałam jeszcze jakiś czas po tym, jak zamknął oczy i otuliłam, by upewnić się, że w nocy nie zbudzi się przez ewentualny chłód. Wciąż nie mogłam nadziwić się samej sobie, jak szybko przeszłam do nowej roli, i jak dobrze sobie w niej radziłam, mimo że była ona, jak właściwie wszystko teraz w moim życiu, zwyczajnym kłamstwem. Na samą myśl o tym mina mi zrzedła, ale mimo to śpiewałam dalej, jakby słowa wydobywające się z moich ust naprawdę padały już niezliczoną ilość razy... Tymczasem nagle zdałam sobie sprawę, że nigdy jej wcześniej nie słyszałam... Jestem tak dobra w wymyślaniu na poczekaniu?
Uniosłam głowę znad oblicza panicza i momentalnie urwałam, zdawszy sobie sprawę, że nie jestem z nim sama w pokoju. Momentalnie odezwała się we mnie agresja na widok tego kocura, lecz mimo to zgodnie z jego wolą opuściłam pokój.
- Nie wiem - odpowiedziałam na pytanie, wzruszając ramionami. - Sama wymyśliłam, chyba. - powiedziałam jeszcze po chwili wahania.
To pytanie jednak okazało się wyłącznie na moment wstrzymać moją falę złości. Sama upewniwszy się wzrokiem, że nikogo nie ma w pobliżu, spojrzałam mu prosto w twarz z najbardziej oburzonym wyrazem twarzy, jaki chyba udało mi się uzyskać w tym ciele.
- Nie waż się znów nazwać tego WASZYM skarbem - syknęłam ze złością. - Tak się składa, że Twoja rodzina nie jest prawowitym właścicielem tego przedmiotu, więc oddaj mi Księgę, a nikomu nic się nie stanie, obiecuję. Jak już Ci mówiłam, w przeciwieństwie do Ciebie jestem wolna... Prawie - powstrzymałam się od przygryzienia wargi. - W każdym razie, obiecuję Ci, że jeśli ty mi pomożesz, nikomu nic się nie stanie. Nie chcę krzywdzić Twojej rodziny i tego nie zrobię, poza tym nim się spostrzeżesz zniknę raz na zawsze z Twojego życia - taki układ Ci nie pasuje, naprawdę?
Spoglądałam na niego, kryjąc w oczach cień wątpliwości. Szlag. Nie znosi mnie, a ja w porywie złości powiedziałam mu więcej, niż powinnam. Mimo to stałam przed nim z hardą miną. Jeśli on miał stać na mojej drodze do wolności, zrobię wszystko by się go z niej pozbyć.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#30 21-05-2016 o 23h07

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Nie było możliwym by wymyśliła to na poczekaniu, tekst był zbyt spójny i logiczny. Do tego jeszcze to dziwne wrażenie. Jak by już dawno temu słyszał tą melodię, niby nie możliwe, a jednak. Gdyby nie fakt, że lalka zaczęła znów się unosić pewnie myślał by gorączkowo nad tą melodią, a tymczasem przepadała ona w bezdenną otchłań "na później" gdzie ta powoli zagnieżdżała się w jego podświadomości jako coś " do zapomnienia". Jego źrenice po usłyszeniu tego co wypowiedziała zwęziły się i wyglądały zupełnie jak u kota. Naturalnym kocim odruchem było zasyczenie na kobietę. Gdyby był w swej kociej formie pewnie podrapał by ją, albo pogryzł. Była najwyraźniej bardzo głupia, albo cwana. Nie zdawała sobie sprawy co jego rodzinie może wyrządzić owa księga? Może o to właśnie jej chodziło. Pomyślał o małym Rogerze śpiącym sobie słodko w pokoju obok. Rozumiał, że jego pani mogła wyrządzić komuś coś złego, zarządzanie sabatem było trudne. Jej córka, no cóż według Bastiana za samo podejście do życia mogła by przepaść, ale mały panicz był jego oczkiem w głowie. Roger miał być wielkim następcą, dziecko obdarzone tak wielką magiczną mocą miało już od dawna zapewnione miejsce w sabatach i wielkiej radzie. Czyżby komuś właśnie to nie pasowało? Może chodziło o dawne spory z jakimiś rodzinami. Klan Williamsów miał ich całkiem sporo, jeden toczył się nawet przed założeniem miasteczka Salem gdzie obradował najsłynniejszy sabat. Nie wiedział dokładnie od czyjej rodziny została zabrana księga, ale jej użycie oznaczało jedno. Przeklęcie jego rodziny. Nie mógł na to pozwolić, został stworzony po to by im służyć i chronić. Oni jednak traktowali go jak członka rodziny. Gdy tak jej słuchał i usłyszał, że jest ona wolna prychnął. Co za hipokrytka! On mógł odejść i znaleźć innego czarodzieja któremu mógł by pomagać. Magiczne chowańce były skarbem i to upragnionym. Tylko najzdolniejsi magowie mogli je tworzyć, a i tak nie było pewności, że wybiorą właśnie tego konkretnego maga. On na przykład za swojego pana bardziej uważał dziecko niż kobietę która go stworzyła, ale do niej też miał ogromny szacunek, dlatego automatycznie uznał się za chowańca rodziny aniżeli konkretnego maga.
~ Nie należy do twojego pana mordercy! Nie chcesz nas krzywdzić? Jesteś śmieszna i żałosna.Może nie wiesz użycie tej księgi to koniec naszej rodziny. Myślisz, że po co została stworzona? Chcesz mieć krew tych ludzi na porcelanowych rączkach? - prychnął wściekły. Co ona sobie myślała, wypowiadała się na temat na który nie ma pojęcia, albo ma doskonałe tylko gra.
~ Nie jesteś wola, nie jesteś chowańcem stworzonym do współpracy. Jesteś tworem dobrze imitującym ludzkie uczucia. Robisz co kazał ci twórca lub twórczyni, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Jesteś jak ptak w klatce która stoi przy oknie. Niby widzisz świat, a nie możesz odlecieć.  Nie licz na to, że pomogę ci mordować moją rodzinę. Zapomnij, znikniesz stad szybciej niż myślisz. Jeśli zobaczę, że go dotkniesz popamiętasz. - Salem dawno nie był tak zły. Dał jej do zrozumienia, że nie ma prawa dotknąć ponownie dziecka. Ruszył do pokoju na końcu korytarza gdzie przebywała starsza pani musiał dowiedzieć się do kogo należała księga. Było to bardzo pilne więc liczył, że pani będzie miała dla niego czas.

Offline

#31 22-05-2016 o 01h06

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Luck

Ten parszywy włóczkofil... Jak śmiał w ogóle użyć wobec mnie takich słów! To było tak niedopuszczalnie bezczelne i... i... I miał absolutną rację, że mi nie ufał. Co nie zmieniało faktu, że słowa, które powiedział, podziałały na moje kruche, porcelanowe serce jak ciśnięcie nim o ziemię. Z trudem powstrzymałam łzy, nie wiedząc, co mogę mu powiedzieć. To, że byłam w sytuacji bez wyjścia, pozostawało bez wątpliwości - byłam na łaskach tego kota, a on mógł tak naprawdę zrobić cokolwiek. A tak właściwie, po co miał stać po stronie włamywaczki, oszustki, niedoszłej złodziejki i możliwe że potencjalnej morderczyni? Ba, dzieciobójczyni...
... Bo to nie było prawdą! Zacisnęłam dłonie w pięści. Wszystko to, co czułam, gdy znalazłam się w tym miejscu, było bez wątpienia prawdziwe. Bycie zauważoną, opiekuńczy dotyk służącej i radość w oczach dziecka... Teraz to wszystko miało się odwrócić ode mnie? Tego nie chcę. Nie chcę!
- Bastian, poczekaj! - krzyknęłam za nim, chwytając go za dłoń, by zatrzymać na moment. - Przysięgam, że mówię prawdę. Powiedziałam Ci wszystko, co wiem, i wszystko, co czuję. Wiem, jak strasznie głupio i nieprawdopodobnie to brzmi, ale błagam, daj mi szansę. Wszystko, czego chcę, to... - westchnęłam i puściłam go, widząc że mnie słucha. - Mam swoje plany, które nijak nie mają się do zamiarów mojego pana. - wyznałam mu. - Jeśli to wystarczający dowód, co powiesz na to, żebyśmy spróbowali zdjąć klątwę z Księgi? Wiesz, żeby Twoja rodzina była bezpieczna i nie dotknął jej wpływ jej użycia. Myślę, że jako członek mojej rodziny jestem w stanie tego dokonać, chcę to zrobić i jeśli mi pomożesz, zapewnię Wam bezpieczeństwo. Dobrze? - ponownie wyciągnęłam do niego dłoń, spoglądając mu prosto w oczy.
- Proszę Cię tylko o zaufanie... - szepnęłam, znów przygryzając lekko wargę i powstrzymując oczy od zalania mej twarzy łzami.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#32 16-06-2016 o 14h29

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Zatrzymał się wysłuchał co miała do powiedzenia. Chyba miała go za jakiegoś głupiego małego kociaka jeśli myślała, że da się nabrać. Mimo to postanowił grać w jej grę i udać, że jej ufa. W myśl zasady przyjaciół (których on przecież nie miał) trzymaj blisko, a wrogów ( tych za to było od groma) trzymaj jeszcze bliżej. Wtedy będzie miał sto procent pewności, że dziewczyna będzie pod jego kontrolą. Nawet jeśli tylko gra. Nagle wyraz jego twarzy z chłodu stał się jak by cieplejszy i wyrozumiały.
~ Dobrze rozumiem, opowiesz mi wszystko. Natychmiast, pogadamy o tym. Musisz mi w takim razie powiedzieć kim jest twój twórca, a ja resztę załatwię. - Tak załatwi go na amen. Zniszczy życie, odbierze dom, zmiażdży jego świat, a na koniec jako kot narobi mu do butów. Zaciągnął lalkę do pokoju w którym spał maluch. Zamknął je na klucz na wszelki wypadek. Podszedł do dziecka i zobaczył czy śpi. Poprawił kocyk Rogerowi i odwrócił się do lalki.
~  No więc słucham, skoro nie chcesz nam zaszkodzić i jak to stwierdziłaś interes twój i twojego twórcy. Mów kto to, po co mu książka, choć to chyba wiemy. - posłał spojrzenie na łóżeczko dziecięce. Usiadł na swoim łóżku, obserwował co robi lalka. Był ciekaw, ale tylko dlatego, że chciał się zemścić. Jeśli ktoś zaszkodzi jego rodzinie on zaszkodzi tej osobie kilka razy bardziej. Zwłaszcza jeśli w grę wchodziło dobro dziecka, które tak pokochał.

Offline

#33 06-07-2016 o 00h31

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Luck (Lia G. Hersh)

Nie chciałam zastanawiać się nad szkodliwością nadmiaru kocimiętki, czy może ewentualną nieodwracalną zamianą mózgu ze zwykłym sierściuchem, ale liczyłam że zrozumie to, co do niego mówiłam. Nie wspomniałam ani słowa o tym, że powiem mu o zamiarach i tożsamości mego twórcy - wręcz powiedziałam rzecz kompletnie odwrotną. Przykro mi trochę, że tak potwornie mnie zignorował.
- Nie tak się umawialiśmy, Bastianie - powiedziałam, starając się swym głosem nie zbudzić malca. - Nie chcę obudzić się z ręką w kuwecie, kiedy tylko poznasz prawdziwą tożsamość swego wroga. Niemniej, to dzięki mnie wiesz, że takowy w ogóle istnieje, i może Wam mocno zagrozić. - chciałam usiąść w fotelu w kącie pomieszczenia, ale zobaczyłam leżącą na stoliku książkę, po chwili namysłu chwyciłam ją i odwróciłam się z powrotem do chowańca.
Książka, w moich proporcjach, podobna była do Księgi, gdy byłam lalką. Przymknęłam oczy, jakbym mogła przypomnieć sobie ten dzień, w którym moje zwycięstwo miało być równie rychłe jak klęska, która nastąpiła miast niego, z winy czterech łapek, które teraz siedziały w całkiem ludzkiej formie na łóżku. Przysiadłam się.
- Kiedy miałam ją w rękach, czułam całą jej potęgę, całą jej moc - przyznałam.
Nie chciałam lać wody, a jedynie przykuć jego uwagę do mojego planu. A liczyłam, że się na niego zgodzi, szczególnie że złe zamiary czuć było od niego na kilometr. Wiedziałam, że Stwórca, choć nie posiada obecnie Księgi, nie byłby dla niego łatwym celem. Ktoś operujący Duszą i zdolny wlać ją z powrotem do innego naczynia nie powinien być bezsilny nawet wobec najpotężniejszego i najsprytniejszego chowańca, a on w tym momencie zdawał mi się wręcz odbiegać od tego wzoru szybciej niż polskie matki biegły po 500+*.
Przesunęłam palcem po książce, jakby miało to jakieś niezwykłe znaczenie. Jakbym udawała, że mam w rękach Księgę, tak jak mały Roger udaje, że jest groźnym smokiem.
- Ktoś z Twojego rodu nie byłby w stanie tego wyczuć, a nawet jeśli - nie potrafiłby tego pojąć - powiedziałam bez cienia pogardy, jednak i tak postanowiłam się poprawić. - Nie zrozum mnie źle - wiem doskonale, że nie jesteście byle kuglarzami, jednak magia mojej rodziny, jest specyficzna. Tak samo, jak Wasza, więc myślę, że jesteś w stanie to zrozumieć. W każdym razie, Księga nie jest Przeklęta. Jest Z a p i e c z ę t o w a n a - podkreśliłam ostatnie słowo, by przypomnieć mu, co mówiłam wcześniej. - I właśnie ta Pieczęć jest zapowiedzią zagłady Twojej rodziny. Jeśli mi pomożesz, zniszczę ją, nie czyniąc nikomu krzywdy. Nie wiem jeszcze do końca, jak to zrobić, ale potrzebuję po prostu wiedzieć więcej. Jakieś książki, rytuały... Daj mi chociaż spróbować... - chyba niezbyt go przekonałam. Niedobrze, szczególnie że to on teraz miał rozdawać karty. Bardzo, bardzo nie lubiłam tej sytuacji. Moja argumentacja była niestrawioną resztą pokarmu przy fakcie, jak wielkie zagrożenie (ściśle potencjalnie) mogłam dla nich stanowić.
- ... albo możesz też powiedzieć o wszystkim swojej Pani, wówczas ja stracę życie, a ty jedyny ślad po moim Stwórcy, który pewnie wymyśli tym razem coś bardziej skutecznego i dyskretnego.
Nie. Nie groziłam mu. Po prostu chciałam dać mu do zrozumienia, że nie jestem najgorszą rzeczą, jaka może ich spotkać. Ba, byłam skłonna do "współpracy", a zachłannemu dziadowi i to nie wystarczyło. Mnie w domu do pamiętnego wieczoru nie wyczuł nikt. Co stałoby się przy kolejnej próbie? Choć przyznam, że interesowało mnie to bardziej w zakresie skutecznego powodu do oszczędzenia mnie. Nie pamiętałam, jak wyglądała moja pierwsza utrata życia, ale wszystko podpowiadało mi, że nieprędko chcę to powtórzyć.



*Tak. Moje pisanie o tej porze znów kończy się bardzo źle.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#34 25-07-2016 o 18h25

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Prychnął słysząc jej słowa. W sumie miała rację, bo czemu miała by mu ufać. Mogła myśleć że faktycznie ją wykiwa w końcu jest tylko kotem. Kiedy mówiła o książce zaskoczyła go nieco ta uwaga o mocy. Jego bardziej zajęła sprawa jej ponownego ukrycia. Teraz jednak wystraszył się nie na żarty. Może być tak, że ukrywając ją naraził kogoś na niebezpieczeństwo.
~ Fakt książka została spisana lata temu, wtedy kiedy zostało stworzone miasteczko Salem. Stolica czarownic. Nikt nie wie jaką dokładnie ma moc, ale wiemy, że zaszkodzić może wszystkim z mojej rodziny.
usiadł w fotelu pod ścianą, ręce zaplótł na piersi, ale zaraz poczuł twardą okładkę spoczywającą w wewnętrznej kieszeni i wyjął prezent. Odwinął szary papier nie przestając mówić do lalki.
~ Nie powiem swojej pani nic do czasu jeśli mam pewność, że rodzinie nic nie grozi. Jednak chyba powinniśmy obmyślić plan działania. Osobiście nie boję się twojego pana, nie straszna mi śmierć jestem tylko ciałem magii i duszą.
Nagle zapomniał o czym mówił, otworzył książkę i poczuł się tak jak by znał całą historię w niej spisaną, choć nie znal treści. Przejechał palcem po okładce i dopiero po chwili oderwał oczy od drewna zdobionego złotymi napisami. Do jego głowy własnie wpadł pomysł.
~ Możemy stworzyć coś co będzie wyglądało jak książka i będzie emanować podobną mocą. Co ty na to? gdy twój pan ją otworzy cała jego moc zostanie zablokowana.
Wiedział ze to szalony plan i musiałby użyć magii, było to ryzykowne, ale i opłacalne.

Offline

#35 27-07-2016 o 00h24

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Luck (Lia G. Hersh)

Odetchnęłam w fotelu. A więc na razie nic mi nie grozi... cóż, zobaczymy na jak długo. Bez choćby odrobiny gwałtowności odłożyłam swą imitację Księgi, która po tym powolnym, cichym zabiegu spoczęła na stoliku nocnym.
- Wiem, że się go nie boisz. Widać to w Twoich oczach. Z resztą, wiedźmy zawsze wolały chowańców z męskim pierwiastkiem - są bardziej nieustraszeni. - i lojalni, chciałam dodać ale sama myśl o tym przeszyła moje serce strzałą zimną niczym północne mrozy. Sytuacja, w jaką sama wplątałam się z egoistycznych pobudek jak i przeczuć bez podparcia w rzeczywistości, stawiała mnie w roli zdrajcy. - No i prawdopodobnie dlatego jeszcze żyję - uśmiechnęłam się, mając drugą już okazję, by mu podziękować, i z tej także nie byłam w stanie skorzystać. Tak głupie, proste i jakże oczywiste słowo, a nie chciało i wręcz nie mogło przejść mi przez gardło. Ale nie ma się co oszukiwać - odważny to on był. Tchórzliwy kocur zaraz czmychnąłby do swojej Pani zdradzić jej cały mój plan, albo chociażby to, że ktoś taki w ogóle u nich przebywa.
Chwilę też minęło, nim odezwałam się - wykluczając krótkie "Hm" - po jego propozycji planu. Musiałam to przemyśleć, przeanalizować, znaleźć wszystkie za i przeciw. Niestety, tych drugich okazało się być więcej, a przynajmniej - były bardziej przekonujące dla mnie.
- To nie jest dobry pomysł - powiedziałam, prostując po kolei palce spoczywającej na stoliku dłoni. - Po pierwsze: nie wiem, czy w ogóle to nam się uda. Tworzenie jej nie zajęło dnia, miesiąca czy roku, a gromadzenie takiej ilości mocy, nawet imitacji, w tak krótkim czasie, może być albo niemożliwe, albo naprawdę niebezpieczne. Po drugie: coś takiego nie brzmi jak rzecz, na którą on by się nabrał. To król podstępu, a żywy tego przykład masz przed sobą. Na pewno ma jakiś sposób na identyfikację księgi, o którym ja nie wiem, na wypadek właśnie podobnych sytuacji. Po trzecie - poprawiłam się lekko w fotelu. - nie jest sam. Ma pod sobą wielu ludzi, kogoś w rodzaju wyznawców. Jeżeli coś stanie się jego mocy, a będzie wiedział, kto jest za to odpowiedzialny, będzie się miał kto zemścić za kolejne upokorzenie go. - ustawiłam dłoń w pozycji pionowej tak, by wyprostować kciuk. - Po czwarte, i właściwie dla mnie najważniejsze. Nie mam pojęcia, jak działa jego moc. Możliwe, że nawet teraz podtrzymuje mnie przy życiu używając nieustannie swych czarów. Jeżeli straci tę moc zanim ja zyskam choć odrobinę nad nią kontroli, mogę stracić życie, czego nie chcę. Chcę znaleźć natomiast alternatywne rozwiązanie dla sytuacji, w której gdy umiera twórca, chowaniec wraz z nim, ale odpowiedź prędzej tkwi właśnie w Księdze Życia i Śmierci niż w czymś, przez co mogę właśnie możliwość ocalenia siebie utracić.
Spojrzałam na dziecięcą twarz pogrążoną we śnie i uśmiechnęłam się. Widok tego chłopca jeszcze nie tak dawno irytował mnie, a teraz, szczerze mówiąc, uspokaja. Właściwie, to od pamiętnej nocy nie zdarzyło mi się nie czuć w sercu ni odrobiny paniki. Teraz miałam wręcz po raz pierwszy w życiu wrażenie, że jestem bezpieczna. Że mogę w spokoju u nich gościć.
- Dlatego chcę uczyć się magii, Bastianie - powiedziałam, na wpół kontynuując, ale i dopowiadając sobie do mych przemyśleń. - Chcę przede wszystkim osiągnąć mój cel, ale i pomóc Twojej rodzinie. Moc Księgi co prawda bardzo mi imponuje, ale też przytłacza, więc muszę ją poznać w mniej... drastyczny sposób. Jednocześnie chciałabym, żebyś mi w tym pomógł i towarzyszył. Przyda mi się Twoja wiedza, a i ty będziesz miał mnie na oku. Co ty na to? Żeby nie było nieścisłości - ty spokojny o swoją rodzinę to bezpieczniejsza ja. - tak, myślę że mniej altruistyczna wersja bardziej go przekona.
Spojrzałam na zegarek. Noc jeszcze młoda, a jeśli nasza rozmowa nie potrwa długo, może i jeszcze uda mi się czegoś napić. Dziwnym trafem naszła mnie bowiem ochota na wino, a przecież nigdy w życiu go nie piłam... Choć niejednokrotnie czułam jego delikatnie unoszący się aromat po pokoju, w którym stałam, gdy któraś z Pań przechadzała się po domu z jego lampką. Najwyraźniej zapach ten, bardziej niż inne, pobudził mą wyobraźnię...



Pisane na telu, i to dwa razy, a ja już śpię. Przepraszam że od połowy kupa, ale jak już mówiłam druga połowa przepadła i trza było z pamięci dejm.
Edit: Poprawione. Po roku xD

Ostatnio zmieniony przez Lynn (05-11-2017 o 22h02)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#36 28-07-2016 o 18h48

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

Słuchał jej i niestety musiał przyznać jej rację. Bała się miała do tego pełne prawo. Jednak równie dobrze mogła podać nazwisko twórcy. Swoją drogą zastanawiał się czemu tak bardzo chce żyć. Pragnęła go jak by miała w sobie duszę, nie możliwe by ktoś mógł stworzyć taki obiekt. Szybko oddalił od siebie te myśli, ona jest jedynie tworem magicznym, chce życia to dobrze, pomoże to mu i jego rodzinie. Gdy wyznała mu pragnienie o  chęci zgłębienia magii westchnął ciężko.
~ Do nauki magii z tego co wiem potrzebny jest ktoś kto ma opanowaną tą sztukę do perfekcji. Jakaś stara czarownica, albo członkini sabatu. W sumie moja pani chyba nie za bardzo mogła by, ale nie wiem czy tu nie ma kogoś kto mógłby Ci w tym pomóc. O ile masz oczywiści predyspozycje. A jako twór magiczny możesz mieć je wielkie, albo znikome. Bądź na to gotowa.
Książka  w jego dłoniach ciążyła mu coraz bardziej jak by domagała się uwagi. Wtedy  nie wytrzymał i otworzył ja na losowej stronie gdzie zobaczył młodą parę. Kobietę trzymającą małe zawiniątko i mężczyznę obejmującego ją. Jednak nie był to koniec historii, a środek. Postaci wydały mu się dziwnie znajome, za dużo zbiegów okoliczności. Wszystko układało się w całość, ale on nie rozumiał o co chodzi. Spojrzał na lalkę w momencie gdy patrzyła na małego panicza. Poczuł ból w sercu tak jak by coś stracił, ale nie wiedział co.  Zaczął gorączkowo myśleć nagle wstał.
~ Wiem! Powiem mojej pani że czuje u ciebie ukryte moce i znam jedną z członkiń sabatu która mogła by odblokować twoje zdolności. Wtedy moja pani nie przyłoży do tego palca i nie ma szans by dowiedziała się o tej sytuacji, a ty bedziesz spokojnie uczyć się czarów. Tylko ostrzegam członkinie sabatu nie są zbyt hmm gadatliwe...oczywiście o pozytywnym znaczeniu nie mówimy. Będziesz musiała jej udowodnić, że warto. Teraz przeproszę, ale muszę coś sprawdzić. - tym czymś była oczywiście owa książka. Wyszedł więc z pokoju i zaszył się w jakimś ustronnym miejscu czytając książkę którą dała mu magiczna bibliotekarka. Opowiadała ona losy dwóch rodów założycieli Salem, których dzieci uciekły ze sobą i poczęły najsilniejszą czarownicę w obecnym świecie. Niestety młodych spotkała kara, a książka nie opisała co stało się z dzieckiem. Salema jakoś zafascynowała ta opowieść, choć zazwyczaj gdzieś pod ogonem miał takie historyjki
~ Chyba na starość robię się sentymentalny - mruknął do siebie czarny kot siedzący na dachy hotelu i czytający książkę. Ktoś kto zobaczył by go teraz pomyślał by, ze potrzebuje albo dłuższych wakacji, albo zupa podana na obiad była doprawiona dziwnymi rodzajami grzybków, albo potrzeba mu pilnej wizyty u specjalisty. Jednak Salem nie robił sobie  z tego nic. W miejscu gdzie był ledwo kto widział zarys kociej sierści, a on mógł spokojnie oddaj się ulubionej czynności jaką była oczywiście drzemka.

Offline

#37 05-11-2017 o 23h26

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Ostrzegam - to poniżej może być o wiele gorszej jakości, niż kiedyś. Trochę zakurzyłam swoje umiejętności...

Luck (Lia G. Hersh)

Spodziewałabym się w życiu wszystkiego, naprawdę. To miejsce mogłoby zacząć płonąć w tej chwili, i nagle do pomieszczenia wpadłaby przerażona pensjonariuszka z informacją, że wszyscy mają się ewakuować. Byłabym mniej zaskoczona, niż jestem teraz, może nawet potraktowałabym tą informację za coś naturalnego, w obliczu tego, co przed chwilą opowiedział mi Bastian. Liczyłam co prawda na jego współpracę, ale zaproponował mi układ który daleko przerósł moje oczekiwania... A przecież on mi nie ufa, i nie powinien! Nawet, jeśli nie mam złych intencji, to ze względu na same okoliczności!
Była jednak taka część mojej osoby, która w pewnym stopniu rozumiała jego zachowanie. Mogłam w tym, co mi mówił, węszyć podstęp, a jednak intuicja mówiła mi co innego. Chciałam trzymać się jego planu z przekonaniem, że daleko zajdę, a tak przecież nie powinno być, prawda?
- Jasne, pójdźmy do niej - zgodziłam się, kiwnąwszy głową. Tym, co powie wiedźma, raczej się nie martwiłam. Przecież, idąc drogą dedukcji, jako "najlepszy wytwór" mojego Twórcy musiałam dysponować największą magią, szczególnie że nigdy nie widziałam innej lalki w warsztacie, która posługiwałaby się zaklęciami, choćby zmiennokształtnością. Tamte lalki to były po prostu lalki - były jedynie stworzone przy pomocy magii, a nie posługiwały się nią. Sprowadzały klątwy lub błogosławieństwa na posiadaczy, ale nigdy same ich nie rzucały. Byłam więc wyjątkowa - teraz musiałam jedynie modlić się o to, czy wystarczająco.
- Hm? - mruknęłam, gdy mój rozmówca nagle postanowił znów rozpłynąć się w powietrzu. Tym razem ciekawość nie pozwoliła mi stać w miejscu, nawet jeśli z początku próbowałam ją zdusić obserwowaniem Rogera. Chłopczyk spał jednak spokojnie i wyglądało na to że nie jestem już w stanie w żaden sposób mu dogodzić. Pozwoliło mi to na powrót do myśli o poczynaniach mojego nowego sprzymierzeńca. Zdawał się być czymś naprawdę przejęty, i nie wiedzieć czemu, nogi zdawały się same mnie za nim ponosić z pokoju dziecka i poprzez korytarz, na którym rozejrzałam się bacznie. Gdzież on się podział?
Można wręcz powiedzieć, że go wytropiłam, ponieważ bez odrobiny sierści i drobnych rys pazurami nawet nie domyśliłabym się, że znów się przemienił. Oczywiście żeby zmieścić się w okienku prowadzącym na dach, musiałam zrobić to samo, co wcale nie ułatwiło mi przeciśnięcia się na zewnątrz, więc chociaż tyle dobrze, że strój, który się ze mną skurczył, nie utrudniał tak swobody ruchów, jak moja dotychczasowa suknia. Gdy już udało mi się nie zabić na ścieżce z dachówek, przysiadłam się do kocura i jego książki, próbując powstrzymać lekką zadyszkę. Spojrzałam przy okazji na ten jego "sekret".
- Co tam masz? Czyżbyś musiał tak pilnie sprawdzić jakąś bajkę dla malucha, hm? - spytałam zadziornie, ale nie złośliwie. I to nie tylko dlatego, by z prędkością światła sfrunąć z dachu przy wsparciu futrzastej łapy czy ogona. Po prostu... Cóż, miałam taką ochotę? W końcu skoro już postanowił mi pomóc, a ja i tak wchodziłam mu w drogę, to powinnam być przynajmniej miła dla tego sierściucha. Zasłużył sobie.
Rany, to dopiero musiał być widok. Kot, lalka i książka. Niby nic dziwnego, tyle że na dachu. Przy okazji, stanowiło to wspaniały punkt widokowy - pod nami rozciągał się oświetlony latarniami ogród, a nad nami rozgwieżdżone niebo. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, w moment zaparło mi dech w piersiach. W warsztacie, w jadalni, czy w podróży - nigdy wcześniej nie miałam nawet okazji być świadkiem czegoś tak pięknego. Mówię teraz nawet o swoim odbiciu! Czyli, tak, w skrócie rzecz ujmując, świat zewnętrzny zrobił na mnie wrażenie.

Ostatnio zmieniony przez Lynn (05-11-2017 o 23h30)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#38 29-12-2017 o 13h56

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Salem/ Bastian

          Kot, lalka i stara książka. Brzmi jak wstęp do niesamowitej historii nie sądzisz Lynn?

        Salem wyciągał się leniwie na dachu wpadając powoli w sidła snu. Pomrukiwał spokojnie i był niesłychanie zadowolony. Wszak kotki lubią sen, ale nie lubią gdy się im w tym przeszkadza. Przeciągnął się wkurzony i spojrzał na lalkę swoimi zielonymi jak denka butelki od wytrawnego jabola za dwanaście pięćdziesiąt.
- Dostałem ją. To raczej nie bajka dla malucha, jest zbyt mroczna, zbyt krwawa i zbyt smutna. Zupełnie jak życie. - skwitował kot rozglądając się po parku. Nie działały na niego takie widoczki, nie kiedy miał zły dzień. - A ty nie zadzieraj tak nosa, bo spadniesz i się potłuczesz, a później będą płacze, czemu kitku zrzucił lalku? - usiadł obok niej i zaczął czyścić łapką swoje ucho. Coś strasznie mu tam wadziło, coś przeszkadzało, swędziało i nie chciało przestać. Ile on by oddał za drapanie za uszami. Spojrzał więc na lalkę i gdyby był w ludzkiej postaci uśmiechnąłby się szelmowsko. Zamiast tego jednak postanowił wykorzystać cały swój futrzany urok osobisty i zaczął ocierać się mięciutką głową o ramię porcelanowej towarzyszki.  - Chcesz się przydać to podrap mnie za uchem. - uwalił się na jej kolanach blokując jej drogę ucieczki. Lalka nie miała większego wyboru jak spełnić więc prośbę ( rozkaz) kota i podrapać go za tym nieszczęsnym uszkiem. Mruczenie roznosiło się więc po całym dachu, a chowaniec wiedźmy rozleniwił się całkiem przez chwilę zapominając o tym, że musi porozmawiać ze swoją właścicielką.
         Wstał, nie szybko. Nic się nie pali, nic się nie dzieje prawda? Chwycił książkę w pysk i wskoczył na stryszek przez jedno z okien. Od razu przemienił się w człowieka, schował książkę i pokazał lalce, że pora wracać. - Przemień się w człowieka. - polecił jej słysząc nadchodzące kroki. Widocznie ktoś zbliżał się do strychu, a on wolał nie zapeszać. Lepiej niech przyłapią pana Bastiana z ładną kobietą niżeli kota z lalką i książką.
- Pójdę teraz do mojej pani i opowiem, że czuję od ciebie pewne zdolności, ale nie daj nic po sobie poznać. Będzie cię obserwować, ale myślę, że się zgodzi ponieważ wiedźmy są obecnie cenniejsze niż wpływy. Jest ich coraz mniej, dlatego musimy to dobrze rozegrać. - zaczął tłumaczyć jej to wszystko, choć to on miał utrudnione zadanie. Jako chowaniec miał niespotykaną więź z wiedźmą, która go przyzwała, dlatego ciężko było mu okłamać panią. Choć to nie było kłamstwo, czuje od niej magię ponieważ jest magicznym tworem, a tego wiedzieć nie musi.

Offline

#39 14-01-2018 o 19h20

Miss'Żółtodziób
znana
...
Wiadomości: 1

DURNE I GŁUPIE

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2